Kategorie
Recenzje

Na spacer i wycieczkę, czyli testujemy outdoorowe gadżety dla rodziców i dzieci

Maj to niekwestionowany czas wypadów za miasto, spacerów i wycieczek rowerowych. Choć pogoda bywa kapryśna, nie powinno to być przeszkodą w aktywnym wypoczynku! Co się sprawdza w czasie spacerów, pikników, wycieczek – generalnie w plenerze? Co ułatwi życie rodzicom podróżującym z dziećmi? Turystyczne gadżety testuje Ewa z redakcji DSW i roczny Julek.

Przyczepka rowerowa Thule Chariot Cross

Gdy dostałam ją do przetestowania, nie kryłam entuzjazmu. Byłam bardzo ciekawa, jak się sprawdzi, tym bardziej, że noszę się z myślą o zakupie przyczepki. Starszego synka w czasie wycieczek rowerowych woziliśmy w foteliku mocowanym na bagażniku, jednak ja nie czuję się komfortowo w takiej konfiguracji. Przyczepka rowerowa wydawała mi się o wiele bardziej bezpieczna i praktyczna. Nie myliłam się! W czasie jazdy na rowerze nie czuje się dodatkowego obciążenia, a przyczepka doskonale sprawdza się zarówno na drodze asfaltowej, jak i w terenie.
Jest komfortowa także dla dziecka – Julek w czasie jazdy był naprawdę zachwycony.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Przyczepka posiada 5-punktowe pasy bezpieczeństwa i rozkładane siedzisko, które można opuścić, gdy maluch chce się zdrzemnąć. Folia przeciwdeszczowa i osłonka przed słońcem gwarantują, że bez względu na warunki atmosferyczne dziecko nie czuje dyskomfortu. Przyczepka może także służyć jako wózek, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Zwłaszcza w czasie wyjazdów oszczędza to miejsce w bagażniku.

Uwaga! Reklama do czytania

Połóg. Pierwszy rok życia rodzica

Oto długo wyczekiwany holistyczny przewodnik po połogu. Autorka z czułością i empatią przeprowadza czytelników przez szereg zagadnień związanych z tym przełomowym momentem.

Zobacz na natuli.pl

Przyczepka przeznaczona jest dla dzieci od wieku niemowlęcego (6 miesięcy) aż do 5 lat, zatem przyda się zarówno małemu dziecku, jak i zmęczonemu starszakowi.
Doskonale sprawdzi się na długie wycieczki – pojemny kosz mieści naprawdę wiele rzeczy. Jeśli jesteście zapalonymi biegaczami, można także dokupić odpowiedni zestaw do joggingu (ja wolę to robić w pojedynkę, mam wtedy czas, żeby choć trochę zebrać myśli).
To, co jeszcze istotne, to prosta, intuicyjna obsługa. Zamiana przyczepki na wózek lub opcję joggingową to dosłownie kilka sekund. Nawet osoby średnio zaprzyjaźnione z techniką są sobie w stanie z tym poradzić! Przyczepka składa się do stosunkowo niewielkich rozmiarów, powinna więc bez problemów zmieścić się do każdego bagażnika.

Nosidło ergonomiczne Lenny Lamb

O konieczności posiadania nosidła ergonomicznego nie trzeba mnie przekonywać. Jako matka dwójki dzieci bardzo cenię sobie możliwość jednoczesnego noszenia dziecka blisko siebie i posiadania wolnych rąk. Gdy Julek był mniejszy, korzystałam głównie z chusty tkanej i kółkowej, natomiast od kiedy zaczął siadać, przerzuciłam się na nosidło ergonomiczne. Ponieważ korzystałam do tej pory z nosidła innej marki, do zmiany podeszłam sceptycznie. W końcu jak bardzo mogą się różnić? Okazuje się, że bardzo…

Z korzyścią dla marki Lenny Lamb. Już pierwsze zetknięcie pozytywnie mnie zaskoczyło: materiał, z którego wykonane jest nosidło, jest bardzo miękki i przyjemny w dotyku. To dlatego, że zostało uszyte z tkaniny chustowej. Dalej było jeszcze lepiej: pasy naramienne można bardzo dobrze wyregulować, podobnie pas biodrowy. Jest on niezwykle elastyczny, dzięki czemu nie wpija się w skórę i nie obciera. Podoba mi się także fakt, że kapturek nie jest odpinany, dzięki czemu zawsze można mieć go w pogotowiu (na wypadek gdyby Julek chciał uciąć sobie drzemkę).

