Kategorie
Karmienie piersią

Dlaczego mleko matki się nie opłaca? – prawda o oddziałach położniczych

Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia nie widzą możliwości wczesnego żywienia mlekiem ludzkim w swoich procedurach. Choć trudno byłoby znaleźć większego beneficjenta popularyzacji takiego modelu żywienia. Obecnie wydatki MZ i NFZ na wsparcie żywienia sztucznymi mieszankami, dodatkowo na eliminację negatywnych skutków takiego postępowania wynoszą setki milionów złotych w skali każdego roku

Dlaczego dyrektor szpitala jest przeciwko?

Pierwsze, co należy zauważyć, omawiając ten temat, to systemowy fakt sprzeczności interesów. Z żywienia wczesnego mlekiem matki biologicznej, a w szczególnych sytuacjach mlekiem ludzkim, wynika bardzo wiele pozytywnych skutków zdrowotnych zarówno dla matki, jak i dla dziecka – im więcej takiego pokarmu, tym efekty zdrowotne lepsze.

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Z perspektywy szpitala niestety taki model postępowania nie jest pożądany, bo skraca hospitalizację matki i dziecka, jak również wyraźnie wpływa na zmniejszenie liczby wykonywanych procedur medycznych, a co za tym idzie – znacząco zmniejsza liczbę punktów rozliczeniowych z NFZ.

ekonomia-mleka-ludzkiego

Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia nie widzą możliwości wczesnego żywienia mlekiem ludzkim w swoich procedurach. Choć trudno byłoby znaleźć większego beneficjenta popularyzacji takiego modelu żywienia. Obecnie wydatki MZ i NFZ na wsparcie żywienia sztucznymi mieszankami, dodatkowo na eliminację negatywnych skutków takiego postępowania wynoszą setki milionów złotych w skali każdego roku. Tajemnicą poliszynela jest to, że dla szpitali sztuczne mleko modyfikowanego dostępne jest w rażąco niskich cenach – 1 grosz za butelkę to już nie jest najniższa cena. Ten fakt w zestawieniu z powyższymi informacjami jeszcze bardziej zniechęca dyrektorów szpitali do inwestowania w szkolenie personelu, zakup potrzebnego sprzętu wielorazowego i jednorazowego i tworzenie nowych procedur. Sytuacja ekonomiczna szpitali nie jest najlepsza i nie dźwigną one samodzielnie ciężaru przemian związanych z wdrażaniem programu żywienia noworodków i wcześniaków mlekiem matki biologicznej czy mlekiem z banku mleka.

Paradoks polskiej ankiety

Na pytania kierowane do personelu oddziałów neonatologicznych: „dlaczego wielokrotnie sterylizujecie sprzęt jednorazowy?”, „dlaczego nie macie lodówko-zamrażarki?”, „dlaczego podgrzewacie pokarm w nieodpowiednim sprzęcie?”, „dlaczego zachęcacie matki do przynoszenia ze sobą własnych laktatorów (często niebędących wyrobami medycznymi) z domu?”, „dlaczego na oddziale nie ma neurologopedy wczesnej interwencji czy konsultanta laktacyjnego?”  pada zawsze taka sama odpowiedź: nie mamy wystarczających środków na zakup i organizację. Jednocześnie gdy do szpitali trafiają ankiety z prośbą o opisanie warunków dla wczesnego żywienia mlekiem ludzkim (patrz: mazowiecki raport o opiece neonatologicznej), opisywana sytuacja wygląda bardzo dobrze. Okazuje się, że na wszystko mamy odpowiednią ilość pieniędzy, a stan wiedzy personelu jest wzorowy. Realizowane są nawet procedury, których nikt inny na świecie nie realizuje. Nie dziwi zatem to, że urzędnicy województwa, które okazuje się najlepiej wyposażone i zorganizowane na świecie, mają znikome chęci do inwestowania jakichkolwiek środków celem wdrożenia zmian na lepsze. Po co wdrażać nowe, skoro jesteśmy najlepsi na świecie? Nie przeszkadza nikomu fakt, że w okresie, którego raport dotyczy, żaden z opisywanych w raporcie szpitali nie zorganizował przetargu na zakup pojemników na pokarm czy akcesoriów do laktatorów. Jednocześnie prawie połowa ankietowanych szpitali deklarowała, że daje matkom biologicznie czyste pojemniki na pokarm, a ponad 61% sterylizuje akcesoria do odciągania przed każdym użyciem. To jest prawdziwy cud polskiej medycyny – bezkosztowe rozmnażanie sprzętu medycznego.

