Kategorie
Kryzys szkoły Rodzicielstwo

„Mam już dość mojego dziecka!” – o skutkach zamknięcia w domach i edukacji zdalnej

Dzieci w edukacji zdalnej, rodzice pracujący z domu i do tego ograniczone kontakty społeczne – oto prosty scenariusz na niskobudżetowy horror. Marzysz o ucieczce na bezludną wyspę? Chcesz wystrzelić potomka w kosmos? Cóż, to normalna reakcja na nienormalną sytuację.

Życie rodzinne rozgrywające się tylko w czterech ścianach. Domownicy wpadający na siebie przy każdej okazji. Chwila samotności jako symbol luksusu. Tak wygląda obecnie codzienność wielu z nas. I, spójrzmy prawdzie w oczy, ten czas nie zawsze sprzyja budowaniu relacji czy pielęgnowaniu bliskości. Bywa wręcz odwrotnie.

Zaburzony porządek

Dla większość z nas życie codzienne przed wprowadzeniem nauki i pracy zdalnej miało ściśle określone reguły i rytm. Przede wszystkim edukacja dzieci i praca zawodowa rodziców były oddzielone od czasu spędzanego razem. Ta jasno wyznaczona granica dawała poczucie bezpieczeństwa i niejako wyznaczała stały tryb funkcjonowania. Rodzicom zapewniała kontakty z innymi dorosłymi, a dzieciom gwarantowała czas z rówieśnikami. Nawet w sytuacji gdy rodzina decydowała się na edukację domową (trzeba jasno zaznaczyć, że nie ma ona nic wspólnego z edukacją zdalną), był to świadomy wybór rodziców i dzieci, w efekcie którego nauka wplatała się naturalnie w rytm dnia. 

Wielozadaniowość wykańcza

Obecnie – gdy edukacja (i często praca rodziców) przeniosła się do domu – rozgraniczenie między nimi a czasem wolnym stało się trudniejsze, a w wielu przypadkach wręcz niemożliwe. Wykonujemy obowiązki zawodowe, a w tym samym czasie pomagamy dziecku uporać się z nauką, próbujemy ugotować obiad i jeszcze znaleźć choć chwilę na spokojny oddech. Na dłuższą metę taka wielozadaniowość przestaje się sprawdzać. Mamy wyrzuty sumienia, że nic nie robimy na 100%. Coraz więcej spraw wymyka się nam spod kontroli. Wpadamy w pułapkę stresu. Łatwo wyprowadzić nas z równowagi. Czujemy się źle nie tylko sami ze sobą, ale i z resztą domowników.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Dziecko bez prawa do dzieciństwa

Dzieci wcale nie mają lepiej. Nie dość, że nagle zostały pozbawione bezpośrednich kontaktów społecznych i możliwości swobodnej zabawy, to jeszcze muszą udźwignąć zupełnie nową sytuację: naukę zdalną. Do tego dochodzi również lęk, strach przed zachorowaniem (swoim i/lub najbliższych), a nawet przed śmiercią. Jeśli nikt z nimi nie porozmawiał szczerze o wirusie, zdobywają wiedzę na ten temat na własną rękę. Często, w wyniku sprzecznych informacji, prowadzi to do nasilenia dziecięcych lęków i utraty poczucia bezpieczeństwa. Ostatecznie zarówno rodzice, jak i dzieci zamieniają się w tykające bomby, a dom staje się polem walki. Na porządku dziennym są spory, płacz, krzyk czy odwrotnie: ciche dni i unikanie siebie nawzajem.

Sytuacja kryzysowa

W tak napiętej atmosferze nie trudno o kryzys, czyli stan, w którym przestajemy sobie radzić z codziennością i potrzebujemy wsparcia (naturalnego i/lub profesjonalnego). Oczywiście nie dotyczy to każdego z nas. Kryzys, inaczej załamanie psychiczne, jest zjawiskiem subiektywnym: to, co dla jednych jest łatwe do udźwignięcia, innych może zwalić z nóg. I tak, izolacja społeczna, przymus edukacji zdalnej twojego dziecka, konieczność łączenia tego z życiem zawodowym mogą przyczynić się do utraty równowagi psychicznej. Nie jest to żadna patologia, choroba czy zaburzenie. To naturalna reakcja organizmu.

Odpuść i poproś o pomoc 

Zamiast więc biczować się poczuciem winy, zamęczać się niekończącą listą wyrzutów sumienia i myśleć o sobie jak o najgorszym rodzicu, po prostu… odpuść. Pozwól sobie na trudne emocje. Otwórz się na własną niedoskonałą ludzką naturę, w którą wpisane jest popełnianie błędów, przeciążenie obowiązkami, nieradzenie sobie. A przede wszystkim przestań robić dobrą minę do złej gry. Nie warto udawać, że jest okej, kiedy w środku czujesz, że zaraz wybuchniesz i nie dasz rady dłużej tak funkcjonować. Nie porównuj się też do innych, którzy twierdzą np., że przymus zamknięcia w domu zbliżył ich do siebie, że to dla nich cudowny czas, itp. Ich doświadczenie nie definiuje ciebie i twojej rodziny.

A przede wszystkim nie bój się prosić o pomoc. Aktualnie ograniczone kontakty społeczne utrudniają zwrócenie się o wsparcie do przyjaciela czy kogoś bliskiego z rodziny. Możesz jednak skorzystać z pomocy profesjonalisty (psychologa, konsultanta/coacha kryzysowego). 

Dając sobie prawo do tego, by nie być idealnym rodzicem, który doskonale odnajduje się w sytuacji edukacji zdalnej dziecka, robisz pierwszy, najważniejszy krok na drodze ku lepszemu. Masz bowiem szansę wyjść z wewnętrznego potrzasku i stopniowo, krok po kroku, oswajać się z nową, wymagającą rzeczywistością.

Avatar photo

Autor/ka: Aneta Zychma

Przede wszystkim spełniona żona i mama.
Polonistka, pedagożka, konsultantka kryzysowa w nurcie pozytywnej terapii kryzysu, trenerka umiejętności społecznych, trenerka funkcji poznawczych. Założycielka Tulistacji - miejsca, w którym wspiera rodziców i dzieci na drodze do dobrego życia.
W obszarze jej zainteresowań znajduje się przede wszystkim dziecięce rozumienie śmierci oraz wsparcie dzieci w sytuacji choroby terminalnej i żałoby. Współtworzy Instytut Dobrej Śmierci: przestrzeń dialogu i edukacji o przemijaniu, śmiertelności i sprawach ostatecznych.
Autorka książek: „Tadzik i rak” o chłopcu chorym terminalnie oraz „Droga do domu” o tym, co jest ważne w życiu, które przecież nie trwa wiecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.