Kategorie
Wychowanie

Minimalizm w wychowaniu dzieci

Minimalizm to filozofia, która przekłada się na całe życie człowieka, na wszystkie jego aspekty. To dbanie o nasz umysł, sposób odżywiania, kontakty z innymi ludźmi, realizowanie się, ale także… wychowanie dzieci

Minimalizm stał się w ostatnim czasie bardzo popularnym tematem. W blogosferze zaroiło się od minimalistów dzielących się swoimi przemyśleniami, problemami, pomysłami. Zainteresowały się tym tematem także media. Mieliśmy okazję przeczytać kilka artykułów i wysłuchać kilku rozmów w telewizji dotyczących tego, jak żyją minimaliści. Niestety w większości były to kwestie związane z nadmiarem przedmiotów, które współcześni ludzie gromadzą, kupują, znoszą do swych domów i przechowują latami. Wyjątkową popularność zdobyła magiczna liczba „100”. To podobno do niej wytrawni minimaliści dążą usuwając zbędne przedmioty zalegające w ich mieszkaniach. Tymczasem prawdą jest, że minimalizm to nie tylko liczba posiadanych przedmiotów.

Minimalizm to filozofia, która przekłada się na całe życie człowieka, na wszystkie jego aspekty. To dbanie o nasz umysł, sposób odżywiania, kontakty z innymi ludźmi, realizowanie się, ale także… wychowanie dzieci. Nie jestem zwolenniczką jakichś bardziej rozbudowanych teorii czy filozofii, ponieważ wiążą się one z dość sztywnymi strukturami, nakazami, zakazami itd. Dlatego zdecydowanie bardziej cenię sobie określenie „prostota” w wychowaniu.

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Prostota w wychowaniu?

Posiadanie dzieci w dzisiejszych czasach nierozerwalnie kojarzy się nam z ogromnymi wydatkami, mnóstwem „bardzo potrzebnych” rzeczy, niedomykającą się szafą wypełnioną po brzegi ubraniami, kosmiczną ilością zabawek i książeczek czy przebogatą ofertą zajęć, które mają przygotować naszą pociechę do tego, by stała się geniuszem już w pierwszej klasie szkoły podstawowej. To jedna strona medalu. Druga dotyczy oferty dla rodziców, obfitującej w ogromną ilość metod wychowawczych przedstawianych w książkach, gazetach, telewizji. W ich ilości naprawdę można się pogubić, przy okazji zatracając zdrowy rozsądek i własną intuicję, która ostatnimi czasy stała się niemal zbędna, by nie powiedzieć – „szkodliwa”, na drodze wychowania potomka. Dużo bardziej przydatna (niestety) stała się tablica, na której przypina się magnesy „w nagrodę za…”, „karny jeżyk” w każdym kącie pokoju i wykute na pamięć zasady usypiania dziecka tak, by nie manipulowało rodzicem. Czy zatem możliwa jest w dzisiejszych czasach prostota w wychowaniu? Jak najbardziej. W jaki sposób do niej dążyć? Zacznijmy od początku, czyli od rzeczy materialnych, które tak bardzo we wstępie artykułu potępiałam.

Ubrania, kosmetyki, akcesoria dla noworodka

 Lista rzeczy, które robią mamy oczekujące na narodziny (w szczególności pierwszego) dziecka, jest bardzo długa. Rzeczywiście trochę gadżetów jest nam potrzebnych. Jednak często kupujemy ich zdecydowanie za dużo. Po kilka sztuk ubranek w zupełności wystarcza, zwłaszcza, że w większość z nich nie zdążymy ubrać dziecka, bo raz dwa przeskoczy o jeden rozmiar do przodu. Dlatego też warto przyjąć ubranka po dzieciach, które z nich wyrosły lub zakupić w sklepie z używaną odzieżą. Są jednak osoby, które wolą nowe rzeczy. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, by takie zakupiły, jednak w rozsądnej ilości.

Maleńkie dziecko tak na dobrą sprawę nie potrzebuje kosmetyków, a przynajmniej nie tak wielu, jak przyjęło się uważać. Do mycia malucha wystarcza na dobrą sprawę woda i mamine mleko, można stosować też delikatne mydełko. Przy podrażnieniach skóry zamiast specjalnych płynów kupowanych w aptece wystarczy wlać do wanienki zaparzone siemię lniane. Do smarowania delikatnej skóry można używać jadalnego oleju a zamiast zasypki czy cudownych kremów przeciw odparzeniom – starej poczciwej mąki ziemniaczanej. Na podrażnione czy ropiejące oczka, zbawienne działanie ma kilka kropelek mleka z piersi mamy.

