Kategorie
Komunikacja z dzieckiem Książki dla rodziców książki wydawnictwo Rodzina

Dlaczego dziecko “wrzeszczy” i “nic do niego nie dociera”. Fragment książki „Konflikty w rodzinie”

Sytuacje konfliktowe często rozpoczynają tzw. cykl reakcji stresowej. Jest to reakcja naszego organizmu na zagrożenie ze świata zewnętrznego. Dzieje się ona niezależnie od nas. Znajomość tej teorii pozwoli nam zrozumieć zachowania naszych dzieci i dostrzec normalność (zdrowy fizjologiczny rozwój) tam, gdzie widzieliśmy „wrzeszczące” i „kłótliwe” dziecko, do którego „nic nie dociera” i któremu „nic się nie da wytłumaczyć”.


Fazy reakcji stresowej

• Alarmowa lub mobilizacji (zapoczątkowana przez bodziec/
wyzwalacz),
• adaptacji – są w niej trzy stany: walka, ucieczka, zamrożenie,
• odprężenia lub wyczerpania.

Ktoś wyrwał dziecku z ręki zabawkę, zaparkował na wypatrzonym
przez nas miejscu, na obiad są brokuły, okazało się, że trzeba było
dołączyć jeszcze jeden formularz, przyjadą rodzice…!

Właśnie czytasz fragment naszej książki z Serii Rodzicielskiej „Konflikty w rodzinie„. Możesz się z niej dowiedzieć jak lepiej rozwiązywać konflikty z dziećmi, pertnerem, czy w pracy!

Pojawia się wyzwalacz, który nasz mózg błyskawicznie interpretuje, nadaje mu znaczenia, włącza „teatr mentalny”, czyli to, co sobie mówimy, co sobie myślimy. Jeśli jest to zagrażające dla naszego bezpieczeństwa fizycznego lub emocjonalnego, organizm wchodzi w reakcję stresową i zaczyna produkować hormony stresu (adrenalinę, noradrenalinę, kortyzol). Lądujemy w pierwszej fazie cyklu reakcji stresowej. W odpowiedzi na zagrożenie nasz organizm podejmuje decyzję: „walczyć/uciekać/zamrażać się”, czyli po prostu – przetrwać.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Uwaga! Reklama do czytania

Jak mówić, żeby dotrzeć do dziecka

Zbiór praktycznych narzędzi do rozwiązywania sporów, efektywnej komunikacji w rodzinie, związku czy szkole. 

Dzieci kłócące się o zabawkę, rodzice kłócący się o dzieci, nieporozumienia z sąsiadem, babcią, szefem. Konflikty stanowią nieodłączną część naszego rodzinnego życia! Próby ich wyeliminowania to utopia, szkoda na to czasu. Zamiast unikać konfliktów lub w nich tkwić, wraz z dziećmi nauczmy się je rozwiązywać.

CHCESZ? KLIKNIJ!

A z czym chce walczyć lub przed czym uciekać? Przed dzikim zwierzęciem! Jakkolwiek od dobrego tysiąclecia nie musimy już uciekać przed atakującym nas drapieżnikiem, nasz mózg nadal w momencie stresowym reaguje, jakby atakowały nas szpony i zęby.
Organizm decyduje zatem o wyrzucie hormonów stresu do krwi.
Jako reakcja na to następuje m.in. spłycenie oddechu, ściśnięcie
żołądka (zatrzymanie jego pracy), kumulacja siły w mięśniach nóg
(wzrost napięcia), zwiększenie tętna i krzepliwości krwi. Pojawia się stan pobudzenia emocjonalnego.

Wchodzimy w drugą fazę reakcji stresowej. Kiedy widzimy lwa, nasz mózg przełącza się na tryb „walka/ucieczka/zamrożenie”. Jeśli stwierdzi, że nie ma szansy na ucieczkę, przygotuje nasze ciało do walki. Jeśli zaś uzna, że mamy szansę uciec – przygotuje organizm na długotrwały wysiłek. Może też stwierdzić, że nic nie da się zrobić, i czeka nas śmierć – wtedy włącza zamrożenie, by mniej bolało, gdy będziemy rozszarpywani.

Jak zrozumieć nastolatka

Książka dla rodziców, którzy chcą być mądrymi przewodnikami swoich nastoletnich dzieci, dawać im wsparcie i towarzyszyć w rozwoju w tym pięknym, choć niekiedy trudnym czasie stawania się dorosłym.

