Kategorie
Ekowiadomości

Trening samodzielnego zasypiania. Nie pomaga rodzicom i dziecku

Niedawno w amerykańskim czasopiśmie Journal of Developmental and Behavioural Pediatrics ukazał się artykuł, w którym zebrano dane z lat 1993-2013 dotyczące samodzielnego zasypiania dzieci w wieku od urodzenia do szóstego miesiąca życia. Wielu ekspertów, lekarzy zaleca rozpoczęcie treningu samodzielnego zasypiania, kiedy niemowlę ma ok. 3-4 miesięcy. Zdarza się, że niektórzy rodzice sami wcześniej podejmują decyzję dotyczącą samodzielnego zasypiania dziecka. Inni rodzice i przedstawiciele środowiska medycznego zajmują odmienne stanowisko – uważają, że niemowlęta są jeszcze stanowczo za małe na takie praktyki, które zaburzają naturalny rytm dobowy, oraz że tego typu szkolenie może negatywnie wpływać na karmienie piersią i na relację dziecko-rodzic.

samodzielne-zasypianie

Dr Pamela Douglas i dr Peter Hill z Uniwersytetu w Queensland w Australii przeanalizowali około 43 artykułów, które dotyczyły różnych technik zasypiania niemowląt. Większość z nich opisywała technikę, którą pozwoliłam sobie nazwać „techniką separacji”. Otóż, rodzice rozdzielali sen od karmienia, przytulania, bliskości. Unikali momentów tuż przed snem, w którym dziecko zasypiało przy piersi czy wtulone w ramiona rodzica. Próbowali nauczyć dziecko zasypiania, nie łącząc go z żywieniem i dotykiem. Dodatkowo, próbowali sami narzucać dziecku pory i długość snu. Nawet jeśli maluch był aktywny i nie miał ochoty na drzemkę, rodzice sukcesywnie próbowali przyzwyczaić go do stałej pory snu. I odwrotnie: kiedy dziecko było zmęczone, miało ochotę na sen, to musiało poczekać na odpowiedni moment. Okazuje się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego. Większość autorów swoje spostrzeżenia opiera na założeniu, że pierwsze miesiące po urodzeniu to idealny moment na szkolenie samodzielnego zasypiania, co w przyszłości zapobiegnie problemom związanym ze snem i z okresem czuwania dziecka. Wydaje się, że większość autorów tego typu zachęt to prawdziwi „trenerzy snu”.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Z analiz artykułów przeprowadzonych przez lekarzy z Uniwersytetu w Queensland dowiadujemy się, że:

  • trening zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać przyczynę płaczu i w porę zapobiegać);
  • nie zauważono nasilonych w kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek, koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;
  • niemowlęta, które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym życiu;
  • mamy, które mają depresję poporodową i uczą dzieci samodzielnego zasypiania w pierwszych miesiącach życia maleństwa, wcale nie czują się lepiej. Izolacja matki od dziecka nie zmniejsza objawów depresji;
  • mamy karmiące dzieci piersią i pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci, a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;
  • oddzielenie karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;
  • sztywne wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i przytulane bez wyznaczonych granic;
  • aranżowanie przestrzeni w sposób imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny biorytm dnia mamy i dziecka.

Podsumowując, jeżeli rodzice dostrzegają jakiekolwiek problemy małego dziecka ze snem, powinni unikać treningu samodzielnego zasypiania dziecka, jakichkolwiek metod behawioralnych. Powinni natomiast wsłuchiwać się w potrzeby dziecka, stosować się do naturalnego biorytmu, reagować na płacz malucha. Wszelkie problemy z karmieniem powinny być sygnałem, by szukać pomocy na zewnątrz: u lekarzy, doradców laktacyjnych, położnych. Szkoda że potrzeba aż  20 lat badań, by udowodnić szkodliwość treningu samodzielnego zasypiania.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Źródło: evolutionaryparenting.com
Foto

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

72 odpowiedzi na “Trening samodzielnego zasypiania. Nie pomaga rodzicom i dziecku”

Rozpoczęłam „trening” dziecka jak skończyło 6 miesięcy. Instyktowanie była to dla mnie granica ktora pozwalała mi wymagać od dziecka samodzielności w zasypianiu. Nie zawsze się udawało, ale metoda rozdzielenia karmienia od zasypiania bardzo pomogła mi i mojemu małżeństwu. Stopniowo spałam coraz lepiej i mogłam pozwolić sobie na wieczorne wyjścia, o których wcześniej nie było mowy (karmiłam piersią). Odzyskałam więc większą elastyczność i mogłam podreperować również swoje relacje z mężem. Co dziecku po rodzicielstwie bliskości jak matka jest ledwo żywa, albo ojciec już nie daje rady w tym układzie?! Szczęśliwa rodzina to pełna rodzina! I taka w którym to rodzice myślą przede wszystkim o swojej relacji jako bazie do budowania szczęśliwego środowiska dla dzieci. Dodam że córa ma 15 miesięcy i mimo spania samej w pokoju w łóżeczku za kratkami (o zgrozo! …) jest niezwykle radosną dziewczynką i gwiazdą rozbawiającą do łez opiekunki w żłobku. Tak w żłobku : ) Teraz to polecą gromy :P

Dla mnie to,co piszesz jest niezrozumiałe. Mylisz pojęcia, nie jesteś doinformowana i starasz się w dziwny sposób wywyższać nad rodzicami, którym rodzicielstwo bliskości nie jest obce. Ja też karmiłam piersią, ale nigdy nie musiałam „trenować” swojego dziecka. Samo, w naturalny sposob wyrobiło sobie rytm dnia i nocy, spało zawsze dobrze i nigdy nie czulam się do niego uwiązana. Może i nie jestem taka super wyzwolona, żeby chcieć wychodzić wieczorami, ale nigdy nie byłam matką z podkrążonymi oczami i obolałymi plecami, a relacja moja i partnera bardzo się pogłębiła odkąd maluch jest z nami. Doceniamy chwile spędzane razem, a jakość spędzanego czasu we dwoje jest lepsza.
Moje dziecko jest starsze o kilka miesięcy od Twojego, śpi samo w swoim pokoju, ale zasypia słuchając bajki, albo będąc głaskane po pleckach, albo przytulone do rodzica i pluszowego misia. To nie jest żadne obciążenie- to czysta przyjemność, bo chwile tuż oprzed snem najlepiej sprzyjają bliskości i czułości. To czas, kiedy dziecko po całym dniu się wycisza i kiedy spokojnie można się poprzytulać.

Współczuję skrzywionego poglądu na tak piękną sprawę.
I współczuję krat w łóżku dziecka. Moje spało w łóżeczku ze szczebelkami.

Pani Kasiu, faktycznie to co napisałam jest dla Pani niezrozumiałe a wnioskuję to po Pani odpowiedzi.
1. nie wywyższam się nad nikim.
2. każde dziecko jest inne i jest tak że Pani samo instynktownie wiedziało do czego służy noc, a moje zupełnie nie. W związku z tym oczywistym jest że w Pani przypadku nic nie trzeba było robić, czekać tylko na rozwój wydarzeń a u mnie, ponieważ sytuacja wpływała niekorzystnie na mnie i relację z mężem – należało dziecku pomóc zrozumieć gdzie leży granica między bliskością a nadużywaniem uwagi rodzica w porach nocnych.
3. Zestawianie naszych postaw nie ma najmniejszego sensu gdyż jesteśmy innymi osobami, mamy inne związki i inne dzieci. Każdy musi wypracować model w którym członkowie jego rodziny będą szczęśliwi!
4. Moja córcia też ma misia, zapewne jak bedzie starsza będziemy jej czytać bajki i tulić mocno. Cenię sobię jednak że zasypia samo, że potrafi się wyciszyć bez nas. Powiem więcej – ona nie umie za bardzo zasnąć jak ktoś jest blisko i nie lubi spać z kimkolwiek (próbowałam). Ot co – takie moje dziecię. Czas na wyciszenie i przytulanie u nas jest po kąpieli a przed wieczornym karmieniem. Po prostu jest inaczej! (ani gorzej ani lepiej)
5. Potrzebę matki na samotne wyjście wieczorem nie nazwałabym wyzwoleniem a raczej potrzebą niemal fizjologiczną. Taka higiena psychiczno-duchowa
6. Nie musi mi Pani niczego współczuć – jestem szczęśliwa niezależnie od tego co ktoś myśli na ten temat

7. … miałam oczywiście na myśli szczebelki. Są w ogóle takie łóżka z kratami?! :)

Nie moja odpowiedź była napisana w kpiącym tonie. wystarczy wyczytać sformułowania ” Co dziecku po rodzicielstwie bliskości jak matka jest ledwo żywa, albo ojciec już nie daje rady w tym układzie?! ” które sugerują, że każda matka jest ledwie żywa a posiadanie dziecka to wieczna mordęga, „samej w pokoju w łóżeczku za kratkami (o zgrozo! …)” gdzie słowo w nawiasie sugeruje niepoważne podśmiewanie się z..właściwie kogo? Rodziców, którym RB jest bliższe niż Tobie i którzy lubią spać z własnymi dziećmi ? i na końcu hasełko „Teraz to polecą gromy :P”. Dlaczego miałyby polecieć? Dlatego, ze wychowujesz po swojemu? Odnisłam wrażenie, jakbyś chciała sobie poprawić samoocenę, że po prostu nabijasz się z rodziców, którzy lubią być blisko, gdy dziecko zasypia. tylko tyle.

