Oto czego możemy nauczyć się od dzieci.
1. Śmieją się, gdy chcą się śmiać!
Spontaniczny śmiech – to coś, o czym zapominamy. Jesteśmy niewolnikami „nie wypada”. Kobieta, która głośno się śmieje, jest wulgarna i niedelikatna, a mężczyzna, który wybucha śmiechem, to prostak. Kulturalnie jest cieszyć się dyskretnie i nie narzucając się innym. Tymczasem dzieci śmieją się w głos i z całej siły swojej niezniszczalnej przepony, nie przejmując się tym, co kto pomyśli – i tego warto się nauczyć od dzieci na nowo. Kiedy ostatni raz czułyśmy tę czystą radość wynikającą ze śmiania się całą sobą?
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem
2. Jak coś chcą, to po to sięgają!
Chcę tego, więc po to sięgam. Najczęściej w akompaniamencie rodzicielskiego „zostaw”. Inspirująca jest czysta pasja i niezatrzymywalna ciekawość, którą ma w sobie małe dziecko. Kiedy coś je zaciekawi, po prostu to odkrywa. Nie możemy tego samego powiedzieć o sobie. Mamy w głowie milion „nie wypada” (interesować się komiksem w tym wieku), „nie nadaję się” (na ten kurs), „nie powinnam” (myśleć o takich rzeczach). A może by tak po prostu sięgnąć po to, co nas zaciekawi?
3. Uwielbiają swoje ciało!
Wiele z nas ma w rolce aparatu zdjęcie dziecka z dużym palcem od nogi w buzi albo w innej dziwnej pozycji lub ze śmieszną miną. Dziecięca radość i brak skrępowania w swojej cielesności jest wyzwalająca. Dziecko nie ma problemu z podtykaniem nam stóp do całowania, robieniem min do lustra, domaganiem się głaskania i tulenia. Paraduje nago z pełną dumą swojej cielesnej wspaniałości, domaga się uwagi przy wszystkich sztuczkach, które wykona. Pamiętajmy o tym, gdy następnym razem spojrzymy w lustro tuż po wyjściu spod prysznica. Również po to, by nie zgasić w naszych dzieciach ich zachwytów nad własnymi ciałami. Ciałopozytywność – tego możemy nauczyć się od dzieci!
4. Wiedzą, kiedy odpocząć.
Ciałami się dzieci zachwycają i ciała słuchają. Jeśli dziecko czuje głód, nie ma zmiłuj. Jeśli jest senne, może zasnąć w najdziwniejszych pozycjach (to kolejny zbiór w rolce aparatu!). Kiedy jest zezłoszczone, słucha ciała, wymachując rękoma i tupiąc. Kiedy my czujemy zmęczenie, pijemy kawę i udowadniamy niewidzialnej publiczności, że damy radę jeszcze trochę popracować. A gdy czujemy głód, staramy szybko zapchać się byle czym lub zapomnieć o nim, pisząc jeszcze kilka maili. Przy czym lepsza wydaje się nam często ta druga opcja – lepiej przecież nie zjeść niż zjeść, bo wiadomo: chudzi ludzie są szczęśliwsi. Kiedy czujemy złość, przywołujemy uśmiech na twarz. Nie śpimy kiedy jesteśmy senni, nie jemy, kiedy jesteśmy głodni, nie wyrażamy naszych emocji. Konsekwentnie ignorujemy wszystko, co mówi nam nasze ciało. A czasami uczymy tego nasze dzieci. A może – zamiast tego – jednak warto z nich wziąć przykład?
5. Mówią, że kochają i nie boją się tego okazać.
Dając buziaka w kolano. Trzymając nas za rękę, gdy zasypiają. Wysyłając do nas uśmiech, szukając nas wzrokiem. Przytulając się w przelocie. Patrząc z zachwytem. Tyle jest tych drobnych wyrazów miłości, że czasami nie zwracamy już na nie uwagi. Tulące się do nas dziecko jest czymś oczywistym. A gdyby tak… też zacząć tulić? Partnera lub partnerkę? Własną mamę i tatę? Przyjaciółkę? Dużo częściej niż to robimy albo w ogóle zacząć robić. Dotyk drugiego człowieka ma nieocenioną moc.
6. Opisują rzeczy takimi, jakie są.
Kolejną rzeczą, jakiej możemy się nauczyć od dzieci jest opisywanie rzeczy takimi, jakie są, wprost. Kiedy malutkie dziecko coś strąci, mówi: „bam”. Kiedy kilkulatka spróbuje nowej potrawy, mówi: „nie będę tego jadła”. To takie proste. Opisywać rzeczywistość, która jest przed nami na poziomie faktów. Bez ocen, bez dorabiania do tego teorii, bez zgadywania, o co mogło komuś chodzić. A jednak! Jak trudno nam, dorosłym, właśnie tak funkcjonować i właśnie tak konstruować swoją wypowiedź. A może warto się w tym ćwiczyć? Upraszczając sobie życie i komunikację z drugim człowiekiem?