Prawdziwym darem od dzieci są wyzwania egzystencjalne,
jakimi obdarzają nas dlatego, że są tym, kim są.
Jesper Juul
Mija rok od naszego pierwszego spotkania po zewnętrznej stronie brzucha. Kluczowy rok dla mojej córki, kluczowy rok dla mnie i naszej relacji. W sentymentalnym nastroju, z łezką w oku trudno się powstrzymać od podsumowań. Myślę o tym, jak bardzo się zmieniła, ciągle pozostając tą samą dziewczynką, która krzyczała wniebogłosy na moim brzuchu. Widzę też inną siebie, bo choć przez całe życie nie szczędziłam sobie doświadczeń rozwojowych, ten rok zdecydowanie przebił wszystkie wcześniejsze. Nie było łatwo i nie zawsze było pięknie. Jednak teraz, kiedy patrzę na ten rok z dystansu, przepełnia mnie wdzięczność i zachwyt. Wdzięczność za mądrość, z jaką córka prowadziła nas przez niemowlęctwo. Zachwyt nad jej nieustępliwością i determinacją w pokazywaniu nam, czego potrzebuje. To ona w wielu momentach nie pozwoliła nam zejść z drogi rodzicielstwa bliskości. A przecież pokus i wątpliwości było tak wiele…
High Need Baby
Intensywność reakcji, nieprzewidywalność zachowań i dużo trudnego do ukojenia płaczu – tak w skrócie mogę opisać nasze pierwsze miesiące. Potem nastąpił moment ulgi, kiedy natrafiłam na koncepcję High Need Baby – dzieci, które potrzebują więcej. Ulgi, że to nie choroba, moje zaniedbanie ani koniec świata. Niektóre dzieci zwyczajnie są wymagające.
Wiedza o tym zadziałała jak łagodny kompres na moje jątrzące się macierzyńskie rany, przynosząc ukojenie. To mnie uwolniło od niepokojów, poczucia winy i zamiast rozpaczać nad swoją i naszą niedolą, zabrałam się do działania. Wyruszyłam w podróż życia – odkrywanie potrzeb. Jej i własnych, bo najpierw musiałam zadać sobie pytanie o swoje potrzeby. Z im większym szacunkiem do nich podchodziłam (nawet jeśli chwilowo nie mogły być zaspokojone), tym łatwiej mi było odkrywać źródła dyskomfortu dziecka. Dzięki córce odrobiłam ważną lekcję, z którą zwlekałam duży kawał życia.
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem
Niewinność do zwrotu
Jednym z najbardziej szokujących odkryć macierzyństwa było dla mnie to, że to ode mnie zależy, czy moja córka będzie „niegrzecznym dzieckiem” czy stęsknionym bliskości maluchem. Dlaczego ode mnie? Bo to ja nadaję znaczenie jej zachowaniu. To dla mnie jako matki ogromna odpowiedzialność. Doświadczyłam istoty zależności, która jest naturalnym etapem dla każdej relacji rodzic – dziecko.
Kiedy więc córka budziła się po 10 minutach od położenia jej spać, zamiast narzekać, że znowu i że ileż można, zaczęłam myśleć, że biedactwo nie może usnąć i potrzebuje się zwyczajnie przytulić. Dzięki temu przychodziłam do niej przepełniona troską i rozczulona perspektywą przytulania. Przynosiłam ze sobą spokój zamiast rozdrażnienia. Odkryłam dzięki temu, że w zależności od tego, jak nazwę jej zachowanie, taką mam dla niej odpowiedź. Jeśli zapali mi się lampka „niegrzeczna”, „nieznośna” czy „uciążliwa”, to moją reakcją będzie jakiś rodzaj stawiania granic, czyli odrzucenia. Jeśli jednak będzie to lampka „bezbronna”, „stęskniona”, „poszukująca bliskości”, moje ciało natychmiast będzie gotowe do przytulania.
