Kategorie
NATULI

„Sztuczne mleko może ratować życie dziecka, ale my z tego zrobiliśmy normę”. Rozmowa z Tomaszem Chodkowskim

Rozmowa z Tomaszem Chodkowskim – prezesem firmy Medela Polska, wieloletnim, byłym już członkiem Komitetu Upowszechniania Karmienia Piersią, fundatorem Fundacji Twórczych Kobiet i funkcjonującej do niedawna fundacji Mleko Mamy.

Jak się czuje mężczyzna w laktacyjnym świecie?

To zależy od tego, czy mówimy o spotkaniach i rozmowach z tysiącami kobiet ciężarnych, które są dla mnie ogromną pigułką pozytywnej energii, czy mówimy o spotkaniach z urzędnikami i walkach, które doprowadzają do smutnych momentów, takich jak zamknięcie Fundacji Mleka Mamy, o której pani wspomniała. Jeśli chodzi o bycie ekspertem, to raczej w dziedzinie laktotechnologii niż laktacji, ale i o tej trochę wiem. W ciągu kilkunastu lat miałem możliwość spotkać się i rozmawiać z wieloma cudownymi osobami, ludźmi wyjątkowego formatu z Polski i ze świata, od których nauczyłem się ogromnego szacunku do wielowymiarowego daru, jakim niewątpliwe jest karmienie naturalne i z tym czuję się wyjątkowo dobrze.

Czy na przestrzeni ostatnich lat zauważył pan jakieś pozytywne zmiany w postrzeganiu karmienia piersią? W wiedzy personelu medycznego na ten temat? W reakcjach społecznych?

Moja historia z karmieniem naturalnym zaczęła się w Polsce, która dość niedawno odzyskała wolność, która była podzielona na 49 województw, a w każdym z nich funkcjonował mianowany przez wojewodę Regionalny Konsultant Laktacyjny, która była zbyt biedna by zapewnić wielkie żniwa koncernom produkującym sztuczne mieszanki, i którą wspierał również finansowo UNICEF. Niestety wraz z wkroczeniem do Polski dużych koncernów i dużych pieniędzy rozpoczęła się systemowa budowa wielkiego silosu sztucznomieszankowego, w który miały wpadać matki. Inwestując ogromne środki (ogromne w skali życia prywatnego człowieka, niewielkie w porównaniu z tym, co na stole położyły koncerny) i współdziałając z grupą zapaleńców, ideowców udało się co nieco zmienić. Patrząc z perspektywy prawa i „papierowych” zapisów, to nie ma obecnie drugiego kraju na świecie, który gwarantowałby tak ogromną ochronę karmienia naturalnego jak Polska. Pytanie „jak teorię zamienić na codzienną praktykę” niestety pozostaje ciągle otwarte. W tyglu walki udało się wiele, ale nasze małe sukcesy są ciągle otoczone grubym kordonem ogromnych pieniędzy, które robi się na wczesnym żywieniu sztucznym.

tomasz-chodkowski-dziecisawazne

Mamy 90 proc. kobiet, które zaczynają karmić swoje dzieci tuż po urodzeniu (i to jeden z lepszych wyników w Europie), ale jednocześnie statystyki dość szybko spadają wraz z dorastaniem malucha. Z czego to wynika?

Niektóre źródła podają, że ponad 96% matek wyraża wolę rozpoczęcia karmienia piersią i to jest ogromny skarb. Jednocześnie świadectwo, że główne działania nie powinny być skierowane do przekonywania przekonanych już matek, ale na systemowe wsparcie przekazywane w ramach opieki okołoporodowej. Tak jak powiedziałem wcześniej, dzisiaj matki balansują na powierzchni silosa i przy prawie każdym, nawet najmniejszym potknięciu, wpychane są w objęcia krowiego mleka modyfikowanego. Od wielu lat prowadzi się w Polsce otwarte i systemowe działania mające na celu jak najszybsze przerwanie laktacji.Niestety również od wielu lat zaangażowane jest w to nie tylko środowisko medyczne, ale również polski rząd. Tak mizerne wskaźniki karmienia naturalnego przy tak genialnym początku, to największa porażka systemu opieki okołoporodowej, za którą wszyscy płacimy kilka miliardów złotych rocznie.

Jak na tle innych państw europejskich rysuje się Polska, jeśli chodzi o karmienie piersią? Wiem, że nie mamy praktycznie żadnych statystyk, bo nikt takich nie prowadzi, ale jeśli chodzi o wiedzę lekarzy i reakcje społeczne, to można chyba coś na ten temat powiedzieć?

