Jest Pan postrzegany jako światowej sławy specjalista od zabawy. Ludzie mówią o Panu: „Wiesz, to jest ten gość, który nigdy nie chodził do szkoły, tylko całe dnie się bawił”. Zastanawiam się, kiedy rozłączyliśmy te dwie aktywności, kiedy uwierzyliśmy, że zabawa i nauka to dwie różne rzeczy.
Nie wiem, ale to jest wielkie nieszczęście, które przydarzyło się nam i naszym dzieciom. Dzieci tego nie oddzielają, nie są w stanie tego oddzielić. Jest ku temu powód. Dziś pracuję z wieloma znanymi naukowcami. Wiemy już, że uczenie się jako takie nie istnieje. To tylko legenda, którą torturowano nas przez całe pokolenia. Uczenie się jako takie nie istnieje, bo nasz mózg nie powstał po to, by zapamiętywać – po prostu nie jest do tego stworzony. Nasz mózg powstał, by rozwiązywać problemy. I robi to doskonale. Jeśli w trakcie rozwiązywania problemu jakaś informacja jest cenna, przydatna, wtedy mózg zapamiętuję tę informację. Technicznie mówiąc, nasz mózg zapamiętuje jakąś informację tylko wtedy, gdy ta informacja aktywuje w naszym mózgu sferę odpowiedzialną za emocje. Jeśli to się nie dzieje, wtedy informacja wpada jednym uchem, a wypada drugim. Dlatego nasze społeczeństwo uważa za zupełnie normalne, że zapominamy 80% informacji, których nauczyliśmy się w szkole. Każdy z czytelników dziecisawazne.pl zapomniał 4/5 rzeczy, których się uczył, bo one nie miały żadnego odzwierciedlenia w naszych emocjach. Te 20%, które zapamiętaliśmy, to są informacje, które coś w nas poruszyły, albo osoba, która nam je przekazywała, była dla nas istotna.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
Czyli bez kontekstu emocjonalnego zapamiętywanie w zasadzie nie jest możliwe?
Tak, to prowadzi do bardzo dziwnej sytuacji. Jedną z najczęściej powtarzanych w naszym społeczeństwie fraz jest zdanie: „Jestem do niczego z matematyki.”. Trzeba to usłyszeć: „Jestem do niczego”! Jaka okropna ocena siebie samego! Pracuję z naukowcami i oni mówią, że w tym zdaniu nie ma ani jednego słowa, które jest prawdziwe. Powinniśmy powiedzieć: „Matematyka mnie nie interesuje”. To jest tak proste! Uwalnia nas, wyzwala – zdanie pozbawione jakiejkolwiek oceny i wartościowania. Jest to też prawda, bo gdyby matematyka mnie interesowała, byłbym świetny z matematyki. Jesteśmy świetni we wszystkim, co nas interesuje, a “do niczego” we wszystkim tym, co nas nie obchodzi. Jaka to ogromna szkoda, że zamiast żyć po prostu tym, co uczyniłoby z nas geniuszy, jesteśmy zmuszeni do męczenia się tym, co sprawia, że czujemy się do niczego. To jest wielkie nieporozumienie! Pomyliliśmy uczenie się z uczeniem się na pamięć. Uczyć się na pamięć – to możemy zrobić i zaplanować, ale do faktycznego uczenia się nie można nikogo zmusić, ani nie można też tego zaplanować. To nie jest rzecz, którą robimy. Ona nam się przydarza.
Kiedy zastanowimy się, jaka jest pierwsza rzecz, którą robi dziecko, zostawione przez dorosłych w spokoju, sto procent ludzi zna odpowiedź: to zabawa. Wszyscy rodzimy się z tym najlepszym narzędziem do uczenia się. W dodatku bardzo je lubimy, jest ono w stanie poruszyć nas emocjonalnie. Dziecko, któremu byśmy nie przeszkadzali – zawsze by się bawiło, zawsze żyłoby tym idealnym stanem, w którym uczymy się wszystkiego, co nas dotyczy.
Jesteśmy chyba jedynym gatunkiem, który przerywa dzieciom zabawę i sen.
Dla mnie to jest niewyobrażalne. Kiedy mówimy dziecku: przestań się bawić i zacznij się uczyć – ono tego nie rozumie, nie jest w stanie oddzielić. Zawsze podkreślam trzy rzeczy – zabawę, zaufanie i entuzjazm. Bawiąc się, dziecko wykazuje się wszystkimi cechami, które chcielibyśmy u niego widzieć jako u osoby dorosłej. Koncentracja, wytrwałość, umiejętność przekraczania swoich własnych barier, swoich własnych granic. To jest niesamowite, do czego zdolne są nasze dzieci, kiedy się bawią. Wśród tych cech jest też kreatywność. To, co tak bardzo byśmy chcieli zobaczyć u osoby dorosłej, jest naturalnym elementem dziecięcej natury. Kiedy widzimy jaskółkę na niebie, wiemy, że ona jest w swoim żywiole. Podobnie z rybą, którą widzimy w wodzie. Tak samo widząc dziecko podczas zabawy, wiemy, że to jego żywioł. Żyje nią i w naturalny sposób nie rozdziela jej od nauki.
