Szkoła nie nadąża za współczesną wiedzą o uczeniu się, my za to możemy, wykonując tym samym milowy krok w postrzeganiu szkoły, ucznia i jego potencjalnych trudności. Dlatego zaczynamy od informacji kluczowych do rozumienia procesu uczenia się, a o których rzadko się mówi.
Do szkoły chodzi całe dziecko, nie tylko jego mózg
Uczenie się zachodzi w układzie nerwowym, czyli przede wszystkim w mózgu. Ten jest jednak organem znacznie bardziej złożonym, niż na co dzień uwzględnia to szkoła. W mózgu wszystko się ze sobą łączy: nie istnieje coś takiego, jak czysta wiedza lub uczenie się, które przebiega tylko w strukturach wiedzy i umiejętności intelektualnych. Nie ma zresztą takich struktur! Nie ma jednej części mózgu, która odpowiada za uczenie się.
W każdej sekundzie naszego życia mózg zarządza skomplikowanym systemem, jakim jest ludzki organizm. Oznacza to, że w czasie, kiedy dziecko przyswaja tabliczkę mnożenia, jego mózg zajmuje się równocześnie funkcjami fizjologicznymi (ciepło/zimno, jeść lub trawić, zostać, walczyć czy uciekać…), utrzymywaniem równowagi wszystkich funkcji organizmu, rozpoznawaniem potrzeb, nadawaniem sensu temu, co się dzieje i wieloma innymi rzeczami. Uczeń jest spokojny, zrelaksowany, pobudzony lub zaniepokojony. Głodny lub najedzony. Zaciekawiony lub znudzony. Czuje się bezpiecznie lub nie, myśli o zadaniu albo odlicza minuty do przerwy, nie mogąc doczekać się zabawy z kolegami. Jego nastrój (i gotowość do nauki) zależy od wielu czynników: od tego, jakie ma relacje z najbliższymi, jak spędził poranek, czy czuje się wystarczająco kompetentny, żeby poradzić sobie z tym, czego się od niego oczekuje, czy lubi nauczyciela i czuje się z nim bezpiecznie, jakie jest jego samopoczucie fizyczne (wyspany, wypoczęty, zdrowy, najedzony), wreszcie od tego, czy i jaki widzi sens w rozwiązywaniu zadań.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
To właśnie mam na myśli, mówiąc, że do szkoły chodzi całe dziecko, a nie tylko jego mózg: jego ciało, emocje, relacje z innymi są w szkole tak samo obecne i równie ważne, jak jego zdolność do myślenia i zapamiętywania. Wchodząc w rolę ucznia, nie zapomina ono o pozostałych obszarach swojego życia, tak samo jak my, idąc do pracy, nie przestajemy być ludźmi, którzy muszą jeść, pić, którzy martwią się o swoje związki i troszczą się o różne obszary swojego życia. Biorąc pod uwagę całość doświadczenia dziecka, angażując w proces uczenia się jego ciało, emocje, relacje i naturalne tendencje do podejmowania tych działań, które mają dla niego sens, działamy w zgodzie z tym, jak uczy się mózg.
To obraz tego, co dzieje się w naszym wnętrzu, a co przekłada się na zachowania, które obserwujemy z zewnątrz. Patrząc na siedzącego w ławce szkolnej ucznia rozwiązującego zadanie w zeszycie, widzimy najczęściej dziecko, które z większym lub mniejszym powodzeniem wykonuje polecenie nauczyciela. To, czego nie widzimy na pierwszy rzut oka, ma jednak fundamentalny wpływ na tę sytuację
Bycie uczniem to tylko jedna z ról w życiu
Emocje, potrzeby i umiejętności dziecka to nie wszystko. Za plecami każdego ucznia możemy sobie wyobrazić większe lub mniejsze grono znaczących osób, które go otaczają i mają ogromny wpływ na jego codzienne funkcjonowanie. Mama, tata, rodzeństwo, ukochani dziadkowie, koledzy i koleżanki, wreszcie nauczyciele…
Człowiek jest istotą społeczną, co oznacza, że jego miejsce w sieci relacji międzyludzkich ma największe znaczenie dla przetrwania! Świadomość tej zależności z trudem i powoli toruje sobie drogę do szkół, w których, owszem, podkreśla się znaczenie dobrych relacji między dziećmi a dorosłymi, ale wciąż mają one drugorzędne znaczenie względem nauki.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Dziecko w szkole jest widziane przede wszystkim jako uczeń, nie przestaje jednak być jednocześnie synem, córką, kolegą, koleżanką, wnuczką, wnukiem, dziewczynką lub chłopcem… Krótko mówiąc – człowiekiem, który pozostaje w jakiejś relacji z innymi ludźmi, co ma na niego kolosalny wpływ. Mózg człowieka jest bowiem nastawiony na bycie w relacjach, doświadczanie przynależności.
