Opowiedział mi w skrócie historię swoich chorób, z których wyleczył się jedzeniem (gdy lekarze przestali mieć dla niego konstruktywne propozycje) i z gorliwością neofity próbował przekonywać mnie, że to co jemy ma znaczący wpływ na nasze samopoczucie. Mówił o tym, jak wygląda jego dzień i z wielkim przekonaniem potępiał kawę.

Nie on jeden, nie on pierwszy. Z wielu ust słyszę – zaczynam teraz dzień od soków, rzuciłem kawę na dobre i świetnie się czuję, przestałam pić kawę, etc. Pomyślałam zatem, że napiszę od siebie parę zdań na ten temat. Ale czy powinnam  polecać picie kawy, skoro tyle osób uważa je za niezdrowe?

Odniosę się do trzech źródeł: aktualnych wyników badań prowadzonych przez medyczne uczelnie, zaleceń Clauda Diolosy reprezentującego Tradycyjną Medycynę Chińską i swojego własnego doświadczenia.

Co mówią lekarze?

O dziwo – twierdzą, że kawa ma działanie prozdrowotne. W Harvard School of Public Health ogłoszono w 2012 roku zaskakujące wyniki badań, wedle których dzienne spożycie 1 – 4 filiżanek kawy, zawierającej niezwykłe bogactwo polifenoli (fitozwiązków o niezwykłych właściwościach prozdrowotnych i ochronnych) zmniejsza ryzyko choroby Parkinsona, Alzheimera, cukrzycy, raka skóry, prostaty, wątroby, jelita grubego, poprawia koncentrację i działa antydepresyjnie.

Już czuję się zdrowsza, zważywszy, że regularnie piję kawę od prawie trzydziestu lat. Aby jednak powiedzieć całą prawdę, piję właściwie wyłącznie kawę gotowaną, zgodnie z tym, czego dawno temu nauczyłam się od Clauda Diolosy. Posłuchajmy, co mówił na temat kawy podczas jednego ze swoich wykładów w połowie lat osiemdziesiątych:

„(…) Kiedy jesteś przeziębiony powinieneś pić coś rozgrzewającego, gorącego, np. kawę. Jest tajemnicą, jak otrzymać z kawy ogrzanie: nigdy nie należy kawy cedzić, filtrować. Kiedy kawa zostaje przefiltrowana traci swą naturalną harmonię, natomiast zawiera mnóstwo kofeiny. Można kawę gotować: najpierw wrzucić ją do gotującej się wody, następnie pozwolić na to, aby gotowała się przez jedną do dwóch minut. Wtedy kofeina ulega rozpadowi a kawa staje się lekarstwem, powodując ogrzanie nerek i całego ciała. Najgorsze co można zrobić, to kupować kawę bez kofeiny, ponieważ kofeina z takiej kawy jest wychwytywana drogą chemiczną a resztki chemikaliów trafiają wówczas do wątroby. Prawdziwa gotowana kawa jest o wiele lepsza, ważne aby wypić ją gorącą. (…)” (Medycyna Chińska, Claude Diolosa, Wykłady, Część I, Marzec 1988, Materiały szkoleniowe do użytku wewnętrznego).

Pamiętam reakcję słuchaczy. Dziwili się i protestowali mówiąc, że kawa zakwasza organizm. Claude odpowiadał, że kawa gotowana wręcz przeciwnie, nie zakwasza.

No to teraz moja kolej

Uwielbiam kawę. A jednak piję ją głównie w domu, gdyż tylko wtedy mam pewność, że będę się po niej czuć dobrze. Kawa z ekspresu, niezależnie od tego jak smakuje, zawsze wywołuje u mnie po chwili uczucie zgagi.

Moja kawa gotowana to:

Dwie pełne miarki kawy + szczypta cynamonu, kardamonu i imbiru zalane wrzątkiem i gotowane w stalowym dzbanuszku przez około dwie minuty. Potem jeszcze około minuty czekania – wszystko uspokaja się, na wierzchu pozostaje tylko pianka. Zlewam ją powoli do kubka. Pycha! Przyprawy wzbogacają smak – cynamon odświeża, kardamon nawilża a imbir ogrzewa i wysusza. Całość – jak dla mnie – doskonała.

Spróbujcie, serdecznie polecam.