Kategorie
Rodzina

Uwolnić przedszkolaka! Zdjęciom z pluszowym misiem mówimy „NIE”

Dwadzieścia lat temu uzbrojona w worek z Papą Smerfem dreptałam co rano do punktu spotkań towarzyskich, potocznie zwanego przedszkolem. Były tam rzeczy fajne i niefajne: ulubiona pani z długimi włosami, koleżka którego kochałam miłością na zabój i krupnik z zielskiem oraz leżakowanie. Mam nawet z tego okresu kilka zdjęć.

Na wszystkich stoję z nosem spuszczonym na kwintę, dzierżąc w dłoni jakieś pluszowe zwierzę i najwyraźniej czekając, kiedy pozwolą mi znów wrócić do koleżanek. Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się niedawno, że nikt już przedszkolaków nie zmusza do jedzenia i nie układa za pomocą gróźb na leżakach; że mają interaktywne zabawki, jogę i angielski. Ich przedszkolne zdjęcia są jednak równie brzydkie i nudne, jak moje…

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Fotografia przedszkolna jest nudna

Ja się rzadko denerwuję, ale owszem, zdenerwowałam się. Bo lubię dzieci i lubię fotografię, a jedno z drugim to już w ogóle. A dotarło do mnie, że dla przedszkolaków nikt się nie stara. Że podczas kiedy fotografowie mody, ślubni czy eventowi mówią w szesnastu językach i w każdym z nich chwalą swojego klienta, fotografowie przedszkolni wymyślili innowację w postaci nieładnych kalendarzy, które uparcie wciskają rodzicom maluchów. Poza tym wszystko po staremu (za bardzo nieadekwatną cenę).

Zrobiłam szybki wywiad w zaprzyjaźnionych przedszkolach. „Owszem, był ostatnio pan, przywiózł plastikowy motor i sadzał na nim dzieci. A właściwie dwójkę, bo tylko dwoje nie usmarkało się po pas i nie zapierało rękoma i nogami” – skomentowała sytuację pani Ania, opiekunka najmłodszej grupy. „Każde dziecko po kolei – cyk, cyk, grupowe – cyk,cyk i do domu” – śmieje się kolejna nauczycielka. Czy mieliście kiedykolwiek do czynienia z podekscytowanym czterolatkiem, który już podczas ubierania butów w szatni perorował rodzicom, jaki to dzisiaj był dzień, bo był pan fotograf i miał taki wypaśny sprzęt, i robił takie mega foty? Nie sądzę.

Małe dzieci nie rozumieją i zazwyczaj nie lubią samotnie pozowanych zdjęć, kiedy wyciągnięte z grupy mają błyskawicznie zrobić wrażenie szczęśliwych do obłędu, gorąco utulić wymemłanego pluszaka i pospiesznie się oddalić, robiąc miejsce następnemu modelowi. Czasem kończy się to strachem i płaczem, nad którym nikt specjalnie się nie roztkliwia, bo dzieci tak mają i już. Zasmarkany delikwent ulega perswazji, a jak już bardzo nie chce usiąść na krzesełeczku, wraca do grupy i po prostu nie będzie miał zdjęcia.
Starszaki wiedzą już, co jest grane, więc od niechcenia stają pod ścianą, pozwalając się sfotografować. Foto-szał, prawda?

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Efektem finalnym procedury jest wątpliwie estetyczne zdjęcie, które rodzice kupują z rutyny i poczucia obowiązku, a potem chowają do albumu albo na dno szuflady, bo ono się najzwyczajniej do niczego nie nadaje. Czasem tylko swoją kopię otrzymują dziadkowie, i jedynie im zdarza się trzymać ją na widoku (wcale nie ze względu na walory estetyczne dzieła, ale widniejącą na zdjęciu postać ukochanego wnuczątka). W życiu nie widziałam nikogo, kto przywiesza przedszkolne fotki na ścianach lub z dumą wrzuca je na fejsa. Bo to jest, bądźmy szczerzy, fatalny gatunek chałtury, który nie służy niczemu innemu poza dokumentacją, że oto pociecha jest starsza o rok.

