Szkoła bez dzwonków
Trudno wyobrazić sobie pełnego pasji małego człowieka, który na komendę interesuje się daną dziedziną przez równe trzy kwadranse, po czym natychmiast i z równym entuzjazmem przeskakuje do zgłębiania zupełnie innego przedmiotu. Sygnałem do zmiany jest świdrujący w uszach dźwięk. Brzmi znajomo? Dzwonek podnosi poczucie stresu, powoduje niepokój i wprowadza chaos. Nie ma go w wielu szkołach alternatywnych, mimo to zachowują one rytm zajęć i panuje w nich porządek. Jest tam ciszej, a dzieci uczą się samodzielnego gospodarowania czasem. Od dzwonka można odchodzić stopniowo, na początek zastępując brutalny sygnał przyjemniejszymi dla ucha dźwiękami – na przykład odgłosami przyrody.
Klasa bez ławek
Szkolna ławka to dla wielu symbol systemu, który zabija w dzieciach ruch i ciekawość świata, a jednak tradycjonaliści nie potrafią się z nią rozstać. No bo jak to tak? Podczas lekcji trzeba siedzieć prosto i się nie ruszać, być cicho i cierpliwie dotrwać do dzwonka (patrz punkt pierwszy). Inaczej w klasie nie da się zachować dyscypliny.
Niewola jest podstawową zasadą pedagogii; panuje w sali szkolnej, panuje w duszy nauczyciela. Żądacie dowodów? Wystarcza jeden: ławka.
Maria Montessori
Klasycznych, ustawionych w rzędy ławek nie ma ani w szkołach montessoriańskich, ani steinerowskich. Tu dzieci mogą być ciągle w ruchu (a ruch jest naturalną potrzebą zwłaszcza najmłodszych) i samodzielnie wybierać miejsce do nauki. Wspomaga to rozwój, nie tylko fizyczny, ale też psychiczny. Pomaga tworzyć nowe połączenia nerwowe, a bodźce działające na różne zmysły to lepsze zapamiętywanie. Brak ławek sprzyja także rozwojowi kompetencji społecznych. Ograniczanie się do jednego kolegi czy wciąż tej samej koleżanki z ławki często oznacza zamknięcie się na innych.
Zajęcia w grupach mieszanych wiekowo
W codziennym życiu ludzie nie są podzieleni na grupy wiekowe. Dorośli nie pracują wyłącznie z równolatkami, maluchy na placu zabaw spotykają dzieci z różnych roczników. Uczymy się współpracować ze wszystkimi, bez względu na metrykę. Dlaczego w szkole miałoby być inaczej? Klasy mieszane wiekowo to właściwość szkół Montessori i odwzorowanie stosunków panujących w rodzinie, gdzie starsze i młodsze rodzeństwo spędza czas razem. Dzieci z jednego rocznika rozwijają się w różnym tempie, w klasach mieszanych wiekowo mogą uczyć się zgodnie ze swoimi możliwościami, nie według przypisanego do wieku, jednakowego dla wszystkich programu. Co ważne, takie klasy stwarzają mniej możliwości do porównań i nie sprzyjają rywalizacji. Buduje się tam prawdziwa społeczność: młodsi uczą się od starszych, starsi stają się mentorami dla młodszych (a to dla nich powód do dumy).
Przeczytaj: Czy szkoła bez rywalizacji jest możliwa?
Brak prac domowych
Zmorą rodziców uczniów systemowych podstawówek jest ślęczenie z dziećmi nad zadaniami domowymi, często do późna. Zadania zazwyczaj są odtwórcze, najzwyczajniej w świecie nudne, a ich głównym celem jest wyrobienie nawyku systematyczności. Wielu nauczycieli nadal wierzy, że uczeń weźmie się za naukę wyłącznie pod przymusem. Zadań domowych nie ma np. w podstawówkach montessoriańskich. Na poznanie, przećwiczenie i sprawdzenie wiadomości przeznaczony jest czas spędzany w szkole – to wyraz zaufania do dziecka i wiary w siłę motywacji wewnętrznej. Tak jak dorośli dzieci nie powinny przynosić pracy do domu. Po lekcjach potrzebują odpoczynku i czasu na swobodną zabawę, dopiero wtedy ich mózg ma szansę rozwijać się efektywnie.
