Kategorie
Dziecko Komunikacja z dzieckiem

Krytyka, porównywanie, klaps. Czego warto unikać w relacji z dzieckiem

Krytyka, osądy moralne, oceny, porównywanie, zaprzeczanie uczuciom i wreszcie – nagrody, to narzędzia, które zrywają więź istniejącą między dzieckiem a rodzicem, oddalają ich od siebie. Z jednej strony negatywnie wpływają na poczucie wartości dziecka, z drugiej – dają rodzicowi złudne przekonanie o panowaniu nad sytuacją

Kary i nagrody zrywają kontakt, ponieważ pomijają dziecko, jego uczucia i potrzeby, skupiając się na oczekiwaniach rodzica, jego pojmowaniu właściwego i niepożądanego zachowania.

„Jesteś leniwa” „Popatrz, Kasia już sama wiąże buty”, „To niestosowne”, „Tak nie możesz się zachowywać”, „Przestań płakać, już nie boli” „ W tej chwili przeproś brata, inaczej nie będziesz się z nami bawić”, „Stań spokojnie albo dostaniesz w pupę” – to zdania, które nazbyt często słyszę na placu zabaw, w szatni przedszkola czy w poczekalni u lekarza. To zdania, które klasyfikują dziecięce czyny w przeciwstawnych kategoriach, tworząc dwubiegunowy świat – świat zwycięzców i pokonanych, świat dominacji i uległości, i wreszcie – świat dobrych i złych.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Krytyka

Krytyka zamyka uszy na słowa a otwiera usta na obronę lub atak. Dzieci, które są krytykowane, najczęściej bronią się przerzucaniem odpowiedzialności na kogoś innego, wypieraniem się swoich działań lub stosują kontrkrytykę, mówiąc: „to jego wina, gdyby nie był taki uparty, nie musiałbym mu zabierać zabawki”. A w nieco późniejszym wieku z łatwością przychodzi im powiedzieć rodzicowi (czasem z ironicznym uśmiechem): „tak mnie wychowałaś”

Osąd moralny

Osąd moralny to nasze stanowisko w danej sprawie, w którym chwalimy zachowania dobre, a ganimy złe. Nic takiego, prawda? Przecież dzieci muszą wiedzieć co jest dobre, a co złe. Prawda?

Nie, nieprawda. Dzieci muszą wiedzieć, co nam się podoba, a co nie. Co lubimy, a czego nie lubimy. Kiedy mały człowiek słyszy, że jest leniem, fajtłapą, kłamczuchem, zaczyna w te słowa wierzyć i coraz trudniej  mu porozumieć się z rodzicem. Coraz trudniej mu rozeznać, czego on sam chce. Oczywiście mamy prawo zajmować stanowisko wobec oszustwa, kradzieży, przemocy itp. Mamy święte prawo mówić na temat cenionych przez nas wartości, bo one – moim zdaniem – wpływają na podniesienie jakości życia, mojego i twojego. Ale można to zrobić na dwa sposoby. Osądzając, mówiąc np. „rodzice, którzy biją swoje dzieci to dranie”, albo mówiąc o tym, co jest dla nas ważne, np: „Stosowanie klapsa jako metody wychowawczej budzi moje obawy, ponieważ chciałabym aby dzieci były bezpieczne w swoich rodzinach, a rodzice umieli znaleźć narzędzia, które nie będą krzywdziły (fizycznie i psychicznie) ich dzieci”. Jak myślicie, po którym zdaniu mam szanse na dialog z rodzicem dającym klapsy?

Porównywanie

Porównywanie, jakiekolwiek by nie było, nie mówi prawdy o człowieku. Chcecie się poczuć kiepsko – znajdźcie kogoś, komu się lepiej powodzi, kto ma lepszy samochód, większy metraż, spokojniejsze dziecko.  Chcecie się poczuć lepiej, poszukajcie kogoś, kto ma starszy samochód, mieszka z teściami, a jego dziecko to “big monster”… Porównanie to nic innego jak osąd. Porównywanie dzieci to równia pochyła.

Klaps

W sprawie klapsa tylko jedno zdanie: dając dziecku klapsa uczysz go, ze bicie jest dopuszczalne. Dając mu klapsa, pokazujesz, co ma robić, gdy jest sfrustrowane.

Nagroda

Nagroda z kolei to nic innego jak zapłata za to, co dziecko powinno robić samo dla swojego dobra i przyjemności, dla wzbogacenia życia własnego i drugiego człowieka. Nagradzając dzieci demoralizujemy je, uczymy materializmu i konsumpcyjnego podejścia do życia. Dodatkowo budujemy społeczeństwo rywalizacji, w którym ktoś jest zwycięzcą, a ktoś przegranym. Ktoś jest pierwszy, a ktoś ostatni. Ktoś jest mistrzem, a ktoś fajtłapą. I jak powszechnie wiadomo – ciągnie swój do swojego.

