Kategorie
Rodzina

Strach – dlaczego jest ważny i potrzebny dla rozwoju dziecka

Czemu niektóre dzieci (i dorośli) nie odczuwają własnego alarmu? Jak często objawy ADHD mylone są właśnie z olbrzymim zaalarmowaniem? I skąd to zaalarmowanie? Jak rozpoznać, czy system alarmowy młodego człowieka działa prawidłowo? Jak go uzdrawiać, jeśli w toku życia zaczął działać dysfunkcyjnie? Na te pytania mamy już odpowiedzi.

AKT I

4-letni Staszek uwielbia swoją mamę! Jej głos jest taki ciepły i kojący. Przy niej czuje się bezpiecznie i właściwie cokolwiek by z nią nie robił, jest to dla niego przyjemne. Niestety od jakiegoś czasu Staszek musi chodzić do przedszkola. Codziennie czuje się tak, jakby na kilka godzin świat szarzał. Słyszy śpiewy innych dzieci, właściwie to swój głos też słyszy, ale jednocześnie jest jakby poza tym wszystkim, co się dzieje. Gdy pomyśli o mamie, natychmiast znów czuje, że jest „w sobie”, a jednocześnie jego oczy zaczynają piec i napełniają się łzami. W przedszkolu mówią: „Zobacz, tyle fajnych zabaw z nami, nie smuć się”, więc stara się jak może, aby o tych łzach zapominać. Stara się nie myśleć o mamie, tylko o grze w starego niedźwiedzia, który śpi. Kiedy to on jest niedźwiedziem, nie ma ochoty nikogo łapać, tylko zostać skulony na środku sali i poczekać na mamę.

Dziś do przedszkola przyszedł Pan Iluzjonista. Wszyscy się zgłaszali, aby być asystentami w kolejnych sztuczkach, ale Staszek starał się być niewidoczny. W takich sytuacjach czuje się zaniepokojony, gdy nie ma obok mamy. Ach, czemu ten Pan uparł się, aby Staszka „rozweselić”? Namawiał go, zachęcał, przykuł do niego uwagę wszystkich dookoła i w końcu Staszek pękł. Zaczął płakać i wołać, że chce do mamy. Tak bardzo jej teraz potrzebuje! Wie, że całe to ZANIEPOKOJENIE, które ma w sobie, rozpuściłoby się w ramionach mamy niczym masło na grzance…

AKT II

Staszek jest już w 3 klasie podstawówki. Czasy tęsknoty za Mamą i ciągłego napięcia z niepokoju ma już za sobą. Lubi chodzić do szkoły, bo tam są koledzy, z którymi „szaleje”. Uczyć się nie lubi. Ani odrabiać lekcji. Skaczą mu te literki przed oczami, a czasami nie skaczą, ale wtedy z kolei nogi same podrygują, a jak nie wytrzymuje i wstaje po coś, to pani nauczycielka od razu jest niezadowolona. Jak tylko słyszy dzwonek na przerwę, podrywa się i czuje niczym Kazik, jego pies, gdy się go spuszcza na smyczy na łące za mostkiem. Niedawno mama zapisała go na jakieś spotkania, żeby ktoś pomógł mu z „tikami i nadmiernym pobudzeniem”. Nie do końca rozumie, skąd się bierze to, że jego oczy same mrugają, a palce o wszystko stukają, ale spoko, może pójść na spotkanie. Kiedyś to by miał stracha, ale teraz? NICZEGO SIĘ NIE BOI! No, może ostatnio, jak kolega, zupełnie bez sensu, wszedł na zadaszenie za szkołą i spadł, to się przestraszył, czy nic mu się nie stało, i tego, że zaraz po tym koledze miał tam wejść właśnie on, Staszek, i co by było, gdyby to on spadł? Zresztą kolega faktycznie złamał nogę i Staszek poczuł, że jednak to nie jest za dobry pomysł, aby tam wchodzić. Ale to wszystko pikuś, najgorsze jest to, co się dzieje w domu. Wszyscy mówią, żeby nie kłócił się ze starszą siostrą, ale po pierwsze – ona jest nie do zniesienia i ciągle w domu przez nią mama płacze, a po drugie – rodzice sami się tak kłócą, że szyby drżą. Podobno nadal się kochają, tylko „nie radzą sobie z emocjami”. Może i tak. Gdy Staszek spogląda, na to, ile każdego dnia mają rzeczy do zrobienia, to w sumie się nie dziwi, że mają dość. Tak czy siak, nie pamięta, kiedy ostatni raz słyszał ciepło w głosie mamy. Wie, że ona go kocha, ale no… po prostu czuje się bardzo samotny w swoim domu.