Karmienie piersią nic nie kosztuje, nic do tego nie jest potrzebne i nie przynosi jakichkolwiek korzyści. Wszystko zależy od matki dziecka, jak chce, to będzie karmić, a jak nie – to nie”

Ta opinia jest bardzo głęboko zakorzeniona wśród urzędników, pracowników systemu ochrony zdrowia. Dla wyjaśnienia, jak rozumiane powinno być karmienie naturalne, przedstawiamy poniższy schemat:

kp

KP – karmienie piersią,  KMM – karmienie mlekiem matki biologicznej, KMBM – karmienie mlekiem z banku mleka.

Edukacja personelu medycznego w zakresie wsparcia karmienia piersią to ogromny koszt i coś, co w Polsce jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Aby matka mogła karmić piersią, trzeba ją odpowiednio i w odpowiednim zakresie przeszkolić – to też jest realny koszt. Jeśli tylko wejdziemy w przestrzeń karmienia mlekiem matki biologicznej, należy brać pod uwagę lepiej wyszkolony personel (realizacja większej liczby zadań, diagnoza problemu, komunikacja z matką, znajomość i obsługa sprzętu) oraz sprzęt potrzebny do odciągania, przechowywania i podawania pokarmu dziecku. Jeszcze bardziej kosztowna jest procedura karmienia mlekiem z banku mleka, bo wymaga jeszcze bardziej specjalistycznej wiedzy z różnych dziedzin, większej ilości procedur i więcej sprzętu.

Personel systemu ochrony zdrowia i urzędnicy mimo świadomości wartości mleka ludzkiego i znajomości aktualnej wiedzy medycznej wdrażają w życie przekaz firm produkujących sztuczne mieszanki: „jeśli karmienie piersią jest niemożliwe, jesteśmy do dyspozycji”. Wydawałoby się to prostym sposobem, ale takie podejście skutkuje wydawaniem setek milionów złotych każdego roku. Sztuczna mieszanka jako fundament wczesnego żywienia oznacza społeczeństwo, którego kondycja zdrowotna systematycznie słabnie. Urzędnikom, lekarzom i położnym wydaje się nie przeszkadzać to, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Znacząca większość z nich winą za to obarcza żłobki, przedszkola i szkoły, no i oczywiście rodziców. Wiedza o wczesnym programowaniu żywieniowym jest po prostu mało znana!

Kraje cywilizowane wydają setki milionów euro, dolarów na tworzenie systemów wsparcia karmienia naturalnego nie dlatego, że są tak bogate, ale dlatego, że starają się oszczędzić maksymalnie dużo wydatków własnych. Są również zainteresowane zdrowym obywatelem, który przez długi czas będzie źródłem podatków – im większych, tym lepiej dla obu stron. Polska nierównowaga w zakresie inwestycji we wczesne żywienie jest zastraszająca. Kilkadziesiąt milionów złotych każdego roku trafia na refundację sztucznych mieszanek i konsekwentnie od kilkunastu lat zero na wsparcie karmienia naturalnego.

Model żywienia wczesnego nie ma wpływu na budżet kraju

Prawdopodobnie powyżej opisane nieporozumienie leżało u podstaw opinii autorów Standardów opieki okołoporodowej (S.o.o.), którzy stwierdzili, że wdrożenie tego rozporządzenia w życie nie będzie miało jakiegokolwiek wpływu na budżet państwa. Skoro nie przewidujemy ani zysków, ani oszczędności, to nie ma po co i dlaczego przeznaczać jakiekolwiek środki na implementację. W konsekwencji na wdrożenie jednego z najbardziej rewolucyjnych, o skandynawskiej jakości, rozporządzenia Ministerstwo Zdrowia nie przewidziało ani złotówki. Nałożono na personel medyczny zupełnie nowe obowiązki, do których wykonywania nikt nie był przygotowywany, i nie przeznaczono ani złotówki na szkolenie. Za to możemy na maszt wciągnąć sztandar i ogłosić sukces: takiego prawa i tak opisanej na papierze opieki okołoporodowej nie ma nikt inny na świecie.

