Kategorie
Rodzina

Poczwarka i motyl. Fragment książki „Dzieciństwo rodziców”

Pytam i obserwuję, i znów pytam, wołam i pytam, aż dostanę odpowiedź – głęboką odpowiedź, która nada znaczenie tajemniczym rzeczom, zwłaszcza tym bolesnym. Osobiste znaczenie, odpowiedź, która dotyczy mnie i przyda się w życiu. Tak znalazłem wyjaśnienie, które pozwala mi zrozumieć to niepowtarzalne spotkanie między noworodkiem a jego rodzicami.

Jak dzieci przychodzą na świat? I dlaczego? To oczywiste, że nie mam pojęcia. Rzecz jasna wiem, jak to wygląda, jeśli chodzi o plemniki i komórkę jajową, znam całą tę historię i mam podstawową wiedzę dotyczącą powstania noworodka z surowców zapewnionych przez matkę, przy delegowaniu znajdujących się w komórkach płciowych chromosomów, które mówią, gdzie umieścić brązowe oko, a gdzie płaską stopę. Powstanie ciała jest cudownym i niepojętym dla mnie procesem – lecz nadal to ta prosta część. Naprawdę skomplikowane pytania wiążą się z tym, co poza ciałem. Dlaczego to dziecko przybywa akurat do tej matki i do tego ojca i dlaczego właśnie teraz, gdy są tacy zajęci? Musi być ku temu naprawdę dobry powód.

Uwaga! Reklama do czytania

Dzieciństwo rodziców

Jak nie tylko dorosnąć, lecz także dojrzeć.

Doświadczając rodzicielstwa, mamy szansę na dotknięcie tego, czego nam – dzieciom własnych rodziców – brakowało i za czym do dziś tęsknimy. Autor nazywa to siedmioma prośbami, które dzieci kierują do swoich rodziców. W tej podróży nie chodzi o poszukiwanie winnych, ale o uzdrawiającą przemianę. Pomoże ona dostrzec bolesne miejsca po to, by zmienić je w czułość, zarówno dla nas samych, jak i naszych dzieci. By nie tylko dorosnąć, ale też dojrzeć.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Najważniejsze pytanie

Mój ojciec zadawał pytania. Pytał i wszystko kwestionował. Nie był znakomitym oparciem, ale to od niego nauczyłem się nadawać znaczenie każdej rzeczy. Zatrzymywać się i pytać. Nie idzie się dalej, dopóki stos kamieni nie zmieni się w zniszczoną starożytną nabatejską osadę, dopóki zwykłe spotkanie nie stanie się ekscytujące.

Również tutaj, w tym spotkaniu, które odbywa się między trojgiem ludzi, gdy rodzi się dziecko, szukam sensu. Głębokiego znaczenia. Nie zawsze jest to konieczne. I nie wszystkim potrzebne. Lecz jeśli dotarliście do tego miejsca w książce, może i wy macie podobną potrzebę.

Gdy mój samochód nagle się nie uruchamia na środku ulicy, ważne jest dla mnie, żeby się dowiedzieć, jak do tego doszło, lecz o wiele ważniejsze jest znalezienie kogoś, kto go naprawi i będę mógł wreszcie wrócić do domu. Gdy porusza mnie utwór muzyczny, ciekawi mnie sposób, w jaki został napisany, ale z pewnością mogę słuchać i wzruszać się bez tego. Jeśli chodzi o wszystko, co dotyczy relacji: człowieka z samym sobą, jednego człowieka z drugim oraz człowieka ze światem, naprawdę nie jestem gotów zadowolić się mętnymi wyjaśnieniami. Pytam i obserwuję, i znów pytam, wołam i pytam, aż dostanę odpowiedź – głęboką odpowiedź, która nada znaczenie tajemniczym rzeczom, zwłaszcza tym bolesnym. Osobiste znaczenie, odpowiedź, która dotyczy mnie i przyda się w życiu. Tak znalazłem wyjaśnienie, które pozwala mi zrozumieć to niepowtarzalne spotkanie między noworodkiem a jego rodzicami.

Czy istnieje dusza?

Istnieje dusza, która wie i wybiera, dusza, która wnika do konkretnego ciała i wybiera konkretnych rodziców do wspólnego, bardzo konkretnego rozwoju. To ma znaczenie. Dla mnie jest to poruszające.

Słowo „dusza” jest przesycone znaczeniami z różnych religii i może zniechęcić kogoś, komu do głowy przyjdą koncepcje wędrówki dusz i karmy z religii Wschodu czy idee zadośćuczynienia i kary, raju i piekła, preferencja wiecznej duszy nad ulegającym rozpadowi ciałem z religii zachodnich i innych. Nie stamtąd przychodzę i nie zamierzam w żadnym razie przekazywać takiej czy innej wiedzy duchowej ludziom, którzy po prostu chcą wzrastać ze swoimi dziećmi. Ale mam kilka dobrych i całkiem praktycznych (moim zdaniem) powodów, aby uwzględnić tu bezcielesny intelektualny byt i pozwolić mu wziąć udział w procesie przyjścia człowieka na świat.

Co takie wyjaśnienie daje nam, rodzicom?

Przede wszystkim od chwili, gdy przestaję odnosić się do swojego pierwszego spotkania z moją córką jako zwykłego zbiegu okoliczności czy nakazu z nieba i zgadzam się zobaczyć w tym wybór mój i jej z najgłębszego i najbardziej kochającego miejsca w nas, jakby otwieram sobie nową przestrzeń dla analizy, myśli i sensu, która jest mi szczególnie niezbędna, gdy coś nie wychodzi, gdy czuję się ofiarą w tej historii. Przypomina to bardzo różnicę pomiędzy tym, co czuje pilot, a tym, co czuje jeden z pasażerów samolotu, gdy zaczyna się burza i maszyna się trzęsie. Obaj są w niebezpieczeństwie. Ale podczas gdy pasażer może jedynie przetrwać lub nie, dla pilota otwiera się cała przestrzeń twórczej aktywności i swobody.