Podobnie sprawa ma się z wszelkimi akcesoriami, które rodzice zakupują. Zamiast wózka z gondolą, spacerówką wystarcza chusta do noszenia malucha. Zastąpi ona także wszelkie bujaczki, bo kołysany w niej maluch nie potrzebuje niczego więcej do pełni szczęścia. W gruncie rzeczy nie potrzebujemy nawet łóżeczka, bo dziecko i tak większość czasu spędza w łóżku rodziców. Kocyk też warto kupić nieco większy, by starczył dziecku na dłużej.

Zabawki, książeczki

Pokoje współczesnych dzieci są często niemal zagracone zabawkami. Stoją w nich pudła wypełnione po brzegi klockami, drobnymi zabaweczkami, pluszakami, a półki uginają się pod ciężarem książeczek, gier, układanek. I tak po prostu leżą w tych pokojach, bo większością z nich dzieci rzadko się bawią. Często są to rzeczy kupione przez dziadków, ciocie, ale także przez rodziców, którym zdarza się w ten sposób zagłuszać swoje wyrzuty sumienia, spowodowane brakiem czasu poświęcanego dzieciom. Moją zasadą jest „zamiast dziesięciu byle jakich zabawek kupić jedną porządną”. Można odkładać wraz z dzieckiem pieniądze na zakup jakiejś wymarzonej, dość kosztownej zabawki, można także poprosić rodzinę, by zamiast kupować prezenty każdy osobno – złożyć się na jedną porządną. I wreszcie – zachęcajmy dzieci do samodzielnego robienia zabawek. Takie rzeczy są dla dzieci dużo bardziej wartościowe. Jednocześnie ich przygotowywanie ma inne zalety – dzieci uczą się precyzji, wspomagają sprawność manualną i dają dużo radości. Podobnie jest z książeczkami. Można tworzyć własne rodzinne historyjki. Spisywać je i opatrywać odpowiednimi ilustracjami.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Metody wychowawcze

Wyobraźmy sobie, że z księgarnianych półek nagle znikają wszystkie poradniki dotyczące wychowania dzieci, telewizja przestaje nadawać programy dotyczące tej kwestii, przestają też istnieć wszyscy specjaliści z tej dziedziny. Co wtedy? Dzieci stają się szczęśliwsze, a rodzice, po chwilowym szoku i przeżytej zgrozie, spokojniejsi. Zaczynają polegać na swojej intuicji, baczniej przyglądać się swoim dzieciom i współpracować z nimi. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ to, że posiadamy dziś tak wiele metod, źródeł informacji, wcale nie gwarantuje rodzicom tego, że prawidłowo wychowają swoje dziecko. Rozbieżność pomiędzy tymi wszystkimi teoriami powoduje chaos a rodzice, stając w obliczu trudnej sytuacji, wpadają w popłoch, nie wiedząc co zrobić. Zastanawiają się, na której stronie w książce była o tym mowa albo co dokładnie mówiła Superniania i jak by zareagowała. Jest grupa rodziców, która w takiej sytuacji zrobi to, co intuicja im podpowie. I dobrze. Problem polega jednak na tym, że nie doznają uczucia spokoju a porażki, bo nie zastosowali się do znanych metod czy zaleceń. Nie twierdzę, że wszystkie książki powinniśmy spalić na stosie. To, co do nas dociera, powinniśmy przepuszczać przez „gęste sito”, bowiem jedna metoda będzie dobra dla mojej sąsiadki, ale dla mnie już nie.

Jak do tego wszystkiego ma się prostota? Ano tak, że nie ma sensu zaśmiecanie sobie swojej rodzicielskiej głowy dziwnymi teoriami, uczenie się ich na zapas i sztywne wbijanie swoich problemów w ich ramy. Dobrze jest podpierać się przemyśleniami mądrzejszych (w danej dziedzinie) od nas, ale to my powinniśmy decydować, które z nich wpuścimy do naszego życia. I przede wszystkim nie stwarzajmy sobie sztucznych problemów. Coś, co czasem wydaje nam się trudne, następnego dnia staje się proste i zabawne (choć nie zawsze). Są i takie sytuacje, które wymagają pomocy specjalisty. I jak najbardziej należy z niej skorzystać. Powinniśmy jednak kierować się własnym rozsądkiem.

Myślę, że najlepiej z prostotą komponuje się „rodzicielstwo bliskości”. Nie ma w nim bowiem miejsca na udziwnienia. W dużym stopniu daje ono rodzicom wolność i ufa w ich rodzicielską intuicję. A książka, która się wpisuje w te kanony, to „W głębi kontinuum”. Dla mnie ta pozycja to kwintesencja prostoty. Ułatwiajmy sobie zatem życie, zamiast je komplikować. Będziemy mieli z tego wiele korzyści. I nasze dzieci również.