W kwestii wczesnego żywienia wcześniaków pojawił się program, przygotowany przez zespół profesjonalistów, pod okiem i nadzorem krajowego konsultanta ds. neonatologii. Do wdrożenia tego programu (choć przeznaczony jest tylko dla oddziałów III stopnia referencyjnego) we wszystkich polskich oddziałach neonatologicznych (około 150) potrzeba 15 mln zł. Każdy oddział otrzymałby 5 profesjonalnych laktatorów, lodówko-zamrażarkę, pasteryzator, dwa podgrzewacze na powietrze, zapas akcesoriów jednorazowych i 10 000 zł na szkolenie. Niestety przeznaczenie jakichkolwiek środków na ten cel w prawie 40-milionowym kraju wydaje się zupełnie niemożliwe. Tylko w ostatnim roku na specjalne programy Ministra Zdrowia wydano ponad 700 milionów środków własnych, ponad 400 milionów funduszy europejskich ponad 120 milionów funduszy szwajcarskich.

Instytut Żywienia i Żywności realizuje specjalny program przeciwdziałania otyłości, na który otrzymał ponad 20 milionów z funduszy szwajcarskich i w ramach którego powstała nowa strona internetowa oraz prowadzone są pogadanki z ciężarnymi i dziećmi w szkołach. 15 mln zł nie stanowi nawet ćwierci wydatków z roku 2012 na refundację sztucznych mieszanek.

Genialne prawo, ale tylko dla wybranych

Temat najnowszego standardu opieki okołoporodowej ma jeszcze jeden smutny wydźwięk. To absolutnie genialne prawo (rozporządzenie ministerialne to trzeci co do ważności w Polsce zapis prawny: konstytucja – ustawa – rozporządzenie) zostało stworzone i wrzucone w życie w przedziwny sposób. Jak już wcześniej powiedzieliśmy, autorzy nie przewidzieli jakichkolwiek środków na jego wdrożenie. Ale to, co najciekawsze, to fakt, że z dobrodziejstw tego rozporządzenia może skorzystać tylko garstka matek. Tylko te, których poród był fizjologiczny, będą mogły skutecznie rościć w stosunku do osób sprawujących opiekę czy personelu szpitala oczekiwanie wypełnienia zapisanych tam rekomendacji. Możemy spokojnie mówić w takiej sytuacji o dyskryminacji pozostałej grupy matek. W Standardach opieki okołoporodowej karmienie naturalne i jego ochrona odgrywają bardzo dużą rolę. Dlaczego matka po cesarskim cięciu nie ma zagwarantowanej prawnej ochrony karmienia naturalnego? Czy autorzy S.o.o. sądzili, że sam fakt stworzenia standardu, bez uruchomienia środków na jego realizację, nakłoni środowiska medyczne do zmiany postępowania? Czy to miał być wentyl bezpieczeństwa, a raczej zabezpieczenia przed ewentualną lawiną roszczeń ze strony rodziców? Jeśli dziecko przyjdzie na świat „czystą fizjologią”, a lekarz nie dopełni obowiązków i nie zbada jego wędzidełka podjęzykowego i odruchu ssania, matka może złożyć natychmiastowe roszczenie wynikające wprost z rozporządzenia. Dzieciom po cesarce, znieczuleniu i innych formach zmedykalizowanego porodu taki rarytas nie przysługuje. Na pytanie, dlaczego tak jest skierowane do MZ, urzędnicy odpowiedzieli tak:

„Odnosząc się do »noworodków, które przyszły na świat w wyniku cesarskiego cięcia« wskazuję, że przepisy nie wyłączają przeprowadzenia badania jamy ustnej, w tym symetrii, ruchomości i wielkości języka, oceny podniebienia oraz oceny poprawności odruchu ssania u noworodków urodzonych przez cesarskie cięcie”.

W związku z tym, że poród fizjologiczny w Polsce jest zjawiskiem rzadkim, nasze szpitale nie muszą wdrażać żadnych Standardów opieki okołoporodowej. Z powodu nie wykonywania zapisanych tam rekomendacji i zaleceń nie poniosą jakichkolwiek konsekwencji.

