Kategorie
Wychowanie

Porównywanie niszczy relacje

Rodzice często chcą, by ich dzieci były w jakiejś dziedzinie lepsze, a pierwszym pomysłem na zmotywowanie dziecka jest często wskazanie kogoś z otoczenia, kto jest w danej umiejętności sprawniejszy. To niestety pułapka z kilkoma zapadkami. Wszyscy zaangażowani w sytuację porównywania, tak bezpośrednio, jak i pośrednio, zostają w niej jakoś skrzywdzeni.

Dziecko porównywane – nazwijmy je pierwszym – czuje się gorsze i nieakceptowane w oczach rodziców. Rodzi się w nim poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, zawodu, może nawet opór czy bunt wobec rodziców. „Nie kochacie mnie takiego, jakim jestem, więc…” Ciągów dalszych może być wiele:

  • „… oddajcie mnie, weźcie sobie tamto dziecko”,
  • “Nie muszę nic dla was robić, nie będę w ogóle się starać…”

Czasem aż do takich myśli, jak:

  • „Zrobię coś X”,
  • „Sprawię, że X zniknie”,
  • “Usunę się z waszego życia i nie będziecie już niezadowoleni, nie będzie kogoś, kto wam psuje idealny obraz rodziny”.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Porównywanie nie motywuje to dziecka, a nawet gorzej, sprawia, że nie jest ono w ogóle chętne do współpracy. Oczywiście może się zdarzyć przypadek przeciwny. Dziecko będzie chciało być lepsze od tego, do którego jest porównywane. Niestety, nie będzie to raczej zdrowa rywalizacja. Wspierana nienawiścią do drugiego dziecka, może okazać się rywalizacją za wszelką cenę – co też na dłuższą metę nie przyniesie nikomu korzyści. Ktoś, kto rywalizuje z innymi, zawsze będzie musiał mieć jakiegoś „przeciwnika”, a przecież w życiu chodzi o to, by ścigać się z samym sobą, troszczyć się o swój rozwój, a tego dziecko porównywane do innych się nie nauczy.

Dziecko, do którego porównujemy, może odnieść szkody psychiczne czy fizyczne

Niechęć czy nienawiść dziecka pierwszego ukierunkowuje się także – a często przede wszystkim – na nie. Dziecko pierwsze może poprzestać na nielubieniu, braku chęci do przebywania z dzieckiem drugim, ale może mieć też chęć odwetu: „Jesteś taki dobry, to zobaczymy…”. Może dokuczać dziecku drugiemu na wiele sposobów: stosować przemoc słowną (docinki, wyśmiewanie), ale też fizyczną, np. gdy dorośli nie widzą.

Na porównywaniu tracą też rodzice, którzy porównują

Dziecko pierwsze czuje się przez nich nieakceptowane, gorsze w ich oczach, a przez to niekochane, nierozumiane. Dziecko nie radzi sobie wystarczająco i zamiast wsparcia, zachęty, motywacji, dostaje ukrytą krytykę i opuszczenie. Rodzic taki staje się w oczach dziecka pierwszego kimś, na kim nie można polegać, z kim nie warto współpracować: „Skoro mi nie pomaga, ja też mu nie pomogę”.

Czasem jest tak, że rodzice, którzy byli porównywani do innych w dzieciństwie i doświadczyli krzywdzącego działania i skutków porównywania, sami porównują. Dlaczego? Ich doświadczenie jest dla nich na tyle odległe, że nie czują już tak mocno jego oddziaływania i… po prostu nie potrafią inaczej. Najszybciej narzucają się przecież znane sposoby, mimo iż niekoniecznie działają.

Jak zatem motywować i zachęcać bez porównywania?

1. Udziel informacji

Moja ulubiona metoda zachęcania do współpracy, zaczerpnięta z książki „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”. Niezwykle skuteczna w swej prostocie.

  • „Matematyka przydaje się w każdej dziedzinie życia”.
  • „Działania z roku na rok będą trudniejsze, lecz będą się opierać na tych, których uczysz się teraz”.

2. Opisz, jak widzisz sytuację i przedstaw problem

  • „Widzę, że nauczyciel sporo od was wymaga. Zadaje bardzo dużo i pewnie będzie tyle wymagał”.

3. Opisz, co czujesz

Warto wypowiadać się z osobistego punktu widzenia, bez oceniania.

  • „Boję się, że bez przerobienia kilku zestawów zadań ciężko będzie napisać najbliższą klasówkę”.

4. Wskaż celowość podjęcia wysiłku

Każdy chętniej podejmuje jakiś wysiłek, kiedy widzi, że nie jest to działanie bezcelowe.

  • „Dobre podstawy z matematyki zaprocentują w szkole średniej/ na studiach”.

Sposoby te lekko się zazębiają, jednak do każdego trafia coś innego. Warto więc z nimi eksperymentować: raz użyć jednego, kiedy indziej drugiego, można też kilku na raz, by przekonać się, co przekonuje nasze dziecko. Jedno jest pewne, żaden z nich nikogo nie skrzywdzi.

Autor/ka: Joanna Hudy

Żona, mama Przemka i Tomka. Absolwentka filozofii i dziennikarstwa. Z zamiłowania psycholog, certyfikowany przez Aon Hewitt trener biznesu. Od niedawna autorka bloga „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały”, na którym prezentuje własne przemyślenia, obserwacje i doświadczenia wpisujące się w ideę znanej książki i rodzicielstwa bliskości. Realizatorka Szkoły dla Rodziców i Wychowawców, autorka własnych szkoleń mających promować język szacunku, empatii, a także budowanie i wzmacnianie poczucia własnej wartości, tak dziecka, jak i rodzica.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.