Foto

Autor/ka: Marta Jadczak

Jest mamą dwójki dzieci, a także pedagogiem. Specjalizuje się w pedagogizacji rodziców małych dzieci w nurcie rodzicielstwa bliskości. Uczy również masażu niemowlęcego stosując różne metody. W zabawach z dziećmi wykorzystuje dobrodziejstwa kinezjologii edukacyjnej. Ważne są dla niej zdrowe odżywianie i kontakt z przyrodą. Od niedawna prowadzi blog www.maleludziki.blogspot.com

10 odpowiedzi na “Minimalizm w wychowaniu dzieci”

doczytałam do „…i tak większość czasu śpią z rodzicami…” i przestałam, bo znaczy to, że Pani autorka bardzo ogólnikowo podchodzi to ludzi – warto pójść nieco dalej i pomyśleć, że są też ludzie postępujący zupełnie inaczej …

A ja doczytałam do „Moją zasadą jest „zamiast dziesięciu byle jakich zabawek kupić jedną porządną” i mi wystarczylo – czy to znaczy, ze jedynie kosztowne zabawki sa fajne? Moje dzieci (5 i 3) akurat najbardziej lubia bierki oraz rozkladanie i liczenie kart, nie mówiąc już o papierze, kleju i nożyczkach. Droga Autorko – na prawdę nie trzeba drogich zabawek aby spodobały się dzieciom – wystarczą zabawki i materiały odpowiednio dobrane do ich zainteresowań!

„Zamiast wózka z gondolą, spacerówką wystarcza chusta do noszenia malucha.” – czyli zero litości dla kręgosłupa? ;) zero spacerów z nieużywającymi chust… (babcie, dziadkowie, ciocie, przyjaciele)? nie przesadzajmy

Chusta jest superfajna, ale nie wyobrażam sobie życia bez wózka. Babcie w chuście nie ponoszą. Latem w upał byłyśmy obie w chuście kompletnie mokre, z ulgą przekladałam Małą do wózka.

Uważam że bardzo sensowny artykuł i mądrze napisany.Większość rodziców w tych czasach jednak pozbywa się swojego dziecka i umieszcza je jak najdalej od siebie,jak nie w łóżeczku w swoim spokoju to w łóżeczku w drugim pokoju,w wózku nie w chuście i broń Boże go nie nosi i nie przytula,żeby chociaż się nie przyzwyczaiło!Jeżeli jesteśmy głodni to oburzamy się kiedy ktoś zaproponuje nam picie.Przecież to nie jest w tej chwili naszą potrzebą!W tych czasach nagminnie rodzice nie spełniają podstawowej potrzeby własnego dziecka jakim jest przytulenie i bycie z nim.Niestety.A za to podchodzimy do tego bardzo materialnie i obkupujemy się w masę niepotrzebnych gadżetów.Intuicja jak napisała Autorka jest traktowana jako coś bardzo szkodliwego w dzieiszych czasach!

Ja przeczytałam całość i z ogólnikowymi tezami co do nadmiaru rzeczy w życiu to się nawet zgadzam, bo cała nasza cywilizacja ma kłopot z jednym wielkim NADMIAREM. Ale teza, że należy wyrzucić książki o wychowaniu? przecież to jakiś absurd. jeszcze 100 lat temu i wcześniej żadnych książek nie było, ludzie wychowywali dzieci intuicyjnie i „jak wszyscy’. Co im z tego przyszło/ Dzieci bito (a nawet katowano) musiały chodzić do pracy od wczesnych lat a jak były z klasy uprzywilejowanej to były poddawane tresurze i surowym wymogom swojej sfery. Odmawiano im prawa do godności i człowieczeństwa, często także bezkarnie uśmiercano. To ma być ta „natura” bez podręczników? To mam wyrzucić książkę Searsów i posłuchać tradycyjnych metod babci, która uważała ze lanie mokra ścierką po gołych łydkach jest super metoda wychowawczą?
Troszkę mniej idealizmu a więcej zdrowego rozsądku by się przydało…