W Europie oczywiście liderami są Skandynawowie. Jeśli chodzi o statystyki, to wszędzie można sytuację znacząco poprawiać i rzetelna debata o wartościach mleka matki przydałyby się we wszystkich krajach. W różnych krajach są różne przyczyny i różne uwarunkowania kulturowe, ale odwiedzając te kraje i rozmawiając ze specjalistami, nigdzie nie spotkałem się z tak wrogim podejściem ze strony środowiska medycznego do karmienia naturalnego, jak w Polsce. Wyjątki od tej reguły istnieją i to w naprawdę najlepszym wydaniu, niestety nie mogą mieć wpływu na szerszą skalę zjawiska, bo są tylko wyjątkami. W zupełnie nieuzasadnioną promocję wczesnego karmienia krowim mlekiem modyfikowanym zaangażowani są w Polsce nie tylko poszczególni lekarze czy położne. Aktywnie takie rozwiązania wspierają: polski rząd, narodowe instytuty zdrowia, żywienia, czy stowarzyszenia specjalistyczne. Smutna konstatacja, ale prawdziwa. Czy uda się to zmienić? Z pewnością tak, ale kiedy – nie wiem.

Możemy się przyczepić do niewystarczającej wiedzy personelu medycznego, który powiela laktacyjne mity, do tego, że państwo refunduje mieszanki, zamiast promować karmienie naturalne… Ale co właściwie moglibyśmy zrobić na tę chwilę, by pomóc matkom karmić jak najdłużej?

Jest wiele rozwiązań, które proponujemy od lat. Pierwsze polega na otwarciu specjalizacji dla położnych (może nawet i nie tylko dla nich) i wykształceniu około 800 specjalistów w tej dziedzinie – po dwie osoby na każdy szpital. Ważne jest również to, by doposażyć szpitale w niezbędny sprzęt i przeszkolić personel, który ma kontakt z ciężarną a potem matką w zakresie podstawowym. Musimy posiadać realne, systemowe zachęty dla budowania skutecznego wsparcia w zakresie karmienia naturalnego. Bardzo ważne jest również to, by zaprzestać praktyk tworzących warunki nieuczciwej konkurencji na rynku wczesnego żywienia. Sytuacja w której modyfikowane mleko krowie uznaje się za lek, umieszcza się je na liście leków refundowanych i na jego refundację wydaje prawie 100 mln zł rocznie, jednocześnie na rozwiązania pozwalające na wczesne żywienie mlekiem kobiecym od wielu lat nie wydając nic, jest nie do zaakceptowania.

Dlaczego właściwie karmienie jest tak ważne? Co my – jako całe społeczeństwo – moglibyśmy na tym zyskać?

Mądrzejszych, zdrowszych i bardziej szczęśliwych obywateli mówiąc językiem korzyści niematerialnych, kilka miliardów oszczędności rocznie mówiąc językiem środków finansowych.

Często na spotkaniach z „młodymi” lub przyszłymi rodzicami przedstawiam wiele różnych argumentów, naukowych, badań będących odpowiedzią na pani pierwsze pytanie. Z tej jakże długiej listy chciałbym teraz przytoczyć tylko jeden, z którego istnienia wielu ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy: mleko matki za każdym razem smakuje inaczej, sztuczna mieszanka mleczna zawsze tak samo.

Czy zna pani jakąkolwiek dorosłą osobę, której w Polsce zafundowano wielomiesięczną, jednosmakową dietę? Co czułaby pani wiedząc, że w lodówce czeka tak samo smakujące danie jak wczoraj, przedwczoraj, tydzień czy miesiąc temu? Wyobraża sobie pani swój stan emocjonalny po kilku tygodniach takiej próby? Dlaczego zatem mamy to robić własnym dzieciom, które są na etapie najbardziej dynamicznego rozwoju mózgu i ogromnie potrzebują smakowo – zróżnicowanego bodźcowania? Ja nie znajduję sensownej odpowiedzi na to pytanie. Modyfikowane mleko krowie, jako substytut jest dobrodziejstwem dzisiejszych czasów i może ratować nawet życie, ale gdy z tymczasowości i wyjątkowości robimy normę, negatywnych skutków jest bardzo dużo.

Czy Ministerstwo Zdrowia jest otwarte na dyskusję dotyczącą wspierania laktacji? Czy to jest temat, który ma szansę urosnąć do większej rangi?