Nosidło to moim zdaniem absolutny must have dla osób, które chcą spędzać czas aktywnie. W górach, nad morzem, podczas spacerów po lesie i po mieście – Lenny Lamb sprawdzi się absolutnie w każdych warunkach i wymaga mniej wprawy i motania niż chusta (ten argument może przekonać zwłaszcza ojców). Nie wyobrażam sobie wakacji bez niego, tym bardziej, że niestety nie wszędzie da się wjechać wózkiem…

Tuliś od Mabibi

Tuliś był obiektem moich westchnień od dłuższego czasu. To doskonała alternatywa dla podwójnych kurtek albo workowatych ubrań, które trudno dopiąć, żeby szczelnie otulić śpiącego w chuście malucha. Rok temu, gdy Julek był noworodkiem, takie rozwiązanie jeszcze wchodziło w grę, teraz to niewykonalne.

Czym jest Tuliś? Okryciem na chustę lub nosidło ergonomiczne. Składa się z 3 elementów: komina dla mamy (na stronie widziałam jeszcze opcję bluzy), polarowej podpinki dla dziecka na wyjątkowo chłodne dni i wierzchniej wodo- i wiatroodpornej warstwy z kapturem (na stronie widziałam jeszcze wersję z 4 elementami – z bluzą lub kurtką dołączaną do ocieplacza). Moim zdaniem to bardzo zmyślny i całoroczny gadżet. Podoba mi się, to, że nie muszę ubierać Julka tak grubo (wiadomo, że na śliskim kombinezonie trudno dociągnąć chustę i generalnie gruba warstwa ubrań nie sprzyja dobremu ułożeniu dziecka), co w mojej opinii czyni noszenie znacznie wygodniejszym.

Według zapewnień producenta Tuliś sprawdzi się w temperaturach od -15 do +15 stopni. Polarowa podpinka będzie chronić dziecko w czasie wiatru, śniegu i niskich temperatur. Po odpięciu może posłużyć jako koc. Warstwa zewnętrzna sprawdzi się w cieplejsze dni, by ochronić malucha przed wiatrem i deszczem (must have dla wszystkich rodziców wybierających się nad polskie morze lub w góry). Od strony malucha jest podszyta miękką flanelą. Ma właściwości oddychające, dzięki czemu dziecko się nie poci. Przewagą Tulisia nad innymi bluzami tego typu dostępnymi na rynku jest fakt, że może być noszony z przodu i z tyłu, zarówno przez mamę, jak i tatę, nawet jeśli jedno z nich to S-ka, a drugie XXL-ka. A kiedy dziecko zaśnie rodzicom na plecach, za pomocą specjalnych gumek, są oni w stanie założyć mu na głowę kapturek.

Tuliś ma też kieszeń, w którą można schować ręce w czasie noszenia dziecka, oraz kieszonkę na telefon czy klucze. Brak mi w nim tylko jednej rzeczy: klamry spinającej pasy naramienne (jak w nosidle). Moim zdaniem podniosłoby to komfort noszenia na dłuższych trasach. Ale generalnie bardzo, bardzo polecam, nie wyobrażam sobie wakacji nad Bałtykiem bez Tulisia!

Ubranka Mamatu i bluzka do karmienia

Firmę Mamatu znam od dłuższego czasu i bardzo ją cenię za praktyczne, ładne i dobre gatunkowo ubrania dla mam karmiących. Nie inaczej było w tym przypadku. Bluzka do karmienia jest fantastyczna! Wykonana z dobrej gatunkowo bawełny i ładnie wykończona. Domieszka poliestru i elastanu sprawia, że jest elastyczna, dobrze się układa i nie gniecie, więc można ją bez obaw spakować do walizki i nadal będzie dobrze wyglądać. Suwaki do karmienia są dyskretnie ukryte i łatwe do odpięcia. Mogę bez problemu nakarmić Julka podczas spaceru (oraz generalnie wszędzie, gdzie tego potrzebuję) i nie stresować się, że odsłaniam zbyt wiele.

Z ubraniami dla dzieci od Mamatu miałam styczność po raz pierwszy. Szczególnie przypadła mi do gustu bluzka wykonana z bambusowej tkaniny. Jest niezwykle delikatna, miękka i miła w dotyku. Jej noszenie musi być czystą przyjemnością! Na pewno dobrze sprawdzi się w cieplejsze dni ze względu na świetne właściwości termoregulacyjne.
Spodnie i czapka wykonane są z grubej, dobrej gatunkowo, mięsistej bawełny. Żywe kolory i ciekawe (nie infantylne!) wzory bardzo przypadły mi do gustu!

