Ja sama jestem mamą „bezwózkową”. Przy pierwszym dziecku nie w 100%, bo jeszcze w ciąży kupiłam wózek i z utęsknieniem czekałam, kiedy będę mogła spacerować po osiedlu popychając przed sobą pojazd ze smacznie śpiącą córeczką. Rzeczywistość zweryfikowała mój pomysł na funkcjonowanie z dzieckiem – córa nie chciała w wózku spać, ja się źle czułam mając ja daleko od siebie, a krakowski Ruczaj okazał się być osiedlem z mnóstwem barier architektonicznych. Tak oto stałam się chustomamą bez wózka, bo okazało się, że w chuście wygodniej, cieplej, bezpieczniej, a wózek się kurzy – sprzedaliśmy go więc.
No i jak to jest żyć bez wózka?
Moim zdaniem lepiej – do podróżowania z chustą nie potrzeba wymieniać samochodu na taki, który zmieści wózek i przynajmniej jedną małą walizkę. Możecie powiedzieć, że nie trzeba wózka, wystarczy stelaż i fotelik samochodowy – proponuję zapytać fizjoterapeuty o spacerowanie z dzieckiem zamontowanym w foteliku samochodowym (znani mi specjaliści w tej dziedzinie uczulają, że fotelik jest przeznaczony do wożenia dzieci w samochodzie, a nie do spacerów, ponieważ ogranicza ruchy, wymusza specyficzną pozycję, a to z kolei może powodować kłopoty z prawidłowym rozwojem). Co więcej, pozostały bagaż, który zabieramy ze sobą w podróże bliskie i dalekie, możemy „odchudzić” o kocyk, poduszeczkę, osłonkę do karmienia, hamak czy huśtawkę – to wszystko może nam zastąpić chusta.
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
Idąc dalej, a w zasadzie wracając do tego, o czym wspomniałam wcześniej, wózek napotyka na swojej drodze mnóstwo architektonicznych barier – wysokie krawężniki, schody i schodki, zbyt strome podjazdy, za wąskie drzwi, itd. Nie wspominając o źle zaparkowanych samochodach, które zmuszają mamy do omijania ich ulicą, bo chodnikiem przejść się nie da… A co z pójściem do lasu, w góry, na plażę? Z chustą to żaden problem, trzeba tylko mieć dobre buty, a z wózkiem – w zasadzie niemożliwe. Do tramwaju czy autobusu też łatwiej wsiąść z dzieckiem w chuście niż w wózku.
Jeszcze jedna sytuacja – miejsca gwarne, zatłoczone, głośne, w których nasze szkraby są narażone na dużą ilość bodźców. Dopóki są w chuście czy nosidle – na rodzicu – w momencie nadmiaru wrażeń mogą się do nas przytulić i po prostu zasnąć (rodzic daje poczucie bezpieczeństwa), w wózku mogą się co najwyżej rozpłakać.
Również ubieranie dziecka do chusty jest z mojego punktu widzenia łatwiejsze – nie muszę się martwić o to, że maluch zmarznie lub się przegrzeje, bo następuje wymiana cieplna między ciałem noszonego i noszącego. W wózku maluch z niedoskonałym mechanizmem termoregulacji musi sobie radzić sam.
Zwolennicy wózków mogą zapytać: co robić, kiedy jest ślisko? Odpowiem: ubrać dobre buty, mieć wolne ręce i wybierać bezpieczne przejścia. Jak zwykle przydaje się zdrowy rozsądek – jeśli jest gołoledź, a ja nie mam naglącej konieczności załatwienia spraw poza domem, nie wychodzę z dzieckiem ani w chuście, ani w wózku – wózek w ekstremalnych sytuacjach też nie daje się pewnie prowadzić (śliski i zaśnieżony chodnik to wróg mamy wózkowej!).
Reasumując, da się bez wózka. Jest wygodnie
Moim zdaniem nie wymaga to poświęceń, tylko innych mechanizmów funkcjonowania niż w sytuacji, kiedy mamy wózek. Wiem, że wiele mam jako argument za wózkiem używa tego, że można wrzucić zakupy do kosza pod wózkiem. Ja zakupy nosiłam w plecaku (dopóki nosiłam dzieci z przodu), a później kupiłam torbę na kółkach. Nigdy również nie nosiliśmy na spacery torby zabawek – można się bez nich obejść. Kiedy dzieciaki chciały coś ze sobą zabrać, wiedziały, że łopatkę i wiaderko muszą donieść same do piaskownicy.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik świadomego rodzicielstwa
Karmienie piersią
Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Chusta, chusta plus wózek albo sam wózek to różne możliwości funkcjonowania z dzieckiem. W moim przypadku najlepiej sprawdziła się chusta, niezależnie od okoliczności – nie miałam potrzeby kupowania wózka. Wiem, że są mamy chustowe, znające i stosujące idee rodzicielstwa bliskości, które wózki mają – to ich wybór. Są też mamy wózkowe, które nie noszą, ale za to dają swoim dzieciom bliskość na różne inne sposoby – masaże, przytulanki, wspólne spanie – to też ich wybór. W tej kwestii, jak i we wszystkich innych, namawiam do słuchania siebie, swojego instynktu i dziecka. Mnie mój macierzyński instynkt podpowiedział, że dobrze jest mieć dziecko blisko siebie, a obserwacja to potwierdziła. Do tego doszły argumenty przytoczone wyżej. Dla kolejnego maluszka też nie mamy wózka.