Ja nie jestem ani pełna agresji, ani w żaden inny sposób napełniona negatywnymi emocjami. Nawet nie namawiam Cię do zmiany stanowiska :) Wyraziłam swoje zdanie, które nie musi Ci się podobać i z którym wcale nie musisz się zgadzać. NIGDZIE nie namawiałam Cię do poznania RB, nigdzie nic Ci nie nakazuję. Wydaje mi się,że poczułaś się urażona tym, że mam swoje argumenty. Mam, bo też nie są gorsze, niż Twoje :)
Najważniejsze jest to, że każda z nas jest matką tak dobrą, jak tylko potrafi.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

P.S. Przyznaję, moja odpowiedź również mogła być w podobnym tonie odebrana- za co przepraszam, pisałam „na gorąco” i nie przeczytałam drugi raz ze zrozumieniem :)

no więc jako matka która nie spi z dziecmi, która swoje dzieci nauczyła samodzielnego zasypiania. Karmiłam piersią do 11-12go miesiąca 3 swoich dzieci; w pewnym momencie przy kazdej z córek pojawił się problem pobudek w nocy do cyca właśnie – o ile spały ladnie na początku tak około 8 m-ca pobudki sie zagęszczały i po kilku takich w nocy wołaniach do cyca byłam nie matką a robotem – chciałam spać!!

nie rozumiem agresji jaką wyczuwam w Pani wypowiedzi; nie czuje potrzeby radykalnego stosowania metod RB, ale nie ganię osób tak czyniących; chce Pani tolerowania jej wyboru – prosze bardzo – prosze jednak nie wrzucac tych, którzy chcą inaczej, do worka rodziców „biednych” czy „gorszych”. wypowiedz na którą Pani sie oburzyla nie jest proba udowodnienia wyzszosci a tylko innym podejsciem do sprawy, a nie skrzywieniem – niech Pani na spokojnie przeczyta swoja wypowiedz – to dopiero wywyzszanie sie; ; po co to zacietrzewienie?

ps. prosze wybaczyc bledy – pisze z niemowlakiem na kolanach

Ja jeszcze nie mam dziecka, ale mnie Pani „Poli” mocno podbudowała po tym artykule. Z mężem uważamy że dziecko powinno być ważne ale nie powinno stać między wykończoną wychowywaniem matką i ojcem który też w tej sytuacji zwyczajnie cierpi. Pani postawa bardzo mnie podbudowała że nie tylko ja myślę podobnie jak Pani :) I jest Pani przykładem że z dzieckiem wcale nie dzieją się jakieś dziwne historie gdy rozpoczynamy „trening samodzielnego zasypiania” ok 6mcy po urodzeniu,

Jak nie miałam dziecka, to też myślałam inaczej, a gdy się pojawił Borys, to świat stał się piękniejszy:) U nas akurat dziecko nauczyło mnie, że to mały człowiek, który mnie potrzebuje i nikogo więcej (mówię o początkach). RB było strzałem w dziesiątkę, ja stałam się spokojna, że idę za głosem serca, że wszelkie durne metody separowania dziecka nie są jedynymi (u nas się kompletnie nie sprawdziły). No i że trzeba dostosować swoje życie do dziecka – tego konkretnego, naszego, bo jedno dziecko chce spać samo, a drugie nie – i trzeba zapewnić wszystko, czego dziecko potrzebuje.

Pani Ago, na portalu DZIECI SĄ WAŻNE takich opinii jak moich niemal Pani nie znajdzie lub jeśli są to zaraz pojawia się dziesięc atakujących postów. Proszę pamiętać że jak będzie Pani miała dziecko to trzeba patrzec nieustannie jakie ono jest (ono nie inne dzieci!!!) i czego potrzebuje, dać z siebie wszystko, ale tylko tyle ile jest Pani w stanie. Jeśli karmienie piersią, bezsmoczkowość, noszenie po nocach na rękach lub opieka 24h Panią wykańcza i wpływa na Pani zdrowie to trzeba dać sobie na luz, szukać pomocy. Pani jest najważniejsza! Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i mąż! Kropka.

Każdy ma swój rozum i każdy wychowuje jak uważa – ja po prostu uważam że jest taka granica, która powinna wyznaczać „samodzielność” w zasypianiu i nie tylko. Każde dziecko jest na pewno inne i wymaga innego traktowania- to jasne, ale nikt mi nie wmówi (z Pań które Panią słownie atakują) że nie ma czegoś takiego jak przyzwyczajenie dziecka do wygody, do spania razem z rodzicami (przyzwyczajenie i im później tym gorzej!) Wiem to po sobie bo byłam bardzo „przytulaśnym” dzieckiem które nie znało granicy jaka powinna być wyznaczona i zamiast odbywać się to na zasadzie powolnego „oddzielania od rodziców” to było to nagle jak skok w zimną wodę…więc sama po sobie wiem że tak nie można bo chciało się jak najlepiej…a wyszło niestety odwrotnie.

A może Pani rodzice chcieli zrobić to za szybko? Moja córka spała z nami 3 lata, a jednak udało się ją przenieść do osobnego łóżka i pokoju – teraz wraca spać ze mną, jak jest chora i źle się czuje. Dotyk bliskiej, kochającej i kochanej osoby jest jak lekarstwo, dziecko przy rodzicach czuje się pewnie i bezpiecznie. A dzieci są tak krótko małe, tak szybko dorastają – że jak o tym pomyślę, to te wszystkie wieczorne wyjścia, etc., nie wydają mi się jakąś szczególnie cenną opcją… :)

nigdzie nie przeczytałam, że rb to bezwysiłkowy nurt, wychowywanie w duchu rb to ogrom pracy mamy i taty, to przekraczanie siebie,
„posiadanie siebie w dawaniu siebie”, jeśli oboje z rodziców to
rozumieją, to o zaburzeniu relacji nie może być mowy. We wszystkim trzeba mieć umiar, a rb to nie świat bez granic. My mamy trójke dzieci i jeszcze tak wiele nie wychodziliśmy/spędzaliśmy ze sobą czasu (w małżeństwie) jak teraz> Ja mam czas w ciągu dnia dla siebie, np. na kawę i dzieci to rozumieją, bo szanują moje potrzeby. Szanują też potrzeby moje i męża, mało tego – cieszą się nimi, np. ostatnio jak wychodziliśmy na koncert, to nam pomagały się szykować i autentycznie cieszyły się faktem, że idziemy gdzieś razem i że się stroimy dla siebieitp. Ale to nie znaczy że dzieci nie śpią z nami czy że nie zasypiają przy piersi. Może wy Poli z mężem powinniście się w ogóle zastanowić czy dzieci są dla Was dobrem dodanym, czy uciążliwością?

Absolutnie dodanym. Wielkim darem! Są jednak dzieci miej i bardziej wymagające w wychowaniu. Dałam z siebie wszystko żeby moja córcia była szczęśliwa i dziś też daję. Nie mogę jednak pozwolić żebym chodziła jak zombi. Wiem że nie wszyscy rodzice tak mają.

jeju – dlaczego niespanie z dzieckiem ma oznaczac to, że dziecko jest kulą u nogi – błagam – dlaczego stosowanie RB gloryfikuje, a osobne łóżeczko potępia? czy jestem gorszą matką, bo nie dzielę łóżka z dziećmi, bo nie umiem spać, kiedy smyra mnie po boku raczka dziecka? mam strasznie czujny sen, nie jestem maszyną i muszę odpocząć; po co te radykalne wypowiedzi i pisanie o „uciążliwych” dzieciach rodziców nie stosujących waszej metody?

Wiesz ja nigdzie nie potępiłam spania w łóżeczku, ale trening, cry it out itp. Nie do końca chyba rozumiesz RB, bo to nie współspanie i chustonoszenie (te podejścia doskonale wpisują się w ten nurt, ale to nie jego istota). Zareagowałam na krytykę Poli i bezsensowne argumenty że rb rozwala małżeństwa. RB ma 7 filarów i jednym z nich jest wsłuchanie się w swoje dziecko. Tu też trzeba być roztropnym, nasze instynkty są „skażone” naszymi dzieciństwami i otoczeniem.

rozumiem rozumiem czym jest RB,
ale nie o tłumaczenie mojego zrozumienia chodzi – odniosłam się do
jednej z mocno promowanych i zażarcie (nie tylko tutaj) bronionych, teorii spania z dzieckiem właśnie; Nie zauważyłam, więc napisz proszę, w którym miejscu Pola napisała, że RB rozwala małżeństwa?

Tu:

Odzyskałam więc większą elastyczność i mogłam podreperować również swoje
relacje z mężem. Co dziecku po rodzicielstwie bliskości jak matka jest
ledwo żywa, albo ojciec już nie daje rady w tym układzie?!

Odzyskała po „treningu” czyli rozumiem odejściu od rb?

A mnie zawsze zastanawia dlaczego w komentarzach pod takimi artykułami tak powszechna jest opinia, że stosowanie metod rodzicielstwa bliskości, współspanie, czy inne tego typu prowadzi do jakiegoś wyczerpania rodziców, pełnego ich podporządkowania dziecku itp ;) Mój synek ma 14 miesięcy, na początku spał z nami, a potem w przykręconym do naszego łóżka łóżeczku dziecięcym bez jednego boku. Zasypia w naszym towarzystwie – czy to moim czy męża i jest nam z tym bardzo dobrze. Jak zaśnie to wychodzimy i spędzamy razem miło resztę wieczoru. Nie zauważyłam żeby ucierpiała nad tym moja relacja z mężem, czy żebym była przez to „umęczoną, uwiązaną do dziecka” matką. Nasz synek kilkukrotnie zostawał już u którejś babci na noc – ba, zdarzyło się nawet na 4 dni! – i dzięki temu, że babcie również kładą młodego i leżą koło niego aż uśnie (ok 20 minut) nigdy nie było problemów z zostawieniem go u nich. Wszyscy też zachwycają się jakie mamy pogodne, samodzielne dziecko, a przecież według powszechnie panującej opinii stosując RB „powinno” ono być od nas strasznie uzależnione.
Dodam, że oczywiście, przez pierwsze parę miesięcy nie było super różowo, ale widzę że młody coraz bardziej się rozwija i usamodzielnia – również w kwestii spania – bez stosowania treningów. Najpierw było tylko usypianie przy piersi, potem była faza gdzie mąż musiał go nosić, aż któregoś razu synek zaczął protestować przy noszeniu, położyliśmy się obok niego, poleżał, pobawił się chwilę i zasnął. Tak! Sam! I tak samo sam (!) zaczął przesypiać noce – jeszcze nie zawsze, ale coraz częściej. A przecież skoro ja leżę obok i jeśli w nocy się obudzi od razu reaguję, to zgodnie z teoriami trenerów snu „przyzwyczajam” go do tego, więc powinien dalej budzić się pierdyliard razy na noc ;)