Zobaczmy, jak intensywnie reaguje nasz mózg, gdy interpretuje
sytuację jako stresową. Złość, gniew i ogrom energii w organizmie mogą nam się przydać, kiedy znajdziemy się w towarzystwie lwa – albo dzika, albo wściekłego psa. Za to nijak nam nie pomagają w sytuacji, gdy dostaliśmy w pracy formularz do wypełnienia, mamy odpowiedzieć nauczycielce córki na mejla czy odpisać na przykrą wiadomość. Ilość energii, która się w nas wyzwala, jest wystarczająca na długą ucieczkę przed lwem.

Dawniej, gdy faktycznie udało nam się przetrwać, wpadlibyśmy zapewne zziajani do naszej osady, gdzie plemię witałoby nas napitkiem i świeżymi owocami (uzupełnienie elektrolitów, które straciliśmy podczas wysiłku fizycznego). Płakalibyśmy z przerażenia, towarzysze klepaliby nas po plecach, mówiąc: „Dałeś radę”, „Było ci ciężko?”, „Co za przygoda!”. Znaczyłoby to, że wkraczalibyśmy ze wsparciem w trzecią fazę reakcji stresowej, czyli uspokojenie. Minęły tysiące lat, od kiedy nie gonią nas lwy, ale reakcja naszego mózgu się nie zmieniła.

Dlaczego płaczemy?

Poetycka i poruszająca książka obrazkowa o tym, że każdy może płakać.

O tym, że czasem przypomina burzową chmurę, a czasem sztorm. O tym, że łzy potrafią roztopić kamienie naszych serc lub znaleźć ujście dla uczuć zamkniętych na klucz. I o tym, że czasami płaczemy, gdy zderzamy się ze ścianą , a czasami ze szczęścia.

Kojące towarzyszenie

Przyjrzyjmy się tej jakże naturalnej reakcji stresowej, uwzględniając zachowanie dziecka. Jeśli coś się maluchowi nie podoba, przestraszy się, wścieknie, zaczyna krzyczeć, machać rękami, tupać. Jeżeli jest to dla niego sytuacja naprawdę trudna – gryzie, pluje, drapie, zaciska zęby. Trwa to czasem kilkadziesiąt sekund, czasem naprawdę dłużące się minuty. Co się następnie dzieje? Dziecko szuka ukojenia w ramionach rodzica. Wypłacze się przytulone, a gdy afera była potężna, często po chwili zasypia. Znajome? To jest właśnie zamknięty cykl reakcji stresowej.

Zastanówmy się, jak odpowiadamy na drugi etap (wyrzut hormonów i następujące po nim zachowanie) reakcji stresowej u dzieci. Jeśli dziecko ma mniej niż rok, koimy je, tulimy, mówimy spokojnym głosem: „Jestem przy tobie”, „Już dobrze”, „Ależ mój maluszek się wystraszył”. Kołyszemy w ramionach, aż przestanie się trząść, łkać czy chlipać. Nie kwestionujemy, czy był to powód do takiej reakcji.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Tak właśnie dbamy o to, by cykl reakcji stresowej przeszedł przez wszystkie fazy. Przez fazę pierwszą (alarmową), fazę drugą (adaptacji) i fazę trzecią (odprężenia). Reakcja stresowa ma swój początek, środek i koniec. Choć to oczywiste, żyjemy w społeczeństwie, w którym mamy przyzwolenie tylko na jej początek – cały cykl mogą przejść najwyżej jednolatki. Malutkie dzieci mają bowiem prawo się czegoś przestraszyć, wściec się, zareagować całym ciałem i zakończyć proces tulone przez opiekuna. Jeśli zobaczylibyśmy matkę wrzeszczącą na maluszka: „Uspokój się!”, „W tej chwili przestań się tak zachowywać!”, pomyślelibyśmy, że najpewniej nie wytrzymuje już nerwowo, nie ma wsparcia, opieka nad dzieckiem ją przerosła. Ewentualnie że coś z nią jest „nie tak”.

A teraz przywołajmy obraz matki krzyczącej w podobny sposób na dziecko pięcioletnie. Bez znajomości literatury o świadomym rodzicielstwie pomyślelibyśmy, że to dziecko zachowuje się „nie tak”, a widok krzyczącego rodzica już by nas tak nie oburzył. Dziecko kilkuletnie doświadcza zupełnie innego zachowania rodzica niż maluszek. Temu drugiemu zapewniamy kojącą obecność i towarzyszenie w uspokojeniu. Kilkulatek dostaje komunikat: „Nie ma zgody na drugą fazę twojej całkiem naturalnej reakcji stresowej, w tej chwili przestań wykorzystywać nagromadzone adrenalinę i kortyzol!” albo: „Możesz wrócić po zamknięciu fazy trzeciej!”.