Możemy się zastanawiać, w jaki sposób relacje wpływają na to, jak dziecko sobie radzi w szkole. To ważne pytanie. Rzadziej przychodzi nam do głowy, by zapytać, jak szkoła wpływa na jego więź z najbliższymi. Tymczasem współczesna wiedza na temat psychologii i neurobiologii człowieka wskazuje, że to, jak radzimy sobie w życiu, zależy w znacznie większym stopniu od tego, jakie stosunki panowały w naszym domu rodzinnym, niż od tego, jak radziliśmy sobie w szkole. Dlatego mówiąc o dziecku w szkole i o kontaktach szkoła–dom, na pierwszym miejscu stawiamy relację rodzic–dziecko. Cokolwiek wydarza się w szkole, to dom jest miejscem, w którym dziecko znajduje siłę do tego, by żyć, kochać, rozwijać się, osiągać cele. Warto szukać sposobu na to, żeby życie domowe ułatwiało mu funkcjonowanie w szkole, ale też na to, by szkoła nie wpływała negatywnie na atmosferę w domu i relacje między domownikami.
Nie da się zmusić mózgu, żeby się uczył
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nauczyciele w większości koncentrowali się na tym, by przekazać uczniom określone informacje. To, czy uczniowie je przyswoją i w jakim stopniu, zależało wyłącznie od nich samych. Wraz z upowszechnianiem się wiedzy o tym, jak uczy się mózg, coraz większy nacisk zaczęto kłaść na sposoby i metody przekazywania wiedzy – wiemy bowiem, że kontekst ma kolosalny wpływ na to, jak się uczymy.
Dzisiaj jasne jest, że:
- wiedza podana w atrakcyjny sposób jest łatwiej zapamiętywana,
- uczeń chętniej uczy się tego, co bliższe codziennemu życiu,
- aby się czegoś nauczyć, trzeba mieć do tego motywację.
W wielu szkołach wciąż najczęściej wzmacnia się głównie motywację zewnętrzną, nagradzając dobrymi ocenami lub punktami za zdobywanie kolejnych umiejętności. Łatwo jednak zobaczyć, że dzieci są wówczas zmotywowane nie do tego, żeby się czegoś nauczyć, a do tego żeby zdobyć oceny lub punkty. Mózg jest natomiast bardzo ekonomicznym narządem: jeśli jakieś informacje zostały zapamiętane nie dlatego, że są potrzebne do przeżycia lub przyjemne same w sobie, a po to, by zdobyć ocenę, punkty, nagrodę, klasy kuje je jako „nieprzydatne” tuż po uzyskaniu gratyfikacji. „Zakuć, zdać, zapomnieć” – sposób znany nam dobrze z naszych lat szkolnych wciąż działa. Nasuwa się pytanie o sensowność i celowość takiego uczenia się.
Warto jeszcze przeczytać:
Nauczyciel ma wpływ na to, jak zorganizuje proces uczenia się. Ma wpływ na to, jakich sposobów użyje, by odwołać się do motywacji dziecka. Ma wpływ na to, kiedy, jak i jakie informacje przekaże uczniowi. Jednak to, co najważniejsze, dzieje się poza jego zasięgiem. Cud uczenia się zachodzi bowiem wewnątrz umysłu ucznia. Tam nauczyciel nie ma dostępu.
Można stać nad dzieckiem, mówić do niego, nakłaniać je do mówienia, czytania lub pisania, nie da się jednak włożyć mu wiedzy do głowy. Być może odczuwaliście to nieraz, próbując „przerobić” ze swoim dzieckiem jakiś trudny materiał ze szkoły. Dopiero kiedy porzucimy przekonanie, że da się kogoś zmusić do nauki („wbić” coś do głowy), pojawi się przestrzeń na pytania (i odpowiedzi), jak rzeczywiście wspierać dziecko, które się uczy.