Gdy w 2021 roku pojawiliśmy się na Wibracjach, wiedzieliśmy, że z naszej strony nie może być to jednorazowa akcja. W tym roku znów wybieramy się do Giży koło Olecka – niezwykle malowniczej, mazurskiej wsi, w której czas płynie wolniej. Spotkamy tu nie tylko wyjątkowych prelegentów i muzyków, ale też uczestników festiwalu, którym bliskie jest życie w zgodzie z naturą.
Siódma edycja Festiwalu Wibracje odbędzie się w dniach 26–30.07.2023 roku. Chcecie nam towarzyszyć? Bierzcie rodzinę i przyjeżdżajcie! Zanim jednak zaczniecie pakować plecaki, koniecznie przeczytajcie naszą rozmowę z twórcami Festiwalu Wibracje, Łukaszem Gołosiem i Magdą Balladą.
NATULI: Cześć! Cieszę się, że możemy porozmawiać. Macie za sobą ciekawą historię. Interesuje mnie, jak to jest być w korporacji, a potem już w niej nie być? Myślę, że to marzenie niejednej osoby w dzisiejszych czasach.
ŁUKASZ: Precyzując – nie pracowałem w korporacji, ale dla korporacji. Pewnie dla większości międzynarodowych firm obecnych w Polsce zrobiłem w swojej karierze mniejszy lub większy event. Ale to przeszłość. Teraz nie wyobrażam sobie pracy dla „kogoś”. W sumie nigdy nie było to dla mnie proste, bo osobowość mam raczej buntowniczą i nie lubię, jak ktoś mówi mi, co mam robić (śmiech).
NATULI: Ha! Opowiedz więcej o tym buncie.
ŁUKASZ: W końcowym etapie było mi naprawdę trudno. Przede wszystkim widziałem wiele rozbieżności między swoim światopoglądem, ideami, a tym, co robiłem w pracy. Większość eventów korporacyjnych jest po to, żeby dać pracownikom poczucie bycia częścią czegoś wielkiego, sławnego i bogatego, by potem zadowoleni dalej pracowali w swoich open officach i gonili wyniki. To nie moja bajka.
Kiedyś przekonałem jedną firmę, dla której robiłem konferencję, żeby w ramach programu integracyjnego odmalowała i doposażyła lokalny dom dziecka. Zgodzili się. Pomyślałem: super, jednak da się zrobić coś dobrego! No i rzeczywiście wysłaliśmy dzieci na całodzienną wycieczkę. W tym czasie ekipa ponad stu osób odmalowała pokoje, zamontowało zakupione komputery, telewizory, poskładała biurka i krzesła. Dzieci były wniebowzięte. Ja też się cieszyłem!
Potem w hotelu odbywała się wielka impreza dla pracowników. W tym czasie, bez zapowiedzi, przyszły dwie wychowawczynie z kilkoma dziećmi, aby nam jeszcze raz podziękować. Pamiętam tamten obraz: dzieci w skromnych ubrankach, a my z whisky i ośmiorniczkami w rodzynkach. Było mi tak głupio, że chciałem wtedy uciec. Do tej pory mam niesmak, jak to wspominam…
Niedługo potem wyleciałem do Indii, na Archipelag Andamanów. Tam miałem kolejną „przygodę graniczną”. Próbując spotkać się z lokalnymi plemionami Jarawa, spadłem z motocykla i byłem zszywany w lokalnym szpitalu. Do Polski wróciłem z decyzją. W ciągu kilku miesięcy zerwałem wszystkie umowy ramowe, podziękowałem za współpracę klientom. Stwierdziłem, że czas napisać kartkę bio tylko swoim charakterem pisma.
Wiedzę o organizacji eventów miałem naprawdę ogromną. Wystarczyło tylko pomyśleć, jak ją wykorzystać.
16-21.07.2024
Radotki koło Płocka, Osada Młynarza
Festiwal Wibracje
Misją Festiwalu Wibracje jest promowanie dobrostanu psychofizycznego i stylu życia opartego na wolności.
To największy i pierwszy w Polsce festiwal dotyczący zrównoważonego rozwoju, życia w harmonii i zdrowiu ze sobą i otaczającym światem.
Wibracje to wielotysięczna społeczność – pasjonatów życia, charakteryzująca się szczególnym poziomem świadomości. Otwartych, ciepłych, życzliwych – tworzą unikatową atmosferę tego wydarzenia.
NATULI: I tutaj dochodzimy do korzeni waszego festiwalu. Jak to się stało, że powstały Wibracje?
