Kategorie
Wychowanie

Miłość, seks i nastolatki

Moje #MeToo

Kiedy skończyłam 22 lata, zdarzyło mi się moje #MeToo. Stało się tak poniekąd na moje własne życzenie, ponieważ nie nauczyłam się wcześniej ochrony własnych granic. I choć wtedy byłam już świadomą studentką, mającą za sobą kilkuletni poważny związek, który niemal zakończył się ślubem, w głębi wciąż byłam niepewną siebie nastolatką pełną kompleksów, obaw i niewspierających przekonań.

Udało mi się wyjść z tego cało, ale obiecałam sobie wtedy, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by moje dzieci nie musiały przez to przechodzić. Być może zastanawiasz się, jak mogę twierdzić, że to ode mnie zależało, czy dojdzie do nadużycia, czy też nie, więc na początek parę słów na temat sytuacji.

Rzecz miała miejsce we Francji, gdzie ja i moje przyjaciółki poznałyśmy kilku mężczyzn. Umówiłyśmy się z nimi na kolejny dzień na obiad w restauracji, a kiedy spotkaliśmy się w umówionym miejscu oznajmili, że zapraszają nie do miłego bistro ze stolikami, o które potykają się przechodnie, a do domu jednego z nich. Nie chciałyśmy pojechać, a wtedy wytoczono przeciwko nam działa ciężkiego kalibru: – Nie chcecie z nami jechać, bo jesteśmy czarni? – zapytał jeden z nich. Żadna z nas nie zdołała odpowiedzieć, że nie chcemy jechać, bo z nikim nie pojechałybyśmy na pierwszą randkę do domu. Zamiast tego potulnie wsiadłyśmy do autobusu…

Od powrotu z tamtego „obiadu” minęło wiele lat, a ja miałam w tym czasie mnóstwo okazji, by dotrzymać złożonej wtedy obietnicy.

Jak zrozumieć nastolatka

Książka dla rodziców, którzy chcą być mądrymi przewodnikami swoich nastoletnich dzieci, dawać im wsparcie i towarzyszyć w rozwoju w tym pięknym, choć niekiedy trudnym czasie stawania się dorosłym.

Ważna jest autentyczność

Seksualność moich rodziców była tabu, o którym się nie rozmawiało. Podobnie było z dojrzewaniem płciowym, antykoncepcją, a także prostym dbaniem o swoje granice. Fakt, że raczej łamano dzieci i uczono je posłuszeństwa, to chyba największe, choć popełnione w dobrej wierze zaniedbanie, jakiego dopuściło się pokolenie wychowujące dzieci w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Zmowa milczenia skutecznie tworzyła linię demarkacyjną pomiędzy dobrem i złem, odgradzając nas od samoświadomości, rozumienia siebie, a wymóg poszanowania wcale nie uczył szacunku wobec siebie.

Ja przede wszystkim stawiam na kontakt. To jest prosty wybór, choć nie zawsze łatwy. Wymaga nie tylko świadomości i uważności, ale także skonfrontowania się z otwartością i swobodą, z jaką o miłości, seksie i relacjach mówi dziś młodzież. Dlatego, choć nigdy nie jest za późno, warto uświadomić sobie, że nigdy nie jest też za wcześnie. To, w jaki sposób rozmawiamy o tym z dwulatkiem, kształtuje atmosferę rozmów, kiedy dziecko będzie miało lat kilkanaście, a także kilkadziesiąt. Tutaj mamy największy wpływ na klimat, w którym wyrośnie młody człowiek, bo kiedy na pierwszą „poważną rozmowę” szykujemy się w sytuacji podbramkowej, ponieważ przyłapaliśmy syna na oglądaniu „świerszczyków” lub córkę całującą się pod blokiem, to trochę tak, jak gdybyśmy spóźnili się na pociąg. Można próbować wsiąść do niego w biegu, jednak trzeba liczyć się z tym, że zostaniemy na peronie, a on odjedzie bez nas. Nie czekajmy więc na gwizdek konduktora, tylko zajmijmy się tematem już dziś.