AKT III

Staszek ma 17 lat, choć serio czuje się dorosły i to nie od wczoraj. Nie lubi już spędzać czasu z matką, bo ta ciągle ględzi. Lubi czuć, że żyje! Próbować nowych dragów. Robić sobie jaja z nauczycieli, a później uciekać i zgadywać, jakie to rzeczy napiszą do jego starych. Ma kilkoro kolegów, którzy mu imponują, bo NAPRAWDĘ mają pojęcie o życiu i że to nie bułka z masłem. Czasami przewiozą go po autostradzie jakąś furą tak szybko, że aż flaki mu się ściskają, git ADRENALINKA! Innym razem zabiorą go na jakąś imprezę. Matka mówi, że to wszystko takie strasznie niebezpieczne, ale on nie ma pojęcia o co jej chodzi. Że noże noszą przy sobie? Że niejeden się tam zaćpał, a nie było widać, bo najdroższe ciuchy nosił? No przecież taki jest świat. Najlepszy, jaki mamy! I trzeba z niego na full korzystać! 

Jakby jutra nie było…

EPILOG

Każde dziecko wyposażone jest w tzw. system alarmowy, którego zadaniem jest ostrzeganie go o zagrożeniach. System ten, gdy działa dobrze, pobudza w dziecku odczucie niepokoju, kiedy coś jest nie tak. Ten niepokój z kolei „porusza” do działania (emocje od e movere łac. – ‘do ruchu’). I tak na przykład małe dziecko, gdy skuma, że jest samo w pokoju, zaczyna lękowo nawoływać mamę, a gdy ta nie wraca system alarmowy zaczyna dziecko coraz bardziej pobudzać i ostatecznie maluch wchodzi na „wysokie C”. W przypadku dorosłych – jeśli idę ciemną uliczką w Marrakeszu i słyszę jakieś rumory kilka metrów przede mną (moja prawdziwa historia), to system alarmowy pobudzi mój niepokój, ja ten niepokój poczuję, zatrzymam się, wycofam i pójdę inną drogą. System ten działa na poziomie głębokich warstw mózgu, jest hipermaszyną, która analizuje olbrzymią ilość danych w jednym momencie. Dopiero w drugim kroku dane te analizowane są przez korę przedczołową. Im jesteśmy dojrzalsi, tym więcej z tych danych przedostanie się do naszej świadomości, a my będziemy w stanie wybrać własne zachowanie, a nie jedynie jechać na automacie.

Kurs – Spektrum alarmu

Dołącz do pierwszej w Polsce edycji kursu „Spektrum alarmu”, który pomógł na świecie setkom rodziców, pedagogów i specjalistów dziecięcych lepiej zrozumieć dzieci i wesprzeć je w powrocie do równowagi. 

Co się jednak dzieje, gdy system alarmowy nie działa sprawnie? Dr Gordon Neufeld opracował model tzw. spektrum alarmu, który uwzględnia trzy stopnie:

  1. System alarmowy DZIAŁA sprawnie, w sytuacji zagrażającej produkuje NIEPOKÓJ, który dziecko ODCZUWA i on powstrzymuje je przed działaniem na swoją niekorzyść, pakowaniem się w kłopoty, stymuluje dziecko szukania pomocy itp. (Akt I)
  2. System alarmowy jest na pierwszym poziomie dysfunkcji, a zatem – wyczuwa zagrożenie, produkuje NIEPOKÓJ, ale dziecko go NIE ODCZUWA. Skoro go nie odczuwa, to nie jest poruszone do zachowania ostrożności. Wzbudzenie systemu alarmowego nie manifestuje się w uczuciach niepokoju i słowach „boję się”, tylko np. w pobudzeniu, nadaktywności, obgryzaniu warg, tikach i szeregu innych objawów. (Akt II)
  3. System alarmowy jest całkowicie dysfunkcyjny – zamiast chronić powoduje, że dziecko pakuje się w tarapaty. Nie tylko nie czuje ono własnego niepokoju, ale nawet własnego pobudzenia. Aby coś „poczuć” potrzebne są mu zastrzyki ADRENALINY – pojechanie po bandzie, skok na bungee, jakaś kradzież, bójka, nowy narkotyk, a z czasem hazard, ryzykowne inwestycje czy szybka jazda samochodem. (Akt III)

Czemu niektóre dzieci (i dorośli) nie odczuwają własnego alarmu? Jak często objawy ADHD mylone są właśnie z olbrzymim zaalarmowaniem? I skąd to zaalarmowanie? Jak rozpoznać, czy system alarmowy młodego człowieka działa prawidłowo? Jak go uzdrawiać, jeśli w toku życia zaczął działać dysfunkcyjnie? Na te pytania mamy już odpowiedzi. Wiemy, skąd w dzieciach wzrost poziomu autoagresji. Skąd takie nasilenie zjawiska nękania w szkołach. Czemu dzieci wsiąkają w gry komputerowe i social media. Jeśli tylko wykorzystalibyśmy tę wiedzę, to ocalilibyśmy wiele dzieciaków i zmienili trajektorię ich życia. 