MAGDA: Dla mnie przełomowym wydarzeniem tamtego okresu była choroba, z którą wylądowałam w szpitalu. Lekarze nie ustalili przyczyny i, wypisując mnie ze szpitala, powiedzieli: „Do zobaczenia”. To był dla mnie wstrząs – specjaliści z tytułami ekspertów nie wiedzieli nic. Świadomość śmiertelności i przemijalności była dla mnie najlepszą motywacją do działania. Jeszcze w szpitalu „przyszedł” do mnie buddyzm i tak rozpoczęła się moja droga do poznania siebie i pracy z umysłem. Bardzo chciałam poznać przyczynę swojej choroby, więc rzuciłam się w szał poznawania różnych naturalnych metod dbania o zdrowie. Zadziałało – teraz jestem zdrowa jak ryba.
Chwilę później w moim ówczesnym świecie zrobiło się nagle dużo miejsca, tak jakby specjalnie dla Wibracji – miałam w planie wyjechać za granicę na czas nieokreślony. Kupione bilety, spakowana walizka… i po prostu nie pojechałam na lotnisko. Miałam magiczne przeczucie, że coś mam tutaj do zrobienia. Wzięłam wtedy miesiąc wolnego od wszystkiego.
Niedługo potem wybrałam się do Gdańska na imprezę branżową. W kolejce przy stoisku z ozdobami odwrócił się do mnie jakiś chłopak. Prosił, żebym doradziła, który wybrać naszyjnik. Pomyślałam: słaby podryw. Ale potem było coraz lepiej. Tym chłopakiem był Łukasz. Już po naszym pierwszym spotkaniu wróciliśmy do domów z pomysłem na Wibracje.
ŁUKASZ: Kwestiami wibracyjnymi zacząłem interesować się jeszcze w czasach szkoły średniej. Śmiało mogę powiedzieć, że w większości tematów (mówię o części wykładowej, nie warsztatowej) poruszam się naprawdę swobodnie. Kiedyś zadzwonił do mnie kolega i powiedział: „pojedźmy na konwent wiedzy alternatywnej”. Pojechałem. Okazało się, że jest dużo ludzi, którzy mają podobne zainteresowania, że szaleńców takich jak ja jest całkiem sporo. Tam poznałem Magdę. Pomyślałem: super, chcę tworzyć wydarzenia, które będą budować wspólnotę takich ludzi – świadomych, otwartych, będących na „tak”. Po wcześniejszym życiu – jedną nogą w show-biznesie, a drugą w świecie korporacyjnym – to środowisko było dla mnie jak raj utracony. Teraz już się trochę obył, ale nadal to mój raj…
NATULI: Jak wam z tą wielką zmianą, której dokonaliście? Jak teraz żyjecie?
ŁUKASZ: Z perspektywy czasu wydaje się, że ta zmiana była nieunikniona, że to była konieczność i że inaczej się po prostu nie dało. Przyzwyczaiłem się już do tego, co robię i jak żyję, jednak nawet to czasem powszednieje. Ale kiedy zasypiam lub budzę się rano, uzmysławiam sobie, jak fajne mam życie. Mam pracę, która mi daje mnóstwo satysfakcji, a na dodatek poprawia jakość życia i daje radość innym. Mam córeczkę, która już w pierwszym roku życia po swojemu perswaduje mi swoje racje. Mam kobietę, która jest dla mnie wyzwaniem, partnerem i kochanką.
Tylko hola, hola! Oczywiście, że nie żyjemy w bajce: zdarzają się karczemne kłótnie, momenty, w których mam wszystkiego dość. Ciągle ktoś dzwoni, pisze… Myślę – cholera! – tak samo jak kiedyś. Firma się rozwinęła, mamy swój suplement diety (zaraz będzie drugi), markę olejków CBD, sklep internetowy i inne projekty eventowe. Nie wiem, kiedy to się wydarzyło, ale to wszystko (plus rodzina!) powoduje, że rok 2022 jest naprawdę wymagający (słowo „wymagający” to daleko posunięty eufemizm, w głowie miałem inne, którego użyć nie wypada).
MAGDA: Bycie w kontakcie ze sobą sprawia, że prowadzimy życie na własnych warunkach i to jest super. Nawet gdy naprawdę dużo się dzieje! Ale my nie usiedzimy w jednym miejscu dłużej niż dwa dni. Teraz jesteśmy w procesie wyprowadzki na wieś i to jest bardzo wymagający zmiany stylu życia projekt. Ale to nasze marzenie. Jak mawiają, uważaj, czego sobie życzysz, bo się spełni.
NATULI: Pogadajmy o rodzicielstwie. Jak wam w nim?
ŁUKASZ: Wiesz, ja po prostu kocham swoją córkę, reszta jest wtórna. Wiele stwierdzeń, jakie słyszałem niegdyś od innych rodziców, wiały mi banałem i były trywialne. Teraz powtarzam je jednak z pełnym przekonaniem. Więc nie będę tutaj truł o diecie bez cukru, określaniu granic, budowaniu systemu wartości. Myślę, że jak kochasz swoje dziecko, to spędzasz z nim czas i dajesz mu swoją uwagę.