Oczywiście kiedy mówimy o kilkulatku, to ilość oraz jakość informacji będzie dostosowana do jego wieku i tę samą zasadę warto przyjąć w rozmowie ze starszym dzieckiem. Jeśli dotąd nie rozmawialiśmy o intymnych sprawach, warto przećwiczyć tę rozmowę z kimś bliskim. Sprawdzić, czy zmienia się tembr naszego głosu, czy nie ogarnia nas nerwowy śmiech, czy pocą się nam dłonie. To wcale nierzadkie reakcje, a  mogą one przeczyć nawet doskonale wyważonym słowom. Nasze dziecko wyłapie te rozbieżności i otrzyma dość czytelny komunikat, że choć rodzice deklarują swobodę i luz, wewnętrznie są spięci, więc chyba jest coś na rzeczy. Może to źródło nie jest wiarygodne, może warto pogadać o tym z kumplami, a może nie będę o nic pytać ani się zwierzać, żeby każda ze stron miała już tę rozmowę za sobą.

Zupełnie innym aspektem dorastania, który być może zaskoczy wielu z nas, jest otwartość i bezpardonowość, z jaką nastolatki podchodzą do tematu. Możemy spodziewać się w rozmowie słów, które sami uznamy za wulgarne, jednak młodzież posługuje się nimi na tyle często, że nie widzi w nich nic złego. Być może dziecko zada pytania, które dla nas są dalece niekomfortowe, na przykład czy mieliśmy innych partnerów przed mamą/tatą albo czy uprawiamy seks oralny. Niezależnie od tego, czy mamy pokusę, by podążyć za tą otwartością, dzieląc się obficie szczegółami, lub wręcz przeciwnie, wykazując święte oburzenie, zbesztać potomka za bezczelne pytania, dobrze jest zawczasu znać swoje własne granice i w razie potrzeby móc odwołać się do nich, na przykład mówiąc, że kontakty między nami są naszą strefą prywatną i zachowujemy je dla siebie. To pokazuje, że nie każda informacja na temat życia seksualnego jest dostępna dla wszystkich i daje prawo do ochrony swoich granic, jeśli to nasze dziecko znajdzie się w sytuacji, w które ktoś będzie próbował naruszyć jego strefy intymne.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Ważne jest zaufanie

Nie można pominąć też kwestii zaufania, jednak tutaj przyda się doprecyzowanie, co ono dla nas oznacza. Kiedy rodzice mówią o zaufaniu, często mają na myśli sytuację, w której córka lub syn będą robić to, o co prosili rodzice. Jesper Juul w książce „Nastolatki, kiedy kończy się wychowanie” nazywa jednak sprawy trochę inaczej. Mówi tak: Zaufanie to wiara, że (…) syn zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby dążyć do własnego dobra, mając do dyspozycji takie karty, jakie podarowało mu życie. W myśl tych słów i ja we Francji, i każdy z nas w codziennym życiu, i nasze dzieci również, wszyscy robimy najlepiej, jak w danym momencie potrafimy. Największym prezentem, który mogłabym dostać wtedy od rodziców, byłaby świadomość, że w każdej chwili mogę: poprosić ich o pomoc, opowiedzieć, co się ze mną dzieje, a także przyznać się do tego, co się stało, bez ryzyka utraty ich szacunku, akceptacji i miłości.

Koncentrując się na wychowaniu szczęśliwego, zdrowego i samodzielnego człowieka, który kocha i jest kochany, paradoksalnie to właśnie miłości odmawiamy dziecku najczęściej. Dzieje się tak w każdej sytuacji, kiedy krytykujemy i oceniamy je za podejmowanie własnych decyzji. Oczywiście możemy zakrzyknąć, że jest to element wychowania, jednak to, co bywało skuteczne w kształtowaniu młodszych dzieci, okazuje się zupełnie nieprzydatne, kiedy nasze dzieci przekraczają magiczną granicę dziesięciu lat. Teraz ich rozwojowi sprzyja empatyczne towarzyszenie w procesie dorastania, wspieranie z pewnego oddalenia, a nie przykręcanie śruby. Metaforycznie można sobie to wyobrazić jak moment rozkwitu rośliny. Tak jak nikomu nie przyszłoby na myśl ograniczać miejsca krzewom róż, tak w każdym procesie dojrzewania przychodzi czas na odsunięcie się i zrobienie przestrzeni na wzrost, nie tylko ten fizyczny, ale przede wszystkim emocjonalny. Teraz gra toczy się już nie o to, jaki będzie nasz wpływ na nastolatka i czy będzie stawał się dokładnie taki, jak to sobie wymarzyliśmy, ale o to, czy będzie chciał do nas wracać, szukać u nas wsparcia, inspiracji, dzielić się swoimi sprawami i słuchać, co się dzieje u nas.