Tak odkryłam siłę macierzyństwa, zyskałam dodatkowe pokłady cierpliwości i empatii. Obu nam to wyszło na dobre. Ta siła pozwoliła mi też ochronić naszą relację przed życzliwymi uwagami, jakobym dawała sobą manipulować Zobaczyłam w niej maleńką istotę, która w swoim wołaniu o bliskość korzysta z dostępnych jej sposobów – płaczu czy tzw. nieodkładalności. Odrzucając smoczek czy wózek, zdawała się mówić: „Mamo, cycusia i przytulania nic nie jest w stanie zastąpić!”.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Przez głowę do serca
Poukładane na nowo myśli rzeczywiście ułatwiły mi życie. Wyrzuciłam ze słownika wszelkie niegrzeczności, terroryzowanie i podobne określenia. Potrzebowałam o tym mówić i pisać, jakby moje słowa miały być ostatecznym dowodem, że zmiana już się we mnie dokonała. Aż któregoś dnia zapatrzyłam się w pewną mamę z kilkumiesięczną córką. To było poruszające doświadczenie, zobaczyć ich intymny świat scementowany wzajemną miłością i czułym dotykiem. Noszenie, nieprzerwany kontakt i karmienie piersią było równie naturalne jak oddech. Ta mama nie potrzebowała odpoczynku od dziecka, odpoczywała, będąc z dzieckiem (nie widziałam u niej nawet oznak zmęczenia). Nie potrzebowała mówić o swoim macierzyństwie, ona była mamą i delektowała się tym stanem bez słów. Ich świat był pozbawiony wątpliwości, piękny i pełen harmonii.
Patrząc na nie, niemal doświadczyłam, na czym polega prawdziwa akceptacja, taka bez szarpania się i utyskiwania. Uświadomiłam sobie, że moje ciało i emocje jeszcze nie miały tyle pewności, co głowa. Że w drodze do akceptacji zostały daleko w tyle. Jeszcze ciągle nie byłam w pełni pogodzona ze sposobem, w jaki moja córka reagowała na świat. Zatęskniłam za tą harmonią, która stała się dla mnie zarówno celem, jak i drogą, sposobem bycia. Wiedziałam, że poczuję to, kiedy już będę gotowa przyjąć moje dziecko takie, jakie ono jest, w pełni. Emocjonalnie, duchowo i fizycznie.
Bliskość w wolności
Aż coś się między nami zmieniło. Odpuściłam jakieś uciążliwe „muszę” i poczułam, że naprawdę „chcę”. Zasypianie przy piersi przestało być tematem tabu (bo inaczej nie umiemy zasypiać), a stało się powodem do dumy (uwielbiam te chwile bliskości na koniec intensywnego dnia). Kiedyś chusta i nosidło były ratunkiem, jedyną szansą na spacer czy sen. Bolały mnie plecy, bywałam zmęczona. Dziś, choć córka waży dwa razy więcej niż wtedy – nie czuję jej ciężaru. Przestałam jej doświadczać jako ciężar – wiążę chustę i stajemy się jednością. Ona wraca do mnie ze świata, od wielości do jedności, od wrażeń do spokoju. Spotykamy się w tej chuście w pełnej wolności, to warunek konieczny dla prawdziwej bliskości. Kiedy ja tego chcę i ona ma na to ochotę. I czuję ten przepływ, który jest między nami, kiedy znika świat zewnętrzny i przez tych kilka chwil jedyną realnością jest to niezwykłe doświadczenie.
