Rodzice czują się w pełni odpowiedzialni za całkowitą ochronę swoich dzieci przed masą niebezpieczeństw. A przecież to nie tylko niemożliwe, ale także nie do końca słuszne rozwiązanie!
Często ochrona przed zagrożeniem przybiera formę kontroli. Ta natomiast rośnie wraz z dzieckiem. Początkowo nerwowo obserwujemy każdy jego ruch w mieszkaniu, próbując zapobiec urazowi. Później, w obawie przed czyhającym niebezpieczeństwem w komunikacji miejskiej i na drodze, zawsze oferujemy podwiezienie. A kiedy, już jako nastolatek, wywalczy autonomię w przemieszczaniu się, wymyślamy najgorsze scenariusze i domagamy się smsowego raportu, gdzie jest i czy nic mu się nie stało.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik świadomego rodzicielstwa
Cud rodzicielstwa
Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
W konsekwencji (w przeważającej większości sytuacji) nasze dziecko słyszy: „Uważaj”, „Nie wolno”, „Nie rób tak, bo … się oparzysz, potkniesz, uderzysz, upadniesz, rozlejesz, zepsujesz, rozbijesz, połamiesz.”, „Poczekaj, pomogę ci!”, „Zawiozę cię.” itp. Osiągamy swój cel – dziecko zabezpieczone z każdej możliwej strony. Czy jednak taka nadmierna ochrona jest dla niego korzystna?
Nadmierna kontrola a pewność siebie i wiara we własne możliwości
Dzieci już od pierwszych swoich dni co rusz podejmują wyzwania, przekraczają bariery, nieustannie uczą się nowych rzeczy. Czynności, które wykonują, są dla nich całkowicie nowe i w większości sprawiają im pewną trudność. Rodzice widząc to, często chcą pomóc dziecku. Tym samym, kiedy maluch rozpoczyna swoją przygodę z raczkowaniem czy chodzeniem, często nie odstępują go na krok, by amortyzować i zapobiegać każdemu potencjalnemu upadkowi. A gdy dziecko upada, mimo że jest to zupełnie nieszkodliwy wypadek, niezwłocznie biegnią, by postawić je z powrotem na nogi.
Te wszystkie czynności wynikają z miłości. Trzeba jednak pamiętać, że i w tym przypadku, biorąc pod uwagę rozwój dziecka, dobrze jest „dać mu wędkę, a nie od razu rybę”.
Każda samodzielnie wykonana przez dziecko czynność jest cegiełką dołożoną do budowy pewności siebie i wiary we własne możliwości. Oczywiście, rodzic w tym procesie jest niezbędny, ale nie jako osoba wyręczająca, a bezpieczna baza, do której maluch może zawsze się kierować.
Dlatego zamiast nerwowego wyczekiwania na upadek, towarzyszmy dziecku ze spokojem, zachowując oczywiście ramy bezpieczeństwa. Kiedy dziecko włoży w coś dużo wysiłku, podejmie wiele prób, aż w końcu osiągnie swój mały sukces, od razu skieruje wzrok na rodzica. Wtedy jest czas na dumę, radość i wspólną celebrację osiągnięcia. Dziecko uczy się wierzyć we własne możliwości i przekraczać własne ograniczenia, ale przede wszystkim uczy się tego, że rodzic mu na to pozwala i towarzyszy w rozwoju.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Kiedy przede wszystkim poprawiamy, korygujemy i asekurujemy dziecko, nie dajemy mu możliwości na niewinny upadek, błąd i porażkę. Każdorazowe wyręczenie dziecka z czynności, którą zdołałoby wykonać, daje mu informację: „Nie potrafisz sam tego zrobić. Potrzebujesz pomocy. Nie dasz rady. Ja zrobię to lepiej” i wzmacnia wewnętrzne przekonanie: „Nie będę nawet próbował, bo i tak nie potrafię”.
Dlaczego zaufanie dziecku jest tak ważne?
Maria Montessori powiedziała kiedyś: „Nie powinniśmy nigdy pomagać dziecku w zadaniu, które potrafi rozwiązać samo”. Zaufanie dziecka do samego siebie jest równe zaufaniu, jakie okazują mu rodzice, podniesione do kwadratu.
