Kategorie
Rodzicielstwo

Moje dziecko mnie denerwuje – 10 powodów rodzicielskiej złości

Moje dziecko mnie denerwuje, bo mnie nie słucha. Robi mi na złość, jest egoistyczne i uparte. Nic do niego nie dociera, więc krzyczę. Czy naprawdę naszą złość wywołują zachowania dzieci, czy coś więcej? Co się kryje pod naszą złością i co z tym zrobić?

1. „Mam już dość, czy ktoś tu w ogóle myśli o mnie?” – czyli niezaspokojone potrzeby rodzica

Pod rodzicielską złością i rozdrażnieniem bardzo często kryją się niezaspokojone potrzeby rodzica, np. odpoczynku, wolności, szacunku, docenienia. Zwłaszcza mamom nie zawsze łatwo jest mówić o swoich potrzebach. W naszej kulturze matka nadal często kojarzy się z „istotą dającą”, która powinna dla dziecka oddać wszystko. Tak, potrzeby dziecka są ważne. Ale równie ważne są potrzeby rodzica. 

Uświadamiajmy sobie własne potrzeby wcześniej i bierzmy odpowiedzialność za ich zaspokojenie. Nie czekajmy, aż ktoś się domyśli. Nie czekajmy aż do „etapu czarnej dziury”, kiedy niski poziom zaspokojenia potrzeb wywołuje już tylko nasz gniew. Mówmy o potrzebach. Ale też zadbajmy sami o ich zaspokojenie.

Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość

Jak się złościć nie krzywdząc?!
Niezwykła książka o złości, akceptacji i trudnych momentach.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

2. „Nikt nie myśli o tym, jak ja się czuję” – czyli granice, których nie umiemy postawić

Bywa, że powodem złości są granice, których nie umiemy w porę rozpoznać i skutecznie postawić. Stawianie granic niektórym kojarzy się źle, z walką o swoje. Nieraz to my same naciągamy własne granice tak długo, że złość w nas się gotuje i wybucha. Bo wydaje nam się, że „trzeba wytrzymać” i „nie wypada”. Złość często wynika z bezsilności. Z poczucia, że przecież ja się tak staram, a inni… 

Nauczmy się mówić „nie” ze spokojem. Także same sobie. Uwierzmy, że granice można stawiać łagodnie, z szacunkiem dla drugiego człowieka. Szukajmy sposobów, by tak je wyrażać. Stawiajmy granice wcześniej, nie dopiero wtedy, kiedy są już tak naciągnięte, że bardziej się nie da. Odmawiajmy prośbom, jeśli nie mamy zasobów, by je spełnić. Nie gódźmy się po cichu, by robić wszystko dla wszystkich, jeśli czujemy się z tym źle.

Zastanówmy się też, czy dziecko na danym etapie rozwojowym jest w stanie pamiętać o naszych granicach i je szanować. Być może, zwłaszcza w przypadku małych dzieci, lepiej od stawiania granic sprawdzi się przewidywanie i odpowiednia organizacja dnia i domu. Np. jeśli nie chcemy, żeby dwulatek wciąż wyciągał nam kosmetyki z szafki, zabezpieczmy szafkę. Jeśli nie chcemy, żeby dziecko biegało po domu z krzykiem, zabierzmy je do lasu na spacer.

3. „Jestem zmęczona, głodna i zła” – czyli czysta biologia

Na nastrój i emocje wpływa nasz poziom „naładowania baterii” i poziom napięcia. Kiedy potrzeby ciała nie są zaspokojone, a my jesteśmy w „trybie zadaniowym”, czujemy rozdrażnienie i zmęczenie. Denerwują nas zachowania, które w lepszym nastroju by nas „nie ruszały”. Zadbajmy więc o ciało, aby mniej się złościć i mieć więcej cierpliwości.  Pamiętajmy, by zadbać między innymi o:

  • regenerujący sen (ważna jest nie tylko ilość, ale też jakość, więc próbujmy zadbać o relaks przed snem),
  • dietę i nawodnienie, 
  • przerwy w ciągu dnia (nawet krótkie) na odpoczynek.

4. „Czy tu musi być tak głośno i gorąco?” – przebodźcowanie

Życie rodzica jest pełne przeróżnych drobnych uciążliwych rzeczy, które na dłuższą metę zużywają nam energię. Stuart Shanker nazywa je „ukrytymi stresorami”. Wytrzymujemy i niby ich nie zauważamy, bo jesteśmy przyzwyczajeni do pomijania takich „drobnych niedogodności” i uznajemy je za normalne w naszej codzienności. A jednak te drobne stresory kumulują się, wywołując rozdrażnienie. 

