Kategorie
Niemowlę Wychowanie

Jean Liedloff – Noszenie dzieci i jego znaczenie

Z okazji inauguracji Międzynarodowego Tygodnia Bliskości przedstawiamy artykuł Jean Liedloff, autorki książki „W głębi kontinuum”, na temat znaczenia noszenia dzieci w pierwszym okresie życia

Jean Liedloff urodziła się w Nowym Jorku. Ukończyła Drew Seminary for Young Women. Studiowała też na Cornell University. Jej jedyna książka W głębi kontinuum jest owocem kilku wypraw do wenezuelskiej dżungli, podczas których żyła wśród Indian z plemienia Yequana. Po wydaniu W głębi kontinuum Jean Liedloff poświęciła się popularyzacji koncepcji kontinuum i prowadzeniu praktyki psychoterapeutycznej. Jean Liedloff jest również autorką wielu artykułów dotyczących rodzicielstwa, publikowanych między innymi w Mothering Magazine. Na początku lat 90. zrealizowała film dokumentalny poświęcony wychowywaniu dzieci na Bali. Zmarła po długiej chorobie w 2011 roku.

W głębi kontinuum ukazało się po polsku nakładem wydawnictwa Mamania.

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Cesarskie cięcie i poród po cięciu cesarskim

Pomoc i wsparcie przy CC i VBAC

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Podczas dwóch i pół roku mojego życia wśród Indian epoki kamienia łupanego w południowoamerykańskiej dżungli (podczas pięciu ekspedycji rozdzielonych czasem potrzebnym na przemyślenia) doszłam do wniosku, że nasza ludzka natura nie jest tym, czego nauczono nas podczas procesu wychowania. Dzieci z plemienia Yequana wcale nie potrzebują ciszy i spokoju by usnąć – zapadały w błogie drzemki, kiedy tylko były zmęczone, podczas gdy mężczyźni, kobiety czy dzieci, którzy je nosili – tańczyli, biegli, szli, krzyczeli czy wiosłowali. Małe dzieci bawiły się razem bez bicia czy kłótni, ochoczo i bez ociągania słuchały się starszych.

Możliwość karania dziecka najwyraźniej nigdy nie przyszła tym ludziom do głowy, a ich zachowanie nigdy nie nosiło nawet znamion pobłażliwości. Żadne dziecko nie ośmieliłoby się kłopotać dorosłych, przeszkadzać im czy kazać na siebie czekać. A w wieku czterech lat dzieci te wnosiły więcej siły roboczej do rodziny niż ją kosztowały.

Noszone niemowlaki niemal nigdy nie płakały i, co ciekawe, nie machały rękoma, nie wierzgały nóżkami ani nie wyginały się we wszystkie strony. Siedziały sobie spokojnie w chustach albo spały na czyimś biodrze – obalając mit, że dziecko musi się wyginać, aby „ćwiczyć”. Jeśli nie były poważnie chore, nigdy nie wymiotowały i nie cierpiały z powodu kolek. Kiedy w pierwszych miesiącach raczkowania i chodzenia zostały czymś nagle zaskoczone, nie oczekiwały, że ktoś do nich przyjdzie i je pocieszy, ale same szły do mamy czy opiekunów po ukojenie potrzebne przed powrotem do swoich eksploracji. Nawet najmniejsze brzdące pozostawione bez nadzoru rzadko robiły sobie krzywdę.

Czy ich „ludzka natura” różni się od naszej? Niektórzy myślą, że tak, ale przecież istnieje tylko jeden gatunek ludzki. Czego możemy się nauczyć od plemienia Yequana?

Nasze wrodzone oczekiwania

Przede wszystkim spróbujmy zrozumieć twórczą siłę tego, co nazywam „fazą w ramionach”. Zaczyna się ona w momencie narodzin i kończy wraz z rozpoczęciem pełzania, kiedy to niemowlę może oddalić się i wrócić do nogi opiekuna, kiedy chce. Faza ta polega oczywiście na dwudziestoczterogodzinnym kontakcie z dorosłym lub starszym dzieckiem.

Na początku prawie nie zauważałam, że doświadczenie bycia noszonym ma taki zbawienny wpływ na niemowlęta i że tak łatwo można sobie z nimi poradzić. Ich ciała były miękkie i dostosowywały się do każdej pozycji, która była wygodna dla noszących – niektóre z nich nawet zwisały z ich pleców trzymane tylko za nadgarstek. Nie jest moim zamiarem polecanie takiej pozycji, ale fakt, że jest ona możliwa, ukazuje zakres pozycji, w jakich dziecko może się czuć komfortowo. Na przeciwległym biegunie znajduje się rozpaczliwy dyskomfort niemowląt precyzyjnie ułożonych w łóżeczku lub wózku, czule opatulonych i pozostawionych samym sobie, kiedy każde żyjące ciało naturalnie pragnie należnego mu miejsca – ciała należącego do kogoś, kto „uwierzy” jego płaczom i ulży pragnieniu, biorąc je w swoje przyjazne ramiona.

