Kategorie
Wychowanie

Klaps. Ostatni rozdział historii bicia dzieci

Nic dziwnego, że społeczne przyzwolenie na kary cielesne i skala ich stosowania są nadal tak duże, skoro nawet wykształcone, utytułowane osoby publicznie usprawiedliwiają bicie dzieci czy wręcz do tego namawiają.

W 2016 r. profesor filozofii polityki Zbigniew Stawrowski opublikował w magazynie „Plus Minus” (weekendowym wydaniu dziennika „Rzeczpospolita”) artykuł pt. „Klaps jako imperatyw kategoryczny”. Jak wiemy, dorośli wykazują się ogromną pomysłowością w wymyślaniu usprawiedliwień dla stosowania przemocy wobec dzieci — odwołują się np. do religii (Bóg każe bić dzieci, tak jest napisane w Biblii) czy tradycji (dzieci od tysiącleci są bite i jakoś żyją). Stawrowski wyróżnił się znacznie większą kreatywnością, sięgnął bowiem do filozofii Immanuela Kanta.

Według profesora klaps „nie jest żadnym biciem, nie jest nawet czymś szkodliwym, lecz — przeciwnie — jest czynem o wysokiej wartości wychowawczej i dlatego zasługuje wręcz na pochwałę”. Klaps to bowiem „symboliczny wyraz najgłębszej miłości i najlepiej pojętego odpowiedzialnego wychowania” i „forma socjalizacji dziecka”, która nie jest „niczym złym, przeciwnie, jest czymś bezwzględnie dobrym, jest moralnym obowiązkiem rodziców. A jako coś moralnie dobrego, a więc godnego pochwały, wymyka się wszelkim zewnętrznym krytykom”. Wymierzanie klapsów jest więc w opinii Stawrowskiego „nie tylko prawem, lecz wręcz moralnym obowiązkiem rodzica” — bezwzględnym obowiązkiem, kantowskim imperatywem kategorycznym.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Dorabianie filozofii do przemocy wobec dzieci jest absurdalne samo w sobie

Stawrowski wzniósł się jednak na wyżyny absurdu, korzystając z dorobku akurat Kanta. Filozof ten zwracał bowiem uwagę, że bicie nie prowadzi do niczego dobrego, czyni dzieci zaciętymi i upartymi i „dobrego charakteru nie ukształci”, a ponadto wypowiadał się krytycznie o tzw. biciu z miłością, pisząc w książce pt. „O pedagogice”„Bardzo jest rzecz np. dziwna, kiedy rodzice obiwszy rózgą dzieci, żądają, aby całowały ich ręce; przyzwyczaja to do nieszczerości i fałszu. Bo rózga nie jest tak pięknym darem, za który możnaby dziękować; i łatwo domyślić się, z jakim sercem naówczas dziecię rękę całuje”. (…)

Profesor filozofii polityki nie musi mieć wielkiej wiedzy z zakresu pedagogiki i psychologii, ale zabierając się za pisanie artykułu na temat kar cielesnych, mógłby choć trochę się tym zainteresować. Gdyby to zrobił, dowiedziałby się, że nie ma żadnych badań potwierdzających jakiekolwiek pozytywne skutki bicia dzieci, jest natomiast mnóstwo badań udowadniających negatywne konsekwencje przemocy wobec dzieci, w tym kar fizycznych. Stawrowski nie pogłębił swojej wiedzy (a może celowo ją zataił?) i opublikował tekst absurdalnie śmieszny, a zarazem przerażający. Straszne jest bowiem to, że utytułowany naukowiec ignoruje kilkudziesięcioletni dorobek innych badaczy i wykorzystuje swój autorytet i erudycję, by namawiać do stosowania przemocy wobec dzieci, a redakcja poczytnego pisma publikuje te wywody sześć lat po wprowadzeniu zakazu bicia dzieci.

Jedyny plus tej publikacji polegał na wzbudzeniu polemiki — swój sprzeciw wobec poglądów profesora wyraziło wówczas bowiem mnóstwo osób (i to nie tylko zajmujących się zawodowo ochroną dzieci przed przemocą), słowa potępienia płynęły niemal zewsząd, a o klapsach znów przez chwilę zrobiło się głośno. Na pewno jednak nie wszyscy czytelnicy artykułu Stawrowskiego popierający jego stanowisko zapoznali się z tymi polemikami, a nawet jeśli, to raczej nie wpłynęły one na ich opinię. Bo skoro tak mądry człowiek mówi, że klaps nie jest biciem, to na pewno ma rację.

Czym jednak, jeśli nie biciem, jest klaps?