A co jeśli dziecko nie jest karmione piersią, nie było, ma teraz prawie 14 miesięcy i nadal nie chce samo zasypiać, tylko muszę co wieczór przy nim leżeć, żeby zasnęło. Nieraz trwa to 10 min, czasem półtorej godziny… Kiedy są dni, gdy szybko zasypia jest OK, ale gdy kilka dni z rzędu, muszę spędzić z nim w pokoju ponad godzinę leżąc przy wiercipięcie, stawającej na głowie i przyjmującej wszystkie pozycje świata, mam serdecznie dość. Niech ktoś mi powie, że z tego wyrośnie i że nie jestem odosobnionym przypadkiem… że nie popełniam błędu, będąc przy nim gdy zasypia…

dodam, że przeszliśmy „trening”, po prawie 2 tygodniach zasypiał sam, ale gdy pierwszy raz zachorował, płakał bardzo i nie miałam sumienia zostawiać go samego. Od tamtego czasu nie wróciliśmy do nawyku samozasypiania, podjęłam próbę, która skończyła się wielkim szlochem, po tym nigdy więcej nie zostawiałam go samego, zawsze zasypia ze mną, z mężem, albo z babcią, gdy czasem u niej zostaje. Tak samo przy dziennych drzemkach, zawsze zasypia w towarzystwie.

im starsze dziecko tym jest podatniejsze na powroty do łózka rodzicow jesli dacie zaproszenie raz to dla dziecka jest jak na całe zycie, nasza córka byla chora i pomimo tego że czytałam i słyszałam od kolezanek nie bierz do łózka nie posłuchałam bo mi serce krwawiło a po chorobie przychodziła co noc!!!!!!!! dopuki tato nie nakrzyczał i odnosił trzy wieczory krzyków i płaczów i znów śpi sama ma prawie trzy lata. Dzieci tylko na to liczą trzeba rozdzielic granice zareklamowac łózeczko jako miejsce najlepsze na świecie i tylko Twoje !!!! tylko dla Ciebie!!!! z Twoim misiem i lalkami!!! też musiałam spedzac wieczory przy łózeczko bo nie zaspiała tylko jak ucxepiła sie mojej szyi, zaczęłam szukac wymówek że idę siusiu że jej cos przyniose że muszę coś zrobić zostawiałam zawsze jakąś atrakcję im częsciej tak robiłam tym częsciej zajmowała sie sobą rozmawiała z misiem bo kazałam jej połozyć misia spać, oglądała obrazki bo kazałam jej szukac tego najładniejszego, czytamy ksiazki pzred spaniem mamy małą latarkę na dynamo i zostawiam ją z latarką ktora sie po mału rozładowuje a mała zasypia tzreba ruszyc głową i szukac sposobów kazde dziecko jest inne kazde ma inne wymagania inny system nerwowy im bardziej zmeczone tym bardziej nieche zasnąć albo odwrotnie nam pomaga wyciszenie przed snem odkryłam po dwóch latach kąpiel czesanie smarowanie kremem opowiadanie o dniu. Aha wakacje rujnują rutynę codzienną a potem jak dziecko pojdzie do pzredszkola to bedzie padniete i samo bedzie prosic zeby zaniesc do łózeczka powtarzam czas szybko mija dzieci szybko rosną :D

U nas nieestety taka sesja nadal trwa.Nasz 4 latek boi sie i kropka.I nie zostanie sam.Ajak zostaje to jest histeria….I tak wkółko.
Zkolei nasz 8 miesieczniak od urodzenia spi max półtora godziny i pobudka.Zdarzalo sie ze budzil sie przez cała noc co godzine.Ja juz chodze na rzęsach i czekam az z tego wyrośnie…..

Podreperowac relacje ??? odzyskałam elastyczność ???? co dziecku po rodzicielstwie bliskości jak matka ledwie zywa, albo ojciec nie daje rady????ludzie ile wy macie lat???? a ojiec chciał tego dzieciaka???to po co to dziecko skoro tak zaszkodziło????!!!!!!!!!!!!! tylko jedno ??? bo wyglada jakby to pisala matka ośmioraczków!!!!!!

W ogole juz sam motyw „treningu” brzmi zle…Nie czaje kompletnie jak mozna niechciec zasypiac z wlasnym dzieckiem? Przeciez to minie tak szybko…Momenty gdy dziecko probujac zasnac obejmuje za szyje rodzica sa bezcenne…Kazde z trojki moich dzieci zasypialo/zasypia/spi z nami jak jest malutkie. Pewnie,ze czasem irytujace jest gdy trwa to bardzo dlugo, ale kazdy przeciez moze miec zly/trudny dzien. A zwlaszcza malenkie dziecko przepelnione bodzcami zewnetrzymi. Ludzie, tulcie, kochajcie, uspypiajcie dzieci poki sa male! A pannie, ktora pisze, ze Jej relacje z parnerem polepszyly sie (?) sie gdy dziecko samodzielnie zasypia to szczerze wspolczuje takich „lepszych” relacji…

A co, gdy dziecko nie chce zasypiać z rodzicem? Samo też nie chce zasnąć? Jest przemęczone, wycieńczone, rodzice stają na rzęsach, by je uspokoić, noszą, kołyszą, kładą się z nim, kładą je na siebie itp. a ono dalej nie zasypia, a jak w końcu umęczone krzykiem zaśnie to wybudza się co chwilę? Dodam, że nie jest ono noworodkiem, drugie półrocze, chore też nie jest. I tak już miesiącami, dzień i noc męka. RB nie działa, a na myśl o treningu samodzielnego zasypiania rodzic się trzęsie i nie jest w stanie tego dziecku zrobić…. A jak płakało tak płacze przed zaśnięciem. Dzieci są różne….

A ja nienawidzę tego durnego zwrotu „szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko” Oj, by się pani zdziwiła ile jest szczęśliwych mam bardzo nieszczęśliwych dzieci.

Pani Ewo śmiem twierdzić że mamy które Pani ma na myśli nie są prawdziwie szczęśćliwe, bo jak matka której dziecko jest nieszczesliwe może odczuwać szczeście? to zamkniety obieg.

Popieram, sądzę tak samo. A zwrot „szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko” w rzeczywistości się sprawdza i ma swoje poparcie naukowe, bo dzieci wyczuwają nasze emocje, mimo, że czasami staramy się ukryć nasz niepokój to nic nam po tym :)

Wiele czytałam na temat zasypiania, lecz to co pisze autorka jest mi obce. Jest poruszonych mnóstwo spraw, które nie maja naukowego poparcia.
Moim zdaniem nie można wykluczać RB, tylko dlatego, że dziecko zasypia samo w swoim łóżeczku w własnym pokoju. Sądzę, że te wszystkie mamy, które śpią z dzieckiem po prostu zrobiły to dla swojej wygody, bo po co wstawać w nocy na karmienia jak można wystawić tylko cycka i na śpiocha karmić dziecko.
Nie lubię określenia trening zasypiania, bo nic niby trening to nic innego jak nauka, wskazówka dla dziecka co jest prawidłowe, a co nie. Matka, która od początku uczy dziecko samodzielnego zasypiania, nie krzywdzi go w żaden sposób, dlatego że dziecko przychodząc na świat nie zna żadnej sytuacji i akceptuję tą, która my mu stworzymy, więc jeśli od początku kładziemy dziecko do łóżeczka ten sposób jest dla niego normalny i w wieku po niemowlęcym łóżeczko dla dziecka jest czymś co lubi i wie, że sen jest czymś naturalnym jak spożywanie posiłków. Pamiętajmy, że najważniejsze co możemy dać dziecku, to nie to, że będziemy za wszelką cenę je uszczęśliwiać i na wszystko się zgadzać, żeby je zadowolić. Życie nie na tym polega, dziecko musi wiedzieć, że nie cały świat kręci się w okół niego w innym wypadku, nigdy nie będzie potrafiło przystosować się do społeczeństwa. Podarujmy dziecku OGRANICZENIA, dziecko powinno wiedzieć, gdzie jest jego miejsce. Jeśli się tego od początku nauczy, nie będzie problemu, gorzej jak mama w wieku 3 lat będzie próbował przekonać dziecko do samodzielnego zasypiania, wtedy dziecko straci zaufanie, bo jak to pomyśli tata ,śpi z mamą, a ja zostałem odepchnięty, dlaczego, zawsze było normalnie, a tu nagle mnie nie chcą?
I proszę mi nie wmawiać, że jeśli dziecko śpi w naszej sypialni nie wpływa to na relacje małżonków, bo to jest naukowo udowodnione, że tak właśnie często się zdarza. Dlatego nie dziwię, się przedmówczyni, że gdy jej dziecko zaczęło samodzielnie zasypiać u siebie w łóżeczku to polepszyły się stosunki w jej małżeństwie. Głównie chodzi o to, że wiele osób odbiera wspólne spanie jako problem, ale niewiele się przyzna, że gdzieś popełniło błąd i tłumaczy się RB.

