Kategorie
Archiwum

Listy do Juula, cz. 107 – Szkolny system nagród jest prymitywny i krótkowzroczny

Jesper Juul jest duńskim pedagogiem i terapeutą rodzinnym o światowej renomie. Propaguje idee szacunku i współdziałania we wzajemnych relacjach z dzieckiem oraz dojrzałe przywództwo dorosłych.

Pytanie rodzica:

Moje dziecko właśnie poszło do pierwszej klasy. Ta wielka zmiana okazała się być bardziej traumatyczna, niż się spodziewałam. Dowiedziałam się, że klasa będzie działać według systemu nagród. Wprowadzono go w całej gminie i ma objąć także przedszkola. Działa to tak: nauczyciele i wychowawcy mają okrągłe żetony i kiedy widzą pozytywne zachowanie ucznia – na przykład, gdy otwiera drzwi przed dorosłym – nagradzają go tym żetonem. Kiedy dzieci zdobędą dużo żetonów, cała klasa otrzymuje nagrodę.

Według mnie to bardzo smutne. Co stało się ze zwykłym uznaniem? Czy dzieci się czegoś nauczą, skoro cały czas będą nagradzane przedmiotami? Ci, którzy wymyślili ten system, tłumaczą, że ma on za zadanie wzmocnić kompetencje społeczne dzieci. Nie potrafię tego zrozumieć! Musi być jakaś możliwość, by osiągnąć taki efekt bez używania systemu nagród!

Co z dziećmi, które traktują innych dobrze po prostu z naturalnej empatii? Czy to skieruje ich uwagę na nagrody? Moje dzieci uczęszczają i do przedszkola, i do szkoły a ja czuję niepokój – czy władze gminne lub oświatowe mogą wprowadzać takie rozwiązania, nie biorąc pod uwagę mojego zdania? Czy mogą używać takich metod wobec moich własnych dzieci, niezależnie od tego, co o tym myślę i jakie są potrzeby dzieci? Co mogę zrobić?

[natuli2]

Odpowiedź Jespera Juula:

Zgadzam się z panią i podzielam pani przemyślenia na ten temat. Jednak jest to bardzo skomplikowana sprawa, której nie da się rozwiązać jednym ruchem. To przede wszystkim politycy posiadający władzę, którzy potrafią myśleć i dojrzeć pewne sprawy powinni zająć się tym „pedagogicznym upadkiem szkoły”.

Już pod koniec lat osiemdziesiątych dyrektorzy i nauczyciele zauważyli, że stracili wpływ na kształcenie. Obwinili za to najpierw uczniów i rodziców. Większość nauczycieli to porządni, zaangażowani ludzie, funkcjonujący w miejscu pracy, które pod względem profesjonalizmu, współpracy, przywództwa i kultury społecznej jest jednak nieco do tyłu. W wielu szkołach nauczyciele czują się tak samo źle, jak uczniowie. Żyjemy w społeczeństwie, w którym politycy z jednej strony wymagają od nich wysokich standardów akademickich i zawodowych, ale z drugiej totalnie zawodzą osoby i instytucje, które mają ten standard zapewnić.

Zamiast się temu sprzeciwić, pracownicy szkół (i politycy) wybrali uczniów na kozła ofiarnego. A to otwiera drogę dla takich prymitywnych metod, które w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwiązania problemu szkoły. Ale, na krótki dystans, dają nauczycielom spokój w pracy, którego ci nie potrafią stworzyć w inny sposób. Można się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że profesjonalni pedagodzy zgadzają się na taką „grę”, ale to pokazuje tylko, jak bezsilni się czują. Brakuje nam nauczycieli, którzy mają odwagę wstać i powiedzieć prawdę: że w trakcie swojego kształcenia nie nauczyli się niczego o tym, jak prowadzić konstruktywne dialogi z dziećmi i rodzicami oraz jak być przywódcą w tak społecznie skomplikowanych grupach. To żaden wstyd nie umieć tego, czego nie zostało się nauczonym. Jednak to wstyd kazać płacić za to dzieciom.

Pyta mnie pani, czy metoda żetonów jest szkodliwa dla dzieci. I tak, i nie. Dzięki dobrym relacjom rodzinnym, spora grupa dzieci posiada taką odporność, że może przeżyć niemal wszystko: bez problemu wyczują fałsz w grze, w którą „bawią się” z nimi w szkole dorośli. Pani syn przyzwyczajony jest to tego, że dorośli traktują go poważnie i na pewno przeżyje gwałtowne rozczarowanie, że w szkole stał się tylko pionkiem w grze. To może w poważnym stopniu wpłynąć na jego chęć do nauki, ale jeśli nauczy go pani dbać o siebie i wykorzystywać „zabawę” dla własnych korzyści, to na pewno sobie poradzi. Inne dzieci opuszczą szkołę społecznie i po ludzku bezradne, ponieważ nie otrzymają wsparcia, by się rozwijać, i ponieważ szkoła rozumie „społeczne kompetencje” jako posłuszeństwo i podporządkowanie. Wielu rodziców podziela takie spojrzenie na dzieci, więc niektóre z nich wezmą ten system ze sobą dalej w życie.

Podzielam pani zmartwienie o dzieci, które zostały zmuszone działać w prymitywnym pedagogicznie środowisku. Jeśli jednak ma dojść do jakościowego rozwoju szkół, musimy wezwać polityków do tego, by zajęli się nauczycielami, ich wykształceniem i ich miejscem pracy. Dopiero wtedy polepszy się los dzieci. Niestety w pani gminie wybrano najtańsze, krótkowzroczne rozwiązanie, za które dzieci zapłacą w przyszłości.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.