Smutek przykryty złością
Rano mama nakrzyczała; rodzice mają ciche lub zbyt głośne dni; na śniadanie miały być naleśniki; tata obiecał, że będę siedziała z przodu w samochodzie, i zmienił zdanie; wkurza mnie siostra; buzują hormony; nie zostałam zaproszona na urodziny; znowu zamknęli park trampolin; tata krzyczał, że nie jem warzyw; usłyszałem, że jestem brzydki; Ewa usiadła z Ulą, a nie ze mną; Michał powiedział, że nie jestem w ich „iPhone’owej” grupie; Zuza się śmiała, że mam bluzę z Lidla… Można wyliczać bez końca.
Smutek jest duży i zostaje przykryty złością, która jest łatwiejsza do okazania. Organizm dziecka potrzebuje dać upust tej energii: dziecko może grać bardzo agresywnie w piłkę na WF-ie, zrzucić komuś piórnik z ławki, szturchnąć innego ucznia, uderzyć w ścianę, reagować autoagresją, prowokować scysje z nauczycielami, kolegami i koleżankami, by rozładować napięcie, które się w nim kumuluje. Zrobi wszystko, żeby sobie pomóc. Zobaczmy, ile osób mówi, że odreagowuje stres w domu na rodzinie albo na siłowni. Albo jedząc sernik. Cały.
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Domknięcie reakcji stresowej
Trudne sytuacje powodują w nas napięcie, które staramy się rozładować, a dzieci często prowokują w takich momentach kłótnie i co ważne, zwykle robią to nieświadomie. Nie mają one jeszcze świadomości, co i dlaczego się z nimi dzieje, i warto, żebyśmy to my im wskazywali, jak mogą sobie pomóc oraz zadbać o to, by napięcie z nich zeszło, bez destrukcji czy autoagresji.
Polecam najbezpieczniejszy początek rozmowy:
– Włóż buty, jeśli chcesz się bawić w berka w domu – mówi mama.
– Nie włożę – buntuje się dziecko.
– Okej, słyszę, że nie chcesz włożyć butów. Powiesz czemu?
– Bo są głupie.
– Ach, w porządku, a co jest w nich głupiego?
– Wszystko. To ja się nie będę bawić. – Udaje się do swojego pokoju, mocno tupiąc.
Mama oddycha głęboko i mówi do siebie w myślach: „To nie o butach, pójdę do mojego kochanego dziecka pomóc mu przejść przez drugi etap reakcji stresowej, by mogło potem wypłakać się w moich kojących ramionach. Odsunę na ten moment myśl, że moja matka reagowała w inny sposób, kiedy byłam dzieckiem”.
Uwaga! Reklama do czytania
Uwaga! Złość
Jak się złościć nie krzywdząc?!
Niezwykła książka o złości, akceptacji i trudnych momentach.
– Trudno ci, co?
Dziecko nic nie mówi, za to sporo komunikuje postawą.
– Czasami są takie dni, kiedy jest nam trudno. Chcesz się przytulić?
Dziecko nadal nic nie mówi, za to czeka na to, by mama je przytuliła. Mama przytula swoje dziecko, a ono zaczyna mówić:
– Bo od rana jest super głupio, na lekcjach pani mnie w ogóle nie wywoływała. I bieganie jest głupie.
– Tak, to naprawdę wygląda na trudny dzień. O czymś jeszcze chcesz opowiedzieć?
– Jeszcze…
W szkole może to wyglądać tak:
– Czy masz dzisiaj jakąś trudność? – pyta nauczyciel.
– Bo to i tamto – wydusza z siebie uczennica.
– Czasami zdarzają się nam trudne rzeczy. Wiesz, co by ci pomogło? Mogę coś dla ciebie zrobić?
– Tak, chcę walić pięściami w matę.
– Podoba mi się ten pomysł, chcesz, żebym ci towarzyszył?
I wracamy do domu:
– Czy jest ci z czymś trudno? – pyta rodzic.
Cisza.
– Czasami zdarzają się nam przykre rzeczy. Wiesz, co by ci pomogło? Mogę coś dla ciebie zrobić? – dopytuje.
– Nic mi nie pomoże – odpowiada dziecko.
– Mówisz: „Nic mi nie pomoże”, bo jest naprawdę ciężko, co? Wydaje się, że nic tego nie zmieni, mam rację? Może jednak to, że posłucham, choć trochę ci pomoże?
Gdy ktoś nie dostanie tego, czego chce
Co w momencie, gdy ktoś kogoś nie lubi i nie chce się z tym kimś bawić? Nie chce siedzieć z kimś w ławce? Albo gdy jedno dziecko zdobyło medal w zawodach, a drugie nie? Warto wtedy towarzyszyć dziecku we frustracji, w jego emocjach. Schemat wygląda podobnie, nadal mówimy: „Słyszę, że jest ci przykro, bo chciałaś, żeby koleżanki zaprosiły cię do projektu. Zobaczymy, co można zrobić. A może chcesz się posmucić? Albo pozłościć?”. Stało się, dziecko nie będzie brało udziału w szkolnym przedsięwzięciu, a my nikogo nie zmusimy, by je lubił. Możemy towarzyszyć mu w smutku.
Kiedyś usłyszałam pewne zdanie, które bardzo pomogło mi zmienić perspektywę: „Nie jesteśmy w stanie uchronić dzieci przed bólem, ale możemy je nauczyć tego bólu nie blokować”. Zadbajmy o to, by trudne emocje wyszły na wierzch, by rozczarowanie, frustracja, smutek, złość, niechęć znalazły ujście w działaniach, w słowach, w gestach. Niech dziecko krzyknie, jeśli jest mu bardzo źle, niech tupnie, kiedy się złości, i niech popłacze, gdy mu smutno. A my stwórzmy dla niego bezpieczną przestrzeń, towarzyszmy mu ze sokojem i zrozumieniem. Lubię mówić: „Dajmy przestrzeń emocjom, wyznaczmy granice zachowaniom”. Pozwólmy dziecku na drugą fazę cyklu reakcji stresowej, pozwólmy mu wyrzucić z siebie trudności poprzez słowa, krzyk, tupanie, darcie kartki – cokolwiek, co nie rani dziecka ani innych. Bądźmy świadkami tego wydarzenia, dajmy uznanie oraz empatię. Wydaje się, że to za mało? Moim zdaniem to więcej niż sto rad i garść cukierków.
Artykuł jest fragmentem książki Katarzyny Dworaczyk „Konflikty w rodzinie”, którą kupisz w naszej Księgarni Natuli