Być może, gdyby była dzieckiem spokojniejszym, poprzestałabym na lekkości wózka i nigdy nie doświadczyłybyśmy tego przepływu. Jestem jej jednak wdzięczna, że stworzyła nam taką możliwość. Że w swojej niemowlęcej mądrości od początku wiedziała, że w pełnym przytuleniu odpoczywa się najlepiej. I że pozwoliła mi odkryć paradoks: coś, co z daleka wydaje się ograniczeniem, z bliska stwarza nową przestrzeń i możliwości. Tylko trzeba sięgnąć dalej, za morze rozczarowań, frustracji i wyobrażeń.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik świadomego rodzicielstwa
Karmienie piersią
Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Mądrość ponad powinności
Świadomość, która przyszła do mnie, była doświadczeniem egzystencjalnym. Jego nieoczywistość (albo paradoksalnie oczywistość!) i prostota. To, że przez te wszystkie meandry macierzyństwa i naszej relacji córeczka bardzo mądrze mnie i nas prowadziła. Doskonale wiedziała, czego potrzebuje. I kiedy ja błądziłam, ona bardzo wprost i intensywnie kierowała mnie na właściwą drogę. Kiedy chciałam ją odłożyć, krzyczała: „Mamo, jestem bezbronnym maluszkiem, który bez ciebie znika, zostań przy mnie blisko!”. Kiedy domagała piersi co kilka minut, mówiła tak naprawdę: „Potrzebuję tego dotyku, potrzebuję zwrócić się od świata obfitującego w taką wielość nowości w stronę ciebie – która jesteś znajoma i bezpieczna”. I piszę to ze łzami w oczach, bo jestem z niej dumna – z tej dziecięcej mądrości, która zwyciężyła nad powinnościami i dobrymi radami pozornego wsparcia.
Teraz rozumiem, co miał na myśli Juul, pisząc, że dzieci są kompetentne i w pełni społeczne od urodzenia. W podróży życia towarzyszy mi najlepszy przewodnik pod słońcem. Jedyne (i aż!) czego potrzebowałam, to zaufać. Córce i sobie. Temu, jak jest, a nie temu, jak powinno być.
8 odpowiedzi na “Macierzyństwo – zaufać dziecku i sobie”
Bardzo piękny i wartościowy tekst. Ja też mam za sobą podsumowanie po naszym pierwszym wspólnym roku i mam bardzo podobne refleksje. Mimo, że córka była raczej z tych tak zwanych „grzecznych”, świetnie nam pokazała, czego potrzebuje i co dla naszej 3 będzie najlepsze.
pieknie madrze napisane!!!!!
Piękne słowa wywołały jednak we mnie wyrzuty sumienia bo pierwsze trzy miesiące z moim drugim dzieckiem były trudne, karmienie nie było jak oddech ale było tak bolesne że nie przypuszczałam że można tak przy tym płakać. Na szczęście po wypróbowaniu kilki sposobów jeden w końcu zadziałał i karmiłam syna do 10 miesiąca. Szkoda tylko że tak często ulegałam frustracji, poczuciu że dziecko jest nieznośne, płacze przez 5 godzin z powodu kolki a ja w ogóle nie mam czasu dla starszej córki. Szkoda że nie mogę dokonać takiego podsumowania jak autorka tekstu…
Tylko co zrobic jak sie ma starszie dziecko? Mam mu powiedziec, ze nie je, ma sobie sam zmieniac pieluche i zyc w brudzie i smrodzie, bo mama musi przytuklac mlodsze 24 godz na dobe?
Też jakoś mi głupio, że nie mogę tak napisać o naszym pierwszym roku. Ale często nasuwalo mi się, czytając ten tekst „ale ja rak nie chcę” albo „a co, jeśli ja tak/tego nie chcę?” Ja pitrzebuję dużo więcej czasu dla swojego życia niż autorka tu proponuje….
Bardzo fajny tekst! Szczególnie część o skoncentrowaniu się na tym co na prawdę potrzeba a nie co „musimy”!
Dziękuję za ten tekst
Oj jakie piękny tekst! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ja osiągnęłam fazę zmęczenia i sfrustrowania choć kocham moje dziecko nad życie. Mam nadzieję pozbyć się wyrzutów sumienia, poczucia winy i osiągnąć Waszą bliskość.
Ciepło pozdrawiam
TWoja córcia ma wspaniałą mamę!