Kategorie
NATULI

“Te wszystkie dzieci są pani?”. Rozmowa z Anną Ignatowską

Rozmowa z Anną Ignatowską – mamą 6 dzieci, autorką książki “Dziennik pokładowy czyli wielodzietnik codzienny”.

Przedstawisz nam swoją rodzinę?

Witaj. Mamy siedmioro dzieci, ale zazwyczaj mówimy o szóstce. Siódme, jak wierzę, jest w niebie i zapewne aktywnie na nas czeka. Mam na imię Ania, wyszłam za utalentowanego muzycznie Miłosza i założyłam z nim gniazdko pełne dzieciaków. Chociaż czasem myślę, że to zaledwie garstka. Wiktoria – pierworodna, utalentowana plastycznie młoda dama za miesiąc skończy 16 lat, urodzona w lutym trójka zdolnych szachowo i matematycznie – Antoś, Zuzanka i Franko ma kolejno 14,5, 11,5 i 9,5 roku. Michaś miałby w październiku 7 lat, a najmłodsze, rozbrykane bliźniaczki, zwane przez nas Calineczkami, mają 2,5. Dziewczynki urodziły się o dwa miesiące za wcześnie, ważąc niewiele ponad kilogram – stąd ich bajkowa ksywka.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Jak to jest mieć tyle dzieci?

Hmm, normalnie! Jest fajnie, głośno, jest dużo różnych “problemów”, ale i niebywale dużo zabawy, śmiechu, wzruszeń. To jest to, o czym marzyłam już jako dziecko. Czyli można by – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – powiedzieć, że jest to spełnienie moich marzeń.

annaignatowska2

Jak wygląda wasz zwykły dzień?

Myślę, że zupełnie jak w każdym domu. W zasadzie od lat zmienia się tylko ilość osób przy stole i w łóżkach. W roku szkolnym dzień zaczynamy w różnym rytmie. Mąż wstaje o 5-tej, by zdążyć na 7-mą do pracy. Ja wstaję w zasadzie ostatnia, bo z maluchami. Czasem zostaję wyrwana ze snu wcześniej, by zaradzić problemom (mamo, boli mnie brzuch, głowa, ząb, oderwał mi się guzik). Sen jest potrzebny, bo przede mną zazwyczaj dużo pracy.

Mamy od zawsze bardzo rytmiczny plan dnia. Śniadania, obiady i kolacje są wspólne, w tych samych przedziałach czasowych. Rano, gdy wszyscy są po śniadaniu, pierwsze pranie się pierze a zmywarka zmywa staram się zawsze przygotować obiad i z reguły mi się to udaje. Rodzeństwo bawi się razem lub w grupach. Bardzo często starsze Dziewczynki przygotowują drugie śniadanie i karmią nimi też Calineczki. Dzieciaki często robią małe zakupy – chleb, warzywa, itd. Specjalistą zakupowym jest Franek. Jeśli potrzebuje pomocy – bierze kogoś ze starszych albo wózeczek na kółkach.

Robimy spacer, jeśli pogoda na to pozwala. Całość przedpołudnia zamyka się koło trzynastej. Wtedy podaję zupę wszystkim dzieciom i jem sama. Po zupie maluchy śpią. Wtedy wraca Mąż. Po drzemce jemy obiad i planujemy dalszą część dnia. Tu bywa różnie. Wieczorkiem lubimy spacery lub plac zabaw. W międzyczasie leci druga zmywarka i drugie pranie. Koło 20:00 przychodzi czas na kolację , a po niej dzieci myją się w kolejności zależnej  od chcenia lub stopnia zabrudzenia. Rodzice kładą się ostatni, o ile nie padną z maluchami.

anna-ingatowska3

Często ostatnia jestem ja, jako nocny marek piszący nocami. Lubię ten czas ciszy, tylko dla siebie. Myślę, że jest to rodzaj buforu, odpoczynku psychicznego, wytchnienia, czas na refleksje.

Pracujesz zawodowo?

Na pytania o zawód zawsze odpowiadam tak samo: zawód wyuczony dziennikarz, wymarzony – fotograf, wykonywany – matka. Czyli – tak, jak najbardziej pracuję zawodowo, z tym, że nadgodziny nie są płatne w złotówkach, a w pocałunkach.

Masz jakąś pomoc? Babcię, opiekunkę?

Czy mam pomoc… Cóż wspieramy się nawzajem. Po urodzeniu bliźniąt przez rok mieszkała z nami Babcia (Mama Męża, inaczej mówiąc Teściowa), opiekunki nie mieliśmy nigdy. Pomaga także moja Mama załatwiając sprawy na mieście lub czasem robiąc zakupy. Dla dzieci najlepsza jest jednak mama lub tata. Nie czułam potrzeby tego zmieniać. Lubię i chcę mieć  czas dla dzieci. Pracę, która jest też moim hobby, znalazłam po tzw. godzinach. Piszę. Obecnie kolejną książkę.