Dzieci mieszkają na granicy dwóch światów – świata rzeczywistego i świata wyobrażonego. Ciągle podróżują między jednym a drugim. Dla nas to są dwa różne światy, a dla dzieci tworzą całość. Idą do prawdziwego świata, by poszukać jakiegoś kamienia, a potem zanoszą ten kamień do swojego wyobrażonego świata, by z niego zrobić samochód. To jest właśnie kreatywność, która jest konieczna właściwie tylko wtedy, gdy rozdzielimy te dwa światy, które nie powinny być rozdzielone.
16-21.07.2024
Radotki koło Płocka, Osada Młynarza
Festiwal Wibracje
Misją Festiwalu Wibracje jest promowanie dobrostanu psychofizycznego i stylu życia opartego na wolności.
To największy i pierwszy w Polsce festiwal dotyczący zrównoważonego rozwoju, życia w harmonii i zdrowiu ze sobą i otaczającym światem.
Wibracje to wielotysięczna społeczność – pasjonatów życia, charakteryzująca się szczególnym poziomem świadomości. Otwartych, ciepłych, życzliwych – tworzą unikatową atmosferę tego wydarzenia.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Myślę, że wiele osób jest świadomych roli zabawy w życiu dziecka, ale bardzo chcą, by ta zabawa „coś” wnosiła. Pracuję w księgarni i gdy rodzice przychodzą po książki dla swoich dzieci, proszą mnie najczęściej o coś edukacyjnego. Zupełnie jakby książki można było podzielić na te, które czegoś uczą i te, które nie uczą niczego. Myślę, że podobnie jest z zabawą.
Dokładnie tak samo! Gdy pojawia się jakiś cel dydaktyczny, edukacyjny, zabawa umiera. To się dzieje bardzo często, zwłaszcza w muzyce. W mojej ostatniej książce o entuzjazmie po raz pierwszy mam odwagę mówić o muzyce. Muzyka jest w nas czymś bardzo delikatnym. Nie jestem w stanie znieść momentu, kiedy muzyka staje się pracą, gdy pojawia się jakiś cel pedagogiczny. Dla muzyki to jest czysty dramat. Zawsze, kiedy próbujemy zrobić coś za plecami dziecka (tak, żeby nie zauważyło – bawimy się, bawimy, a ja ci tu przemycę zaraz jakąś edukację), dzieci to zauważą. Dzieci też widzą, że robimy to im, ale nie innym dorosłym, i nienawidzą tego. Bardzo nie lubią być traktowane inaczej niż inni, a nasze społeczeństwo robi tak cały czas. Wyobraź sobie, że się w ogóle nie znamy i spotykamy się na ulicy, każde w swoim wieku, tak jak teraz. Zatrzymuję się i zaczynam głaskać cię po główce, mówiąc: „Ooo, jaka śliczna!”. Dla ciebie byłoby to nie do zaakceptowania, pewnie byś zareagowała oburzeniem. A nasze dzieci doznają tego codziennie. Widzą, że to, co jest nie do przyjęcia dla dorosłych, przez nie musi być akceptowane. To jest zwykła dyskryminacja i ciągle im to robimy. Głaszczemy je po buzi, mówiąc: „Ooo, jaki grzeczny”. Dzieci to wszystko rozumieją, bo zawsze wyczują intencję, z jaką coś robimy. Takie zachowanie je po prostu rani. I nie zapomną tego.
Podkreśla Pan często, że bezwarunkowa miłość i bezwarunkowe zaufanie mogą wnieść w nasze życie ogromne zmiany.
Nasze społeczeństwo mówi dziecku: „Kochałbym cię bardziej, gdybyś…”. Nawet do bardzo małych dzieci: „Kochałbym cię trochę bardziej, gdybyś trochę dłużej spał” albo „Kochałbym cię bardziej, gdybyś robił więcej zadań domowych”, albo: „Jeśli pomożesz mi zmywać naczynia” lub: „Posprzątasz swój pokój”. Ono tego nigdy nie zapomni. Gdy dajemy dziecku do zrozumienia, że kochalibyśmy je bardziej, gdyby spełniało nasze oczekiwania, jest to jakiś rodzaj zranienia. Bo oznacza, że taki, jaki jesteś, nie jesteś aż tak dobry, jak mógłbyś być, spełniając moje życzenia. Dzieci potrzebują usłyszeć: „Kocham cię, bo jesteś taki, jaki jesteś”. To jest właśnie bezwarunkowe zaufanie. A bezwarunkowa miłość nie jest możliwa bez bezwarunkowego zaufania. „Kocham cię takim, jakim jesteś” jest kluczem do wszystkiego.
Kiedy Pan o tym mówi, to wydaje się takie proste i oczywiste. Tymczasem można odnieść wrażenie, że rodzicielstwo staje się coraz trudniejsze.
