Kategorie
Wychowanie

Dziecko nie jest naszą własnością

Noworodek jest całkowicie zależny od matki. Szuka jej wzrokiem, kojarzy ją z bezpieczeństwem, karmieniem, przewijaniem, podstawową pielęgnacją. Z czasem zaczyna rozpoznawać innych członków rodziny – najpierw bliższej, a później dalszej. Pierwsze uśmiechy do taty, babć czy cioć to już momenty, w których matka musi pozwolić dziecku na pewną niezależność.

dziecieca-niezaleznosc

Później stopniowo dochodzą: pierwsze kroki, słowa skierowane do innych, zabawy z dziećmi. Ukończone dwa lata to czas okrzyków: „ja siam”, „ja siama”, samodzielne jedzenie, ubieranie się, kąpanie, korzystanie z toalety. Życie z trzylatkiem to coraz większa socjalizacja, zazwyczaj na tym etapie pojawia się już przedszkole czy inne grupy rówieśnicze, bo dziecko z reguły wyraźnie sygnalizuje potrzebę „wyjścia” do równolatków. Te pierwsze „punkty usamodzielniania się” są bardzo ważne zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Od konieczności zaspokajania wszystkich potrzeb malucha przechodzimy do zaspokajania kilku, kilkunastu, aż do momentu, gdy dziecko potrafi o swoje potrzeby zadbać samo. Przestrzeń pomiędzy nim i rodzicem rozszerza się jak tuba: na początku jest jej bardzo mało, ale stopniowo ma jej przybywać, by kiedyś było jej bardzo dużo. Przykładowo trzymanie za rękę dwulatka na przejściu dla pieszych jest całkowicie uzasadnione, natomiast gdy dziecko ma lat dwanaście, raczej nie chce już być trzymane za rękę przez rodzica.

Dziecko nie jest własnością rodzica

Naturalne jest też, że dzieci kiedyś wyfruną z gniazda. Aby przebiegło to bez szkody dla obu stron, rodzice muszą sobie uświadomić już na początku wspólnej drogi, że dziecko nie jest ich własnością – i jakie są tego konsekwencje.

Skoro dziecko nie jest własnością rodziców, rodzice nie mogą go stracić. Rodzic traci dziecko tylko wtedy, jeśli próbuje rekompensować swoje niezaspokojone potrzeby i lęki nadmierną bliskością, uzależnianiem od siebie przez przekonanie, że potrzeby dziecka mogą zostać zaspokojone tylko przez niego.

[reklama_col id=”57528, 57462, 57457″]

Celem wychowania jest przygotowywanie dziecka do wyjścia w świat. Dziecko ma mieć do tego odwagę, być samodzielne i po prostu na to gotowe. Ma umieć latać. Dom rodzinny zaś powinien być azylem, bezpieczną przystanią, gdzie zawsze ktoś na nie czeka, miejscem, gdzie zawsze może wrócić, gdzie dostanie miłość, akceptację i ciepło.

Zdrowy dom to taki, w którym przestrzeń dla siebie mają zarówno dzieci, jak i rodzice. Im szybciej każdy rodzic to zrozumie, tym zdrowsze dzieciństwo zapewni dzieciom i zdrowsze będziemy mieć społeczeństwo. Sukcesem rodzicielstwa jest sytuacja, gdy dorosłe dzieci, potrafiące zaspokoić swoje potrzeby, mające swoje życie, chcą się z nami tym życiem dzielić. Gdy wyfruwają, wracają, by naładować baterie, i znów wyfruwają, tyle że jeszcze wyżej i dalej.

Jak wspierać dziecięcą niezależność?

Wychowanie dziecka powinno być jak pielęgnacja rośliny – trzeba pozwolić jej samej rosnąć i jedynie podlewać, kiedy potrzeba. Podeprzeć – i to umiejętnie – dopiero wtedy, kiedy zacznie za mocno przechylać się na którąś stronę. Na co dzień trzeba dać dziecku przestrzeń do bycia sobą. A nie jest to łatwe od samego początku. Często już wtedy, gdy dziecko jest jeszcze małe, mamy wyrobioną opinię na temat tego, co powinno robić, umieć, w co się bawić, a nawet jak mówić i czuć. Nie widzimy wtedy samego dziecka, ale swój “projekt”.

Pozwólmy dziecku pokazać nam, jakie jest. Stójmy z boku, wyrzućmy z głów wszystkie przekonania, nie narzucajmy się. Dziecko przyjdzie do nas we właściwym dla siebie czasie; my mamy wychodzić naprzeciw jego potrzebom dopiero wtedy, kiedy nam je zasygnalizuje. Wszelkie inne propozycje zaspokojenia niewypowiedzianych potrzeb to już narzucanie się.  Zatem nie wyręczajmy, pozwólmy uczyć się samodzielności, utrwalajmy przekonanie, że dziecko samo i/lub z pomocą innych osób (nie tylko nas) czy źródeł jest w stanie sobie zawsze poradzić. Potraktujmy siebie trochę jak widzów, czujnych widzów, którzy interweniują dopiero wtedy, kiedy aktor może się poparzyć. Do tego momentu patrzmy na życie dziecka jak na piękny spektakl, który zaskakuje nas w każdym akcie.

Foto

Autor/ka: Joanna Hudy

Żona, mama Przemka i Tomka. Absolwentka filozofii i dziennikarstwa. Z zamiłowania psycholog, certyfikowany przez Aon Hewitt trener biznesu. Od niedawna autorka bloga „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały”, na którym prezentuje własne przemyślenia, obserwacje i doświadczenia wpisujące się w ideę znanej książki i rodzicielstwa bliskości. Realizatorka Szkoły dla Rodziców i Wychowawców, autorka własnych szkoleń mających promować język szacunku, empatii, a także budowanie i wzmacnianie poczucia własnej wartości, tak dziecka, jak i rodzica.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

1 odpowiedź na “Dziecko nie jest naszą własnością”

Celem wychowania jest przygotowywanie dziecka do wyjścia w świat. – to zdanie podsumowuje wszystko. Dzieci chcą i powinny być samodzielne. My już 3-latki uczymy samodzielności, ubierania, mycia, korzystania z toalety, jedzenia, itd. to dla mnie bardzo ważne, czemu wyraz daję na swoim blogu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.