Stanowicie z mężem związek partnerski czy tradycyjny? Jaki jest udział taty w wychowaniu dzieci?

Jesteśmy zwyczajnym małżeństwem katolickim. Jaki jest udział taty w wychowaniu dzieci? Cóż… Przy bliźniakach nie ma innej możliwości by udział Taty był mały. Uzupełniamy się lub zamieniamy. Na przykład on karmi Dziewczynki, ja robię kolację dla reszty rodziny. On kąpie, ja usypiam Maluchy. On pomaga w lekcjach z matmy, chemii, fizyki, ja z polskiego, religii lub artystycznych. Mąż bardzo lubi wyprawy i spacery, ja wtedy ogarniam dom, obiad, sterty ciuchów. Gdy wychodzę, to On robi wszystko, co zrobiłabym ja. No, prawie…

Myślę sobie, że tak dużo dzieci to także zupełna inna organizacja – np. wyjazdów. Musicie mieć wielki samochód. Na co jeszcze trzeba spojrzeć inaczej?

Samochód mieliśmy siedmioosobowy, obecnie stał się za mały i sprzedaliśmy go. W Warszawie taniej i szybciej wychodzi podróżowanie komunikacją miejską. Tramwaje, ciuchcia, metro. Rzadko jeździmy też w pełnym składzie. Na wakacje preferujemy pociąg. Co do pozostałych kwestii… Z każdym nowym domownikiem przybywa łóżek, krzeseł przy stole, zupy w garnku, szczoteczki na umywalce i ubrań w szafie. I oczywiście porozrzucanych zabawek.

annaignatowska7

Wielodzietna rodzina kojarzy się z postulatami kościoła katolickiego. Czy takie założenie jest słuszne w waszym wypadku?

Wiesz, to bardzo trudne pytanie. Nie bardzo wiem, jak Ci na nie odpowiedzieć. Czy pytasz mnie o to, czy regulujemy poczęcia według tzw kalendarzyka, czy o nasze otwarcie na życie, czy wypełnianie słów “idźcie i rozmnażajcie się”… Jestem chrześcijanką, katoliczką. Leży mi na sercu słowo Boże, słowo Papieża. Ale nie tym kierowaliśmy się zakładając rodzinę. Jesteśmy otwarci na życie, nie zaprzeczam. Jednak nie było to też życie na zasadzie “co będzie, to będzie”. Troje dzieci zaplanowaliśmy prawie co do dnia, czwarte było wisienką na torcie i znów postępowaliśmy zgodnie z planem. Zaplanowaliśmy przerwę nie myśląc, czy kiedyś jeszcze to zmienimy, czy nie. Kolejne poczęcie to w moim przekonaniu decyzja Boga, który uczył nas większej miłości i zaufania. Straciliśmy dziecko. Był to bardzo trudny czas dla całej naszej rodziny. Bliźniaczki był za to całkowitym wynagrodzeniem i pocieszeniem. Dopełniły nas i są zdecydowanie fantastycznym darem. Czy w takim razie idziemy zgodnie z nurtem Kościoła Katolickiego? Chyba tak.

Jak wyglądają relacja w waszej rodzinie? Czy starsze dzieci opiekują się młodszymi? Siostry trzymają z siostrami? Starsi ze starszymi? Bo to przecież już jest mała klasa.

Starsze dziewczynki z reguły dobrze się dogadują, mają swój pokój, chłopcy też są we dwóch, razem grają w nogę, na komputerze, ale też się leją. Takie typowo “samcze” zabawy. Małe dziewczynki póki co sprawdzają swoje granice. Bywa, że się tulą, bywa, że się biją. Coraz częściej bawią się razem. Dużo rzeczy robimy wspólnie. Cała czwórka była razem na koloniach. Starsi opiekowali się młodszymi, wspierali. Lubią opiekować się maluszkami. Lubią się z nimi bawić, choć czasem ma się wrażenie, że bardziej bawią się… nimi. Ale też tańczą, bawią się, śpiewają razem.

annaignatowska9

A jak np. kładziecie wszystkie dzieci spać? Ja mam troje i każde po kolei przychodzi do mnie z jakimś interesem… Jak jest u was?

Tak samo. Przychodzą na buziaka, z problemem, po krzyżyk na czoło.

A jedzenie? Czy wszyscy jedzą to samo? Jak sobie radzisz z gotowaniem? Tak sobie myślę, że codziennie wyprawiasz przecież małe przyjęcie…

Bez przesady! Po prostu gotując zupę na dwa dni używasz większego garnka i więcej warzyw, wszak porcji będzie szesnaście – to kwestia przyzwyczajenia. Nie wszyscy jedzą to samo i mieliśmy ciężkie dni, gdy część dzieciaków miała diety eliminacyjne. Teraz jedzą już prawie wszystko. Poza Maluchami, które mają skazę białkową.

