Kategorie
Archiwum

Listy do Juula, cz. 102 – Jak porozumieć się z „trudnym” dzieckiem?

Jesper Juul jest duńskim pedagogiem i terapeutą rodzinnym o światowej renomie. Propaguje idee szacunku i współdziałania we wzajemnych relacjach z dzieckiem oraz dojrzałe przywództwo dorosłych.

Pytanie rodzica:

Mam dziesięcioletniego syna, który przez pierwszych pięć lat swojego życia żył ,,jak król”, skupiając na sobie całą uwagę dorosłych. Kiedy skończył pięć lat, przyszła na świat jego siostra, a dwa lata później brat. Od pierwszej chwili, gdy pojawiło się rodzeństwo, syn stał się okropnie zazdrosny. Nie wyrósł z tego do dziś. Prowadzi to do niemal codziennych konfliktów między nami. Nie wiemy, jak to odkręcić.

Zazwyczaj wszystko jest dobrze, dopóki jesteśmy w domu. Jednak kiedy wybieramy się całą rodziną do przyjaciół, na wakacje, do wesołego miasteczka albo na kąpielisko, często kończy się awanturą, trzaskaniem drzwiami, naszą frustracją i obietnicą, by nigdy już nie wymyślać żadnych wspólnych rodzinnych aktywności. Stosunki między dwojgiem młodszych dzieci są bardzo dobre, a duża różnica wieku między nimi a starszym bratem sprawia, że ten ostatni nie umie się z nimi dogadać. Próbujemy organizować aktywności sam na sam z naszym synem albo przygotowywać zabawy tak, by mógł być z młodszym rodzeństwem. Jednak za każdym razem kończy się to źle. Kiedy bierze udział w zabawie rodzeństwa, pojawiają się płacz, łzy, zabawa staje się zbyt gwałtowna, a to prowadzi do naszej złości i przerwania aktywności.

W szkole wszystko idzie mu świetnie. Nasz syn trenuje piłkę nożną i ma sporo znajomych. Coś jest nie tak w środowisku domowym, skoro tylko w domu nie radzi sobie z frustracjami i rozczarowaniami. Podam przykład: Pewnego wieczora chciał upiec ciasto czekoladowe, a dziadek doradzał mu w sprawie kremu. Niestety, zamiast dodać zaparzoną kawę, dodali kawę mieloną, co spowodowało zbyt mocno kawowy smak ciasta. Nasz syn wpadł we wściekłość, winił mnie za to, że znalazłam taki przepis i dziadka za to, że nie zrozumiał, jaką kawę należy dodać. Trzaskał drzwiami, zrzucił biżuterię na samochód, a kiedy ojciec próbował go uspokoić, chciał go bić. To tylko jeden z epizodów, których jest mnóstwo w naszej codzienności. Jedno się powtarza: syn nie radzi sobie z rozczarowaniami. Nie widzi, że to on zrobił coś złego, i obwinia innych. Ma potem trudności, żeby przeprosić.

Od czasu do czasu mam ochotę potrząsnąć tym chłopakiem, dać sobie spokój z zabieraniem go na rodzinne wyjścia albo zacząć go zupełnie ignorować. Jednocześnie jest to także najbardziej czarujący, najcudowniejszy i najmilszy chłopiec świata, jeśli akurat jego nastrój jest w miarę stabilny. Co więc jako rodzice możemy zrobić, żeby nauczyć go lepiej radzić sobie z frustracją?

Odpowiedź Jespera Juula:

Po pierwsze, chciałbym pani podziękować za bardzo otwarty list, który opisuje dynamikę, jaką przeżywa część rodziców w relacji z przynajmniej jednym ze swoich dzieci. Za każdym razem, kiedy spotykam się z takimi rodzinami, myślę sobie, że takie „trudne” dzieci uczą nas prowadzenia dialogu. Dialog to coś zupełnie innego niż negocjacja, dyskusja albo rozmowa. Dialog wymaga, by dorośli byli otwarci, zainteresowani, elastyczni i chętni do nauczenia się czegoś nowego o sobie samym i o dziecku. Nie powiedzie się nigdy, jeśli dorosły ma sztywny plan dnia lub cel, który jest ważniejszy niż obecność w dialogu. Jest kolejnym logicznym krokiem w naszym ludzkim rozwoju i jest kompetencją, której rodzice, pedagodzy, nauczyciele i inni dorośli powinni się nauczyć, o ile zależy nam, by nie było więcej opuszczonych dzieci i młodzieży.