Świetny artykuł :) Jestem mamą trójki dzieci i przeszłam wszystkie etapy – od „zagracenia” przestrzeni dziecięcymi gadżetami, „zagracenia” umysłu metodami wychowawczymi do całkowitego minimalizmu w tych kwestiach. Zaufałam intuicji i instynktowi. Natura :) Mój najmłodszy bąbelek nie miał wózka, łóżeczka, butelek, smoczków, śliniaczków, kubeczków z dzióbkiem, miliona ubranek i niepotrzebnych zabawek. Za to miał chustę, łóżko mamy do dyspozycji, mleko z piersi na żądanie do ponad trzeciego roku życia, ubranka po kimś tam, pierwsze posiłki jadł przy stole z całą rodziną, bez miksowania i rozdrabniania (bo urosły mu ząbki i sam sięgnął po coś nowego), pił z normalnego kubeczka, bo po co uczyć się tej samej czynności kilka razy, nie miał nocnika, bo jest ubikacja. Szybko zaczął samodzielnie chodzić i biegać – po co wózek jak można samemu :) Na placu zabaw sam uczył się wszystkiego wedle zasady – jak nie potrafię to próbuję, a jak nie wychodzi to szukam nowego zajęcia i wracam do upragnionej ślizgawki za jakiś czas… Zabawką może być wszystko – szmatka, kijek, mąka, kasza, woda, trochę klocków, worki, siano i co tam jeszcze się w tej jego szufladzie mieści :) Ani jedna droga firmowa zabawka… O ile łatwiej jest być mamą w rodzicielstwie bliskości, intuicyjnie, naturalnie :)

Mały jest rozgadany, roześmiany, zwariowany, wolny we wszystkim co robi. Widzę że jest szczęśliwy i ja też taka jestem. Jakby lżejsza :)
Mama 18 latki, 15 latka i 4 latka :)

minimalizm rozumiem… moj synek (9msc) nie ma zbyt wielu zabawek, ale zbieranie do skarbonki zeby zabawke kupic to chyba bez sensu. najlepsza zabawka dla mojego synka w tej chwili sa drewniane klocki (32szt w pudelku) za naprawde nie duze pieniadze, a ma 32 „zabawki” o roznych interesujacych ksztaltach i kolorach. ponadto jego „zabawkami” sa przedmioty, ktore leza w jego zasiegu. nie trzeba zbierac gory pieniedzy na jedna porzadna zabawke, ktora i tak pojdzie w kat gdy dziecko zobaczy etui od okularow czy tez plastikowy kubeczek.

O matko.. nawet nie wiem od czego zaczac. A wiem!
1.dzieci wiekszosc czasu spia z rodzicami??!!! nie chcialabym tu nikogo urazic, bo zdarzaja sie rozne sytuacje ale jest to niebezpieczne, leniwe i ani dobre dla dziecka ani dla rodzicow ktorzy tez przeciez potrzebuja wlasnej bliskosci.
2. Zabawki. Juz sobie wyobrazam … nie zaraz ja wciaz powtarzam babciom i ciotkom i wszystki dookola ze moje dzieci maja za duzo zabawek, ale jak babcia ma nie kupic? i absolutnie zgadzam sie z Panią ktora napisala ze nie tylko drogie zabawki sa dobre.
A ksiazek dzieci powinny jak najwiecej czytac. owszem moga sami je pisac takze, ale bez przesady, zeby od razu nie mieli innych czytac! a moze najlepiej niech tez nie ucza sie o Krajach innych jezykach bo to juz za duzo?
3. Metody wychowawcze… gdyby nie bylo ksiazek, internetu i innych tym podobnych to bysmy pytaly sie naszych babć, ciotek, sióstr a nawet obcych kobiet o zdanie. Wedlug mnie ogromnym plusem ogolnodostepnych informacji jest wlasnie to ze jest to przewaznie czysta wiedza i doswiadczenia a nie czyjes zopiniowane zdanie. Uwazam ze dzieki temu wiele matek podchodzi do wychowania z wiekszym spokojem i to wlasnie uzbrojone o ta wiedze, o czyjes doswiadczenia jestesmy w stanie wybrac sobie wlasna droge i decydowac od czego zaczac wlasne doswiadczenia. dlaczego mam spedzic miesiac zastanawiajac sie co jest mojemu dziecku ze placze co noc kiedy w internecie moge znalezc 30 sposobow/ powodow po czym je zanalizowac, porownac z moja sytuacja i najprawdopodobniej po pierwszej nocy miec problem z glowy?

ale najbardziej mi sie podoba jak to Pani autorka mowi zeby nie czytac ksiazek (czy to dzieciecych czy dla rodzicow) bo nas oglupiaja a sama podaje jaka ksiazka sie kieruje w zyciu.

Chcialabym tylko podkreslic. mam 3 dzieci, kazde urodziny sa dla mnie stresem bo juz na prawde NIE CHCE wiecej zabawek w domu, ale urodziny Twojego dziecka nie sa dla Ciebie tylko dla jubilata i gosci. Uzywam bardzo wielu udziwnien o jakich pisze autorka, a moje dzieci sa mimo wszystko zdrowe (fizycznie), madre, cieple, empatyczne, kreatywne-moglabym tak wymieniac i do jutra. Ale przede wszystkim spedzamy razem duzo czasu wlasnie dlatego ze ulatwiamy sobie zycie udziwnieniami, a ja zawsze wierze wlasnej intuicji bardzij niz komukolwiek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.