Reasumując, należy stwierdzić ze smutkiem, że przeniesienie odpowiedzialności za wdrożenie programu wczesnego i wyłącznego żywienia mlekiem ludzkim na dyrektorów polskich szpitali nie przyniesie oczekiwanych skutków. Tylko narodowy program, koordynowany i finansowany przez Ministerstwo Zdrowia, może przynieść szybkie i wymierne korzyści w powyższej przestrzeni.

Foto

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

16 odpowiedzi na “Dlaczego mleko matki się nie opłaca? – prawda o oddziałach położniczych”

ja się nie zgodzę! w Szpitalu im. Jana Biziela w Bydgoszczy, zakaz karmienia MM, neonatolodzy o to walcza, poza tym, wszystkie ulotki o MM zosdatly wyrzucone i z neonatologii i z poloznictwa… na wyrazne rzadanie matki podaje sie tylko mieszanke, a jesli rodzi sie wczesniak i matka nie ma mleka, to czekaja nawet 3 dni i nie podaja nic innego!!! czekaja na chocby krople!!!!!!!!! na oddziale jest doradca laktacyjna, poradnia laktacyjna, uważam, że warto o tym mowic!!!

Szpital w Rudzie Śląskiej również skutecznie propaguje KP! Bylam po cesarce i panie laktacyjne byly upierdliwe do bólu!!!!!!! Doslownie osaczały młode matki i uczyły do skutku karmienia naturalnego!!!

To wyjątek od reguły!
Ale z drugiej strony wiem z doświadczenia (jako
matka 3ki dzieci) że taki przymus karmienia wyłącznie piersią to
okropny stres dla matki która dopiero urodziła, jest obolała i to
wszystko jest dla niej nowa sytuacja. Do tego otoczenie szpitalne nie
sprzyja podjęciu karmienia, obolałe piersi od nawału pokarmu,
niejednokrotnie opryskliwe położne, które z całej siły ściskają pierś,
aby pokazać, że matka ma w nich mleko, nieprzespane noce, strach o
dziecko, rozłąka z mężem, starszym potomstwem…..
Za pierwszym razem
dopiero w domu zaczęłam normalnie karmić. Płakałam w szpitalu, żeby mi
dziecko dokarmiły, bo głodne było, płakało, zażółcało się, a one
krzyczały że mam karmić bo się bardziej zażółci. A ono ssać nie
potrafiło! W końcu trafiło pod lampy na 3 doby, musiałam wyciskać mleko
żeby karmić, masakra. Jaka ja głupia byłam że mężowi nie kazałam mi MM
kupić i po kryjomu dawać!
Za drugim razem karmienie piersią to bułka z masłem, od razu sobie cycaliśmy bez problemu.
Za
trzecim a było to niestety cesarka, pierwszy raz przystawiłam dziecko w
drugiej dobie, ale położne mi je dokarmiały i spokojnie powoli
wdrożyłam się w karmienie piersią, by po powrocie do domu karmić
wyłącznie piersią.

Cała trójka była karmiona tylko piersią przez
pół roku, a potem jeszcze dostawały pierś aż odstawiały się same przed
rokiem. Był to dla nas wspaniały czas, bo zawsze chciałam karmić.

Więc
gadanie że nie damy dziecku mleka modyfikowanego i będziemy wyłącznie
pierś podawać, choćby dziecko miało głodować przez kilka dni, jest bez
sensu. Szpital w pierwszych dniach po porodzie (obojętnie jakim) ma
matkę wspierać, dopingować, motywować, ale nie nakazywać. Bo to do matki
decyzja należy. To jest sprawa bardzo indywidualna.
Pierwsze doby są bardzo trudne i takie postępowanie że czegoś się zabrania, albo coś nakazuje, może matkę tylko zniechęcić.
U
mnie pomoc znajomej położnej, która przyszła zaraz po powrocie z
pierwszym dzieckiem ze szpitala, była nieoceniona. To dzięki niej
karmiłam piersią moje dzieci, bo te pierwsze chwile zaważyły na
wszystkim. Jak jej opowiedziałam co się ze mną działo w szpitalu
pokiwała tylko głową, usiadła ze mną, stwierdziła, że teraz w warunkach
domowych powinnam spróbować jeszcze raz, na spokojnie, że dziecko też
czuło mój stres i dlatego nie jadło. I faktycznie – maleństwo załapało
od razu i to było nasze zwycięstwo.
Czy nikt w szpitalu nie mógł mi tak pomóc jak tamta położna w domu? Przecież ja już miałam kupione MM i zamierzałam się poddać.
To
tamta kobieta spowodowała, że uwierzyłam że się uda i dzięki niej
mogłam potem swobodnie karmić jeszcze dwójkę młodszych dzieci. Bo gdybym
za pierwszym razem się poddała, z pewnością nie podjęłabym karmienia
później.