Wiele czytałam na temat zasypiania, lecz to co pisze autorka jest mi
obce. Jest poruszonych mnóstwo spraw, które nie maja naukowego poparcia,
za dużo pisania by to wyjaśniać.
Moim zdaniem nie można wykluczać
RB, tylko dlatego, że dziecko zasypia samo w swoim łóżeczku w własnym
pokoju. Sądzę, że te wszystkie mamy, które śpią z dzieckiem po prostu
zrobiły to dla swojej wygody, bo po co wstawać w nocy na karmienia jak
można wystawić tylko cycka i na śpiocha karmić dziecko (I to niby jest
RB, matka, która bez czułości i przytomności karmi dziecko, nie dla
bliskości, lecz do spełnienia swej powinności).
Nie lubię określenia
„trening zasypiania”, bo ten niby „trening” to nic innego jak nauka,
wskazówka dla dziecka co jest prawidłowe, a co nie. Matka, która od
początku uczy dziecko samodzielnego zasypiania, nie krzywdzi go w żaden
sposób, dlatego że dziecko przychodząc na świat nie zna żadnej sytuacji i
akceptuję tą, która my mu stworzymy, więc jeśli od początku kładziemy
dziecko do łóżeczka ten sposób jest dla niego normalny i w wieku po
niemowlęcym łóżeczko dla dziecka jest czymś co lubi i wie, że sen jest
czymś naturalnym jak spożywanie posiłków. Pamiętajmy, że najważniejsze
co możemy dać dziecku, to nie to, że będziemy za wszelką cenę je
uszczęśliwiać i na wszystko się zgadzać, żeby je zadowolić. Życie nie na
tym polega, dziecko musi wiedzieć, że nie cały świat kręci się w okół
niego w innym wypadku, nigdy nie będzie potrafiło przystosować się do
społeczeństwa. Podarujmy dziecku OGRANICZENIA, dziecko powinno wiedzieć,
gdzie jest jego miejsce. Jeśli się tego od początku nauczy, nie będzie
problemu. Gorzej jak mama w wieku 3 lat będzie próbowała przekonać
dziecko do samodzielnego zasypiania, wtedy dziecko straci zaufanie, bo
jak to pomyśli? tata ,śpi z mamą, a ja zostałem odepchnięty, dlaczego,
zawsze było normalnie, a tu nagle mnie nie chcą?
I proszę mi nie
wmawiać, że jeśli dziecko śpi w naszej sypialni nie wpływa to na relacje
małżonków, bo to jest naukowo udowodnione, że tak właśnie często się
zdarza. Dlatego nie dziwię, się przedmówczyni, że gdy jej dziecko
zaczęło samodzielnie zasypiać u siebie w łóżeczku to polepszyły się
stosunki w jej małżeństwie. Każdy ma z nas potrzeby, spokój i „chwila
dla siebie” jest nam potrzebna do regeneracji fizycznej i duchowej,
zgadzam się, że jeśli matka jest wyspana i wypoczęta ma inny stosunek do
dziecka i dziecko jest również szczęśliwsze. Mogła bym tu pisać i
pisać… ale podsumowując głównie chodzi o to, że wiele osób odbiera
wspólne spanie jako problem, ale niewiele się przyzna, że gdzieś
popełniło błąd i tłumaczy się RB.

Nie po to produkowałam się tyle czasu, żebyś Ty usuwała moje wpisy, tylko po to by wyprostować to co napisałaś, bo piszesz jakieś rzeczy wyssane z palca, które nie są poparte żadnymi badaniami!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś zdania.
Oświecę Cię, że NIE!!! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się powoływałaś. Jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz dyskutować o własnych artykułach, bo najprościej jest usunąć komentarz. Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do powiedzenia, sprawy o których piszesz w większości są wyssane z palca.

Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagogika, ja Cie proszę…

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty!!!!!!!!!!??????????

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE!!! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagogika, ja Cie proszę…

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty!!!!!!!!!!??????????

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE!!! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka czy dziecko, które nie ma nic na swoją obronę jak zawini?????

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty!!!!!!!!!!??????????

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE!!! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini????? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie!

Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego
pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o
rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają
czytelnikowi wyrazić własnego zdania.

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty!!!!!!!!!!!!!!!!!!??????????????

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam
swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.

Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje
komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś
skompromituje Twoje artykuły?
Chyba będę zmuszona napisać również
do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie
poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym
umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego
zdania w komentarzach!

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
21:47
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak dziecko, które boi się, bo nie ma nic na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie!
21:57
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak dziecko, które boi się, bo nie ma nic na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
22:05
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam

swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.

Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
22:10
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania.
22:13
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty
Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam
swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania w komentarzach!
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty
Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam
swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania w komentarzach!

Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
21:47
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak dziecko, które boi się, bo nie ma nic na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie!
21:57
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…
Zmarnowałam swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak dziecko, które boi się, bo nie ma nic na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
22:05
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty

Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam

swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.

Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
22:10
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania.
22:13
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty
Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam
swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania w komentarzach!
Pytam po raz kolejny dlaczego mój wpis został usunięty
Myślisz, że usuwając kogoś komentarz, pozbędziesz się czyjegoś
zdania.
Oświecę Cię, że NIE! Gwarantuję Ci, że i tak wystawię komentarz! Co za
dziecinne zachowanie. Skoro piszesz artykuł, to chyba nie piszesz po
to by pisać, tylko tekst jest poparty badaniami na, które się
powoływałaś.
A jeśli jesteś pewna tego co piszesz, to chyba potrafisz obronić
swoje zdanie, jeśli ktoś ma odmienne. Widać, że jednak nie potrafisz
dyskutować
o własnych artykułach, nie dziwię się, bo jak ktoś pisze o sprawach
wyssanych z palca to skąd ma brać argumenty na mądre wpisy poparte
badaniami naukowymi.
Najprościej jest usunąć komentarz, co za dziecinne zachowanie.
Dlaczego mój wpis został usunięty, dlaczego nie dałaś możliwości
czytelnikom, aby zapoznali się z innym poglądem popartym naukowymi
badaniami, dlaczego wymagasz by ludzie czytali tylko to co Ty masz do
powiedzenia.
Co mogę więcej napisać sam opis o Tobie filolożka, pedagożka, ja Cie proszę…Zmarnowałam
swój cenny czas na pisanie komentarza, w którym wyjaśniałam swój pogląd
na sprawy o których piszesz, a Ty usunęłaś mój wpis, bo nie wiedziałaś
co masz na niego odpowiedzieć, a głupio Ci było, że podważyłam to o czym
piszesz. Nie pisałam nic czym mogła bym Cię urazić, a
Ty mając widzi misie od tak usunęłaś mój komentarz. Zastanawiam się czy
ten artykuł pisze dorosła kobieta, matka, bo zachowujesz się jak
dziecko, które boi się, bo nie ma nic
na swoją obronę gdy zawini? Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z
tym, że ktoś usuwa komentarze innych pod opublikowanymi artykułami, może
dlatego, że zazwyczaj redaktorami są poważni ludzie, którzy wiedzą o
czym piszą i potrafią obronić swoje stanowisko w danym temacie! Czy Ty
nie wiesz na czym polega komentowanie? Ty napisałaś artykuł, a ktoś
może mieć odmienne zdanie i ma prawo je wyrazić tak samo jak Ty miałaś
prawo wyrazić swoje wymyślone poglądy! To ktoś, kto dysponuje wiedzą
prawdziwą tym bardziej ma prawo napisać jak sprawa się ma.
Ty to jakaś nienormalna jesteś, siedzisz i czatujesz na moje komentarze i od razu usuwasz haha. Aż tak się boisz, że ktoś skompromituje Twoje artykuły?
Chyba będę zmuszona napisać również do redakcji i zapytać, dlaczego pozwalają publikować artykuły nie poważnym ludziom, którzy piszą o rzeczach wyimaginowanych własnym umyśle, na domiar tego nie pozwalają czytelnikowi wyrazić własnego zdania w komentarzach!

Pozwolę sobie zabrać głos w tym temacie, gdyż przeczytałam wiele na temat dziecięcego snu. Artukuł opisuje sprawy z którymi dotąd się nie spotkałam. Niewiem skąd autorka zaczęrpnęła informację, że wielu ekspertów poleca aby zacząść trening zasypiania w wieku 3-4 miesięcy? Badacze dziecięcego snu, jak również profesorowie specjalizujący się w tej dziedzinie jednoznacznie twierdzą, że „trening zasypiania” powinno rozpocząść się od pierwszego dnia dziecka. Słowo „trening” w tym znaczeniu nie oznacza jakieś sadystycznej dyscypliny, nie jest zmuszaniem dziecka do czegoś, jest to dawanie dziecku szansy na uczenie się. W rzeczywistośći większość dziecięcych osiągnieć wynika z pomocy rodziców. Oczywiście powinniśmy potrafić odróżnić to co może podlegać naszym wpływom wychowawczym, od tego czym steruje matka natura.

Zastanawiam się również, który specjalista preferuje układanie dziecko do snu, wedle sztywnego harmonogramu, gdy dziecko nie wykazuje oznak zmęczenia- jak opisuje autorka. Nigdy z taką techniką również się nie spotkałam. Każdy badacz naukowy, zaznacza żeby obserwować dziecko i wyłapać pierwsze oznaki zmęczenia, bo gdy niemowlę jest przemęczone trudniej mu zasnąć, jest wtedy rozdrażnione i cięzko je uspokoić, a co dopiero uspać. Jeśli już zaśnie to śpi krócej i częściej się przebudza.

„Okazuje się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego.” Tu proponuję zagłębić się w fachowej literaturze dotyczącej dziecięcego snu czy rozwoju niemowląt. Proszę zaznajomić się z wypowiedziami naukowców, profesorów, a nie opierać się na artykułach, które ktoś po prostu sobie napisał z wyimaginowanych myśli.

A co do wypunktowanych stwierdzeń, po prostu masakra, skąd autorka czerpie takie informacje???

„trening zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać przyczynę płaczu i w porę zapobiegać);” J

Jeśli dziecko jest od poczatku uczone samodzielnego zasypiania to nie płacze przed zasnieciem w porównaniu do dzieci, które nie potrafią samodzielnie zasnąć. Takie są fakty i nawet jeśli ktoś nie wierzy w wynik badań naukowych to może sobie przeanalizować jak wygląda zasypianie jego dziecka i która metoda odzwierciedla takie zasypianie.

„nie zauważono nasilonych w kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek, koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;”

Każde dziecko budzi się kilka razy w nocy i dziecko, które potrafi samodzielnie zasypypiać, pokręci się i samo zaśnie, rodzić nawet nie będzie wiedział, że dziecko się przebudziło. Natomiast dziecko, które do zaśnięcia potrzebuje mamy, kołysania, noszenia czy piersi, przebudzi się i już nie zaśnie, bo będzie czekało, aż ktoś go uśpi w sposób, w który zawsze robi. Na domiar złego, dziecko kołtysane np. na poczatku zaśnie po kilku minutach delikatnego kołysania, później będzie wymagało mocnejszego kołysania i czas ię wydłuży, aż dojdzie do tego, żebędzie trzeba dziecko kołysać z całych sił nawet kilkadziesiat minut. Jestem pewna, że i tu rodzice się ze mną zgodzą, że tak sprawa się ma.

„niemowlęta, które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym życiu;”

Może nie wybiegajmy, aż do wieku dorosłego, jest to wiele czasu, w którym można wypracować sobie nowe nawyki. Z pewnością jednak problemy związane ze snem ciągną się przez cały okres dziecięcy jeśli w porę niezareagujemy.

