W najprostszej formie na trening kocykowy składają się trzy działania: umieszczamy małe dziecko na kocu w otoczeniu wybranych zabawek. Następnie informujemy, że zaczyna się czas, w którym nie może ono opuścić kocyka i pilnujemy z bezpiecznej odległości, by nie wychodziło poza wyznaczony obszar. Za każdym razem, gdy dziecko wychodzi poza koc, podchodzimy do niego, by ponownie go na nim usadzić.
– Kiedy rozpoczynaliśmy trening kocykowy, mój syn miał 12. miesięcy. Kładłam na podłodze ulubiony kocyk, a na nim – wybrane książeczki i zabawki dziecka. Następnie informowałam syna, że teraz jest jego czas siedzenia na kocu i że będzie na nim siedzieć, dopóki mama nie powie, że może już z niego zejść. Trening rozpoczęliśmy od 2-minutowych sesji. Następnie ten czas stopniowo wydłużaliśmy. Dla mnie niezwykła była obserwacja tego, z jak dużą łatwością przyszło mojemu dziecku przyswojenie tych zasad i to, że czas spędzany na kocu był dla niego przyjemnością. Myślę, że udało się to dzięki temu, że dzieci potrzebują jasnych granic i poczucia bezpieczeństwa, a kocyk jest poniekąd ich symbolem – wyjaśnia w jednym ze swoich wpisów blogerka, która zdecydowała się na tę metodę.
Szkolenie opisane powyżej skupiało się na tym, by nauczyć dziecko samokontroli i umożliwić mu samodzielną zabawę w bezpiecznym miejscu, choć trening kocykowy może przybierać również inne formy, a sama pomysłodawca, Michael Pearl dopuszcza stosowanie kar cielesnych, gdy dziecko ruszy się z koca.
Praktyka spotkała się z wieloma zarzutami. Została także wyraźnie skrytykowana przez American Academy of Pediatric. Jej zwolennicy tłumaczą m.in., że dzięki tej metodzie rodzic jest w stanie wziąć udział w spotkaniu bez obawy, że jego dziecko, które mu w tym towarzyszy, pod nieuwagę rodzica zrobi sobie krzywdę (wędrując np. w niedozwolone miejsce). Podkreślają również, że poza karami, w treningu kocykowym bardzo ważne są przede wszystkim pochwały, a sama pomysłodawca mówi: „chwal dziecko 10 razy częściej, niż strofujesz i poprawiasz”.
Czy twoje dziecko śpi już samo?
Książka o tym, jak wspierać dzieci w samodzielności
Do Niuniusia przychodzi WIEEELKA paczka, a w niej… deski! Będzie z nich łóżko tylko dla Niuniusia. Łóżko jest takie ładne, że Niuniuś będzie w nim spać sam. Kiedy jednak nadchodzi noc, nie jest tego taki pewny. Czy zaśnie bez mamy już dzisiaj? A może dopiero jutro?
Maluchy uwielbiają Niuniusia!
Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka
Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie.
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.
Dlaczego nie warto i nie można robić tego swojemu dziecku?
- trenując dziecko tracisz szansę na zbudowanie z nim autentycznej relacji,
- trening kocykowy nie uczy samokontroli, ale bezwarunkowego posłuszeństwa; trenując dzieci pokazujemy im, że należy robić to, czego oczekują inni, bez względu na własne potrzeby,
- używanie przemocy fizycznej w stosunku do dzieci jest karalne; ograniczanie możliwości przemieszczania się dziecka jest przemocą,
- niebranie pod uwagę potrzeb dziecka jest przemocą emocjonalną,
- trenowanie dzieci to wychowanie warunkowe – jeśli zrobi to, czego od niego oczekujemy, okażemy mu zadowolenie, jeśli nie zrobi, spotka się z karą (niezadowolenie rodzica to także kara),
- kary i nagrody zabijają chęć współpracy i motywację wewnętrzną dzieci,
- efektywność treningów czasem bywa wysoka, ale jej skutki bolesne – dziecko nie buduje poczucia przynależności, pojawiają się lęki, ma mniejszą zdolność do komunikowania się z otoczeniem, niską samoocenę, mniejsze przekonanie o własnych kompetencjach,
- trenowanie dzieci nie jest zestrojone z naszą biologią (w kulturach pierwotnych kontakt rodziców z dziećmi opiera się na empatii, nie – treningu).