Przyglądajmy się więc, jak działają na nas następujące stresory biologiczne i redukujmy je w miarę możliwości: 

  • hałas (okap, pralka, suszarka, dzieci, telewizor), 
  • przeciążenie bodźcami wizualnymi (np. mnóstwo kolorowych rzeczy w hipermarkecie czy zabawki na dywanie, które tworzą wizualny chaos), 
  • temperatura otoczenia (za gorąco, za zimno), 
  • głód,
  • dotyk (przedotykanie),
  • parcie na pęcherz (rodzicom zdarza się odraczać pójście do toalety, bo… wszystko inne jest ważne). 

5. „Miałam dziś taki trudny dzień, a ty…” – czyli emocje z innych sytuacji

U przyczyn rodzicielskiej złości stoją też często emocje z innych sytuacji, nie tylko tych związanych z dziećmi. Wszystko to, co „zbieramy” w ciągu dnia, tygodnia, a czasem miesięcy i lat – wpływa na obecną chwilę. Bywa, że nad niektórymi zdarzeniami, pozornie drobnymi przechodzimy do porządku dziennego. Trudności w pracy, konflikt z partnerem, niemiła pani w sklepie – cóż, trudno. Wcale nie mam ochoty robić obiadu, bo czuję, że utknęłam w domu i się nie rozwijam – jakoś sobie poradzę, bo cóż z tym zrobić. A potem to, że dziecko nie chce zjeść obiadu, wywołuje nasz gniew.

Czasem wystarczy uświadomić sobie emocje, jakie wywołują te sytuacje. Powiedzieć sobie „Czuję złość, że… . To jest okej, że tak czuję”, żeby było nam lepiej. Warto też emocje potraktować jako drogowskazy i pod ich kierunkiem zacząć zmieniać swoje życie. O wiele skuteczniejsze od odreagowywania emocji na dziecku może być zrozumienie własnych emocji i wdrożenie w życie zmian, o którą woła nasza złość i inne uczucia. 

6. „Tyle się we mnie nazbierało, że mam ochotę krzyczeć” – niedomknięte cykle stresu

Stres kumuluje się w ciele pomimo tego, że radzimy sobie z problemami. Jak piszą siostry Nagoski, nie wystarczy poradzić sobie z samą przyczyną stresu przez rozwiązanie problemu. Potrzebne jest też „domknięcie cyklu stresu”, czyli zrobienie tak, jak robili to nasi przodkowie – kiedy byli w zagrożeniu, uciekali lub walczyli. A po zakończonej walce/ucieczce korzystali z „utulenia” w ramionach innych członków plemienia. Nasza fizjologia nadal tak działa – aby „zrzucić z siebie stres”, potrzebujemy zrobić coś fizycznie i/lub ukoić nerwy w ramionach bliskich nam osób. 

Więc tańczmy, biegajmy, wymachujmy w samotności pięściami, wyobrażając sobie, że przezwyciężamy wszystkie zagrożenia. Przytulajmy się i rozmawiajmy z kimś, kto nas zrozumie i otoczy troską. W odreagowaniu stresu pomaga też pisanie, medytacja, twórczość.

7. „Co tak naprawdę czuję” – inne emocje pod złością

Bywa, że złość jest „emocją domyślną”, a pod nią kryją się inne emocje, np. smutek, lęk, wstyd, poczucie winy. Bywa, że rodzic utknął w reakcji buntu i złości w wyniku przeżyć dziecięcych. Bardzo wiele osób nie nauczyło się rozpoznawać innych emocji i potrzeb pod nimi ukrytych. Nie akceptujemy w sobie niektórych stanów, np. bezradności i reagujemy złością, kiedy ona się pojawia.  

Warto poszukać „głębiej” i uczyć się coraz lepiej rozróżniać odcienie emocji. Pomaga w tym kontakt z ciałem i pytanie „Co dokładnie czuję teraz? Co myślę? Przed czym moja złość mnie chroni?”. 

Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość

Jak zapanować nad reakcją na złość?

Życie seksualne rodziców

Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

8. „Myślę, więc się złoszczę” – przekonania, myśli, nastawienie

Na nasze emocje, w tym złość, wpływają nasze przekonania, myśli i nastawienie. Kiedy myślimy o naszych dzieciach „Na pewno robi mi na złość” (przypisujemy złe intencje), „To okropne, dłużej tego nie wytrzymam” (wyolbrzymiamy w głowie problem) czy „Co za egoista” (oceniamy i etykietujemy) – nasza złość się nasila. Według autorów książki Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko, są to tak zwane myśli-zapalniki, rozpalające ogień rodzicielskiego gniewu. Bywa, że te myśli kierujemy też przeciw sobie. Wtedy wywołują poczucie winy i wstyd, które również może przerodzić się w złość.  