Skąd w naszym społeczeństwie taka niekompetencja? Poczynając od dzieciństwa, uczeni jesteśmy nie wierzyć naszemu instynktowi. Mówi się nam, że rodzice i nauczyciele wiedzą najlepiej, i że jeśli nasze uczucia nie zgadzają się z ich koncepcjami, jesteśmy w błędzie. Nauczeni nie ufać czy nawet całkowicie nie wierzyć naszym odczuciom, bardzo łatwo dajemy się przekonać, żeby nie wierzyć płaczom naszego niemowlaka, które mówią „Weź mnie na ręce!”, „Powinienem być blisko twojego ciała!”, „Nie odkładaj mnie!”. Zamiast tego lekceważymy naszą naturalną reakcję i poddajemy się obecnej modzie dyktowanej przez „ekspertów” od wychowania dzieci. Pozbawieni wiary w naszą wrodzoną wiedzę miotamy się miedzy kolejnymi książkami, a każda następna przejściowa moda zawodzi.

Czas zrozumieć, kto jest prawdziwym ekspertem. Drugim najlepszym ekspertem jesteśmy my sami, tkwi to w każdym z nas jako przedstawicielu gatunku, który wie jak przetrwać i jak zajmować się swoim potomstwem. Największym ekspertem jednak jest oczywiście dziecko – zaprogramowane przez miliony lat ewolucji, by na swój własny sposób dawać znać, jeśli opieka jest niewłaściwa. Ewolucja jest procesem udoskonalania, który oszlifował nasze wrodzone zachowania z niesamowitą precyzją. Sygnał wysłany przez dziecko, zrozumienie sygnału przez opiekunów, impuls by go posłuchać – wszystko to są części składowe charakteru naszego gatunku.

Zarozumiały intelekt okazuje się niezdolny do odczytania prawdziwych wymagań ludzkich niemowląt. Częste pytanie: czy powinnam wziąć dziecko na ręce, gdy płacze? Czy raczej powinnam pozwolić mu trochę popłakać? Czy może powinnam pozwolić dziecku płakać, żeby się nauczyło, kto tu rządzi i nie zostało „tyranem”?

Żadne niemowlę nie zgodzi się na takie oszustwa. Wszystkie dają nam jasno znać, że nie powinny być wcale odkładane. Jako że taka opcja nie jest powszechnie zalecana we współczesnym zachodnim świecie, relacja między rodzicem i dzieckiem stała się nad wyraz niekorzystna. Gra toczy się o to, jak nauczyć dziecko spać w łóżeczku, a to, czy reagować na płacz dziecka nie jest już brane pod uwagę. Chociaż książka Tine Theveniana pt. „The Family Bed” i kilka innych poruszają kwestię spania dzieci z rodzicami, ważna zasada pozostaje poza szerokim pojmowaniem: działanie przeciwko naturze naszego gatunku nieuchronnie oznacza utratę dobrego samopoczucia.

Kiedy już pojmiemy i zaakceptujemy zasadę respektowania naszych wrodzonych oczekiwań, będziemy w stanie dokładnie odkryć czym te oczekiwania są – innymi słowy do czego przystosowała nas ewolucja.

Formatywna rola fazy w ramionach

Jak doszło do tego, że zaczęłam postrzegać fazę w ramionach jako kluczową w rozwoju człowieka? Najpierw zobaczyłam zrelaksowanych ludzi w lasach południowej Ameryki, którzy noszą swoje dzieci i nigdy ich nie odkładają. Krok po kroku byłam w stanie dostrzec związek między tym zjawiskiem i jakością ich życia. Następnie doszłam do pewnych wniosków –  jak i dlaczego nieprzerwany kontakt fizyczny z opiekunem jest kluczowy dla niemowlęcego/początkowego poporodowego etapu rozwoju.