Proszę ich zapytać. To co mogę pani powiedzieć, to że tak fatalne traktowanie karmienia naturalnego nie zależy od opcji politycznej, która w gabinetach MZ zasiada. W ciągu prawie 18 lat działania miałem okazję korespondować i spotykać się z przedstawicielami wszystkich opcji politycznych, dostarczając im tych samych argumentów, niestety zwykle z bardzo mizernym skutkiem. Każdą pozytywną zmianę trzeba było wyszarpać w wielotygodniowych, czasem wielomiesięcznych, zmaganiach. W kontaktach z tą instytucją rzeczywiście od wielu lat czuję się jak terrorysta, a nie jak osoba, która przychodzi z propozycją wykreowania miliardowych oszczędności w budżecie. Co do przyszłości, to oczywiście urzędnicy są coraz bardziej przyciśnięci do muru przez matki, które wiedzą coraz więcej, przez zmiany naszych nawyków i znaczący wzrost znaczenia zdrowia, jako takiego. Myślę, że dobra publiczna debata znacząco przyspieszyłaby wdrożenie stosownych rozwiązań, w końcu chodzi tu o ogromne publiczne pieniądze. Tyle tylko, że debata ta powinna być rzetelną, opartą na wiedzy i faktach. Od pewnego czasu wiemy, że polskie dzieci tyją najszybciej. Ile razy usłyszała pani, że może to być skutek nadmiernego karmienia wczesnego modyfikowanym mlekiem krowim? Gdy, będąc na wywiadówce u swojego drugiego syna licealisty dowiedziałem się, że w szkole zakazane są kanapki z białego pieczywa, napisałem kolejną soczystą korespondencję do pani minister edukacji i pana ministra zdrowia. Ten późny radykalizm może być tylko i wyłącznie uzasadniony dobrym początkiem. Bez wczesnego żywienia w przeważającym stopniu opartego na mleku kobiecym, późniejsze ograniczenia i zakazy tracą sens. Odstawienie na boczne tory najlepszej żywności funkcjonalnej, jaką jest mleko matki, w dyskusjach i opiece okołoporodowej jest najgorszym z możliwych wyjść.

O tym, jak wiele emocji budzi karmienie piersią wśród matek można się przekonać przeglądając internetowe fora. Promotorów karmienia piersią (i nie tylko) nazywa się tam laktacyjnymi terrorystami. Czy w naszym kraju panuje laktacyjny terroryzm? Jest się czego obawiać?

Ależ oczywiście, że terroryzm laktacyjny panuje, tylko polega na czymś innym, niż zwykle się uważa. Terrorystami laktacyjnymi są osoby, które stawiają oczekiwania przed matką, jednocześnie nie są w stanie ani zdiagnozować jej problemów, ani pomóc jej w ich rozwiązaniu. Moim zdaniem miażdżąca większość sytuacji, w których matka mówi: „przerwałam przedwcześnie karmienie naturalne, bo nie miałam wystarczającej ilości pokarmu, lub było to dla mnie zbyt bolesne” oznacza: „na swej drodze laktacyjnej nie otrzymałam profesjonalnego wsparcia, zostałam oszukana i nie najlepiej się teraz z tym czuję”. To co się dzieje między innymi w internecie, jest kolejnym świadomym i podsycanym działaniem – niech matki się między sobą kłócą, a my róbmy swoje. Namawiam bardzo do całkowitego usunięcia z dyskusji matek. Im absolutnie należy się świadomy i wolny wybór i nikt nie powinien go oceniać. Rozmawiajmy o tym, na jakie wsparcie w zakresie karmienia własnym pokarmem może na przykład w Polsce liczyć matka wcześniaka? Jaką wiedzę i narzędzia posiadają ludzie, z którymi się na swojej drodze spotka? Porozmawiajmy o tym, kto nią manipuluje twierdząc, że jeżeli nie może karmić piersią, to powinna karmić sztuczną mieszanką, zupełnie zapominając o możliwości karmienia jej pokarmem, choć jeszcze nie piersią?

Temat karmienia piersią jest niezwykle skomplikowany. Jego omawianie wymaga wiedzy, wrażliwości, ale jednocześnie pewnej stanowczości i oczekiwania poszanowania prawa. Bardzo bym chciał z pobudek czysto egoistycznych, by znacząca większość dzieci w Polsce, ale i nie tylko w Polsce, była odpowiednio długo karmiona piersią. Czy to się uda – zobaczymy. W stosunkowo krótkim czasie, przy dobrej woli decydentów, Polska może uporządkować laktacyjną dżunglę i stać się liderem zmian w Europie i na świecie w tym zakresie. Mamy dobrą tradycję, ogromny potencjał i chyba ciągle jesteśmy zbyt biedni, by marnować miliardy złotych.

Foto: flikr.com/chrisalban

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.