Jeśli zadbamy o fundament, jakim są miłość i otwartość, to możemy być spokojni, że nasz udział w życiu dziecka nie będzie kończył się w drzwiach jego pokoju. Jeśli pojawią się kłopoty, dziecko spotka się z nadużyciem, ktoś je skrzywdzi lub naszemu nastolatkowi nieświadomie przyjdzie zaszkodzić drugiej osobie, to mamy w zanadrzu rozmowę, która zawsze zaczyna się od słuchania.

Uwaga! Reklama do czytania

Życie seksualne rodziców

Wasz związek jest dla dziecka modelem. Buduj autentyczną relację.

Cud rodzicielstwa

Rodzicielstwo to nasza życiowa misja. Słuchajmy dzieci!

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

„Szalony sekator”

Bywa jednak tak, że nie udało nam się zbudować takiej bazy, a dziś nasz nastolatek staje się nam obcy, zachowanie własnego dziecka jest dla nas nie do przyjęcia, robi się wulgarny lub wręcz przeciwnie, zamknięty w sobie i wyraźnie czymś udręczony. Warto wtedy pamiętać, że okres dorastania to nie tylko czas burzy hormonalnej, co przede wszystkim działania – jak mawia dr Kaczmarzyk, autor książki „Szkoła neuronów” – szalonego sekatora, który w mózgu naszego dziecka sieje niewyobrażalne spustoszenie.

Każdego dnia dziecko budzi się z inną konfiguracją neuronalną i w zależności od obszaru mózgu, który akurat podlega przebudowie, może wydawać nam się odrobinę lub całkowicie innym człowiekiem. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że ich działanie jest uwarunkowane neurobiologicznie i nie jest skierowane przeciwko nam, istnieje szansa, że unikniemy jednej z częstych pułapek, które utrudniają rodzicm porozumienie się z nastolatkami. Mamy bowiem tendencję do myślenia, że przesadnie (naszym zdaniem) wymalowana córka, obscenicznie (w naszej opinii) zachowujący się syn, robią nam na złość. Kiedy uwolnimy się od tego przekonania i spojrzymy na ich sposób bycia bez ocen i własnych filtrów, możemy usłyszeć, co dla nich oznacza krwistoczerwona szminka i spodnie opuszczone poniżej linii pępka. Jeśli w takiej rozmowie zostaniemy poproszeni o wyrażenie swojej opinii, oczywiście możemy powiedzieć, co o tym sądzimy i co to znaczy dla nas i możemy negocjować, pamiętając, że każde „nie” dla jednego rozwiązania, oznacza „tak” dla innego wyboru.

Kiedy więc przyjdzie nam się skonfrontować z seksualnością naszych dorastających dzieci, dowiemy się, że ktoś je zaczepia, ktoś się im podoba, zakochały się czy doświadczyły jakiegokolwiek nadużycia w sferze intymnej, nie będziemy szukali w panice pomocy, nie pozostaniemy bezradni ani nie zostawimy ich bez wsparcia. Zamiast szukać pigułek na miłość, kropli na szczęście i maści na zranione serce, potraktujemy nasze dziecko holistycznie, dając mu miłość bez recepty.

Uwaga! Reklama do czytania

Rozwój seksualny dzieci

Książka, która pomoże Ci świadomie wspierać kształtującą się seksualność dziecka.

Książka, która pomoże Ci świadomie wspierać kształtującą się seksualność dziecka

Nie potrafimy rozmawiać o seksualności z naszym dzieckiem. Nikt nas tego nie nauczył, nikt nie przekazał nam pozytywnego modelu seksualności. Seksualność od zawsze była tematem tabu.

To jednak na nas, rodzicach, spoczywa odpowiedzialność za kształtowanie seksualności naszego dziecka. Nie zostawiajmy tego instytucjom, internetowi, kolegom czy samym dzieciom.

CHCESZ? KLIKNIJ!
Avatar photo

Autor/ka: Basia Bielanik

– kobieta, żona, matka, pedagog, coach, przedsiębiorca. Autorka książek „Babciu, Dziadku, pomocy. Książeczka o empatii i bliskości” oraz „Survival z nastolatkiem. Empatyczne towarzyszenie w dorastaniu”. Prowadzi blog, kursy online, warsztaty i spotkania, webinary oraz grupę wsparcia na FB. Odwiedź stronę autorki: http://www.szkolymocy.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.