Klaps dla dziecka to upokorzenie
demonstracja siły i władzy rodzicielskiej. Po pewnym czasie jedynie budzi gniew i wzmacnia niechęć do rodzica. Przemoc nadaje dziecku fałszywy komunikat i zaburza niezachwianą pewność bycia kochanym. Doświadcza ono bowiem przemocy fizycznej i psychicznej od osoby, przy której powinno czuć się bezpieczne i kochane. Ten dysonans powoduje u niego brak wiary we własne siły, nerwowość, nieufność, co przekłada się na rozmaite lęki i problemy.
Wyjaśniając młodemu człowiekowi, dlaczego postąpił źle, dajemy mu szansę, aby zrozumiał sytuację, natomiast klapsem oznajmiamy dziecku tylko tyle, że ma się bać. Bicie nie jest metodą wychowawczą, jest jedynie wyładowaniem emocji rodzica. Klapsem nie wychowujemy dziecka!
Czy klaps to przemoc?
Stosując kary cielesne, rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, że stosują przemoc fizyczną. Nie wolno tego robić, tak jak nie wolno bić współmałżonka. Przyzwolenie na przemoc jest zgubną konsekwencją „niewinnego” klapsa. Dziecko traktuje bicie jako normalny odruch wyładowania emocji i przenosi takie zachowanie na inne osoby – traktując to jako naturalny sposób rozwiązywania problemów. W taki sposób tworzy się spirala przemocy, która może doprowadzić do fatalnych skutków. Konsekwencje kar cielesnych są dla każdego dziecka inne, jedne dzieci w dorosłym życiu będą wspominać klapsy z przekonaniem, że na nie zasłużyły, inne już zawsze będą mieć dystans do rodzica i głęboko skrywany żal.
Klaps to słabość
Czym zawiniło dziecko, że mieliśmy stresujący dzień, że nie potrafimy uporać się z własnymi emocjami? Nasze emocje to”nasz problem”, który nie może nas przerosnąć. Jeżeli szybko się denerwujemy i musimy się gdzieś wyładować, niech będzie to siłownia, spacer albo… zmywanie podłogi w domu.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
9 odpowiedzi na “„Jeden klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”. Czy klaps to przemoc?”
A kto powiedział, że klapsy daje się wyłącznie z powodu własnych emocji i frustracji, a nie z rozwagą jako przejaw mądrej miłości? Albo skąd założenie, że klaps wyklucza tłumaczenie dziecku zasad? Ktoś chyba niesłusznie założył, że dziecko jest nieposłuszne i robi złe rzeczy wyłącznie z powodu nieświadomości i niewiedzy. Niestety, jesteśmy jako ludzie skłonni do zła. Dobrze jest poznać bolesne konsekwencje złego zachowania. Poczucie bezkarności prowadzi do degeneracji. Dziecko, które nie boi się źle czynić wyrośnie na dorosłego, który nie ma respektu dla Boga. Przez „bezstresowe wychowanie” wyrządza się dziecku wielką krzywdę. Można o tym przeczytac w Biblii. Psychologowie będą wymyślać coraz to inne teorie, ale Słowo Boże trwa na wieki. Bóg stworzył człowieka i On wie najlepiej, co jest dla nas dobre.
Myślę, że każdy normalny rodzic najpierw tłumaczy dziecku zasady, a potem dopiero je egzekwuje. No, chyba, że rozmawiamy o nienormalnych rodzicach i nie o wychowawczych klapsach, tylko o znęcaniu się. Te dwie rzeczy trzeba umieć od siebie odróżnić. Od zarania dziejów kary cielesne były stosowane w wychowaniu dzieci, Czy autorka chce powiedzieć, że jesteśmy pierwszym społeczeństwem, które kocha swoje dzieci? Czy nasi pradziadkowie wszyscy mieli skrzywioną psychikę i złe relacje ze swoimi rodzicami z powodu rózgi? Jakoś mi się nie chce w to wierzyć. Widzę raczej coś odwrotnego – duży kryzys więzi rodzinnych w dzisiejszych czasach, kiedy to jesteśmy zbyt humanitarni, aby dać dziecku klapsa, w porządku jest natomiast zabić chore dziecko w łonie jego matki!