Bywam dość nerwowy, z trudem przychodzi mi patrzenie, jak ktoś się z czymś guzdrze, zaraz chcę mu to wyrwać i zrobić szybciej, po swojemu – oczywiście lepiej. Łucja pozbawiła mnie funkcji zdenerwowania. Moja matka nawet powiedziała mi ostatnio, że nie spodziewała się po mnie takiego morza spokoju i zrozumienia dla dziecka. To zasługa tego małego berbecia.
Nie wrzucam też zdjęć i filmów Łucji w sociale. Mamy wiele intymnych momentów, kiedy na ulotną chwilę łapiemy jakiś ponadnewtonowski kontakt. Jakbym próbował to uwieczniać i pokazywać światu, odarłbym to okrutnie z tej naszej intymności. To byłaby dla mnie emocjonalna pornografia. Odpada.
MAGDA: Ja z kolei przepoczwarzam się w matkę powoli – to jest proces, który wywołał niemały kryzys. Czuję, że powstaje we mnie zupełnie nowa tożsamość.
Ogromnym wyzwaniem jest dla mnie puszczenie kontroli, szczególnie w obszarze pracy zawodowej. Bardzo lubię to, co robię – współpracę z ludźmi, dopieszczenie wszystkich szczegółów, spotkania, telefony… Teraz po prostu się nie da – Łukasz świetnie prowadzi firmę sam, a ja czerpię przyjemność z doglądania spraw.
Macierzyństwo uczy mnie odpuszczania i uważności. Bardzo inspiruje mnie buddyzm, dlatego cieszę się, że podczas tegorocznego festiwalu będziemy gościć mnicha z Tajskiej Tradycji Leśnych Klasztorów Buddyjskich (link do opisu wykładu z Ajahnem Hubertem: https://wibracje.com.pl/prelegenci/ajahn-hubert/).
NATULI: A teraz trochę o Wibracjach. Czy ewoluują razem z wami? Jesteście teraz rodzicami – czy festiwal też jest bardziej dla rodziców?
ŁUKASZ: Na pewno dużo lepiej rozumiemy potrzeby rodziców. A że festiwal od początku był wyrazem naszego światopoglądu i potrzeb, rozwija się kompatybilnie z naszymi zmianami. Poza tym rodzice z dziećmi to segment trochę zaniedbany w obszarze festiwalowym. U nas od początku tych rodzin z dziećmi było sporo i z roku na rok jest więcej. Dzieci do 13 r.ż. mają bezpłatny wstęp. Organizujemy strefę dla dzieci, gdzie bezpłatnie rodzice będą mogli zostawić swoje pociechy pod fachową opieką. Planuję spędzać tam z naszą Łucją sporo czasu. Będzie już chodzić, więc czeka nas dużo pracy (śmiech).
MAGDA: Czeka na nas też trochę więcej zajęć dla rodziców. Przykładowo z wykładu Aleksandry Koziery (https://wibracje.com.pl/prelegenci/aleksandra-kozera/) dowiemy się więcej o rozwoju mózgu dziecka w pierwszych pięciu latach jego życia i o tym, jak możemy ten proces wykorzystać.
NATULI: I ostatnie pytanie. Jakiego świata życzycie sobie i swojemu dziecku?
ŁUKASZ: Dobre pytanie… Gdy słyszę: „Co będzie w przyszłości?”, mam ochotę wyć. Przynajmniej od 30 lat ekolodzy, klimatolodzy pokazują konkretne dane i biją na alarm. Teraz, powtarzając za prof. Malinowskim, prelegentem Festiwalu Wibracje, mówię: można panikować. Wiemy, że tąpnięć już nie unikniemy, że degradacja środowiska pędzi, codziennie bezpowrotnie giną następne gatunki, w niedalekiej przyszłości część Afryki będzie pewnie musiała się przesiedlić z powodu upałów, tak jak ludność żyjąca na wybrzeżu z powodu podnoszącego się poziomu wody. Możemy jeszcze ominąć grube kataklizmy, ale tych mniejszych nie unikniemy. One już się wydarzają, czego przykładem mogą być gigantyczne pożary w Australii i Azji.
Cóż, szukamy obecnie z Magdą optymalnego miejsca na dom z dużym ogrodem w wiejskiej okolicy, gdzie będziemy maksymalnie niezależni – i żywieniowo, i energetycznie. W ten sposób, z dala od smogu i zamętu społeczno-biologicznego dużych miast, będziemy tworzyć z przyjaciółmi bezpieczną enklawę dla nas i naszych dzieci. Chcę, żeby Łucja wychowywała się w zdrowych i maksymalnie naturalnych warunkach. A ja chcę więcej spokoju, dojenia kozy i niesłyszenia karetek za oknem. Chyba się po prostu starzeję (śmiech)…
NATULI: Obyśmy wszyscy się tak starzeli, a może rozwijali. Dziękuję za rozmowę.