14 odpowiedzi na “Czy chusta może zastąpić wózek?”
mam i wozek i nosidlo tula. Nie wyobrażam sobie w upal nosic dziecka na sobie kiedy człowiek poci sie nawet w bieliznie. Nie mam auta wiec rowniez nie wyobrażam sobie wyjazdów do lekarza czy CH w samym nosidle bo to oznacza noeprzerwane dzwiganie przez pare h. W nosidle czy chuscie dziecko tez jak w foteliku samochodowym ma wymuszona jedna pozycję. Za to tula swietnie sie sprawdza do pkp, na spacery i wycieczki wszelakie czy w góry czy po muzeach itp.
w chuście ciałko dziecka „pracuje” razem z noszącym, jest zresztą polecana przy wzmożonym napięciu mięsniowym dziecka. Jeśli naprawde czułas ciezar dziecka noszac, to może było źle zamotane? albo chusta nie taka?
Ja mam Tulę, nie chustę. Nie jestem przeciwnikiem noszenia, wręcz przeciwnie, ale mowie żę mi osobiscie nie pasuje nie miec wozka wcale. Oczywiscie ciało dziecka pracuje w chuscie itp. ale ilez mozna siedziec okrakiem? 5-6h lub wiecej w jednej pozycji nie wazne jakiej i na kim/na czym nie bedzie wygodne dla nikogo, a w letni upał już w ogóle. Obserwowalam na swoich dzieciach, że tak max 2-3 h byli w stanie radosnie wysiedziec na rodzicu, a potem zaczynało się kręcenie i labidzenie, żeby zmienić pozycję. Noszenie np. 10-12 kilogramowego dziecka też nie zostaje obojętne dla ciała rodzica. Nie każdy ma też super zdrowe plecy.
serio chodzisz do CH na 5-6 h…? :) a tak poważnie i bez dogryzania – jak we wszystkim,trzeba znależć złoty środek i umiar znać :) ale mysle,ze noszenie ok. 2-godzinne i przerwa na pieluszkę, jedzonko i male baraszkowanie i dalszy marsz chustowy, to chyba nic złego :) w kazdym razie nie znam przypadku, żeby dziecie wytrzymało tyle godzin bez jedzenia i bez załatwienia potrzeb fizjologicznych :D
To rzeczywiscie było jak dogryzanie, bo nie chodzę do CH z dziecmi od kiedy mam ich 3. Mówię, ze czasem wyjazd z dziecmi, żeby coś załatwić, nie trwa godziny, czy nawet dwóch. Wyraziłam tylko opinię, że jestem z tej grupy rodziców, którzy korzystają i z TULI i z wózka, bo jednak bez wózka nie wyobrażam sobie dalszych wycieczek. Poza tym podkreślam, że nei kazdy rodzic ma zdrowe plecy. Nie bede sie bawic w dogryzanki, wiec koncze na tym udział w tej dyskusji.
U nas chusta nie sprawdziła się, gdyż mieszkamy na wsi, skąd do najbliższego miasta mamy 6 km, więc wszędzie samochodem jeździmy. Motanie dziecka w chustę zimą nie jest możliwe, gdyż w samochodzie nie jest to wykonalne, a na zewnątrz wiadomo, deszcz, śnieg i zimno. Nie jest wygodne nieustanne przekładanie synka z fotelika do chusty jeśli muszę obskoczyć kilka odległych od siebie punktów. Zamiast chusty zakupiłam nosidło ergonomiczne Tula i kurtkę dla dwojga i ten duet jak najbardziej mi się sprawdził, z niemałym wysiłkiem co prawda, ale udaje się założyć nosidło na tylnym siedzeniu samochodu, co z chustą nie jest możliwe. Myślę, że w mieście chusta sprawdziłaby się, jeśli jeździłabym komunikacją miejską, a tak wydatek prawie 300 zł i teraz leży:( Może ktoś chciałby kupić? Chusta Lenny Lamb, ubrana może z 5 razy…Pozdrawiam Koalowe mamy:)
za ile chciałaby Pani sprzedać chustę
niestety z jakichś powodów nie mogę opublikować odpowiedzi na Pani pytanie…
Mój mail: cynamony@vp.pl, może Pani skontaktować się ze mną w tej sprawie.