Warto pamiętać, że myśli i nastawienie to nawyki – nauczyliśmy się tak, a nie inaczej widzieć świat, innych i siebie. Nie są wykute w kamieniu, a nieraz bardzo zniekształcają rzeczywistość. Jeśli wywołują nasz gniew, nie służą nam i relacji z dzieckiem, szukajmy alternatywnych myśli, które nam lepiej posłużą. Z pomocą może tu przyjść zrozumienie przyczyn zachowania dziecka chociażby z punktu widzenia jego potrzeb i/lub samoregulacji. Zamiast myśleć „Co on wyprawia, chyba oszalał, ja już tego nie wytrzymam” wypróbujmy np. „Marudzi/szaleje, bo jest zmęczony i rozdrażniony. Ja też jestem zmęczona i rozdrażniona. Oboje potrzebujemy chwili odpoczynku, oddechu i relaksu. Dam sobie radę”.

9. „Złoszczę się, bo on się złości” – czyli rezonowanie z emocjami innych

Źródłem złości może być też… empatia emocjonalna, czyli rezonowanie z emocjami i pobudzeniem innych osób. Zwłaszcza emocje dzieci bierzemy do siebie. Z jednej strony to pomaga nam być lepszymi rodzicami, a z drugiej strony złość, którą się zarażamy, nie pomaga. Emocje przejmujemy poza świadomością, na bazie sygnałów niewerbalnych. Wystarczy czyjś lekko podniesiony głos, przyspieszone gesty czy zmarszczona mina, by nasz poziom zdenerwowania wzrósł. 

Warto to sobie uświadamiać i nazywać (niekoniecznie na głos). Warto też oddzielać swoje emocje od emocji drugiej osoby: „Czuję złość, kiedy moje dziecko się złości. Aby mu pomóc, zrobię coś, by poczuć większy spokój – tylko wtedy mogę mu/jej użyczyć mojego spokoju”. Pamiętajmy, że rezonans działa w obie strony – wykorzystajmy go, by dziecku użyczyć swojego spokoju. 

10. „Ja w dzieciństwie nie miałam tak gładko” – czyli bagaż z przeszłości

Czasem radzenie sobie z bieżącymi emocjami utrudnia nam nasz bagaż emocjonalny z przeszłości – nasze nawyki, skojarzenia, niezagojone wciąż zranienia, a nawet traumy. Niektórzy z nas mają za sobą przejścia, które uruchomiły nadwrażliwość na pewne sytuacje i emocje. A może nawet rozregulowały nasz układ nerwowy, przestawiając go w niemal stały tryb „walki lub ucieczki” i ciągły stan gotowości na zagrożenia.

Zwłaszcza jeśli często nasze reakcje są nadmierne w stosunku do sytuacji, które u innych nie budzą złości, przyjrzyjmy się temu, najlepiej pod kierunkiem psychoterapeuty, psychologa czy nawet coacha.

Nie bójmy się złości

Jak pisze Ewa Tyralik-Kulpa w książce Uwaga! Złość: „Złość jest zdrowa. Nie jest zdrowe trzymanie złości w sobie, tłumienie jej i odcinanie jej”. 

Spróbujmy ją więc zrozumieć, wyrażać tak, by nie raniła, i żyjmy tak, by było jej jak najmniej – w zgodzie ze sobą. Ucząc się obchodzić z własną złością, pomagamy naszym dzieciom. Uczymy je, dając im model.

Przypisy:

 Stuart Shanker, Teresa Barker Self-Reg. Jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości, 2016, s. 35.

 Emily Nagoski, Amelia Nagoski Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu, 2019, s. 24 – 45.

 Matthew McKay, Kim Paleg, Patrick Fanning, Dana Landis Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko, 2012, s. 45. 

 E. Tyralik-Kulpa Uwaga! Złość, Natuli, Szczecin 2021, s. 35.

Avatar photo

Autor/ka: Natalia Fedan

– anglistka i psycholożka. Potrójna mama “weteranka” – najstarszy syn ma 19 lat, córka 17, a najmłodszy syn 6 lat. Facylitatorka Self-Reg i pierwsza w Polsce propagatorka tego podejścia. Wciąż w drodze i w poszukiwaniach, w ciągłej pracy nad sobą, by być coraz lepszą wersją siebie. Jej miłością oprócz rodziny są książki i nauka. Wysoko wrażliwa, wysoko empatyczna i wysoko refleksyjna, wykorzystuje te cechy, by pomagać rodzicom w ich rodzicielskich ścieżkach.

1 odpowiedź na “Moje dziecko mnie denerwuje – 10 powodów rodzicielskiej złości”

Wiele mamy powodów do złości. Niestety często przez naszą złość cierpią najbliżsi. Osoby z którymi spędzamy najwięcej czasu. Często jest nam trudno kontrolować naszą złość, ale dobrze jest mieć świadomość – jaka ona może być szkodliwa dla drugiej osoby. Jak nasze negatywne emocje mogą „odbić się” na najbliższych. Jeśli znasz pojęcie totalnej biologi – to super, jeśli nie zachęcam do zapoznania. Bardzo fajny wykład można obejrzeć na youtube Marzanny Radziszewskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.