Kategorie
Naturopatia

„Pomogła nam homeopatia”. 5 osobistych historii

Biegunki, przeziębienia, katar, kaszel, ząbkowanie, infekcje wirusowe, alergie… To tylko znikomy repertuar przypadłości, jakie leczone są przez tysiące pacjentów na całym świecie za pomocą homeopatii. Ze sporym powodzeniem! To jedna z najbezpieczniejszych metod leczniczych, praktykowana również przez lekarzy, stosujących na co dzień medycynę tradycyjną. O to, jak działa – zapytaliśmy osoby, które miały z nią styczność.

Alicja, mama 3. dzieci

Kiedy urodziło się nasze pierwsze dziecko, wiele rzeczy w moim życiu zostało przewartościowanych. Tak to często wygląda, prawda? Na pierwszy ogień poszły emocje – świadomość tego, co czuję, co jest dla mnie i dla mojego dziecka ważne. Potem kuchnia – pozbyłam się vegety (śmiech) i… skupiłam na naturalnej, sezonowej i lokalnej kuchni. Z mojego domu zniknęły chemiczne kosmetyki i środki czystości. Zaczęłam stosować te domowej roboty albo ekologiczne. Dla jednych byłam wariatką, która nosi dziecko w szmacie (10 lat temu chustonoszenie nie było takie popularne) i pierze pieluchy w czasach, kiedy mamy pampersy, dla innych była to fanaberia i strata czasu. Ale ja intuicyjniue czułam, co jest najlepsze dla mojego dziecka – świadome życie w zgodzie z naturą.
Kiedy mojemu 3 tygodniowemu wówczas synkowi zaropiały oczka i lekarka “kazała” iść na przetykanie kanalików ocznych robione pod narkozą, zapaliło się u mnie pierwsze czerwone światło! Jak to, taki zabieg, u takiego małego dziecka? Nie ma mniej inwazyjnych metod? Oczywiście są – szybkie, skuteczne i naturalne. Co by było, gdybym poszła na ten zabieg? Po co skazywać dziecko na takie cierpienie? Po co tak bardzo ingerować w jego zdrowie?

Po tym, jak zapaliło się u mnie więcej takich czerwonych świateł (antybiotyk na lekki kaszel, przepisany profilaktycznie), postanowiłam poszukać lekarza medycyny alternatywnej. Trafiłam na mądrego, doświadczonego homeopatę, który pomaga naszej rodzinie już ponad 9 lat. Leczymy u niego także dwójkę naszych pozostałych dzieci. Na szczęście nie mieliśmy poważnych problemów zdrowotnych, ale zapalenie płuc, angina, ospa, zapalenie ucha, rota wirus, były skutecznie leczone homeopatycznie. Wierzę, że nie mieliśmy tych problemów właśnie dzięki temu, że dzieci leczone są homeopatycznie. 3. naszych dzieci nigdy nie miała antybiotyku. Ich odporność kształtuje się naturalnie – poprzez dietę, ruch, powietrze i nieinwazyjne leczenie.

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Justyna, mama 1. dziecka

Jeszcze dwa lata temu sama brałam udział w medialnej wojnie przeciwko homeopatii. Kiedy pediatra mojego dziecka przepisywała mi syropki homeopatyczne, śmiałam się na głos, prosząc o prawdziwe leki. Do zimy zeszłego roku. Moje dziecko poszło do przedszkola i zaczęło się. Najpierw niewinne infekcje, które przeradzały się w zapalenia oskrzeli. Te zaś z prędkością wiatru wiejącego za oknem, przeobrażały się w zapalenia płuc. Prawdziwy rodzicielski maraton – 6 antybiotyków w ciągu jednej zimy. Zero przedszkola = zero pracy = zero kasy. Dopadł nas prawdziwy kryzys. Zdrowotny, emocjonalny… Każdy. No i wtedy zrewidowałam swoje poglądy. Trzeba było się jakoś ratować. Znajoma dała mi numer telefonu do lekarza homeopaty, który leczy jej dzieci. Ta sama znajoma, z którą miałam niezliczoną ilość rozmów na temat nieskuteczności homeopatii. Poszłam. Zbadał dziecko. Nie trwało to 15. minut, nie trwało to nawet 30. minut! To trwało 2 i pół godziny. Wypytywał o wszystko – poród, dietę, preferencje (jak śpi, przykryty czy nie…), wąchał jego stopy! I przepisał leki. Nie muszę chyba pisać, jak się czułam, kiedy je podawałam dziecku… Ale czego nie robi dla malucha zdesperowany rodzic. I wiecie co? Te kuleczki zadziałały. Moje dziecko wyzdrowiało. Od zeszłej zimy nie choruje prawie wcale. Jeśli już, to nic poważnego i szybko z tego wychodzi. Ciągle daję mu kuleczki…