Co robisz dla siebie?

Kolejne trudne pytanie. Ojej… no cóż, chyba to, co każda kobieta. Czasem fryzurę, czasem idę do kosmetyczki, innym razem na kawę z przyjaciółką lub do kina. Lubię czytać książki, pisać i bardzo dużo smsuję. Dobrze mi robią porządne rekolekcje i duża dawka śmiechu w towarzystwie kochanych Przyjaciół.

Jak wygląda dofinansowanie rodzin wielodzietnych w Polsce? Korzystacie z tej pomocy?

Z mojego punktu widzenia wygląda to… byle jak. Rodziny takie jak nasza nie mają wcale wsparcia. W sumie się też i nie prosimy, ale skoro tyle się papla (bo mówieniem to ciężko nazwać) o polityce prorodzinnej, to chciałoby się jej doświadczyć na sobie. Są dwie rzeczy na które się „łapiemy”. Darmowa komunikacja miejska dla dzieci (dla rodziców już nie) i karta 3+, dająca śmieszne zniżki, głównie do muzeów i drogich sklepów, hoteli, etc.

Dla rodzin bardzo biednych są zasiłki, nie orientuję się dokładnie jakie są to kwoty, ale wiem od znajomych, że żenująco śmieszne, darmowe obiady są przy progu finansowym i czasem można załapać się na częściowy zwrot kosztów za podręczniki. Z obiadów nigdy nie korzystałam i nie wiem czy się łapiemy. Nie lubię takiego żywienia stołówkowego. Nie mam do niego zaufania. Zwrot czy dofinansowanie podręczników to kolejny nieśmieszny żart Rządu. Trzeba się załapać na odpowiednie klasy, w tym roku nie łapie się ani jedno z naszych dzieci, bo dotowane są klasy 1-3 podstawówki, 1-sza gimnazjum i szkoła muzyczna. Nasze akurat są w 4,5, podstawówki i 2 gimnazjum oraz 1 LO. Są jeszcze odliczenia od podatku oferowane przez państwo raz w roku. Z tych zwrotów korzystamy. Zazwyczaj łatając jakieś dziury… Nie jesteśmy w grupie rodzin zagrożonych ubóstwem. Nie dostajemy zasiłków, darmowych obiadów, ani dopłat.

anna-ignatowska6

Z jakimi reakcjami otoczenia się spotykacie?

W moim najbliższym otoczeniu nie zdarzają się niestosowne reakcje. Wśród znajomych nigdy. Zdarzają się bardzo nieprzyjazne i sądzę, że dość nieprzemyślane komentarze u osób obcych, wyjątkowo i szczególnie wśród lekarzy. Ostatnio moja Mama zapisując mnie na operację kręgosłupa usłyszała masę takich słów. Zażartowałam, że jeśli jeszcze raz ktoś zaatakuje ją pytając “po co komu aż tyle dzieci” ma odpowiedzieć “ktoś musi pracować na takich jak pani/pan”. Zdarzają się teksty w stylu “katolicy czy alkoholicy”, ale wypowiadane za plecami po cichu. O ile alkoholik ma się czego wstydzić, o tyle jako katolik nie mam takiego powodu. Często słyszę achy i ochy, np.: “o, jaka piękna rodzinka”. I dziwaczne pytania, np.: “To wszystkie pani?”. Czasem odpowiadam żartem coś w stylu: “A nieee, połowa jest męża“, słyszałam także: “Ooo, jak mąż jest w stanie wyżywić taaaką rodzinę?”, albo “Pani to ma przechlapane – tyle roboty”. Przyznam, że choć czasem padam ze zmęczenia, to jednak to jest mój żywioł i chyba jestem do tego stworzona. A co do wyżywienia – jeszcze nigdy nie głodowaliśmy. Bogu dzięki!

Uwaga! Reklama do czytania

Smok

Czy zawsze trzeba się dzielić? NIE!

Błoto

Czy dziewczynkom nie wolno tego co chłopcom? NIE!

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Chcecie mieć więcej dzieci?

Czasem myślę sobie, że Calineczki nie są już takimi słodkimi bobaskami, a niemowlęta są przekochane, więc.. czasem myślę o kolejnym dziecku. Jednak nie jestem już młoda, mam 38 lat, Mąż skończył 40, dziecko miałoby leciwych rodziców, zmęczenie materiału znaczne, a i finanse nie są bez znaczenia. Z drugiej zaś strony uwielbiam dzieciaki… Kolejne dziecko na pewno oznacza dodatkową pracę. Ale mieszkanie mamy na tyle spore, że jeszcze jedno łóżko się zmieści, a i w sercu mamy bardzo dużo miejsca. Być może – a bardzo bym tego chciała – kiedy starsze dzieciaki wywędrują z gniazda, weźmiemy kolejne dziecko jako rodzina zastępcza. Przyglądam się temu i rozważam.

anna-ignatowska-ksiazka
Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.