Nadgorliwość rodziców i ich nadmierna opiekuńczość, chociaż wynikają z miłości do dziecka, ograniczają prawidłowy rozwój pewności siebie i wiary we własne możliwości. Wyręczamy dzieci, pomagamy im i interweniujemy w sytuacji potencjalnego, nawet minimalnego ryzyka, ponieważ wierzymy, że z naszą niewielką pomocą dziecko poradzi sobie lepiej. Wydaje nam się, że pomoc nigdy nie zaszkodzi. W tym przypadku jednak nierzadko ma negatywne konsekwencje.
Istnieje w mózgu obszar, o których warto wiedzieć: to ciało migdałowate. Jako część struktur mózgu emocjonalnego, aktywowane jest każdorazowo w sytuacji zagrożenia. Druga struktura to płat czołowy – struktura mózgu racjonalnego. To on w sytuacji zagrożenia odpowiada za pokonanie strachu i zaplanowanie strategii działania.
Wyobraźmy sobie sytuację na placu zabaw: dziecko zbliża się do ławki, by się na nią wspiąć. Kiedy rodzic reaguje przerażeniem i podbiegając do dziecka krzyczy: „Uważaj! Spadniesz!” – momentalnie ciało migdałowate dziecka przejmuje dowodzenie, a skupienie sterowane przez płat czołowy zostaje całkowicie zaburzone. W efekcie dziecko czuje strach i zagrożenie oraz, automatycznie, przestaje się skupiać na zadaniu, przez co potencjalne ryzyko upadku jeszcze bardziej wzrasta.
Oczywiście – bezwzględnie należy reagować na zagrożenie. Jednak w sytuacjach, kiedy realnego zagrożenia nie ma, a istnieje jedynie potencjalne ryzyko, którego rodzic aktywnie poszukuje w celu ochrony dziecka – dziecko bardziej niż fizycznej ochrony, potrzebuje od rodzica zaufania.
Czego uczy się kontrolowane dziecko?
Kiedy najczęstszą reakcją rodzica na zadanie, w którym dziecko przejmuje inicjatywę, jest strach, kiedy ciągle okazujemy mu, że martwimy się o jego zdrowie, bezpieczeństwo i samopoczucie – jego mózg rejestruje dwa komunikaty:
- „Świat jest pełen niebezpieczeństw”.
- „Ja sam nie potrafię sobie z nimi poradzić”.
W obliczu każdej trudności, jaką dziecko napotka w życiu, będzie ono odbierało w swoim ciele migdałowatym sygnał alarmowy, a co za tym idzie – zareaguje każdorazowo strachem.
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Zaufanie jest lepsze niż kontrola
Mimo, że bardzo chcemy uchronić dziecko od trudności, w pewnych sytuacjach najlepsze, co możemy dla niego zrobić, to dać mu przestrzeń i pozwolić na małe potknięcia i samodzielne podnoszenie się z upadków. Dajmy mu przestrzeń każdorazowo, kiedy bawi się samo i jest zajęte. Pozwólmy samemu przybiec, kiedy chce mu się pić, nie chodźmy za nim z butelką wody – dajemy mu tym samym szansę na zdiagnozowanie swojej potrzeby i podjęcie kroków do jej zaspokojenia. Podobnie, kiedy wchodzi w interakcje z innymi dorosłymi – nie wyręczajmy, nie mówmy od razu w imieniu dziecka. Pokażmy mu, że może być równoprawnym rozmówcą, nawet z osobą dużo starszą od siebie. Kiedy istnieje niewielka szansa, że może się przestraszyć, lekko zadrapać lub potknąć, kiedy wdaje się w drobne kłótnie z rodzeństwem lub z kolegami – zaufajmy mu, dajmy przestrzeń i pozwólmy budować poczucie sprawczości.
Zaufanie dziecku buduje pozytywną samoocenę
Dziecko wierzy, ufa swoim rodzicom w stu procentach. Jeśli oni mu ufają – uczy się, że i ono sobie może zaufać. Tylko dzięki takiej postawie nauczysz je wiary w samego siebie. Dziecko będzie się dobrze czuło z samym sobą, potrafiło podejmować decyzje, oceniać ryzyko, radzić sobie z trudnościami i opanowywać w sytuacjach stresowych. Uwierzy we własne siły. Czy nie tego właśnie chcemy dla naszych dzieci?