Małgosia, mama 2. dzieci

Mam dwóch synków, starszy ma 3 lata, młodszy – rok. Od marca do końca września 2015 r każdy z nich chorował pięć razy na zapalenie uszu i raz na zapalenie oskrzeli (starszy syn chorował już wcześniej, praktycznie od początku sezonu grypowego). Oznacza to, że młodszy syn, w pierwszym roku swojego życia dostał 6 silnych antybiotyków.

Za każdym razem słyszeliśmy od lekarza: “tyle antybiotyków to przesada”, “nie wolno”, “jak tak można”. Po czym kolejny lekarz zaglądał do uszu i mówił: “tym razem te uszy są tak chore, że bez antybiotyku się nie obejdzie”. Trafialiśmy do coraz lepszych laryngologów (podobno).

Gdy jesienią młodszy syn praktycznie nie wychodził z choroby i zapalenie uszu trwało non stop, czasem tylko stan się zaostrzał, trafiliśmy do specjalisty – laryngologa z doświadczeniem akademickim, wykładającego na Akademii Medycznej. Pani doktor rozłożyła bezradnie ręce, powiedziała, że dziecko nadaje się do natychmiastowej hospitalizacji, ale ona by radziła jeszcze tydzień z tym poczekać i dać Klacid, a nuż pomoże. Daliśmy. Nie pomógł. I tu skończyły się granice naszej cierpliwości i całe zaufanie do lekarzy.

Nauczycielka w przedszkolu starszego synka, słysząc tę historię, poleciła nam znajomą lekarkę – pediatrę prowadzącą dzieci homeopatycznie. Postanowiliśmy spróbować przez tydzień. A w razie zaostrzenia stanu jechać prosto do szpitala.

Pani doktor, z wykształcenia „klasyczny” pediatra – który po latach praktyki odszedł od tradycyjnej medycyny i zaczęła leczyć homeopatią, bardzo się zaniepokoiła stanem moich dzieci. Zaproponowała leczenie, ale z zastrzeżeniem, że być może nie obejdzie się jednak w tym przypadku bez szpitala i antybiotyku, bo (szczególnie z młodszym synkiem) jest źle. Wykupiliśmy sugerowane przez nią preparaty (granulki do trzymania pod językiem, kropelki, aerozol do nosa). Nie wierząc, mówiąc szczerze, w ich skuteczność. Zaczęliśmy podawać.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Temperatura spadła. Katar minął. Pełni niewiary poszliśmy na kontrolę do „zwykłego” laryngologa – poprawa. Brak stanu ostrego, stan przewlekły typowy dla tak długiej choroby. Od tego czasu minęły ponad 3 miesiące. Obaj chłopcy, kilkukrotnie, chorowali w tym czasie. Obaj byli leczeni ową „homeopatią”. Jedynym lekiem, podanym raz, był paracetamol – przy gorączce powyżej 40 stopni.

Oboje z mężem do niedawna nie wierzyliśmy zupełnie w homeopatię. Czy wierzymy teraz – nie wiem. Fakt jest jeden, nasi synkowie od ponad 3 miesięcy nie biorą antybiotyków i są w miarę zdrowi.

Kamila, mama 2. dzieci

Moja historia z homeopatią zaczęła się jakieś 5 lat temu, całkiem przypadkiem. O ile o przypadku tu można w ogóle mówić. Moja obecnie 9-letnia córka bardzo często chorowała (najczęściej zapalenie gardła, angina; zaczynało się od kataru, który spływał do gardła, podrażniał i powodował ostry kaszel; do tego dochodziła wysoka gorączka). Przy każdej wizycie u lekarza dostawała antybiotyk. I tak trwało to około dwóch lat. Dodam, że choroby zaczęły się, kiedy córka poszła do żłobka. Nasze życie kręciło się między lekarzami a domem. Do żłobka ostatecznie chodziła sporadycznie, ponieważ z powodu ciągłych chorób więcej była chora w domu, niż w żłobku. Aż do pewnego czasu, kiedy powiedziałam sobie dość. Z polecenia poszłam do lekarza homeopaty. Z polecenia, nie z wiary w to, że pomoże. Chwyciłam się ostatecznej deski ratunku, bo bałam się, że ciągłymi antybiotykami po prostu zniszczę zdrowie własnego dziecka. No i…. udało się. Po trzech dniach podawania leków homeopatycznych, przy 40-stopniowej gorączce, córka rano obudziła się jak nowo narodzona. Choroba minęła. I co najważniejsze – minęło już dużo czasu, a choroba nie powraca. Teraz, kiedy mam większe doświadczenie i wiedzę, wiem że  moja druga, roczna córeczka także leczona będzie homeopatią.