„mamy karmiące dzieci piersią i pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci, a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;”

Dziecko, usypiane przy piersi zasypia poprzez działanie oksytocyny i faktycznie na poczatku możemy odnieść mylne wrażenie, że dziecko łatwo i szybko zasypia przy piersi. Tylko, że jeśli oksytocyna opuści organizm dziecka to niemowlę się przebudza, dzieję się to po około 10 minutach. I matka najczęściej znów przykłada dziecko do piersi i tak w kółko.

„oddzielenie karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;”

Tego nawet nie mam jak skomentować, bo sory, ale większej bzdury nie słyszałam.

„sztywne wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i przytulane bez wyznaczonych granic;”

Jak już wyżej pisałam, żaden szanujący się profesor czy specjalista w dziedzinie snu dziecięcego, nie poleca sztywnych wytycznych, wręcz je odradza. Po drugie jeśli niemowlę samo zasypia to nie znaczy, że nie jest tulone czy karmione, co to w ogóle za argument?

„aranżowanie przestrzeni w sposób imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny biorytm dnia mamy i dziecka.”
Nie wiem kto takie metody promuje, bo po raz pierwszy się z takim czymś spotykam. Na pewno nie jest to nauka samodzielnego zasypiania, coś Ci się z pewnością pomyliło.

Dziecko przychodzi na świat jako „Tabula rasa” (już słyszę niektórych, „to nieprawda, przecież każde dziecko jest inne” tak zgadza się, nie chodzi mi o temperament czy awersje jakie przyniosło z sobą na świat”). Chodzi o to, że niemowlę nie zna innej sytuacji w jakiej mogłoby żyć i dlatego dopasowuję się do tej, którą my mu stworzymy. A więc jeśli od początku będziemy uczyć nasze niemowlę samodzielnego zasypiania, to dla dziecka to będzie normalne. Gdy dziecko będzie juz bardziej świadome to sen w własnym łóżeczko będzie dla niego czymś naturalnym, tak jak spożywanie posiłków.

„Pamiętajmy, że dziecku potrzebne są ograniczenia, pozwalając dziecku żyć z nimi ofiarowujemy mu jeden z największych darów. Dzieci nie powinny wzrastać w przekonaniu, że świat kręci się w okół nich, bo jeśli na wszystko będziemy dziecku pozwalać, to niestety niebawem okaże się, że dziecko nie potrafi poradzić sobie w społeczeństwie, w którym jest inaczej niż w domu, bo nie może mieć wszystkiego czego chce.

Wszystko to jest kwestią wychowania, które jest ciężką pracą wymagającą, cierpliwości, konsekwencji, zaangażowania i uporządkowania. Czekanie tu nic nie pomoże, bo znam przypadki dzieci, które nawet w wieku 5 lat potrzebowały zasypiania z rodzicem. Dlaczego, aż tyle czasu, bo jeśli dziecko od urodzenia nie zasypia osobno, to potem jest tylko gorzej. Jak powiedzieć dziecku 2, 3 lub 4 letniemu, że nadeszła pora by zasypiało w własnym łóżku. Dziecko poczuje się odrzucone pomyśli „dlaczego nagle mnie nie chcą, przecież zawsze tak spaliśmy i to jest normalne, co się stało, że mnie odrzucają” Dlatego ten „trening” i tak trzeba będzie przeprowadzić, to nieuniknione. Tylko, że czym dziecko starsze ma dłuższą pamięć i głebiej zakorzenione rytuały i nawyki i będzie ciężej to udowodnione. A co do RB to proszę nie powołujcie się na RB jeśli nie znacie podstaw tego zagadnienia. Przekonuję się, że matki, które podeszły do snu dziecka bez jakiejkolwiek wiedzy i przekonania, tylko po prostu z wygody, którą niosło na poczatku wspólne spanie zabierały dziecko do własnego łózka, nie przyznają się że popełniły bląd i dlatego jedyna deska ratunku jest RB. Tyle, że RB nie wyklucza samodzielnego zasypiania. Spanie z dzieckiem niesie wiele minusów w odróżnieniu do osobnego snu. Brak snu przeradza się w flustrację i cierpi na tym cała rodzina.

Jest jeszcze wiele do powiedzenia, w tym temacie można pisać i pisać. Myślę, że pokrótce udało mi sie z obrazować jak to w rzeczywistości wygląda :)

Droga filolożko, pedagożko Twoje podsumowanie po prostu powala, tak bardzo uderza, że nie mam sił aby to skomentować.

Pozwolę sobie zabrać głos w tym temacie, gdyż przeczytałam wiele na
temat dziecięcego snu. Artukuł opisuje sprawy z którymi dotąd się nie
spotkałam. Niewiem skąd autorka zaczęrpnęła informację, że wielu
ekspertów poleca aby zacząść trening zasypiania w wieku 3-4 miesięcy?
Badacze dziecięcego snu, jak również profesorowie specjalizujący się w
tej dziedzinie jednoznacznie twierdzą, że „trening zasypiania” powinno
rozpocząść się od pierwszego dnia dziecka. Słowo „trening” w tym
znaczeniu nie oznacza jakieś sadystycznej dyscypliny, nie jest
zmuszaniem dziecka do czegoś, jest to dawanie dziecku szansy na uczenie
się. W rzeczywistośći większość dziecięcych osiągnieć wynika z pomocy
rodziców. Oczywiście powinniśmy potrafić odróżnić to co może podlegać
naszym wpływom wychowawczym, od tego czym steruje matka natura.

Zastanawiam
się również, który specjalista preferuje układanie dziecko do snu,
wedle sztywnego harmonogramu, gdy dziecko nie wykazuje oznak zmęczenia-
jak opisuje autorka. Nigdy z taką techniką również się nie spotkałam.
Każdy badacz naukowy, zaznacza żeby obserwować dziecko i wyłapać
pierwsze oznaki zmęczenia, bo gdy niemowlę jest przemęczone trudniej mu
zasnąć, jest wtedy rozdrażnione i cięzko je uspokoić, a co dopiero
uspać. Jeśli już zaśnie to śpi krócej i częściej się przebudza.

„Okazuje
się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania
dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego.”
Tu proponuję zagłębić się w fachowej literaturze dotyczącej dziecięcego
snu czy rozwoju niemowląt. Proszę zaznajomić się z wypowiedziami
naukowców, profesorów, a nie opierać się na artykułach, które ktoś po
prostu sobie napisał z wyimaginowanych myśli.

A co do wypunktowanych stwierdzeń, po prostu masakra, skąd autorka czerpie takie informacje???

„trening
zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał
czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest
przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać
przyczynę płaczu i w porę zapobiegać);” J

Jeśli dziecko jest od
poczatku uczone samodzielnego zasypiania to nie płacze przed zasnieciem w
porównaniu do dzieci, które nie potrafią samodzielnie zasnąć. Takie są
fakty i nawet jeśli ktoś nie wierzy w wynik badań naukowych to może
sobie przeanalizować jak wygląda zasypianie jego dziecka i która metoda
odzwierciedla takie zasypianie.

„nie zauważono nasilonych w
kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek,
koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą
się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;”

Każde
dziecko budzi się kilka razy w nocy i dziecko, które potrafi
samodzielnie zasypypiać, pokręci się i samo zaśnie, rodzić nawet nie
będzie wiedział, że dziecko się przebudziło. Natomiast dziecko, które do
zaśnięcia potrzebuje mamy, kołysania, noszenia czy piersi, przebudzi
się i już nie zaśnie, bo będzie czekało, aż ktoś go uśpi w sposób, w
który zawsze robi. Na domiar złego, dziecko kołtysane np. na poczatku
zaśnie po kilku minutach delikatnego kołysania, później będzie wymagało
mocnejszego kołysania i czas ię wydłuży, aż dojdzie do tego, żebędzie
trzeba dziecko kołysać z całych sił nawet kilkadziesiat minut. Jestem
pewna, że i tu rodzice się ze mną zgodzą, że tak sprawa się ma.

„niemowlęta,
które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu
miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym
życiu;”

Może nie wybiegajmy, aż do wieku dorosłego, jest to
wiele czasu, w którym można wypracować sobie nowe nawyki. Z pewnością
jednak problemy związane ze snem ciągną się przez cały okres dziecięcy
jeśli w porę niezareagujemy.

„mamy karmiące dzieci piersią i
pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci,
a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;”

Dziecko,
usypiane przy piersi zasypia poprzez działanie oksytocyny i faktycznie
na poczatku możemy odnieść mylne wrażenie, że dziecko łatwo i szybko
zasypia przy piersi. Tylko, że jeśli oksytocyna opuści organizm dziecka
to niemowlę się przebudza, dzieję się to po około 10 minutach. I matka
najczęściej znów przykłada dziecko do piersi i tak w kółko.

„oddzielenie
karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło
ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;”

Tego nawet nie mam jak skomentować, bo sory, ale większej bzdury nie słyszałam.

„sztywne
wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w
przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej
płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i
przytulane bez wyznaczonych granic;”

Jak już wyżej pisałam, żaden
szanujący się profesor czy specjalista w dziedzinie snu dziecięcego,
nie poleca sztywnych wytycznych, wręcz je odradza. Po drugie jeśli
niemowlę samo zasypia to nie znaczy, że nie jest tulone czy karmione, co
to w ogóle za argument?

„aranżowanie przestrzeni w sposób
imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko
ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje
więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci
łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny
biorytm dnia mamy i dziecka.”

Nie wiem kto takie metody promuje, bo
po raz pierwszy się z takim czymś spotykam. Na pewno nie jest to nauka
samodzielnego zasypiania, coś Ci się z pewnością pomyliło.

Dziecko
przychodzi na świat jako „Tabula rasa” (już słyszę niektórych, „to
nieprawda, przecież każde dziecko jest inne” tak zgadza się, nie chodzi
mi o temperament czy awersje jakie przyniosło z sobą na świat”). Chodzi o
to, że niemowlę nie zna innej sytuacji w jakiej mogłoby żyć i dlatego
dopasowuję się do tej, którą my mu stworzymy. A więc jeśli od początku
będziemy uczyć nasze niemowlę samodzielnego zasypiania, to dla dziecka
to będzie normalne. Gdy dziecko będzie juz bardziej świadome to sen w
własnym łóżeczko będzie dla niego czymś naturalnym, tak jak spożywanie
posiłków.