Więc proszę nie opowiadać, że zakaz karmienia, że nie
podają nic innego, bo mnie się w środku aż gotuje na takie komentarze!
Ja rozumiem, że ważne jest dziecko, ale przede wszystkim ważna jest
matka, która przeżywa często szok poporodowy, jest w stresie, a wszyscy
traktują ją wtedy przedmiotowo! Żałuję, że nie zostałam położną, myślę,
że miałabym takie podejście do kobiet, że umiałyby bez stresu zacząć
wspaniałą przygodę z karmieniem piersią.

Po CC, na drugi dzien – Położna w Szpitalu w Nowej Soli przyniosła dziecko i BUTELKĘ. Na moją prośbę, ze chcę karmić piersią, powiedziała: „teraz nie mam czasu!” I zostawiła mnie wraz z płaczącym dzieckiem. I nikt nie zaglądał przez wiele godzin. Byłam w pokoju sama. Dopiero po 7 godzinach, podczas odwiedzin męża dziecko dostało kolejną porcję mleka!!!. Synek strasznie płakał przez wiele godzin. bo był głodny. Nie miałam pojecia, jak mam go nakarmić. Moje samodzielne próby karmienia nie
przyniosły żadnych rezultatów. Ciagle ryczałam. To była moja klęska i
NIKT MI NIE POMÓGŁ. Przez wiele godzin NIKT nie zglądał do pokoju, pomimo płaczu – krzyku dziecka.
Poza tym jak mi go przywieziono – dziecko miało przy sobie smoczek (nie mój, został mu dany przez
personel) i cały czas butelka.
Wcześniej słyszałam,z ę w tym szpitalu jest nacisk na KP dlatego wybrałam właśnie ten szpital – to była porażka. Po powrocie do domu dziecka nie miało już odruchu ssania. ehh

Odniose się tylko do jednego zdania „nie mialo juz odruchu ssania”. Jeżeli by go nie mialo to pani dziecko umarloby z glodu, jezeli nie ssalo to co robilo? Owszem jeżeli dziecko byli karmione butelka ciężko jest je przestawic na piers ale to jest mozliwe. Przykladem może być kazdy noworodek na oddzialach neonatologicznych.

Po 3 tygodniach karmienia dziecka w szpitalu butelką nie ma szans (samodzielnie) na nauczenie dziecka ssania piersi. Noworodki na oddziałach neonatologicznych powinny być karmione łyżeczką – co też często się dzieje, właśnie w tym celu,aby nie zaburzyć odruchu ssania. Ja tyle szczęścia nie miałam.
Dziecko nie umarło z głodu bo miało podawane mleko w butelce- o czym wyżej pisałam.
Tak długo jak się dało ściągałam pokarm laktatorem, ale niestety laktacja bez naturalnego ssania też ustała. Położona środowiskowa zachęcała mnie do zaprzestania prób. Twierdziła, ze ta chęć karmienia piersią mnie wyniszcza, że powinnam się już pogodzić. Wiem, że chciała dobrze.

„Podawanie dziecku smoczka, sprawi, że odruch ssania dziecka jeszcze nie do końca utrwalony, a w dalszej kolejności zostanie zaburzony. Smoczek w buzi dziecka znajduje się dość płytko. Pierś natomiast wkładana jest głębiej. Dziecko przyzwyczajone do płytkiego trzymania smoczka, może nie akceptować głęboko wsadzonej piersi. Zacznie „spłycać” uchwycenie piersi, co spowoduje zaburzenia w ssaniu i nie podbieraniu właściwej ilości pokarmu.
Nie zaleca się także podawania dziecku pokarmu przez butelkę ze smoczkiem. Podanie powoduje zaburzenia prawidłowego odruchu ssania, co w konsekwencji jest główną przyczyną zaprzestania karmienia piersią.