Po pierwsze okazuje się, że osoba nosząca dziecko (w pierwszych miesiącach życia zwykle matka, później najczęściej starsze dziecko – od czterech do dwunastu lat – które przynosi malucha mamie na czas karmienia) buduje fundamenty pod późniejsze doświadczenia. Niemowlę biernie uczestniczy w zajęciach opiekuna – bieganiu, chodzeniu, śmiechu, rozmowach, pracy i zabawie. Poszczególne zajęcia, ich tempo, fleksja języka, różnorodność widoków, dzień i noc, rozmaitość temperatur, wilgotność i suchość oraz dźwięki życia grupy tworzą podstawę dla aktywnego uczestnictwa, które w wieku sześciu czy ośmiu miesięcy rozpocznie się pełzaniem, raczkowaniem, a później chodzeniem. Niemowlę, które spędziło ten czas leżąc w cichym łóżeczku czy oglądając wnętrze wózka bądź patrząc w niebo, straciło większość tego typu podstawowych przeżyć.

Dziecko ma głęboką potrzebę uczestniczenia w życiu społeczeństwa, dlatego ważne jest, aby opiekunowie nie ograniczali się do siedzenia i patrzenia na dziecko lub pytania go, czego potrzebuje, ale sami prowadzili aktywne życie. Od czasu do czasu można sobie pozwolić na obsypanie je całusami, ale dziecko zaprogramowane jest na obserwowanie dorosłego i jego aktywnego życia, i będzie zagubione i sfrustrowane, jeśli dorosły spędza czas żyjąc życiem dziecka. Niemowlę chłonie życie obserwując i biernie uczestnicząc w życiu dorosłego, i będzie zakłopotane, jeśli dorosły każe mu nim kierować.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik świadomego rodzicielstwa

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Druga zasadnicza funkcja bycia noszonym zdawała się umykać uwadze ogółu (włączając w to mnie, do połowy lat sześćdziesiątych). Ta funkcja to zapewnienie niemowlętom możliwości rozładowania nagromadzonej energii – dopóki nie są w stanie robić tego same. Podczas pierwszych miesięcy życia niemowlęta kumulują energię, którą pobierają z pożywienia i słońca. Dlatego niemowlę potrzebuje nieprzerwanego kontaktu z polem energetycznym aktywnej osoby, która potrafi rozładować nadmiar energii obojga. To tłumaczy, dlaczego niemowlęta Yequana były tak niesamowicie rozluźnione – dlaczego nie prężyły się i nie wierzgały, by pozbyć się niewygodnego nadmiaru energii.

Żeby zapewnić dziecku prawidłową jakość noszenia w ramionach, musimy efektywnie rozładowywać naszą własną energię. Bardzo łatwo można uspokoić marudzące dziecko biegając czy skacząc razem z nim, tańcząc czy robiąc cokolwiek, co eliminuje nadmiar energii własnej. Mama czy tata, którzy potrzebują nagle po coś wyjść, nie muszą zostawiać dziecka z opiekunem, mogą zabrać dziecko ze sobą do sklepu. Im więcej się dzieje, tym lepiej!

Dzieci – i dorośli – odczuwają napięcie, gdy krążenie energii w ich mięśniach jest utrudnione. Niemowlę z nagromadzoną energią aż prosi o działanie: galop w podskokach dokoła dużego pokoju albo huśtanie dziecka za ręce czy nogi. Kiedy opiekun rozładuje swój nadmiar energii, jednocześnie skorzysta na tym pole energetyczne dziecka. Niemowlęta nie są takie delikatne, żeby obchodzić się z nimi jak z jajkiem. Prawdę mówiąc, niemowlę na tym etapie traktowane jako kruche i wątłe może sobie wyrobić właśnie taką opinię o sobie samym – może uważać, że naprawdę jest kruche.

Jako rodzice możecie łatwo osiągnąć mistrzostwo, które pojawia się ze zrozumieniem przepływu energii. Praktykując odkryjecie wiele sposobów, na jakie możecie pomóc dziecku zachować rozluźnione mięśnie i dobre samopoczucie przodków oraz dać swojemu dziecku ten specyficzny rodzaj spokoju i komfortu, jakiego potrzebuje niemowlę, by dobrze się czuć na tym świecie.

Tłumaczenie: Karolina Ulacha dla wydawnictwa Mamania. Prawa autorskie zastrzeżone, przedruk całości lub fragmentów tylko za zgodą wydawnictwa.

Artykuł po raz pierwszy opublikowany w magazynie „Mothering” zimą 1989 roku.

Inauguracja Międzynarodowego Tygodnia Bliskości

Zapraszamy do udziału w Międzynarodowym Tygodniu Bliskości, który w tym roku odbywa się jest pod hasłem Świat nieograniczonych (roz)wiązań. Tydzień bliskości, obchodzony w dniach 10-16 października 2011, w Polsce organizowany jest przez Klub Kangura, a koordynowany przez Babywearing International Inc.

Zapraszamy na warsztaty poświęcone koncepcji kontinuum podczas Tygodnia Bliskości w Warszawie, Toruniu i Poznaniu.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.