„Pamiętajmy, że dziecku potrzebne są ograniczenia,
pozwalając dziecku żyć z nimi ofiarowujemy mu jeden z największych
darów. Dzieci nie powinny wzrastać w przekonaniu, że świat kręci się w
okół nich, bo jeśli na wszystko będziemy dziecku pozwalać, to niestety
niebawem okaże się, że dziecko nie potrafi poradzić sobie w
społeczeństwie, w którym jest inaczej niż w domu, bo nie może mieć
wszystkiego czego chce.

Wszystko to jest kwestią wychowania,
które jest ciężką pracą wymagającą, cierpliwości, konsekwencji,
zaangażowania i uporządkowania. Czekanie tu nic nie pomoże, bo znam
przypadki dzieci, które nawet w wieku 5 lat potrzebowały zasypiania z
rodzicem. Dlaczego, aż tyle czasu, bo jeśli dziecko od urodzenia nie
zasypia osobno, to potem jest tylko gorzej. Jak powiedzieć dziecku 2, 3
lub 4 letniemu, że nadeszła pora by zasypiało w własnym łóżku. Dziecko
poczuje się odrzucone pomyśli „dlaczego nagle mnie nie chcą, przecież
zawsze tak spaliśmy i to jest normalne, co się stało, że mnie odrzucają”
Dlatego ten „trening” i tak trzeba będzie przeprowadzić, to
nieuniknione. Tylko, że czym dziecko starsze ma dłuższą pamięć i głebiej
zakorzenione rytuały i nawyki i będzie ciężej to udowodnione. A co do
RB to proszę nie powołujcie się na RB jeśli nie znacie podstaw tego
zagadnienia. Przekonuję się, że matki, które podeszły do snu dziecka bez
jakiejkolwiek wiedzy i przekonania, tylko po prostu z wygody, którą
niosło na poczatku wspólne spanie zabierały dziecko do własnego łózka,
nie przyznają się że popełniły bląd i dlatego jedyna deska ratunku jest
RB. Tyle, że RB nie wyklucza samodzielnego zasypiania. Spanie z
dzieckiem niesie wiele minusów w odróżnieniu do osobnego snu. Brak snu
przeradza się w flustrację i cierpi na tym cała rodzina.

Jest
jeszcze wiele do powiedzenia, w tym temacie można pisać i pisać. Myślę,
że pokrótce udało mi sie z obrazować jak to w rzeczywistości wygląda :)

Droga filolożko, pedagożko Twoje podsumowanie po prostu powala, tak bardzo uderza, że nie mam sił aby to skomentować.

Pozwolę sobie zabrać głos w tym temacie, gdyż przeczytałam wiele na
temat dziecięcego snu. Artukuł opisuje sprawy z którymi dotąd się nie
spotkałam. Niewiem skąd autorka zaczęrpnęła informację, że wielu
ekspertów poleca aby zacząść trening zasypiania w wieku 3-4 miesięcy?
Badacze dziecięcego snu, jak również profesorowie specjalizujący się w
tej dziedzinie jednoznacznie twierdzą, że „trening zasypiania” powinno
rozpocząść się od pierwszego dnia dziecka. Słowo „trening” w tym
znaczeniu nie oznacza jakieś sadystycznej dyscypliny, nie jest
zmuszaniem dziecka do czegoś, jest to dawanie dziecku szansy na uczenie
się. W rzeczywistośći większość dziecięcych osiągnieć wynika z pomocy
rodziców. Oczywiście powinniśmy potrafić odróżnić to co może podlegać
naszym wpływom wychowawczym, od tego czym steruje matka natura.

Zastanawiam
się również, który specjalista preferuje układanie dziecko do snu,
wedle sztywnego harmonogramu, gdy dziecko nie wykazuje oznak zmęczenia-
jak opisuje autorka. Nigdy z taką techniką również się nie spotkałam.
Każdy badacz naukowy, zaznacza żeby obserwować dziecko i wyłapać
pierwsze oznaki zmęczenia, bo gdy niemowlę jest przemęczone trudniej mu
zasnąć, jest wtedy rozdrażnione i cięzko je uspokoić, a co dopiero
uspać. Jeśli już zaśnie to śpi krócej i częściej się przebudza.

„Okazuje
się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania
dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego.”
Tu proponuję zagłębić się w fachowej literaturze dotyczącej dziecięcego
snu czy rozwoju niemowląt. Proszę zaznajomić się z wypowiedziami
naukowców, profesorów, a nie opierać się na artykułach, które ktoś po
prostu sobie napisał z wyimaginowanych myśli.

A co do wypunktowanych stwierdzeń, po prostu masakra, skąd autorka czerpie takie informacje???

„trening
zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał
czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest
przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać
przyczynę płaczu i w porę zapobiegać);” J

Jeśli dziecko jest od
poczatku uczone samodzielnego zasypiania to nie płacze przed zasnieciem w
porównaniu do dzieci, które nie potrafią samodzielnie zasnąć. Takie są
fakty i nawet jeśli ktoś nie wierzy w wynik badań naukowych to może
sobie przeanalizować jak wygląda zasypianie jego dziecka i która metoda
odzwierciedla takie zasypianie.

„nie zauważono nasilonych w
kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek,
koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą
się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;”

Każde
dziecko budzi się kilka razy w nocy i dziecko, które potrafi
samodzielnie zasypypiać, pokręci się i samo zaśnie, rodzić nawet nie
będzie wiedział, że dziecko się przebudziło. Natomiast dziecko, które do
zaśnięcia potrzebuje mamy, kołysania, noszenia czy piersi, przebudzi
się i już nie zaśnie, bo będzie czekało, aż ktoś go uśpi w sposób, w
który zawsze robi. Na domiar złego, dziecko kołtysane np. na poczatku
zaśnie po kilku minutach delikatnego kołysania, później będzie wymagało
mocnejszego kołysania i czas ię wydłuży, aż dojdzie do tego, żebędzie
trzeba dziecko kołysać z całych sił nawet kilkadziesiat minut. Jestem
pewna, że i tu rodzice się ze mną zgodzą, że tak sprawa się ma.

„niemowlęta,
które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu
miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym
życiu;”

Może nie wybiegajmy, aż do wieku dorosłego, jest to
wiele czasu, w którym można wypracować sobie nowe nawyki. Z pewnością
jednak problemy związane ze snem ciągną się przez cały okres dziecięcy
jeśli w porę niezareagujemy.

„mamy karmiące dzieci piersią i
pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci,
a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;”

Dziecko,
usypiane przy piersi zasypia poprzez działanie oksytocyny i faktycznie
na poczatku możemy odnieść mylne wrażenie, że dziecko łatwo i szybko
zasypia przy piersi. Tylko, że jeśli oksytocyna opuści organizm dziecka
to niemowlę się przebudza, dzieję się to po około 10 minutach. I matka
najczęściej znów przykłada dziecko do piersi i tak w kółko.

„oddzielenie
karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło
ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;”

Tego nawet nie mam jak skomentować, bo sory, ale większej bzdury nie słyszałam.

„sztywne
wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w
przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej
płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i
przytulane bez wyznaczonych granic;”

Jak już wyżej pisałam, żaden
szanujący się profesor czy specjalista w dziedzinie snu dziecięcego,
nie poleca sztywnych wytycznych, wręcz je odradza. Po drugie jeśli
niemowlę samo zasypia to nie znaczy, że nie jest tulone czy karmione, co
to w ogóle za argument?

„aranżowanie przestrzeni w sposób
imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko
ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje
więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci
łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny
biorytm dnia mamy i dziecka.”

Nie wiem kto takie metody promuje, bo
po raz pierwszy się z takim czymś spotykam. Na pewno nie jest to nauka
samodzielnego zasypiania, coś Ci się z pewnością pomyliło.

Dziecko
przychodzi na świat jako „Tabula rasa” (już słyszę niektórych, „to
nieprawda, przecież każde dziecko jest inne” tak zgadza się, nie chodzi
mi o temperament czy awersje jakie przyniosło z sobą na świat”). Chodzi o
to, że niemowlę nie zna innej sytuacji w jakiej mogłoby żyć i dlatego
dopasowuję się do tej, którą my mu stworzymy. A więc jeśli od początku
będziemy uczyć nasze niemowlę samodzielnego zasypiania, to dla dziecka
to będzie normalne. Gdy dziecko będzie juz bardziej świadome to sen w
własnym łóżeczko będzie dla niego czymś naturalnym, tak jak spożywanie
posiłków.

„Pamiętajmy, że dziecku potrzebne są ograniczenia,
pozwalając dziecku żyć z nimi ofiarowujemy mu jeden z największych
darów. Dzieci nie powinny wzrastać w przekonaniu, że świat kręci się w
okół nich, bo jeśli na wszystko będziemy dziecku pozwalać, to niestety
niebawem okaże się, że dziecko nie potrafi poradzić sobie w
społeczeństwie, w którym jest inaczej niż w domu, bo nie może mieć
wszystkiego czego chce.

Wszystko to jest kwestią wychowania,
które jest ciężką pracą wymagającą, cierpliwości, konsekwencji,
zaangażowania i uporządkowania. Czekanie tu nic nie pomoże, bo znam
przypadki dzieci, które nawet w wieku 5 lat potrzebowały zasypiania z
rodzicem. Dlaczego, aż tyle czasu, bo jeśli dziecko od urodzenia nie
zasypia osobno, to potem jest tylko gorzej. Jak powiedzieć dziecku 2, 3
lub 4 letniemu, że nadeszła pora by zasypiało w własnym łóżku. Dziecko
poczuje się odrzucone pomyśli „dlaczego nagle mnie nie chcą, przecież
zawsze tak spaliśmy i to jest normalne, co się stało, że mnie odrzucają”
Dlatego ten „trening” i tak trzeba będzie przeprowadzić, to
nieuniknione. Tylko, że czym dziecko starsze ma dłuższą pamięć i głebiej
zakorzenione rytuały i nawyki i będzie ciężej to udowodnione. A co do
RB to proszę nie powołujcie się na RB jeśli nie znacie podstaw tego
zagadnienia. Przekonuję się, że matki, które podeszły do snu dziecka bez
jakiejkolwiek wiedzy i przekonania, tylko po prostu z wygody, którą
niosło na poczatku wspólne spanie zabierały dziecko do własnego łózka,
nie przyznają się że popełniły bląd i dlatego jedyna deska ratunku jest
RB. Tyle, że RB nie wyklucza samodzielnego zasypiania. Spanie z
dzieckiem niesie wiele minusów w odróżnieniu do osobnego snu. Brak snu
przeradza się w flustrację i cierpi na tym cała rodzina.