Dzieje się tak dlatego, że mechanizm ssania piersi różni się zasadniczo od sposobu ssania i wydobywania pokarmu z butelki ze smoczkiem”.

W moim przypadku zaczęło się od strzykawki, potem była butelka (raz z moim mlekiem, raz z mm, kiedy mojego było za mało) – przez 6 tygodni. Tyle czasu również trwało moje usilne odciąganie laktatorem. Po 5 tygodniach od porodu (całkowicie naturalnego, SN, o czasie, bez znieczulenia) dopiero SAMI z mężem ustaliliśmy w czym tkwi problem. Nie żadne wędzidełko, brodawki miałam – jak to określiły panie neonatolog w szpitalu – „idealne do karmienia”, dziecko odruch ssania miało niesamowicie silny, ale… brakowało odruchu chwytania. Moja córeczka nie potrafiła otworzyć buzi tak szeroko, żeby złapać dobrze pierś. Po przekopaniu całego internetu (najpierw przeze mnie bezskutecznie), mąż znalazł informację, że potrzeba w tej sytuacji logopedy wczesnej interwencji. Po jednej wizycie i tygodniu prostych ćwiczeń (masowanie buźki), które zajmowały po ok. 1-1,5 minuty 3-4 razy dziennie (logopeda zabroniła więcej), dziecko zaczęło jeść z piersi. Dziś ma 10,5 miesiąca i dalej mleko pije tylko z piersi, do tego stopnia, że butelki w ogóle nie umie złapać, żeby więc podać wodę w upały lub do posiłków stałych walczymy z kubeczkiem o plastikowym twardym ustniku i to działa :D

Ale podsumowując – nawet 6 tygodni można walczyć o karmienie piersią i JEST MOŻLIWE, aby do niego wrócić. Nie poddawajcie się, dziewczyny!!! Szukajcie pomocy, gdzie tylko się da!

Matko az sie plakac chce :'( w Chorzowie na Strzelcow wzieli mi dziecko na noc i nie i formujac podali butelke. Syn zaczal ulewac po tej nocy. Ma krotkie wezidelko o czym dowiedzialam sie poza szpitalem.

W szpitalu na pl.Starynkiewicza w Warszawie młoda pani pediatra szantażowała mnie,że nie wyjdziemy ze szpitala jak nie dokarmię mieszanką, a wszystko to dlatego że na pytanie czy dziecko się dobrze najada (sic! skąd ja mam to wiedzieć jako pierworódka dobę po porodzie) odpowiedziałam, że nie wiem,że ciągle ssie i jak ją próbuje odłożyć to płacze. Zalecono mi dokarmić a potem jak pomyliłam się i powiedziałam,że dziecko zjadło 15 ml a de facto zjadło 5 ml, to doktor uznała,że nie mam pokarmu i ona musiała być strasznie głodna i, że mam dalej dokarmiać. Dodam jeszcze że najniższa waga dziecka w 2 dobie była 3158 z 3400 przy porodzie, więc nawet nie spadła do 10 % a w 3 dobie było już 3168. Do domu też dostałam mieszankę, żeby się nie stresować i długo woziłam ją ze sobą na wszelki wypadek. Ale dziecko już nigdy nie tknelo mm i po miesiącu waga 4800, na 3 miesiące 6500, po 5 miesiącach 7800. Więc jak widać mleka nie brak i dziecko doskonale rośnie na wyłącznym karmieniu kp przez 5 miesięcy. Dodam, że na nic nie choruje, a w domu był półpasiec, zapalenie krtani i kilka przeziębień.

W szpitalu sw, Elżbiety w Roztoce pod Tarnowem zero jakiegokolwiek wsparcia i pomocy przy karmieniu piersią. Wciskają mleko modyfikowane jak nienormalni! O 23 w nocy potrafiła pani wpaść mi do pokoju i wciskać butle z mieszanką małemu pomimo, że już karmiłam piersią. Oskarżając mnie o głodzenie dziecka, żebym sie zlitowała, że dla niego piersi to za mało, że mu waga spada (co jest normalnym zjawiskiem no ale jak się ma niedouczony personel to tak bywa), że chce go zagłodzić jak Madzie z Brzeznej. KPINA i BEZCZELNOSC!!!