A przecież dzieci są takie piękne…

Mają małe noski i rumiane policzki, błyszczące oczy i potargane włosy, kiedy szaleją w piaskownicy. Serwują swoje bezzębne uśmiechy i bawią się tak szaleńczo, że zawsze zazdroszczę im tej energii. Jak można wyciągać je z tego kolorowego świata i sadzać pod burą szmatą w celu wykonania statycznego zdjęcia?! Nie rozumiem. Dzieci owszem, bywają statyczne – kiedy w skupieniu coś tworzą. Kiedy z powagą oddają się swojej roli w zabawie. Zastygają wtedy w cudownym bezruchu, przygryzają wargę, odgarniają opadające kosmyki włosów. Są w tej czynności całe i są wtedy najpiękniejsze na świecie. Jak można przepuścić taką okazję do zrobienia zdjęcia?Nie pojmuję. Przecież roztańczony czy zaczytany przedszkolak może być bohaterem poruszającego portretu, dobrze skadrowanego i poddanego pięknej obróbce zdjęcia, które trafi na honorowe miejsce w salonie. Może, jeśli fotograf uczciwie nad tym popracuje.

Z dziećmi trzeba się przywitać, trzeba się przedstawić i zapoznać. Trzeba im towarzyszyć i pytać, jaką chciałyby mieć fotografię. Z autem, z misiem? A może z przyjacielem? One dobrze wiedzą i nawet jeśli początkowo trapi je wstyd, po jakimś czasie same przychodzą, ciągną za nogawkę: „Paniii, Paan, a zrobicie mi zdjęcie?”. Jasne, że zrobimy! Nie będziemy ich ciągnąć za rękaw, ustawiać, poprawiać. Będziemy chichotać i włazić pod stół, jeśli dzieci tam będą. Będziemy im towarzyszyć, proponować i respektować, jeśli odmówią. I wszyscy będziemy się z tym czuli dobrze, wszystkim nam będzie fajnie i miło.

Fotograf z misją

Będziemy walczyć o takie oblicze fotografii przedszkolnej. Będziemy przekonywać dyrektorów, że pora na zmiany, że starczy już marnowania okazji na piękne zdjęcia. Ale najważniejsze jest to, żeby dostrzegli to rodzice, i żeby zaczęli zwracać uwagę na to, co oferują im fotografowie przedszkolni. Czy im samym naprawdę podobają się przedszkolne zdjęcia potomków? Czy ich dzieci dobrze wspominają wizytę fotografów? Czy są to osoby pełne pasji, czy rutynowo wykonujące swój obowiązek?

Bo zdjęcia dzieci robi się po to, żeby się podobały. Żeby wzruszały dziś i za dwadzieścia lat.

Foto: PinkCloudsPhotography

Avatar photo

Autor/ka: Ania Bieluń

Dziennikarka, fotografka, wraz z siostrą założyła i prowadzi małą rodzinną mydlarnię - Ministerstwo Dobrego Mydła. Mama 5 letniego Olafa.

6 odpowiedzi na “Uwolnić przedszkolaka! Zdjęciom z pluszowym misiem mówimy „NIE””

Guest • 2 minuty temu

oj, jakże znamy te wymuszone pozy na wszystkich kilkunastu zdjęciach z przedszkola naszego starszego synka… w każdej grupie było kilka „sesji” fotograficznych, mam wrażenie, że Pani Dyrektor przedszkola miała jakiś prywatny interes w tej częstotliwości pstrykania fotek naszym dzieciakom… ale było, minęło, nasza szuflada zapchana jest na szczęście nie tylko chałturniczymi zdjęciami potomka :) dziękuję za artykuł, może dzięki niemu nasza młodsza latorośl będzie miała więcej szczęścia :))

To co się dzieje w przedszkolach to koszmar! Miałam kiedyś zaproponować w przedszkolu córki zrobienie reportażu, zamiast Pana co ustawia pod tapetą dzieci. Ale nie zrobiłam tego. Czemu? Większości rodziców podobają się takie tapetowe zdjęcia! Naprawdę!