Wmawia się nam, że bardzo ciężko jest być rodzicem. Mówi się o tych wszystkich obowiązkach, jakie nas czekają – że nie będziemy mogli spać, że od naszych dzisiejszych decyzji zależy przyszłość dzieci. Rodzice czują ogromną presję i ciężar odpowiedzialności, że przegapią jakiś właściwy moment. To jest okropne. Zawsze mam ochotę powiedzieć – spróbujmy coś zrobić, żeby obniżyć tę presję, bo wtedy jest dużo łatwiej. To, czego szukają nasze dzieci, to punkt zaczepienia. Nie jest miejscem na mapie, a momentem, kiedy daje się dziecku w sposób niewerbalny poczucie, że jest kochane; takie, jakie jest. Jeśli jesteśmy w stanie dać dziecku to poczucie, to daliśmy mu już wszystko, co mogliśmy dać jako rodzice – możemy się teraz zrelaksować. Już byliśmy dobrymi rodzicami. Wystarczy mu ten punkt zaczepienia, to szczere : „Kocham cię takim, jakim jesteś” – to właśnie zmienia świat.
Nie jestem tutaj po to, by mówić o jakichś metodach, by je krytykować lub polecać. Ja mówię o postawie, po którą każdy może sięgnąć bez dodatkowych środków. Niepotrzebne są specjalne nakłady finansowe czy zdolności intelektualne, ani czas, ani pieniądze, ani energia. Potrzebne jest bezwarunkowe zaufanie i miłość: „Kocham cię, jakim jesteś”. Kiedy mówię, że to zmienia świat, mam na myśli, że jeśli zmieniamy postawę wobec jednego dziecka, wtedy zmienia się postawa wobec wszystkich dzieci na świecie, także wobec tego zranionego dziecka, które nosimy w sobie. Być może jest to pierwszy raz, kiedy mówimy temu dziecku właśnie : „Kocham cię, bo jesteś, jaki jesteś”.
Zastanawiam się słuchając Pana, jak możemy dać dzieciom to, czego nam nie dano. Jak dać im to bezwarunkowe zaufanie, bezwarunkową miłość, którymi nas nikt nie obdarzył.
Nie trzeba im tego dawać. One tak naprawdę to mają. Wyjście od nas samych faktycznie jest zawsze bardzo trudne. Wyjdźmy od nich. To jest łatwiejsze. To wszystko, o czym mówimy, w nas jest. Jest to rodzaj postawy, która jest w nas. W medytacji na przykład nie chodzi o osiągnięcie jakichś nowych stanów umysłu. Chodzi o stany, które są już w nas obecne. Musimy po prostu uwolnić się spod tych chmur, które je zaciemniają. Tu jest podobnie. To zaufanie, entuzjazm jest naszym wewnętrznym krajobrazem, to jest nasz naturalny, wrodzony stan. Być może taka rozmowa, jak nasza dzisiejsza, jest w stanie odsłonić zasłonę i pozwolić nam zobaczyć ten nasz wewnętrzny krajobraz. Wtedy już nie będziemy mogli udawać, że tego nie widzieliśmy. Nie wychodźmy od nas, od naszych konceptów, pomysłów czy doświadczeń, które często są negatywne. Wyjdźmy od dziecka. Tak, jak jego zaufanie do nas jest czymś pierwotnym, tak nasze wobec niego pojawia się naturalnie i budzi rodzicielską świadomość. To jest być może coś, do czego nie przywykliśmy, bo chcemy koniecznie dziecko czegoś nauczyć, tymczasem uczymy się od niego.To nowość, która wymaga od nas zmiany postawy.
Sporo mówi Pan o osobistej odpowiedzialności. Mam poczucie, że wiele osób ma takie wyobrażenie, że żeby zmienić świat, trzeba robić wielkie rzeczy lub być kimś ogromnie ważnym. Myślę, że Pański przekaz może być w tym kontekście wyzwalający, bo pokazuje, że to jest nasza osobista odpowiedzialność, a rzeczy, które możemy robić inaczej, choć są niewielkie, mają wielkie znaczenie.
To właśnie cały czas powtarzam. Kiedy ktoś mówi, że to nie jest łatwe, myli się. W każdym razie taka jest właśnie logika naszego życia. Żywe systemy są w stanie przeżyć tylko wtedy, gdy zużywają jak najmniejszą ilość energii. Za każdym razem, gdy ktoś mówi, że zmiana świata będzie nas kosztowała jakąś ogromną ilość wysiłku i ogromną ilość energii, to jest po prostu sprzeczne z prawami natury. Bo natura zawsze szuka oszczędności. Ja ciągle mówię o rzeczach, które już są, już istnieją, tylko trzeba wybrać, by tak właśnie decydować. To nie jest praca. Wcale nie jesteśmy zmuszeni, żeby się czegoś nauczyć. To nie jest wcale wysiłek. Nie ma w tym nic trudnego. W tym świecie pełnym stresu i presji, powtarzam jeszcze raz: to może być proste, to musi być proste! Kochajmy dzieci takimi, jakie są. To wystarczy, by zmienić świat.
Rozmawiała Olga Śmierzewska
Tłumaczyła z francuskiego Agnieszka Szymysł
Andre Stern gościł w Szczecinie na zaproszenie Fundacji Droga Wolna