Nasze dzieci potrzebują czuć się zaalarmowane, gdy znajdują się w zagrażającej sytuacji. Potrzebują czuć się zaniepokojone, gdy są ku temu powody. Potrzebują być w stanie powiedzieć „boję się”, a przede wszystkim ODCZUWAĆ własny strach.

Oczywiście, potrzebują też rozwijać swoją odwagę, ale w tym właśnie tkwi szkopuł – odwaga nie może się rozwinąć tam, gdzie nie ma lęku. Może pojawić się ryzykanctwo i chojractwo, hardość i brawura, ale – nie prawdziwa odwaga. Ta piękna cnota wyrasta z integracji wielu sprzecznych emocji i myśli. Nasze dzieci potrzebują zdrowych systemów alarmowych, zwłaszcza w dzisiejszych czasach! Czasach, w których to rodzic może się nagle dowiedzieć, że jego dziecko jest poważnie nękane w szkole albo że od dłuższego czasu ma dostęp do treści pornograficznych. Albo że jest namawiane do wysyłania roznegliżowanych zdjęć. Albo że ktoś wysłał mu zaproszenie na Telegram do grupy, gdzie handluje się narkotykami. Albo koleżanka się tnie, dziecko to zauważyło, ale wie też, że nikt z dorosłych tego nie dostrzega…

Uwaga! Reklama do czytania

Książka o człowieku w spektrum autyzmu

Przewodnik po tym, jak radzić sobie w neurotypowym świecie, zachowując jednocześnie to wszystko, co czyni nas Weroniką, Jerzym, Natalią i Joanną. Książka o człowieku w spektrum autyzmu może przydać się też każdemu, kto chciałby „wejść do głowy” osoby w spektrum. Ta niezwykła książka przełamuje stereotypy i burzy bariery, a czyni to z należytym wdziękiem i humorem.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Leśmian pisał niegdyś: „Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?”. I chociaż trochę współdzielę ten jego bolesny wgląd, to jednocześnie, w innym miejscu, odzywa się mocny głos mówiący, że przecież czasami w największym błocie zakwitnie kwiat lotosu. Nasza kultura to w sporym stopniu takie właśnie bagno, szereg błędów, które my, dorośli, popełniliśmy, zakładając, że zdolności adaptacyjne człowieka, w tym dziecka, są niewyczerpane. Wiemy już, że to nieprawda. Co więcej z badań naukowych wiemy, jakie są najważniejsze potrzeby dziecka. A to właśnie ich zaspokajanie sprawia, że nie tylko stają się one kwiatami lotosu, ale też rozsiewają wokół dobro, pobudzające do rozkwitu kolejne jednostki. Na pewno znacie takie dzieci. Dzieci-Promienie. Na pewno nie raz widzieliście, że Wasze własne dzieci takimi były – gdy pograliście z nimi długo w piłkę, gdy zrobiliście razem pizzę, gdy poszliście wspólnie na długi spacer nie wiadomo gdzie, zgubiliście się i supergłodni jedliście „bardzo niezdrowe jedzenie” na stacji benzynowej. 

Żyliście pełną piersią, z nimi u boku. Jakby jutra nie było…

Joanna Bylinka-Stoch – psycholożka, psychoterapeutka i konsultantka rodzicielska, pracująca w nurcie relacyjnej psychologii rozwojowej, bazującej na więzi i zabawie (certyfikat Therapy Focus within an Attachment-based Developmental Approach uzyskany w Neufeld Institute). Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Psychologii UW. Pracuje w zespole na Wydziale Instytutu i kieruje jego polską filią. Prowadzi również szkolenia i kursy z obszaru psychologii rozwojowej w Polsce oraz za granicą: dla rodziców/opiekunów, małżeństw/par oraz specjalistów, w tym nauczycieli. Współzałożycielka wraz Maćkiem Miecznikowskim Wydawnictwa Życzliwego SZUM LASU. Opiekunka Możliwości w Parenteen.pl W swojej pracy traktuje Naturę jako sprzymierzeńca, zaś wgląd zdobywany podczas rozwoju zawodowego łączy z intuicją. Jest miłośniczką wspierania naturalnych procesów rozwoju, tak w pracy, jak i w życiu codziennym. Mama dwojga wspaniałych dzieci.

Avatar photo

Autor/ka: Joanna Bylinka-Stoch

psycholożka i psychoterapeutka, członkini Wydziału na Neufeld Institute w Kanadzie. Pracuje w nurcie relacyjnej psychologii rozwojowej, bazującej na więzi i zabawie (certyfikat Therapy Focus within an Attachment-based Developmental Approach uzyskany w Neufeld Institute). Dyrektorka regionalna Neufeld Institute Poland, współzałożycielka Wydawnictwa Życzliwego SZUM LASU.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.