Dlaczego piszę o tym przy okazji konfliktów? Ponieważ w fazie drugiej i trzeciej nie ma przestrzeni na mediacje. Nie ma przestrzeni na nic innego jak kojące towarzyszenie. Dziecko potrzebuje wyciszenia zgodnie z biologicznymi procesami. Jeśli myśleliście, że skoro wasze dzieci krzyczą, machają rękami i tupią, to znaczy, że nie radzą sobie z emocjami, możecie spokojnie odetchnąć – one właśnie tak sobie z nimi radzą!

Jedyne granice, o które warto zadbać, to te, by dzieci nie zrobiły krzywdy sobie i innym. Sama nie lubię niszczenia przedmiotów. Dlatego kiedy moja córka się zdenerwuje, mówię do niej: „Krzyknij sobie”, jeśli akurat nie idzie na piętro, wyrzucając adrenalinę przez tupanie. Czy nie wolelibyśmy, żeby nasze dzieci tupnęły, zrobiły kilka wymachów rękami lub krzyknęły i… spokój?

Czy naprawdę lepiej zahamować energię, krzycząc: „W tej chwili się uspokój!”, i do końca dnia słuchać: „Nie będę”, „To głupie”, „Nie chcę, żebyś tu wchodził”, „To najgłupszy dzień w moim życiu” czy „Jestem beznadziejna”? Może warto zrobić z dzieckiem „studnię krzyku”, napiąć mięśnie na 10 sekund lub pobiegać w miejscu, by dać upust adrenalinie? A potem przytulić i mieć naprawdę spokój? W taki sam sposób jak dziecku możemy towarzyszyć też sobie oraz innym dorosłym. Oddychajmy, przyjrzyjmy się wyzwalaczom, ponapinajmy mięśnie, krzyknijmy czy popłaczmy.

Wiedza teoretyczna na temat cyklu reakcji stresowej daje rodzicom i nauczycielom więcej spokoju przy towarzyszeniu dzieciom w emocjach. Przede wszystkim wiedzą oni, że intensywne reakcje nie są wymierzone bezpośrednio w nich. Wiedzą, że mają one więcej wspólnego z atakiem lwa niż z ich prośbą, by dzieci wyniosły w końcu śmieci. I ostatnia, najcudowniejsza wiadomość: cykl reakcji stresowej zawsze ma swój koniec!

Rodzina. Wierszyki do chichotania

Wierszyki do chichotania to sposób na wesołe i uzdrawiające bycie razem. Wspólne czytanie i śmiech to niezawodny sposób na pełne bliskości i lekkości budowanie relacji z dzieckiem. A co śmieszy dzieci najbardziej? Beton w kanapce, bąki, kłótnie kasztanów i chowanie się za lampą.

Zrozumienie i uwolnienie

Warto też zrozumieć, dlaczego jesteśmy wiecznie zmęczeni. Energia, która powstała, by poradzić sobie ze stresującą sytuacją, nie jest uwolniona i przetransportowana w odprężenie. Podświadomie próbujemy sobie z nią poradzić, np. pijąc alkohol, biegając (zastanawialiście się, dlaczego tylu ludzi uprawia sport?), krzycząc na rodzinę, sprzątając dom, remontując mieszkanie, kompulsywnie gotując, robiąc zakupy, myjąc zęby znacznie dłużej i mocniej, niż trzeba…

Naszym lwem bywają praca, dzieci i partner, więc nie ma szans, by go wiecznie unikać. Jak więc uciec do bezpiecznej osady, skoro to, co w niej jest, wyzwala emocje, wywołuje napięcie lub stres? Zadbajmy o siebie, np. napinając i rozluźniając mięśnie seriami po 10 sekund. Krzyknijmy sobie, tupnijmy, pobiegajmy. Jeśli tego nie zrobimy, napięcie nie zniknie, nie wyparuje. Wrócimy do domu, jadąc szybciej, niż to bezpieczne. Włączymy głośno muzykę, nakrzyczymy na przypadkową osobę lub kogoś bliskiego. Stłuczemy coś.

Brzmi znajomo? A wystarczy świadomie pozwolić sobie na fazę drugą, a potem trzecią. Możemy wtulić się w partnera lub partnerkę, w poduszkę, popłakać sobie w wannie albo włączyć film na ukojenie. Chcę też w tym miejscu zaznaczyć, że czasami możemy słowo „złość” zamienić w naszym umyśle na słowo „stres”. Zobaczcie, że jeśli mówimy „nasze dziecko się stresuje”, inaczej reagujemy, niż mówiąc „nasze dziecko się złości”.

Artykuł jest fragmentem książki Katarzyny Dworaczyk „Konflikty w rodzinie”, którą kupisz w naszej Księgarni Natuli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.