Jest
jeszcze wiele do powiedzenia, w tym temacie można pisać i pisać. Myślę,
że pokrótce udało mi sie z obrazować jak to w rzeczywistości wygląda :)

Droga filolożko, pedagożko Twoje podsumowanie po prostu powala, tak bardzo uderza, że nie mam sił aby to skomentować..

Artykuł opisuje sprawy z którymi dotąd się nie
spotkałam. Nie wiem skąd autorka zaczerpnęła informację, że wielu
ekspertów poleca aby zacząć trening zasypiania w wieku 3-4 miesięcy?
Badacze dziecięcego snu, jak również profesorowie specjalizujący się w
tej dziedzinie jednoznacznie twierdzą, że „trening zasypiania” powinno
rozpocząć się od pierwszego dnia dziecka. Słowo „trening” w tym
znaczeniu nie oznacza jakieś sadystycznej dyscypliny, nie jest
zmuszaniem dziecka do czegoś, jest to dawanie dziecku szansy na uczenie
się. W rzeczywistości większość dziecięcych osiągnięć wynika z pomocy
rodziców. Oczywiście powinniśmy potrafić odróżnić to co może podlegać
naszym wpływom wychowawczym, od tego czym steruje matka natura.

Zastanawiam
się również, który specjalista preferuje układanie dziecko do snu,
wedle sztywnego harmonogramu, gdy dziecko nie wykazuje oznak zmęczenia-
jak opisuje autorka. Nigdy z taką techniką również się nie spotkałam.
Każdy badacz naukowy, zaznacza żeby obserwować dziecko i wyłapać
pierwsze oznaki zmęczenia, bo gdy niemowlę jest przemęczone trudniej mu
zasnąć, jest wtedy rozdrażnione i ciężko je uspokoić, a co dopiero
uspać. Jeśli już zaśnie to śpi krócej i częściej się przebudza.

„Okazuje
się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania
dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego.”
Tu proponuję zagłębić się w fachowej literaturze dotyczącej dziecięcego
snu czy rozwoju niemowląt. Proszę zaznajomić się z wypowiedziami
naukowców, profesorów, a nie opierać się na artykułach, które ktoś po
prostu sobie napisał z wyimaginowanych myśli.

A co do wypunktowanych stwierdzeń, po prostu masakra, skąd autorka czerpie takie informacje

„trening
zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał
czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest
przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać
przyczynę płaczu i w porę zapobiegać)”

Jeśli dziecko jest od początku uczone samodzielnego zasypiania to nie płacze przed zaśnięciem w
porównaniu do dzieci, które nie potrafią samodzielnie zasnąć. Takie są
fakty i nawet jeśli ktoś nie wierzy w wynik badań naukowych to może
sobie przeanalizować jak wygląda zasypianie jego dziecka i która metoda
odzwierciedla takie zasypianie.

„nie zauważono nasilonych w
kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek,
koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą
się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;”

Każde
dziecko budzi się kilka razy w nocy i dziecko, które potrafi
samodzielnie zasypiać, pokręci się i samo zaśnie, rodzić nawet nie
będzie wiedział, że dziecko się przebudziło. Natomiast dziecko, które do
zaśnięcia potrzebuje mamy, kołysania, noszenia czy piersi, przebudzi
się i już nie zaśnie, bo będzie czekało, aż ktoś go uśpi w sposób, w
który zawsze robi. Na domiar złego, dziecko kołysane np. na początku
zaśnie po kilku minutach delikatnego kołysania, później będzie wymagało
mocniejszego kołysania i cza się wydłuży, aż dojdzie do tego, że będzie

trzeba dziecko kołysać z całych sił nawet kilkadziesiąt minut. Jestem
pewna, że i tu rodzice się ze mną zgodzą, że tak sprawa się ma.

„niemowlęta,
które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu
miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym
życiu;”

Może nie wybiegajmy, aż do wieku dorosłego, jest to
wiele czasu, w którym można wypracować sobie nowe nawyki. Z pewnością
jednak problemy związane ze snem ciągną się przez cały okres dziecięcy
jeśli w porę nie zareagujemy.

„mamy karmiące dzieci piersią i
pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci,
a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;”

Dziecko,
usypiane przy piersi zasypia poprzez działanie oksytocyny i faktycznie
na początku możemy odnieść mylne wrażenie, że dziecko łatwo i szybko
zasypia przy piersi. Tylko, że jeśli oksytocyna opuści organizm dziecka
to niemowlę się przebudza, dzieję się to po około 10 minutach. I matka
najczęściej znów przykłada dziecko do piersi i tak w kółko.

„oddzielenie
karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło
ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;”

Tego nawet nie mam jak skomentować, bo sorsy, ale większej bzdury nie słyszałam.

„sztywne
wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w
przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej
płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i
przytulane bez wyznaczonych granic;”

Jak już wyżej pisałam, żaden
szanujący się profesor czy specjalista w dziedzinie snu dziecięcego,
nie poleca sztywnych wytycznych, wręcz je odradza. Po drugie jeśli
niemowlę samo zasypia to nie znaczy, że nie jest tulone czy karmione, co
to w ogóle za argument?

„aranżowanie przestrzeni w sposób
imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko
ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje
więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci
łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny
biorytm dnia mamy i dziecka.”

Nie wiem kto takie metody promuje, bo
po raz pierwszy się z takim czymś spotykam. Na pewno nie jest to nauka
samodzielnego zasypiania, coś Ci się z pewnością pomyliło.

Dziecko
przychodzi na świat jako „Tabula rasa” (już słyszę niektórych, „to
nieprawda, przecież każde dziecko jest inne” tak zgadza się, nie chodzi
mi o temperament czy awersje jakie przyniosło z sobą na świat”). Chodzi o
to, że niemowlę nie zna innej sytuacji w jakiej mogłoby żyć i dlatego
dopasowuję się do tej, którą my mu stworzymy. A więc jeśli od początku
będziemy uczyć nasze niemowlę samodzielnego zasypiania, to dla dziecka
to będzie normalne. Gdy dziecko będzie juz bardziej świadome to sen w
własnym łóżeczko będzie dla niego czymś naturalnym, tak jak spożywanie
posiłków.

„Pamiętajmy, że dziecku potrzebne są ograniczenia,
pozwalając dziecku żyć z nimi ofiarowujemy mu jeden z największych
darów. Dzieci nie powinny wzrastać w przekonaniu, że świat kręci się w
okół nich, bo jeśli na wszystko będziemy dziecku pozwalać, to niestety
niebawem okaże się, że dziecko nie potrafi poradzić sobie w
społeczeństwie, w którym jest inaczej niż w domu, bo nie może mieć
wszystkiego czego chce.

Wszystko to jest kwestią wychowania,
które jest ciężką pracą wymagającą, cierpliwości, konsekwencji,
zaangażowania i uporządkowania. Czekanie tu nic nie pomoże, bo znam
przypadki dzieci, które nawet w wieku 5 lat potrzebowały zasypiania z
rodzicem. Dlaczego, aż tyle czasu, bo jeśli dziecko od urodzenia nie
zasypia osobno, to potem jest tylko gorzej. Jak powiedzieć dziecku 2, 3
lub 4 letniemu, że nadeszła pora by zasypiało w własnym łóżku. Dziecko
poczuje się odrzucone pomyśli „dlaczego nagle mnie nie chcą, przecież
zawsze tak spaliśmy i to jest normalne, co się stało, że mnie odrzucają”
Dlatego ten „trening” i tak trzeba będzie przeprowadzić, to
nieuniknione. Tylko, że czym dziecko starsze ma dłuższą pamięć i głębiej
zakorzenione rytuały i nawyki i będzie ciężej to udowodnione. A co do
RB to proszę nie powołujcie się na RB jeśli nie znacie podstaw tego
zagadnienia. Przekonuję się, że matki, które podeszły do snu dziecka bez
jakiejkolwiek wiedzy i przekonania, tylko po prostu z wygody, którą
niosło na początku wspólne spanie zabierały dziecko do własnego łózka,
nie przyznają się że popełniły błąd i dlatego jedyna deska ratunku jest
RB. Tyle, że RB nie wyklucza samodzielnego zasypiania. Spanie z
dzieckiem niesie wiele minusów w odróżnieniu do osobnego snu. Brak snu
przeradza się w frustrację i cierpi na tym cała rodzina.

Jest
jeszcze wiele do powiedzenia, w tym temacie można pisać i pisać. Myślę,
że pokrótce udało mi sie z obrazować jak to w rzeczywistości wygląda

Droga filolożko, pedagożko Twoje podsumowanie po prostu powala, tak bardzo uderza, że nie mam sił aby to skomentować.

Pozwolę sobie zabrać głos w tym temacie, gdyż przeczytałam wiele na
temat dziecięcego snu. Artykuł opisuje sprawy z którymi dotąd się nie
spotkałam. Nie wiem skąd autorka zaczerpnęła informację, że wielu
ekspertów poleca aby zacząć trening zasypiania w wieku 3-4 miesięcy?
Badacze dziecięcego snu, jak również profesorowie specjalizujący się w
tej dziedzinie jednoznacznie twierdzą, że „trening zasypiania” powinno
rozpocząć się od pierwszego dnia dziecka. Słowo „trening” w tym
znaczeniu nie oznacza jakieś sadystycznej dyscypliny, nie jest
zmuszaniem dziecka do czegoś, jest to dawanie dziecku szansy na uczenie
się. W rzeczywistości większość dziecięcych osiągnięć wynika z pomocy
rodziców. Oczywiście powinniśmy potrafić odróżnić to co może podlegać
naszym wpływom wychowawczym, od tego czym steruje matka natura.