[natuli2]

Czy chcę przez to powiedzieć, że pani i mąż opuściliście swojego syna? Rzeczywiście tak uważam, mimo że brzmi to brutalnie. Przyjrzyjmy się faktom, tak jak je pani opisuje: chłopiec radzi sobie wspaniale poza rodziną i nie radzi sobie, kiedy jest z wami. To oznacza, że przywództwo dorosłych w szkole i na treningach piłki nożnej nie frustruje go tak bardzo jak wasze. Kluczowe jest powtarzane przez panią stwierdzenie, że chłopiec nie radzi sobie ze złością, frustracją i rozczarowaniami. Prawda jest jednak taka, że on daje sobie radę z tymi uczuciami i przeżyciami w sposób, który nie odpowiada jego rodzicom.

Nie oznacza to, że uważam jego zachowanie za odpowiednie albo konstruktywne. Działa tak, jak potrafi najlepiej, i nie zmieni się to – a nawet może się wzmocnić – dopóki poważnie nie zaczniecie interesować się tym, co go frustruje albo złości. Nigdy nie są to małe frustracje czy konflikty. Głęboko w nim istnieje jakaś większa frustracja, która jest zapalnikiem dla wszystkich mniejszych.

„Nie widzi, że to on zrobił coś złego” – bo nic takiego nie zrobił! Zgadzam się, że zachowuje się w schematyczny sposób w wielu sytuacjach, ale to nie dlatego, że robi coś złego albo jest kimś złym. Jego reakcje pochodzą z głębszego miejsca niż maniery, które są na powierzchni. Tak wygląda to zarówno u dzieci, młodzieży jak i dorosłych. Nikt z nas nie czuje się dobrze we wspólnocie mając rolę czarnej owcy. „Ma potem trudności, by przeprosić”, ponieważ wie, że nie jest winny. To dorośli ponoszą odpowiedzialność za to, że wszystko tak nieszczęśliwie się potoczyło.

Sami zauważyliście, że jego zachowanie się zmieniło, od kiedy pojawiło się rodzeństwo. Według was, opanowała go zazdrość, a jest to jedno z tych uczuć, które w naszej kulturze od razu potępiamy – zwłaszcza u dzieci. Przypuszczam, że ta diagnoza jest błędna. Prawdziwą zazdrość można zauważyć u dzieci, które czują, że ich rodzice kochają je mniej niż rodzeństwo. To zdarza się rzadko i nie w waszym wypadku. Jak wszyscy inni starsi bracia i siostry, wasz syn przeżył nagłą stratę, kiedy urodziło się drugie dziecko. W ciągu sekundy stracił pięćdziesiąt procent wszystkiego, co miał do dyspozycji przez całe swoje życie. Nie otrzymał pomocy, by przepracować żałobę i zrobić miejsce na radość i miłość w stosunku do maleńkiej siostry.

Zamiast tego jego świat zamroził się na jednym przeżyciu: byciu zawiedzionym. A stamtąd przychodzi tylko frustracja i złość. Był zmuszony szukać balansu w rodzinie o wysokich standardach moralnych i jasnych wartościach, wskazujących jak należy się zachowywać. On tak nie potrafił.

Nie jest wcale oczywiste, że pamięta uczucia i myśli, które tutaj opisałem, a to sprawia, że bardzo trudno jest teraz z nim o tym rozmawiać. W takiej sytuacji może pomóc tylko dialog. Wymaga on jednak waszej absolutnej szczerości i woli wzięcia na siebie odpowiedzialności za przeszłość. Oto przykład, jak możecie z nim porozmawiać: „Od czasu narodzin twojej siostry nie byliśmy zbyt często zadowoleni z twojego zachowania. Dopiero teraz widzimy, że to my zawiedliśmy ciebie. Wybacz nam. Wybacz nam także wszystkie te sytuacje, kiedy na ciebie krzyczeliśmy. Dopiero teraz dotarło do nas, że zbyt długo nie czułeś się dobrze w naszej rodzinie. Potrzebujemy więc twojej pomocy. Czy możesz powiedzieć nam o wszystkim, z czym czujesz się źle? Bo nie wiemy od czego powinniśmy zacząć”. (To musi płynąć z serca, w innym wypadku lepiej nie mówić nic).

Zapewne powie coś w stylu, że zawsze na niego krzyczycie. I dokładnie w tym momencie dostaniecie szansę, by zademonstrować, że jesteście gotowi zarządzać rodzicielską odpowiedzialnością w całkiem nowy sposób. Wysłuchajcie go, podziękujcie, kiedy skończy, i przemyślcie wszystko, co powiedział. Pozwólcie, żeby jego słowa do was dotarły i zrobiły właściwe wrażenie, a następnego dnia ujrzycie i siebie i syna w innym świetle. Potem przyjdzie trudny czas, kiedy obie strony będą się uczyć zmieniać swoje rutynowe reakcje, ale wszystko pójdzie dobrze, o ile wy jako dorośli będziecie brali odpowiedzialność za swoje wypowiedzi. Z każdym krokiem zniknie jakaś część poczucia winy u obu stron, a z odrobiną szczęścia doznacie zupełnie nowej równowagi i harmonii, jeszcze zanim syn wkroczy w okres dojrzewania.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.