Małgosia, mama 2. dzieci

Po urodzeniu drugiego dziecka zaatakowało mnie grzybicze zapalenie piersi. Gdyby nie leki homeopatyczne (Exmykelh D4 – antygrzybicze czopki), które wówczas zakupiłam po wizycie u lekarki – homeopatki, moje cierpienie zapewne trwałoby długie tygodnie, podobnie jak po pierwszym porodzie, kiedy wielu lekarzy specjalistów nie mogło zdiagnozować mojego źródła bólu. Leki te okazały się bardzo skuteczne (już po 3 dniach nastąpiła znacząca poprawa (ból w piersiach ustąpił) a po 2 tygodniach nie było śladu po bolesnych dolegliwościach. Dzięki homeopatii (rozpuszczanym granulkom na infekcje górnych dróg oddechowych), ustrzegłam się podawania antybiotyków i leków chemicznych w ostrych stanach przeziębieniowych u dwójki moich dzieci (obecnie 6-latka i 4-latki). Dzieci nabrały wysokiej odporności, która radzi sobie z sezonowymi chorobami a leczenie wspomagamy naturalnymi metodami, bez jakichkolwiek powikłań i nawrotów choroby. Polecam poszukać dobrego specjalisty homeopaty, który spojrzy na nas kompleksowo i nie tylko przepisze leki, ale również zaleci odkwaszenie organizmu w czasie choroby, zmianę diety, czy odpowiednie nawodnienie i uzupełnienie niezbędnych witamin i mikroelementów.

Małgorzata Buciak, lekarz homeopata, praktykuje w Łodzi

Pacjenci przychodząc do homeopaty oczekują, że małe czy większe dziecko będzie w sposób łagodny przywrócone do zdrowia. W klasycznym leczeniu homeopatycznym najważniejsze jest znalezienie leku, w którego obraz wpisuje się mały pacjent. Lek ten będzie działał, jak to się mówi „od czubka głowy aż do stóp”, na różne aspekty zdrowia.
Pamiętam małą, 3-letnią blondyneczkę z misiem w rączkach, chowającą się w spódnicy mamy. Przyszła z zapchanym noskiem, lejąca łzy jak fontanna. Dostała ode mnie Pulsatillę, która spowodowała szybszy powrót do zdrowia i zmniejszyła niepokój i lęki.
Mała 4-latka, która poszła do przedszkola i nie miała apetytu, cały czas coś się sączyło z noska lub miała zapchany nosek, bała się zostać w grupie w przedszkolu, siedziała na kolanach opiekunki – też dostała Pulsatilla.
5-letni chłopczyk, odkąd zmienił miejsce zamieszkania i przedszkole, zaczął się moczyć w nocy, budzić z krzykiem, żadne terapie nie pomagały. Ale podanie leku Stramonium dziecko się uspokoiło, zaczęło też aktywnie brać udział w zajęciach. To kolejny dowód na działanie homeopatii.
Podobnie z innym 5-latkiem, który w nocy budził się z wysoką gorączką, krzyczał, narzekał na bolące ucho i i zaczynał bardzo ostro kasłać, wręcz „szczekać”. Wtedy podanie leku Aconitum napelus obniżyło gorączkę, zmniejszyło obrzęk błony bębenkowej, dziecko przestało kasłać i spokojnie zasnęło.
To oczywiście wybrane przykłady, bo tych historii w swojej lekarskiej praktyce mam znacznie więcej. Jestem przekonana, że leki homeopatyczne w stanach ostrych pomagają wręcz widowiskowo. Należy jednak pamiętać, że najważniejsze jest dla każdego dziecka poczucie bezpieczeństwa, prawidłowe odżywianie, dobra woda, prawidłowy sen, otoczenie bez promieniowania elektromagnetyczego i wi-fi w nocy. A to dopiero wierzchołek góry lodowej.

Jak zrozumieć małe dziecko

Podręcznik świadomego rodzicielstwa

Rozwój seksualny dzieci

Zadbaj o zdrową seksualność swojego dziecka

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Foto: flikr.com/kourtlynlott

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.