Czasem są to przeżycia negatywne – zdenerwowanie, irytacja, brak cierpliwości, poczucie zawodu, rozczarowania. Wychowanie staje się udręką, jeśli jest „ciężkim obowiązkiem”, realizowaniem określonych oczekiwań społecznych. Ten proces może bowiem przynosić rodzicowi radość i satysfakcję. Radość wychowywania to zdecydowane „TAK” dla dziecka i dla samego siebie. Zamiast szukania braków i niedostatków – pogodna akceptacja jego i własnych ograniczeń, skoncentrowanie na zaletach, zdolnościach i silnych stronach, poszukiwanie własnych dróg i sposobów bycia „z” dzieckiem, nie zaś metod pracy „nad” nim. To pogodne otwarcie się na dziecko, to obdarowanie dziecka sobą i przyjęcie daru jego osoby.
Prawo do niedoskonałości
Aby wychowywanie dawało radość, potrzebujemy uwolnić się od stereotypów, podręcznikowych „recept”, przekonania o konieczności „bycia idealnym”. Przyznać sobie prawo do pomyłek, błędów i niedoskonałości. Wtedy obcowanie z dziećmi staje się prawdziwą przyjemnością, pozwala „zejść z piedestału” własnego autorytetu, uwolnić się od patriarchalnej mentalności „wszechwiedzącego dorosłego”.

Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem
Rodzic ma prawo do bycia niedoskonałym. Rodzic perfekcyjny, który nie popełnia błędów, nie ujawnia swoich nastrojów i negatywnych przeżyć, przytłacza dziecko swoją doskonałością, stanowiąc w jego mniemaniu wzór, którego nie jest ono w stanie doścignąć. Rodzic taki jest kimś odrealnionym, „odczłowieczonym”, nie pozwalającym dziecku na uczenie się i kształtowanie własnych zachowań w stanach smutku, przygnębienia czy gniewu.
Ani dziecko, ani jego rodzice nie muszą być „idealni”. Akceptujący, pogodny rodzic wie, że kiedy na świat przychodzi dziecko, zmienia się życie całej rodziny, nie ma już w niej miejsca na „żelazne” obowiązki, kamienną powagę, idealny porządek, perfekcję i bezwzględne przekonania. To dobry moment, aby w domu zapanowała swoboda, akceptująca dziecko nie tylko wtedy, kiedy jest grzeczne i posłuszne, ale także wtedy, gdy jest rozgniewane, kapryszące lub psotne. Celem wychowania nie powinno być bowiem to, aby dziecko rozwijało się ku określonemu typowi człowieka, podporządkowanemu jakimś zewnętrznym wobec jego natury ideałom i wzorom, ale po prostu, aby się rozwijało i stawało się tym, kim być może.
Wychowanie to sprawa serca
Szukajmy w dziecku i w sobie dobra, piękna, życiowej siły i mocy rozwoju, pozwólmy sobie doświadczać swobodnej radości z „bycia” blisko dziecka! Mamy prawo lekceważyć wszystkie „mądre” przepisy na wychowanie, statystyczne zestawienia („statystyczne dziecko” nie istnieje!) i „bardzo pedagogiczne” reguły. Wychowanie jest bowiem sprawą serca. Nie obawiajmy się mówienia i okazywania swojej miłości do dziecka – bowiem dzieci „nie tylko należy kochać – one też muszą wiedzieć, że są kochane” (Jan Bosko).
Nie bójmy się potencjalnych „błędów wychowawczych”. One nie są dramatem ani naszą porażką, gdyż dziecko pomimo największych starań może doświadczyć trudności w rozwoju. Nasze czyny i decyzje wpływają na dziecko, ale też nasze działanie stanowi jedynie cząstkę wszystkich wpływów, jakim ono podlega. Błędy i porażki wychowawcze są rzeczą naturalną i mogą przydarzyć się każdemu, lecz nie deprecjonują naszej wartości jako rodzica! Dziecko potrzebuje – mądrego, bliskiego, ciepłego, akceptującego, kochającego i okazującego miłość. Ważne jest, żebyśmy mogli szczerze powiedzieć swojemu dziecku – czas spędzony z tobą to moja radość!
Foto: flikr.com/conorkeller