Dobry
artykuł, tylko jak się idzie do przedszkola z inną ofertą niż ten
klasyczny kicz to w wielu przypadkach nikt nie jest zainteresowany. Bo
za dużo zamieszania, bo za dużo czasu trzeba spędzić na zdjęciach, bo
łapówka za mała. O przepraszam, prowizja.
Robiąc
zdjęcia w przedszkolach poświęcam 2-3x więcej czasu niż fotograf
robiący taśmowe zdjęcia i mam z tego połowę zysku. Taki idealista ze
mnie

Rodzice często kupuują takie zdjęcia pozowane, bo są doskonałym prezentem dla dziadków, etc… u nas w przedszkolu udało się przekonać dyrekcję do mojej osoby… :) nie jestem profesjonalnym fotografem, ale znam te dzieci, prawie wszystkie, z uśmiechem i radością podchodzę do każdego… widze jak dzieciaki fajnie reagują… nawet na zdjęcia pojedyncze… radocha była ostatnio ogromna bo pozowali na tle wielkiego prześcieradła :) po którym można było deptać :) i jak ciocia robi zdjęcia to jest mnóstwo śmiechu :)

Jasne, że większość przedszkolnych zdjęć to totalny kicz, ale powiedzmy sobie szczerze – dla sporej grupy rodziców to i tak jedne z najładniejszych zdjęć jakie mają, więc nie zabierajmy im tego :)

Dokładnie zgadzam się z Michałem, nie ma po prostu czasu na robienie takich zdjęć i żaden rozsądny dyrektor na coś takiego się nie zgodzi ! Po za tym, Pani Aniu, zdaje się że Pani wywiad był nie pełny ! Otóż firmy fotograficzne, w zamian za trzy sesje w roku, proponują organizację balu karnawałowego, mikołaja lub festynu ! A do tego jakąś gratyfikację dla dyrekcji lub przedszkola ( kalendarze dla nauczycieli, kalendarze organizacyjne, lub inne … ). Żeby zaproponować taki zestaw, trzeba w danym przedszkolu sprzedać odpowiednią ilość zdjęć, żeby nie strać ! No i podstawowa sprawa. Zobaczyłem Pani zdjęcia, i mam pytanie ! dla kogo je Pani robi ? No bo jeśli dla rodziców jednego dziecka, to wszystkie grupowe może Pani wywalić, jeśli dla dziadków, to też nie będą zainteresowani, jeśli będą one grupowe, dla tych dzieci ? no niech Pani nie żartuje ….

I jeszcze jedno ! Pani zdjęcia są ładne. Problem polega na tym, że aparatami, nawet dobrego typu, dysponują co drudzy rodzice i zdjęcia z zaskoczenia, czy też z przypadku, zrobi prawie każdy !!! A na zdjęcie z balu karnawałowego, czy też, jak to Pani napisała z motorem, a i, na rozpoczęcie roku , na zakończenie roku (w todze), lub też inne (np. historyczne), potrzebne są odpowiednie akcesoria czy też plansze !!! Na które to, FIRMA a nie przedszkole wydaje pieniądze !!! I takich to właśnie zdjęć, oczekują rodzice i dziadkowie ! Schludnych, ustawionych i elegancko przebranych wnuków !

Moje podsumowanie !

Nie ma Pani pojęcia o czym Pani pisze ! Pani „wywiad” jest nie pełny i pobieżny ! Być może jest Pani świetnym fotografem, ale tak dobre fotografie robi dzisiaj każdy smart fon !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.