Przeczytaj: Zlikwidujmy pracę domową
Więcej zajęć artystycznych i praktycznych
Jedna lekcja plastyki tygodniowo? Lekcja muzyki bez „robienia” muzyki? Konsekwencje to poddawanie się masowym trendom i zupełna obojętność na brzydotę otoczenia. Ale to nie wszystko. Twórczość jest ważna i wcale nie chodzi w niej o wyłowienie talentów na miarę Picassa, ale o wspieranie całościowego rozwoju dziecka. Tak działa pedagogika waldorfska – w programie nauczania równie istotna jak zajęcia intelektualne jest sztuka. Stolarka, tkactwo, granie na instrumentach, malowanie mają na celu nie efekt, a zaangażowanie w proces twórczy.
Przeczytaj: Czego dzieci powinny uczyć się w szkole? (A czego się uczą)?
Przez ruch do głowy
Przedszkole jest do zabawy, a szkoła do nauki. Twierdzenie popularne, ale nie do końca prawdziwe. O ile przedszkolaki tańczą, grają na instrumentach, ugniatają plastelinę i ciągle coś wycinają, o tyle przekraczającym próg szkoły dzieciom pozostaje wywalczony w bojach kawałek wykładziny, na którym mogą rozruszać się po godzinach siedzenia w ławce. A właśnie przez rozwój motoryki i pobudzanie zmysłów w mózgu wykształcają się skomplikowane połączenia. To dzięki nim można przetwarzać zdobywaną wiedzę. Szlaczki w zeszycie i kilka pajacyków wyskakanych na dywanie nie wystarczą. Przez ruch do głowy trafia wiele informacji i taka droga jest dla dziecka najbardziej naturalna.
W szkołach waldorfskich aktywność ruchowa przygotowuje dzieci do pracy intelektualnej – stąd najpierw malowanie, rysowanie, następnie nauka pisania, zabawy rytmiczne i piosenki, po nich gramatyka, zabawy „paluszkowe” i gra na instrumentach, a dopiero matematyka.
Czas na zewnątrz
Dzieci zamknięte w klasach spędzają pod dachem większą część dnia. W systemowych szkołach jeśli wychodzą, to na boisko i wyłącznie przy dobrej pogodzie. Dalsze spacery lub wycieczki zdarzają się raz na kilka miesięcy. To bardzo mało. Kontakt z naturą i ruch na świeżym powietrzu wiążą się z tak podstawowymi sprawami jak nabywanie odporności i dbanie o sprawność fizyczną. Bieganie wśród drzew to także świetne ujście dla nadmiaru energii i sposób na redukcję stresu. I uczniów, i nauczycieli. Regularne lekcje w plenerze też są możliwe. Doświadczenie leśnych szkół pokazuje, że do skutecznej nauki wcale nie są potrzebne nawet najnowocześniej wyposażone sale, a zdrowy rozsądek podpowiada, że wiedza o przyrodzie najlepiej przyswaja się, gdy tę przyrodę ogląda się w naturze, nie na obrazkach w podręczniku.
Coś jeszcze…
Czy wszystkie te rozwiązania sprawiają, że dzieci uczą się z większym zaangażowaniem i bardziej efektywnie? Najważniejsze są chęci i autentyczna pasja do uczenia się. Dziecku z pasją nie przeszkodzi szkolny dzwonek, a temu, któremu chęci do uczenia się brak, nie pomoże ani nowoczesne wyposażenie klasy, ani dowolność w wyborze miejsca do siedzenia. Szkoły alternatywne mają nad systemowymi tę ogromną przewagę, że wierzą w dziecko – każde, bez wyjątku. Towarzyszą mu, a nie narzucają. Wspierają i zachęcają, a nie wytykają błędy i porównują. W takich warunkach buduje się motywacja wewnętrzna, a dziecko może w pełni rozwinąć skrzydła.