Chciałabym jeszcze dodać, odnosząc się do swojego doświadczenia z wózkiem i noszeniem. U nas wózek nie sprawdził się, w pierwszym miesiącu próbowałam wprowadzić, lecz synek był nieszczęśliwy, ja chyba też… Dużo płakał, ja w pierwszych dwóch tyg miałam problem z nawiązaniem więzi, no i pojawiła się chusta, która wszystko odmieniła, chociaż myślę, że raczej moje kochane maleństwo nauczyło mnie prawdziwego bycia z drugim człowiekiem, a chusta stała się tylko narzędziem pomocnym. Mamy już/dopiero pół roku za sobą, śpimy razem i wzajemnie wsłuchujemy się w swoje potrzeby i mogę śmiało powiedzieć, że dzięki macierzyństwu bliskości odnalazłam siebie jako całość… Dlatego też polecam chusty, nosidła, współspanie i wsłuchiwanie się w siebie nawzajem, to czas najefektywniejszej nauki duchowej i powiedziałabym wręcz komunii z drugim człowiekiem.. Kobiety, nie pozwólcie sobie wmówić, że nie należy uzależniać dziecka itp brednie. Według mnie to wymysł społeczeństw zindustrializowanych i kapitalistycznych, te systemy społeczne chcą zaburzyć podstawową więź między matką a dzieckiem, tak aby w przyszłości ludzie funkcjonowali jako jednostki zagubione i samotne, gdyż takimi łatwiej jest manipulować i nakłaniać do konsumpcji. Konsumpcja staje się wówczas sposobem na leczenie ran i wyciszenie bolesnej samotności.
Ja się zgodzę z artykułem w 100 %. Co prawda zamiast chusty mamy naszą ukochaną Tulę, a wózka nie sprzedaliśmy, bo czasem się jednak przydaje, jednak na dalszych wyjazdach i wypadach, szczególnie w teren lub do centrum miasta nosidło jest o niebo lepszym rozwiązaniem niż wózek. W niektórych zatłoczonych centrach handlowych nie ma nawet miejsca na przejechanie z wózkiem, ne mówiąc już o tym, że trzeba specjalnie obchodzić obiekt x razy, żeby dostać się do windy… A i mój maluch jest spokojniejszy, bo jest przy mnie, to wiadomo :)
Mam chustę i wózek. Całą zimę na spacery rzeczywiście używaliśmy tylko chusty i było nam obojgu z tym bardzo dobrze. Ale wózek rewelacyjnie się sprawił jako kołyska w dużym pokoju. Synek jest jeszcze na tyle mały że w ciągu dnia śpi w gondoli. przez to, ze na stałe w niej śpi nie ma tez problemu ze spaniem na spacerach. Teraz, kiedy zrobiło się cieplej z przyjemnością pcham wózek ze śpiąca pociecha po parku i mi z tym dobrze. Jednakże dziecko „rozpuszczone” dobrą widocznością z chusty chce w gondoli tylko spać więc już leci do nas chusta kólkowa :)
Odwagi, dziewczyny!
Mam trojke. Najstarsze ma ponad 20 lat, najmlodsze prawie 7. Wszystkie sa chustowo-nosidelkowe i wykarmione piersia (w sumie 7 lat karmienia i znacznie wiecej noszenia). Nie mielismy wozeczka, spalismy razem. Zapewniam, ze zadne dziecko sie nie „uzaleznilo” od niczego, po pewnym czasie same rezygnuja ze wspolnego spania i czestego noszenia, bo sa juz „duze”. Oba starsze sa fizycznie i psychicznie swietnie rozwiniete, nieco ponad przecietna. O mlodszym jeszcze za wczesnie mowic.
Nie stwierdzam zadnych negatywnych skutkow u siebie – piersi mi nie obwisly ani nie dostalam garba – a zapewniam Was, ze kiedy zaczynalam te ponad 20 lat temu noszenie w nosidelkach i chustach (jeszcze bardzo niepopularne) to slyszalam najrozniejsze proroctwa – poczynajac od tego, ze udusze dziecko, przez przewidywania jakichs psychicznych odchylen, az po zapewnienia, ze bede brzydka, niezgrabna i nie bedzie mial kto tych dzieci wychowac. Nic sie nie sprawdzilo.
Pamietajcie, ze zeby nosic i karmic trzeba najpierw zadbac o „warsztat” – to znaczy wlasne cialo.