Paputki Sweetbaby

Julek jeszcze nie chodzi, natomiast raczkuje i staje przy meblach, coraz częściej domaga się także wychodzenia z wózka na spacerach – chce eksplorować otoczenie, a nie być biernym obserwatorem. Doskonałym rozwiązaniem na ten przejściowy okres są paputki. Bardzo lubię tego typu obuwie, ponieważ jest praktyczne, wygodne i najbliższe chodzeniu boso. Takie miękkie obuwie nie ogranicza nóżki dziecka twardą podeszwą ani sztywnym zapięciem. Paputki Sweetbaby są w 100% naturalne, wykonane z wolnej od szkodliwych chemikaliów skóry cielęcej, ładne i estetycznie wykonane. To, co podoba mi się szczególnie, to kauczukowa termopodeszwa, która jest antypoślizgowa i doskonale sprawdzi się np. na placu zabaw lub podczas zabaw w ogrodzie.

Krem przeciwsłoneczny w kulce Alphanova Bebe SPF 50+ Extreme Sport

Bardzo, bardzo fajny gadżet! Ponieważ moje dzieci z zasady nie cierpią smarowania, tego typu rozwiązania wydają mi się bardzo kuszące. Prosta forma aplikacji sprawia, że nawet tak małe dziecko jak Julek może próbować samodzielnie nałożyć sobie krem. Ja muszę już tylko rozsmarować! Sam krem ma cudowny, świeży zapach. Łatwo się rozsmarowuje i nie zostawia białego filtra, jak to się czasem zdarza przy kremach o tak wysokim faktorze. Jest wodoodporny, dlatego doskonale sprawdzi się podczas zabaw w wodzie czy na spoconym ciele w gorące dni. Krem jest mały i poręczny, zmieści się nawet do malutkiej torebki. Co ważne, wszystkie składniki są pochodzenia naturalnego, czerpane wyłącznie z ekologicznych źródeł.

Mata do przewijania marki Pupus

Mała, praktyczna, łatwa do utrzymania w czystości i składa się do niewielkich rozmiarów. Jest bardzo przyjemna w dotyku – została wykonana z mięciutkiego materiału Minky – i nie ma nic wspólnego z “ceratami”, z którymi do tej pory miałam styczność. Od spodu jest laminowana, dzięki czemu nie przemaka i doskonale sprawdzi się w warunkach ekstremalnych (gdy na przykład trzeba przewinąć dziecko na trawie). Mata to niezastąpiony gadżet w czasie podróży, gdy trzeba korzystać z publicznych przewijaków lub przewijać malucha w plenerze.

Chusteczki Water Wipes

Tych chusteczek również byłam bardzo ciekawa. Od dłuższego czasu widziałam ich reklamy w Internecie. Ich główną zaletą jest naturalny skład: to pierwsze chusteczki nasączane wyłącznie czystą wodą z dodatkiem ekstraktu z pestek grejpfruta. Tak więc skład idealny, będący alternatywą dla wszystkich drogeryjnych chusteczek (spójrzmy prawdzie w oczy, ciężko wszędzie korzystać z wody i mydła). Są naprawdę świetne! Doskonale sprawdzą się na spacerze czy w podróży, gdy nie mamy natychmiastowego dostępu do wody.

Dobrze nawilżone, mięciutkie, delikatne! Chusteczki skutecznie oczyszczają zarówno okolicę pieluszkową, jak i ubrudzoną buzię Julka (w końcu jest coś, co nie budzi we mnie oporów, bo wycieranie twarzy klasycznymi chusteczkami powodowało jednak pewien dyskomfort). Minusem jest cena – jasne można sobie pozwolić na jedno opakowanie na sytuacje awaryjne, ale gdybym chciała ich używać tak często, jak faktycznie tego potrzebuję, miesięcznie byłby to spory wydatek.

Okulary przeciwsłoneczne Real Kids Shades

Firma była mi znana, ponieważ w zeszłym roku kupowałam okulary przeciwsłoneczne dla Leona. Pierwszy raz miałam jednak kontakt z okularami dla tak małego dziecka (Julek testował model My first shades 0+). Bardzo podoba mi się zarówno design, jak i wykonanie. Producent wziął pod uwagę fakt, że mali użytkownicy mogą nie traktować ich z należytą atencją i delikatnością.

Okulary są bardzo wytrzymałe, odporne na wyginanie i zarysowanie. Dzięki regulacji mogłam je dopasować do główki Julka, tak by nie spadały, a jednocześnie nie uwierały. Polikarbonowe szkła zapewniają 100-procentową ochronę przed promieniowaniem UVA UVB i UVC. Dodatkowo ujmuje mnie cena. Kto szukał porządnych i ładnych okularów przeciwsłonecznych, wie że często kosztują majątek. W tym wypadku mamy porządną jakość bez rujnowania finansów rodzica.

Foto: Sylwia Szuder

Avatar photo

Autor/ka: Ewa Krogulska

Psycholog, doula i promotorka karmienia piersią. Współautorka książki „Jak zrozumieć małe dziecko”. Prowadzi zajęcia profilaktyczne dla dzieci i młodzieży oraz wykłady, warsztaty i konsultacje dla rodziców.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.