Według definicji Słownika języka polskiego klaps jest uderzeniem dłonią na płask, najczęściej w pośladki. Zazwyczaj są to pośladki bezbronnego dziecka. Definicja nie określa jednak, z jaką siłą ma być wymierzany klaps, jak wielki ból ma wywołać, dlaczego, po co i w jakiej sytuacji ma być dawany, przez ubranie czy nie. Rodzice tworzą więc własne „definicje” stanowiące jednocześnie próby usprawiedliwienia przemocy wobec dzieci.

Dla jednych klaps jest karą wymierzaną świadomemu swego nieposłuszeństwa dziecku po kilkakrotnych ostrzeżeniach, traktowaną jako ostateczność i stanowiącą zwycięstwo autorytetu rodziców. Według innych klaps nie jest karą i powinien być dawany — jako przypominający tresurę zwierząt sposób warunkowania dziecka — tylko całkiem małym dzieciom, które nie rozumieją jeszcze poleceń rodziców, głównie w sytuacjach zagrożenia życia (sztandarowy przykład wkładania paluszków do kontaktu). Klaps bywa więc podkreśleniem rodzicielskiego autorytetu, ratunkiem dla dziecka, a także sposobem na uspokojenie go w histerii, a nawet… szkołą życia obywatelskiego. Niektórzy twierdzą bowiem, że klaps nie tylko uczy dziecko posłuszeństwa i szacunku dla rodziców, ale też przygotowuje je do przyszłego, dorosłego życia w świecie: do przestrzegania prawa i respektu dla każdej władzy.

Według jednych klapsy powinny być lekkie, niemal bezbolesne, „symboliczne”. Według innych — przeciwnie, pupa po klapsie musi boleć, bo to jedyny sposób, by do dziecka „dotarło”. Dla jednych rodziców klaps zawsze kończy się na jednym uderzeniu, a dla innych nie ma różnicy między jednym, dwoma czy trzema klapsami. Niektórzy przyznają, że klaps jest porażką wychowawczą, i żałują swojego postępowania, inni niemal szczycą się swoją władzą, przewagą i zwycięstwem nad maleńkim niekiedy dzieckiem. W dobie internetu wielu z nich chętnie dzieli się swoimi opiniami w wypowiedziach na forach i w serwisach społecznościowych czy komentarzach pod artykułami w portalach internetowych.

Pewien ojciec, przekonując w komentarzu pod jednym z artykułów o zakazie stosowania kar cielesnych, że najlepsze i najskuteczniejsze jest bicie na zimno, na spokojnie i z miłością, opisał ze szczegółami, jak wymierza klapsa swojemu synowi za bicie siostry:

  1. „1. Nie bij siostry.
  2. (bez skutku)
  3. Nie bij siostry. To ją boli.
  4. (bez skutku)
  5. Nie bij siostry. To ją boli. Spójrz — płacze.
  6. (bez skutku)
  7. Nie bij siostry. To ją boli. Uderzysz ją jeszcze raz — dostaniesz klapsa. To boli.
  8. (bez skutku)
  9. Po raz ostatni proszę — nie bij siostry, bo dostaniesz!
  10. (bez skutku)
  11. Prosiłem. Nie słuchałeś (wymierzam klapsa).
  12. (płacz)
  13. Boli? 
  14. (Taak — płacz)
  15. No widzisz (przytulam, całuję), ją też boli. Wiesz, za co dostałeś? 
  16. (Tak)
  17. Kocham cię, synku (przytulam).
  18. (Ja ciebie też, tato)
  19. Obiecujesz, że więcej tego nie będziesz robił?
  20. (Obiecuję)
  21. Przytulam oboje”.

Zamiast po prostu od razu rozdzielić skłócone rodzeństwo, a tym samym ochronić córkę, ojciec pozwolił, by została ona uderzona jeszcze kilka razy (!) — po to tylko, by móc zastosować w praktyce swoje metody wychowawcze (klaps na zimno i z miłością jako ostateczność po parokrotnym ostrzeżeniu) i zachować czyste sumienie rodzica, który nie stosuje przemocy, lecz jedynie wychowuje dzieci na porządnych ludzi. Tymczasem skrzywdził i jedno, i drugie swoje dziecko, święcie wierząc w to, że uczy je nie krzywdzić innych…

Bijący swoje dzieci rodzice w trosce o własne sumienie i dobre samopoczucie wmawiają też sobie i innym, że… wcale nie biją