Na szczęście nie we wszystkich szpitalach tak jest, w placówce, w której rodziłam położne jak również lekarze rozmawiali o karmieniu piersią, pocieszali jak i polecali panią z poradni laktacyjnej, która była na każde zawołanie karmiącej. Gdy koleżanka obok miała kryzys położna przyszła i ją zwyczajnie w świecie przytuliła, pogłaskała po głowie, z uśmiechem pokazała jak przystawić do piersi. MM podawane było tylko na żądanie matki i tylko w sytuacji, kiedy dziecko się nie najadało tak jak moja córeczka z takich a nie innych powodów. U mnie to akurat moje problemy zdrowotne wpłynęły na jakość laktacji. Każda z nas przed wyjściem została poinstruowana przez panią z poradni laktacyjnej, a następnie przez położną jak pielęgnować dzieciątko. Dostałam również wydrukowaną przez szpital ulotkę jak postępować z dzieckiem oraz ze sobą do pierwszej wizyty po porodzie u lekarza. Oczywiście należy pisać o tych szpitalach, które nie spełniają norm „przyjaznych matce i dziecku” i te konkretne przypadki należy przedstawiać w artykułach takich jak ten ale nie generalizujmy, bo nie każdy szpital jest taki sam!

Ja jeszcze dodam, że pierwszą dwójkę rodziłam w Pszczynie, a trzecie w Oświęcimiu. Myślę, że tu nie chodzi o to, aby był nacisk na karmienie piersią, ani nacisk na dokarmianie MM. Tu chodzi o to, żeby personel do każdej kobiety podchodził indywidualnie, pozwolił jej zadecydować, co chce robić tak naprawdę i ewentualnie gdy kobieta ma problemy, aby pomagał i wspierał.
Jak widać różne są szpitale i właśnie te różnice są rażące. Ze skrajności w skrajność. Tu trzeba wypośrodkować a nie przymuszać.

W Centrum Zdrowia Matki Poli w Łodzi również kobiety sa zachęcane i dopingowane do karmienia Piersią w sporadycznych przypadkach np gdy matka jest jeszcze bardzo słaba po CC i nie ma pokarmu podawane jest Mleko modyfikowane.Ale ja osobiście spotkałam się z dużą zachętą ze strony kilku położnych do karmienia piersią .
Ale jak wszędzie sa wyjątki od reguły i wszystko zależy od personelu ale i od kobiety .

W Krakowie w Szpitalu Ujastek – rodziłam dwukrotnie i muszę powiedzieć z 100% pewnością, że personel kładzie
głównie nacisk na karmienie naturalne. Butelka to ostateczność. Powiem
szczerze, że nawet już miałam troszkę tego dość – sama chciałam w
pewnych momentach dokarmić butelką ale Pań-doradców laktacyjnych jest
tyle, że w zasadzie przed każdym karmieniem i tak pilnowały aby dziecko
zjadło z piersi. Oboje dzieci karmiłam do 7miesiąca. Najlepszy sposób na
żywienie i pewność, że mają to co potrzeba a przy okazji jak mało
kosztowny.

Szpital Wojewódzki w Gdańsku ma fantastyczny personel i położne wykwalifikowane do pełnienia pomocy laktacyjnej. Nie spodziewałam się, że będą mi pomagać przystawić dziecko, martwić się, że nie chce jeść. Żałuję, że nie znam nazwisk Pań, które mi wówczas pomogły, gdyż powinno się je wynosić na piedestał!
Jednakże była też druga strona medalu – syn jeść nie chciał był apatyczny i trafił na adaptację. Zabrano mi go w drugiej dobie i oddali w czwartej. Jako, że nie było możliwości siedzenia z nim tam cały czas, przychodziłam regularnie na karmienie. Mleka miałam mnóstwo i po każdym karmieniu były postępy. Niestety zdarzało się, że w momencie, gdy zbliżał się czas karmienia, moje dziecko zostało już dawno nakarmione! Oczywiście mieszanką, bez mojej zgody… Szkoda, że szpital, który ma tak fantastyczny personel i zapewnia doskonałe wsparcie, nie pyta się matek o zdanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.