Po drugie, istnienie nieskończonej duszy, przynajmniej dorównującej mi mądrością, w ciele mojej córki pozwala mi traktować ją od samego początku – gdy jest jeszcze małym krzyczącym klopsem, który nie mówi i tak naprawdę nie umie słuchać – jak pełnego człowieka. Pomaga to uniknąć spoglądania na nią z góry, odnoszenia się do niej jak do czegoś oczywistego. Zmusza mnie to, abym spojrzał jej w oczy i spotkał tę duszę, porozmawiał z nią, także gdy mogę z łatwością wziąć to ciałko na ręce i wsadzić je do samochodu czy po prostu pójść.

Jako dziecku moich rodziców ułatwia mi to uszanowanie wyborów, których dokonałem w przeszłości, począwszy od dziwnej decyzji, aby być dzieckiem właśnie ich, właśnie w tym bardzo polskim kibucu (stworzonym przez migrantów z Polski – przyp. tłum.), czczącym uprawę roli i przeciętność, właśnie w tym okresie i w tym ciele.

Czy też to czujesz?

Wiele ciężarnych kobiet, z którymi miałem okazję się spotkać, opowiadało oczywiście o poczuciu więzi z płodem w ich brzuchu jeszcze przed ciążą. Wielu rodziców, których poznałem, czuje, że nawet gdy patrzą w oczy swego dwumiesięcznego niemowlęcia, ono ich słucha i im odpowiada. Także matki adoptowanych dzieci mówią czasem, że czuły głęboką więź z dzieckiem, jeszcze zanim je poznały.

Można to wszystko nazwać dowodami. Lecz z mojej perspektywy dowody są zbędne. Nie ma znaczenia, czy określimy to „duszą”, „rdzeniem osobowości”, „iskrą nieskończoności” bądź czymkolwiek innym. W każdym razie gdy zgadzamy się – nawet bez dowodów –że istnieje tu osobisty wybór, staje się to przydatne dla zrozumienia relacji i uzdrowienia ich. Wybór dziecka, aby być dzieckiem właśnie tych rodziców, i wybór rodziców – aby kochać właśnie to dziecko.

I z całym szacunkiem dla materialistów, deterministów, a także pesymistów nie wydaje mi się, żeby ta cała skomplikowana produkcja wolnej myśli w bezradnym ciele, w tak trudnych warunkach, służyła tylko przetrwaniu gatunku. Gdy zgadzam się zobaczyć w przyjściu dziecka do życia konkretnego ojca czy konkretnej matki głęboki wybór – nawet jeśli nie mam jak tego udowodnić – ukazują mi się w związku z tym kolejne warstwy znaczenia. W ten sposób wspólna podróż dziecka i jego rodziców zmienia się ze zwykłej drewnianej lalki w piękną matrioszkę, którą można otwierać i odkrywać w niej kolejne możliwości, kolejne klucze do wspólnego uzdrowienia i rozwoju.

Uwaga! Reklama do czytania

Rodzicielstwo Serca

Cud rodzicielstwa i Dzieciństwo rodziców

Bestseller izraelskiego terapeuty i jego długo wyczekiwana kontynuacja

kup w pakiecie

A tak to się zaczyna…

Dusza, gdy decyduje się przyjść, mówi:
„Przyszłam do ciebie, mamo. Ufam ci, wiem, że chcesz mnie poznać, dać mi tutaj miejsce, w centrum istnienia, w sercu twojego istnienia, w pożywieniu i objęciach, w otwartym uśmiechu, w jasnym, łagodnym spojrzeniu; że chcesz mnie taką, jaka jestem, teraz. Przyszłam do ciebie, tato. Ufam ci, wiem, że chcesz mnie poznać, dać mi moje miejsce, tutaj, w centrum istnienia, w sercu twojego istnienia, w pożywieniu i objęciach, w otwartym uśmiechu, w jasnym i łagodnym spojrzeniu; że chcesz mnie taką, jaka jestem, teraz”.

W każdej duszy, która tu przybywa, w każdym dziecku jest piękny paradoks. Z jednej strony dla duszy wszystko jest możliwe, wszystko wiadomo i nie ma żadnych granic. Jak swobodna myśl możemy przemieszczać się z rzeczywistości do rzeczywistości, nieograniczeni czasem ani przestrzenią, od nikogo niezależni.

Z drugiej strony jesteśmy też materialni. Istniejemy w granicach materialnej rzeczywistości. Głód, pragnienie, zimno, ból, potrzeba dotyku i uwagi z zewnątrz, zależność od rodziców jako jedynych pośredników pomiędzy nami a tym, czego potrzebujemy. Fakt, że tak rzadko czujemy nieskończoną siłę duszy, niemożność poczucia wszystkiego, czego chcemy (na przykład czuć się kochani także wtedy, gdy nie dostajemy tego od rodziców) – to ograniczenie i nauka, jaką ono umożliwia, stanowią istotę życia tutaj, w materialnym świecie. To również nasz „system edukacji”, gdy jesteśmy dziećmi.

Z tego paradoksu – niczym motyl z poczwarki – wydobywa się i rozkwita cudowna relacja dziecka z rodzicami. Ze zro- zumienia tego paradoksu wypływają wszystkie dobre pyta- nia i wszystkie twórcze odpowiedzi, niezbędne nam jako rodzicom.


Fragment książki „Dzieciństwo rodziców” dostępnej w księgarni Natuli

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.