Niestety nie jest to takie czarno-biale. Osobiscie znam rodzicow 7
letniej dziewczynki, ktora nigdy nie dostala klapsa i ktorej sie ciagle
wszystko tylko tlumaczy i tlumaczy. W tym „modelu” ten sposob calkowicie
nie dziala. Dziewczynka wszystko ma w nosie, robi co jej sie podoba,
wchodzi rodzicom na glowe i czuje sie calkowice bezkarna (no bo co mi
zrobia). Nie jestem zwolennikiem klapsow, ale respekt i szacunek do
rodzicow musi byc, bo jak nie to konsekwencje moga byc w przyszlosci o
wiele gorsze niz „rozluznione wiezi”.
rozpuscili dziewczynke nie uczac zasa funkcjonowania, sposobow zachowania w spoleczenstwie i reagowania oraz szacunk poprostu. A klapsy =przemoc krzywda ktora sie wyrzadza wlasnemu dziecku i pozostaje w nim do konca zycia. O jakich rozluznionych wieziach mowimy¿ dziecko nie ma czuc respektu lub strachu przed rodzicem tylko ma czuc ze zawsze na niego moze liczyc i najwazniejsze sluchac wlasnego dziecka a nie isc na latwizne…..
Dzieci najczęściej maja rodzicow w nosie wtedy, gdy rodzice maja w nosie własne dzieci… Bo tego dzieci się ucza.. obserwując swiat i relacje w nim panujące.. Gdy dziecko nie czuje się ważne, gdy rodzic nie ma czasu, odgania go i ucisza, bo nie ma kiedy w tym pedzie codzienności posiedzieć i pogadać z dzieckiem, poprzytulać się, dac uwagę dziecku, to dziecko uczy się, ze jest nieważne,.. Wiec jak ono się czuje nieważne, ma gdzies innych..tego rodzic je nauczyl sam… Piszesz, ze dziewczynka czuje się bezkarna? Rodzice nie umieli przekazac jej granic w sposób zdrowy, spokojny, cierpliwy, konsekwentny.. Podnosili glos, za szybko się irytowali, plus na bank nie mieli czasu dla dziecka tyle ile ono indywidualnie potrzebowalo…Rezultatem jest brak wiezi z dzieckiem.. Tej prawdziwej głębokiej.Dziecko zyje sobie swoim zyciem, a rodzice swoim.. dziecko nie zamierza respektować rodzicow, bo przede wszystkim oni nie respektowali jej, tak to ona odczuwa…. Duzo zmian w tym systemie rodzinnym, dużo rzeczy do poprawki.. Żeby wplynac na dziecko, trzeba najpierw zacząć od zmiany siebie.. A następnie analizować czy wypelnia się jego wszystkie potrzeby, psychiczne, emocjonalne. czy czuje się ważne i kochane, akceptowane, słuchane, chciane… jeśli nie, będzie się buntować, klocic, oddalać, nie sluchac, rzucac na podloge itp… Ale komu dziś w tych zabieganych czasach chce się pracować nad sobą, swoimi reakcjami, swoimi uczuciami i przekonaniami.. Lepiej strzelić klapsa, albo krzyknąć: „marsz do swojego pokoju”…. i tak rosnie pokolenie „disconnected kids”… PS. bijesz dziecko, dajesz klapsy? jesteś porazka rodzicielska! Nie radzisz sobie i to ty masz problem a twoje dziecko jest tego problemy ofiara! musisz to sobie uzmyslowic drogi rodzicu!
Przejaw madrej milosci? KLAPSY =PRZEMOC. To okazywanie braku szacunku i milosci w stosunku do dziecka. Jak rodzic podnosi reke na dziecko to rada niech uderzy glowa w sciane lub sam sobie da klapsa za brak umiejetnosci wychowawczych. Słabe zachowanie i wspolczuje dzieciom ze musza doswiadczac slabosci rodzicow.
zaloze się, ze Wiosna sama bylas bita za młodu? swoja osoba udowadniasz przerazajaco smutny pogląd, ze bite dzieci bija własne dzieci i krag przemocy toczy się z pokolenia na pokolenie… Nic nie tłumaczy przemocy, i nie istenije cos takiego jak „KLAPS WYCHOWAWCZY’ – klaps to klaps, uderzenie, szok, bol, rozczarowanie rodzicem, bo rodzic bijący to rodzic-porazka!