Zastanawiam
się również, który specjalista preferuje układanie dziecko do snu,
wedle sztywnego harmonogramu, gdy dziecko nie wykazuje oznak zmęczenia-
jak opisuje autorka. Nigdy z taką techniką również się nie spotkałam.
Każdy badacz naukowy, zaznacza żeby obserwować dziecko i wyłapać
pierwsze oznaki zmęczenia, bo gdy niemowlę jest przemęczone trudniej mu
zasnąć, jest wtedy rozdrażnione i ciężko je uspokoić, a co dopiero
uspać. Jeśli już zaśnie to śpi krócej i częściej się przebudza.

„Okazuje
się, większość artykułów promujących naukę samodzielnego zasypiania
dzieci w pierwszych miesiącach życia nie ma żadnego poparcia naukowego.”
Tu proponuję zagłębić się w fachowej literaturze dotyczącej dziecięcego
snu czy rozwoju niemowląt. Proszę zaznajomić się z wypowiedziami
naukowców, profesorów, a nie opierać się na artykułach, które ktoś po
prostu sobie napisał z wyimaginowanych myśli.

A co do wypunktowanych stwierdzeń, po prostu masakra, skąd autorka czerpie takie informacje

„trening
zasypiania w pierwszych 12 tygodniach życia dziecka faktycznie wydłużał
czas trwania snu malucha, ale nie zmniejszał płaczu dziecka, co jest
przecież istotnym problemem dla rodziców (większość z nich chce poznać
przyczynę płaczu i w porę zapobiegać)”

Jeśli dziecko jest od początku uczone samodzielnego zasypiania to nie płacze przed zaśnięciem w
porównaniu do dzieci, które nie potrafią samodzielnie zasnąć. Takie są
fakty i nawet jeśli ktoś nie wierzy w wynik badań naukowych to może
sobie przeanalizować jak wygląda zasypianie jego dziecka i która metoda
odzwierciedla takie zasypianie.

„nie zauważono nasilonych w
kolejnych miesiącach życia problemów ze snem (np. gwałtownych pobudek,
koszmarów, moczeń), mimo iż autorzy artykułów sugerowali, że takowe mogą
się pojawić, jeśli sen będzie powiązany z karmieniem czy bliskością;”

Każde
dziecko budzi się kilka razy w nocy i dziecko, które potrafi
samodzielnie zasypiać, pokręci się i samo zaśnie, rodzić nawet nie
będzie wiedział, że dziecko się przebudziło. Natomiast dziecko, które do
zaśnięcia potrzebuje mamy, kołysania, noszenia czy piersi, przebudzi
się i już nie zaśnie, bo będzie czekało, aż ktoś go uśpi w sposób, w
który zawsze robi. Na domiar złego, dziecko kołysane np. na początku
zaśnie po kilku minutach delikatnego kołysania, później będzie wymagało
mocniejszego kołysania i cza się wydłuży, aż dojdzie do tego, że będzie

trzeba dziecko kołysać z całych sił nawet kilkadziesiąt minut. Jestem
pewna, że i tu rodzice się ze mną zgodzą, że tak sprawa się ma.

„niemowlęta,
które mają różnego rodzaju problemy ze snem w pierwszych sześciu
miesiącach życia, zwykle nie mają problemów psychicznych w dorosłym
życiu;”

Może nie wybiegajmy, aż do wieku dorosłego, jest to
wiele czasu, w którym można wypracować sobie nowe nawyki. Z pewnością
jednak problemy związane ze snem ciągną się przez cały okres dziecięcy
jeśli w porę nie zareagujemy.

„mamy karmiące dzieci piersią i
pozwalające na usypianie przy niej dostrzegają lepszą jakość snu dzieci,
a także rzadziej wykazują symptomy depresji poporodowej;”

Dziecko,
usypiane przy piersi zasypia poprzez działanie oksytocyny i faktycznie
na początku możemy odnieść mylne wrażenie, że dziecko łatwo i szybko
zasypia przy piersi. Tylko, że jeśli oksytocyna opuści organizm dziecka
to niemowlę się przebudza, dzieję się to po około 10 minutach. I matka
najczęściej znów przykłada dziecko do piersi i tak w kółko.

„oddzielenie
karmienia piersią i snu dzieci poniżej szóstego miesiąca życia niosło
ryzyko niepowodzeń związanych z karmieniem piersią;”

Tego nawet nie mam jak skomentować, bo sorsy, ale większej bzdury nie słyszałam.

„sztywne
wytyczne dotyczące snu podnosiły trzykrotnie ryzyko wystąpienia w
przyszłości problemów behawioralnych. Dzieci te dwukrotnie częściej
płakały w porównaniu do niemowląt, które spały, były karmione i
przytulane bez wyznaczonych granic;”

Jak już wyżej pisałam, żaden
szanujący się profesor czy specjalista w dziedzinie snu dziecięcego,
nie poleca sztywnych wytycznych, wręcz je odradza. Po drugie jeśli
niemowlę samo zasypia to nie znaczy, że nie jest tulone czy karmione, co
to w ogóle za argument?

„aranżowanie przestrzeni w sposób
imitujący noc (zasłanianie okien, wyłączone światło), ponieważ dziecko
ma właśnie w tym momencie spać, hamuje jakość snu dziecka, powoduje
więcej problemów ze snem i zwiększa ryzyko SIDS (nagłej śmierci
łóżeczkowej). Poza tym ma wpływ na kondycję mamy, zaburza naturalny
biorytm dnia mamy i dziecka.”

Nie wiem kto takie metody promuje, bo
po raz pierwszy się z takim czymś spotykam. Na pewno nie jest to nauka
samodzielnego zasypiania, coś Ci się z pewnością pomyliło.

Dziecko
przychodzi na świat jako „Tabula rasa” (już słyszę niektórych, „to
nieprawda, przecież każde dziecko jest inne” tak zgadza się, nie chodzi
mi o temperament czy awersje jakie przyniosło z sobą na świat”). Chodzi o
to, że niemowlę nie zna innej sytuacji w jakiej mogłoby żyć i dlatego
dopasowuję się do tej, którą my mu stworzymy. A więc jeśli od początku
będziemy uczyć nasze niemowlę samodzielnego zasypiania, to dla dziecka
to będzie normalne. Gdy dziecko będzie juz bardziej świadome to sen w
własnym łóżeczko będzie dla niego czymś naturalnym, tak jak spożywanie
posiłków.

„Pamiętajmy, że dziecku potrzebne są ograniczenia,
pozwalając dziecku żyć z nimi ofiarowujemy mu jeden z największych
darów. Dzieci nie powinny wzrastać w przekonaniu, że świat kręci się w
okół nich, bo jeśli na wszystko będziemy dziecku pozwalać, to niestety
niebawem okaże się, że dziecko nie potrafi poradzić sobie w
społeczeństwie, w którym jest inaczej niż w domu, bo nie może mieć
wszystkiego czego chce.

Wszystko to jest kwestią wychowania,
które jest ciężką pracą wymagającą, cierpliwości, konsekwencji,
zaangażowania i uporządkowania. Czekanie tu nic nie pomoże, bo znam
przypadki dzieci, które nawet w wieku 5 lat potrzebowały zasypiania z
rodzicem. Dlaczego, aż tyle czasu, bo jeśli dziecko od urodzenia nie
zasypia osobno, to potem jest tylko gorzej. Jak powiedzieć dziecku 2, 3
lub 4 letniemu, że nadeszła pora by zasypiało w własnym łóżku. Dziecko
poczuje się odrzucone pomyśli „dlaczego nagle mnie nie chcą, przecież
zawsze tak spaliśmy i to jest normalne, co się stało, że mnie odrzucają”
Dlatego ten „trening” i tak trzeba będzie przeprowadzić, to
nieuniknione. Tylko, że czym dziecko starsze ma dłuższą pamięć i głębiej
zakorzenione rytuały i nawyki i będzie ciężej to udowodnione. A co do
RB to proszę nie powołujcie się na RB jeśli nie znacie podstaw tego
zagadnienia. Przekonuję się, że matki, które podeszły do snu dziecka bez
jakiejkolwiek wiedzy i przekonania, tylko po prostu z wygody, którą
niosło na początku wspólne spanie zabierały dziecko do własnego łózka,
nie przyznają się że popełniły błąd i dlatego jedyna deska ratunku jest
RB. Tyle, że RB nie wyklucza samodzielnego zasypiania. Spanie z
dzieckiem niesie wiele minusów w odróżnieniu do osobnego snu. Brak snu
przeradza się w frustrację i cierpi na tym cała rodzina.

Jest
jeszcze wiele do powiedzenia, w tym temacie można pisać i pisać. Myślę,
że pokrótce udało mi sie z obrazować jak to w rzeczywistości wygląda

Droga filolożko, pedagożko Twoje podsumowanie po prostu powala, tak bardzo uderza, że nie mam sił aby to skomentować.

Od kiedy mam dziecko zachodzie w głowę skąd w ogóle pomysł, że matka może wysypiać się przy dziecku? Mam jedną przyjaciółkę, która tak ma. Idąc jej przykładem chciałam też spać z synem. Nie da się. Każdy ruch, głośniejsze westchnienie ja się budzę, a jak się budzę to nie śpię przez min. pół godziny. Przy czym są takie noce, że wybudzona nawet o 1.00 nie śpię do rana. I co zrobić? Nie można przecież nie spać. Po którejś nocy nieprzespanej w totalnym wyczerpaniu miałam ochotę zdemolować kuchnie. I pytanie Poli z 2013 r. jest bardzo trafne: na co dziecku marka, która jest wyczerpana, przepełniona wściekłością i niezdolna do normalnych interakcji, bo nie spała w nocy lub kilku…? I żeby było jasne wierzę, że badania tutaj przytoczone są prawda, ale są też takie sytuacje, które nawet w procencie osób badanych się nie znajdą, a nie oznacza to, że nie istnieją. Uważam, że totalnie bagatelizowane są matki, które mają tak lekki sen, że wybudzone choć raz nie przesypiają już potem nocy. Niestety spanie dziecka w pokoju obok tego nie zmienia diametralnie. Jedynie eliminuje wybudzenia z powodu poruszeń i westchnień. Płacz budzi i bardzo dobrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.