Wiele osób podziela opinię Stawrowskiego i twierdzi, że klaps czy lanie to nie bicie, a kary cielesne nie mają nic wspólnego z przemocą wobec dzieci. Zresztą już same słowa „klaps” i „lanie” są eufemizmami zastępującymi wyrazy „uderzenie” i „bicie” w celu złagodzenia ich negatywnego wydźwięku. Powszechne używanie tych eufemizmów świadczy o niechęci do przyznania, że stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jest przemocą. Słowa „uderzenie”, „bicie” itp. zarezerwowane są dla aktów przemocy, natomiast „klaps” czy „lanie” to określenia metod wychowawczych, uznawanych za akty nie przemocy, lecz rodzicielskiej miłości i troski o dobre wychowanie dziecka. Dając dziecku klapsa lub sprawiając mu lanie, rodzice — w swojej opinii — nie „uderzają” go ani nie „biją”, lecz „dają” i „sprawiają”. Dorośli nie chcą przyznać, że biją własne dziecko i stosują wobec niego przemoc — wolą mówić i myśleć, że je dyscyplinują, karzą lub karcą, dają mu klapsy lub sprawiają lanie.

Można dać dziecku zarówno całusa, jak i klapsa. Można sprawić mu zarówno niespodziankę, jak i lanie. Ale przecież kochający rodzice nie biją swoich dzieci! Nie uderzają, nie wymierzają ciosów, a jedynie dają klapsy albo sprawiają lanie. A dziecko? Dziecko nie jest „bite” ani „uderzane”, lecz „dostaje” klapsa lub lanie. Grożąc dziecku konsekwencjami jego niewłaściwego zachowania i ostrzegając przed karą cielesną, rodzic nie powie do niego: „Uspokój się, bo zaraz cię uderzę” czy „Przestań, bo cię zbiję”. Może powiedzieć co najwyżej: „Uspokój się, bo zaraz dam ci klapsa”, „Przestań, bo dostaniesz w tyłek”, „dostaniesz lanie” lub „dostaniesz klapsa”, a czasem samo tylko — jak cytowany powyżej ojciec — „dostaniesz!”. Dziecko dobrze wie, że nie chodzi o prezent.

Eufemizmy w języku są potrzebne (to dzięki nim można bowiem rozmawiać o sprawach trudnych, kłopotliwych czy zawstydzających, np. o śmierci czy seksie). Niektóre bywają jednak niebezpieczne, bo za bardzo oddalają słowo od określanej nim czynności, sytuacji czy rzeczy i sprawiają, że w świadomości użytkowników języka zaciera się związek między określeniem a tym, co jest określane. Tak jest w przypadku słowa „klaps”, które aż za dobrze spełnia swą eufemistyczną funkcję.

Eufemizmów określających przemoc wobec dzieci jest znacznie więcej. Już samo wyrażenie „kara cielesna” lub „kara fizyczna” może być uznane za taki eufemizm. Określenie to oznacza zresztą nie tylko bicie dziecka, ale wszelkie formy karania polegające na wywoływaniu bólu lub niedogodności cielesnej (choćby popularne niegdyś klęczenie na grochu, wytarganie za uszy czy wielogodzinne stanie w kącie, a także wielokrotnie powtarzane przysiady, pompki i inne ćwiczenia fizyczne do dziś wyznaczane jako kara np. w harcerstwie). Oprócz „dawania klapsów” i „sprawiania lania” można dziecku również „przylać”, „spuścić lanie”, „przetrzepać skórę”, „dać w tyłek”, „dać w skórę” itp. Można też spotkać się z określeniem „klapsik” — zdrobnienie słowa „klaps” staje się eufemizmem do potęgi i jeszcze bardziej oddala nazwę od określanej nią czynności, czyli uderzenia dziecka.

Życie seksualne rodziców

Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Jak zrozumieć się w rodzinie

Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Jedno uderzenie wymierzone dorosłemu to cios, bicie. Jedno uderzenie wymierzone dziecku to klaps

Żartobliwy „magiczny klaps” czy pieszczotliwy „klapsik” nie świadczą wcale — jak niektóre inne zdrobnienia, tak często używane w kontaktach z dziećmi — o czułym stosunku do dzieci. Wprost przeciwnie. To wyraz lekceważenia ich cierpienia, odbierania im godności i człowieczeństwa. Jedno uderzenie wymierzone dorosłemu to cios, bicie. Jedno uderzenie wymierzone dziecku to klaps. Kilka uderzeń wymierzonych dorosłemu to pobicie, napaść. Kilka uderzeń wymierzonych dziecku to lanie. Dorosłego się bije, dziecku daje się klapsa lub sprawia się lanie. Dorosły jest bity, dziecko dostaje w tyłek. I to wszystko w imię miłości i w celu wychowania dobrego człowieka, który nie krzywdzi innych…

Powyższy artykuł jest fragmentem książki Anny Golus „Dzieciństwo w cieniu rózgi”, którą znajdziesz w naszej Księgarni Natuli

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

1 odpowiedź na “Klaps. Ostatni rozdział historii bicia dzieci”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.