ja ucze moje dziecko, ze można panować nad emocjami… ze można być w zgodzie ze swoja psychika i cialem i odruchami i odczuciami, ze nie trzeba się rzucac z rekami na druga osobe… Nie dawaniem klapsów ucze moje dziecko, ze jest przy mnie bezpieczne.. cokolwiek by się nie stało…Nie bijac ucze je, ze zawsze można się dogadać… Traktujac je jak równorzędnego dziecięcego partnera w podróż zwanej zyciem… W podrozy tej objaśniam mu swiat, spokojnym stanowczym glosem wyznaczam granice, objaśniam wszystko.. zabiezpieczam dom, minimalizując ryzyko trudnych sytuacji…. Chowam ostre, gorace przedmioty, nie mamy obrusu na stolu – czesto slysze, ze dziecko pociagalo wielokrotnie za obrus i wylewalo rzeczy i 'zostało zlane’ za karę..- madry rodzic zabezpiecza swiat dziecka na tyle, żeby moglo bezpiecznie funkcjonować, to tak dla konkretnego przykładu…. A przede wszystkim: gdy dziecko mnie testuje, a testuje milion razy, i jest to normalne zachowanie u kazdego dziecko, konieczna faza rozwojowa, bo dziecko uczy się przez testowanie, sprawdzanie,,, dopiero powtarzając zapamietuje dane sytuacje i informacje,- uzbrajam się w cierpliwość i panując nad swoimi emocjami, nad reka która niektórych korci do uderzenia dziecka, nie bijac, pilnując się, ucze go ze jest bezpieczne w moich rekach. Mam z tyłu glowy myslenie, ze co by się nie dzialo, nie podniosę reki, nie zhańbię jego godności… Nie bije dorosłych ludzi na ulicy, nie bije zwierzat, nie bije szefa i wspolpracownikow a własne dziecko które kocham i na którym najbardziej w swiecie mi zależy uderzam? i ty rodzicu który bijesz, i który się tłumaczysz żeby zagluszyc wyrzuty sumienia, ze „to był tylko klaps wychowawczy”, myślisz, ze kochasz swoje dziecko?? bullshit! Dziecko mi ufa, i robie wszystko, żeby go nie zawieść… Nie jestem idealna, ale pracuje nad sobą, moje dziecko nigdy nie dostalo klapsa… kazdy może tak samo…to kwestia swiadomego wyboru i przerwania blednego kola przemocy…
Nie mieszałabym jakiegokolwiek boga w kwestie wychowania i (nie)moralnych zachowań. Czytając wpis Wiosny można dojść do wniosku, że osoby z rodzin wierzących są lepiej wychowane (cokolwiek to znaczy) i mają lepsze rozeznanie w tym, co dobre, a co złe. A jak doskonale wiemy, wcale tak nie jest. Więc zamiast uprawiać tu swoją „chrześcijańską” propagandę proponuję włączyć nieco więcej myślenia i nie jechać na stereotypach. Znam wielu wspaniałych ludzi, którzy nie są religijni i wielu katolików o moralności kanibali.
To że kary cielesne były stosowane od zarania dziejów, nie znaczy, że ma tak być na wieki, nawet jeśli Biblia pochwala surowe wychowanie. Od wieków były też stosowane inne praktyki: kobiety nie mogły stanowić o sobie, miały rodzić w bólu (zgodnie z przekazem biblijnym ;-), dziewczynki uważane były za głupsze i odmawiano im prawa do edukacji. Skoro ludzkość z czasem zarzuciła te zasady (bo były złe), warto też zarzucić kary cielesne. I nie ma się co podpierać księgami sprzed tysięcy lat, bo wtedy ludzie i czasy były inne.
Pozdrawiam,
„Chrześcijańskim” wychowawcom chciałabym przypomnieć, że niejaki Jezus Chrystus przyszedł do nas jako Dobry Nauczyciel, żeby nas łagodnie napominać, a nie karać – bo gdyby chciał nam wymierzyć karę, na jaką zasługujemy, to musiałby sprowadzić nowy Potop – tyle że tym razem utopiłby świat we krwi… Czy ci „prawdziwi chrześcijanie” jadają, podróżują albo żenią się według zasad Starego Testamentu? Szczerze wątpię. Dlaczego w takim razie chcą karać swoje dzieci według starotestamentowych zasad, gdy Jezus uczy, że wychowuje się ludzi poprzez rozmowę, tłumaczenie, łagodne upomnienie, przypowieści, przebaczanie i dawanie wciąż nowej szansy? Jak Boga kocham – nie wiem…