Kategorie
Rodzina

Odchowasz dzieci i odżyjesz – „Macierzyństwo bez lukru” {fragment}

„Macierzyństwo bez lukru” to akcja matek-blogerek, które pomagają ciężko choremu dziecku. Jej pokłosiem jest antologia tekstów opowiadających o codzienności polskich matek w XXI wieku

„Macierzyństwo bez lukru” to akcja matek-blogerek, które pomagają ciężko choremu dziecku. Jej pokłosiem jest antologia tekstów opowiadających o codzienności polskich matek w XXI wieku.

Przedstawiamy fragment „Macierzyństwo bez lukru 2” (pod patronatem DzieciSąWażne.pl ) z bloga: cypisek.blog.pl

– Już pani dzieci odchowała, to teraz można by zacząć bardziej wyjeżdżać.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik świadomego rodzicielstwa

Cud rodzicielstwa

Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

To zdanie skierowała do mnie moja szefowa w pewien marcowy czwartek. Wytrzeszczyłam wewnętrznie oczka i nic nie powiedziałam, ponieważ znam moją szefową i wiem, że szkoda słów. Ale nie o niej dziś rzecz. Co znaczy „odchować dzieci”? Przed oczami mam sympatyczny chlewik ze świnkami, które są „chowane” w celu wiadomym. A w przypadku dzieci? Że już nie jesteśmy im potrzebni? Że już nie jesteśmy im TAK BARDZO potrzebni? A co znaczy „tak bardzo”?

„Odchować dzieci”?

W tamten marcowy czwartek moje dzieci miały odpowiednio siedem, cztery i prawie półtora roku. Pełna samodzielność chyba jednak odpada, nawet jeśli szefowej przez myśl nie przeszło, że najmłodszego wciąż karmię. Jak to jest w przypadku moich dzieci? Czego potrzebują, oprócz podstaw opiekuńczych, jedzonka oraz w miarę czystego ubrania (chociaż jestem przekonana, że głównie Córkę by to martwiło, Najmłodszy jeszcze nie zauważa, Najstarszy okazjonalnie)? Wiadomo, że same podstawy zajmują już dość dużo czasu. A przecież są jeszcze potrzeby specyficzne:

Wysłuchania.

Kiedy w zeszłym roku starsza dwójka chodziła razem do przedszkola, to w chwili wyjścia z budynku zaczynali mówić równocześnie i nic nie mogło tego zmienić. Każdy miał swoje tematy: ptaki, zjawiska pogodowe, naklejki Euro, palącą potrzebę nowych baletek, czy nawet „tu tu tu” Najmłodszego. Przecież dziś było pisanie z pamięci, Córka była cztery razy w ogródku, a na przedstawieniu będzie zajączkiem i „mamusiu, musimy ćwiczyć rolę”, „wszyscy nieznośni bracia mają się natychmiast wyprowadzić”, „ona zawsze ma lepiej”. Bo on/ona chce/potrzebuje/musi coś zrobić. Ile czasu potrzeba na rozmowy? Cóż… tyle, ile możemy poświęcić, ale moje dzieci nie rozmawiają na gwizdek, lubią same wybierać chwilę i miejsce, lubią mimochodem, tak pomiędzy władaniem kasku rowerowego a wyborem zabawy.

Dopilnowania.

Bo choć podstawę opiekuńczą realizuję, strój na w-f jest, a śniadanie czeka na stoliku, same przecież nie pójdą. Bo wierszy trzeba posłuchać, lekcje sprawdzić, zalecane przez rehabilitantów ćwiczenia wykonać. I jeszcze przewrót w przód, bo w szkole się Najstarszemu nie udało, i teraz go to dręczy trochę. Czy może to wykonać babcia/dziadek/niania? Może, i czasem wykonuje. Ale zasadniczo jednak my.

Nauczenia.

Mnóstwa rzeczy. Szkoła to tylko okruchy. A gdzie życie, Bóg, modlitwa, zasady w rodzinie i poza nią, gotowanie, sprzątanie, szycie, szykowanie ozdób, przygotowywanie przetworów?

Partnerowania.

W emocjach, tych dobrych i złych. Przeżywania sukcesów i klęsk. Najstarszy czasem wychodzi ze szkoły, niemal tańcząc. Biega, podskakuje koło mnie i „już, już, natychmiast” musi mi powiedzieć, co mu się udało. Ale też krzyczy i złości się, żali i skarży, wylewa frustracje. Nie umieją jeszcze okiełznać swoich emocji, nie dają sobie z nimi rady sami. Na nic rysowanie czy dręczenie poduszek. I nam też jest z tym trudno, choć przecież i Ojciec, i ja staramy się bardzo.

Bywania.

Razem lub osobno, z jednym z dzieci. Biblioteka, kościół, przedszkole, szkoła, góry, sklep, tańce, plastyka, basen. Wychodzenie, odkrywanie, pokazywanie tego, co lubimy lub nie.

Kontaktu.

Jest jeszcze całkiem zwykła potrzeba bliskości, przytulenia, bycia razem. Córka musi, po prostu musi się przytulić, zawisnąć, wskoczyć na plecy. Najmłodszy, z okrzykiem „mama”, spycha ją z moich kolan. Najstarszy czai się z boku z książką, choć sam czyta przepięknie, ale tu chodzi przecież o wspólne. Wieczorny seans czytelniczy zajmuje nam sporo czasu.

Obecność jest kluczem. I czas. Nawet jeżeli niekiedy wolelibyśmy się od-obecnić, a czas ciągnie się jak guma do żucia.

Wszystkie wymienione rzeczy mogą robić za Ojca i za mnie inne osoby. Niektóre z miłości, inne z obowiązku, a jeszcze inne za pieniądze. Ale właściwie czemu nie ja? Gdzie mam być w tym czasie? Może mogłabym zarobić więcej, może mogłabym zdobyć jakieś laury? Tu, z punktu widzenia ludzi wokół,  pojawia się drugi – a dla mnie kluczowy – aspekt „odchowania”. Nie samodzielność dziecka, tylko że nie muszę przy tym być właśnie ja. Że ja tak tylko na moment, że wyskoczyłam na chwilkę macierzyńską, ale zaraz wracam. Że tu, gdzie inni, jest to prawdziwsze, cenniejsze, bardziej prestiżowe, ciekawsze życie.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Ja – tamta sprzed dzieci – już nie wrócę. I wcale tamtej siebie nie chcę; lubiłam ją, ale z niej wyrosłam. Nie robię wszystkiego sama. Doceniam rodzinę, wychowawców i nianie. Ale ja tu jestem i dobrze mi z tym. Szanuję prawo innych do chęci szybkich „powrotów”. Nie zamykam się w małym światku, przeciwnie: pracuję, ale podporządkowuję to, co na zewnątrz, jak najbardziej im. Czasem przysypiam nad laptopem. Wykonuję swoje obowiązki. I tylko proszę, by szanować też moje wybory. Że, moim zdaniem, moje dzieci są „nieodchowane” i ja chcę mieć dla nich czas. I szczęśliwie się nie poświęcam, ja to po prostu lubię. Pamiętam siebie nastoletnią, ucieszoną, że mama – mimo terminów podatkowych na karku – rozmawiała ze mną o mojej pierwszej  propozycji „chodzenia” czy o lęku przed maturą. Była na miejscu. Ja też chcę być. I już!

Magda, 35 lat, dzieci: 7 lat, 4 lata, 1,5 roku
Foto

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.