Pragniemy, aby dzieci zachowywały się w określony sposób nie dlatego, że liczą na nagrodę, tylko dlatego, że cenią i rozumieją wartości, jakie za tym zachowaniem stoją. Nagradzanie dzieci pozbawia je wewnętrznej motywacji do robienia rzeczy, za które je nagradzamy, a czasem uniemożliwia jej rozwinięcie się.

Niegrzeczne książeczki

Seria Niegrzeczne Książeczki to opowieści dla małych i dużych, które rozprawiają się z mitami dotyczącymi dzieciństwa. Czy dziecko zawsze powinno być posłuszne, zjadać wszystko z talerza i dzielić się swoimi rzeczami? Książeczki bez jasnego morału, dające przestrzeń na rozmowę i zrozumienie potrzeb, pisane w duchu Porozumienia bez Przemocy.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Dlaczego to wszystko zrywa kontakt?

  1. Kary i nagrody niszczą wewnętrzną motywację. Choć przyświeca nam wzniosła idea – chcemy żeby dzieci zachowywały się w taki sposób, który nie rani – to środki do niej prowadzące już do wzniosłych nie należą. Dzieci zachowują się zgodnie z naszymi oczekiwaniami w obawie przed karą czy w nadziei na nagrodę, a nie dlatego, że cenią pewne wartości.
  2. Karane dzieci nie wierzą w zapewnienia o rodzicielskiej miłości. Ten kto kocha, nie krzywdzi. Dzieci nie uwierzą, że robimy to dla ich dobra, w trosce o tym, by „wyrosły na ludzi”.
  3. Karząc dziecko przypisujemy mu winę, za która idzie pragnienie wzbudzenia w nim poczucia winy (czyli, jak podaje encyklopedia, „stanu emocjonalnego powstającego w sytuacji uświadomienia sobie popełnienia czynu prawnie albo moralnie niedozwolonego”), a często i zadośćuczynienia. Co to oznacza? Uznajemy, że nasze dziecko świadomie chciało wyrządzić komuś krzywdę. Nie przesadzamy?
  4. Karanie i nagradzanie godzi w poczucie wartości, narusza zaufanie jakie każdy z nas ma do siebie, podkopuje przekonanie o kompetencji.
  5. Te metody  uczą dzieci jak się nie zachowywać (kara) lub jak się zachowywać (nagroda), ale nie dają przestrzeni na refleksję nad podjętym działaniem.
  6. Kary i nagrody to wysyłane do dziecka komunikaty typu: „sam nie potrafisz podjąć właściwej decyzji”, „nie wiesz co jest dla Ciebie dobre”, „nie nauczysz się żyć z drugim jeśli…”, „nie rozumiesz tego, co zrobiłeś”. I tak nasze dziecko myśli o sobie, ze jest złe, głupie, niewystarczająco dobre, niezbyt mądre.
  7. Podstawowym celem kary i nagrody jest uzyskanie posłuszeństwa, co oznacza, że któraś strona musi ulec.
  8. Ci, których karzemy, kochają coraz mniej.

Alternatywą dla kar i nagród jest kontakt i wychowanie oparte na tworzeniu bliskich relacji.
Bez obaw – jeśli przestaniemy stosować kary i nagrody, to nie będziemy piewcami przeklinanego co krok „bezstresowego wychowania”, w którym dziecko może wejść na głowę rodzicowi, a ten wciąż będzie się uśmiechał. Rodzicielstwo bliskości opiera się na przykładzie, nie słowie. Dzieci wychowujące się w rodzinach, w których istnieją bliskie relacje, są bardziej empatyczne, otwarte, kreatywne, uważne. Takie dzieci są bardziej wrażliwe na drugiego człowieka i zmotywowane do czynienia dobra ze względu na samo dobro, nie zaś przez wzgląd na rychłą nagrodę czy nieuchronną karę.

Avatar photo

Autor/ka: Monika Szczepanik

Mama dwóch dziewczynek, trenerka empatycznej komunikacji, pedagog. Autorka książki "Jak zrozumieć się w rodzinie". Organizuje zimowe i letnie obozy rodzinne w duchu Porozumienia bez Przemocy. Wierzy słowom Rosenberga, że "wystarczy, aby jedna osoba znała język PbP, i to już zwiększa zrozumienie i więź w komunikacji". Współorganizatorka Konferencji Empatii.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

19 odpowiedzi na “Krytyka, porównywanie, klaps. Czego warto unikać w relacji z dzieckiem”

Bez dwóch zdań ze wszystkim się zgadzam. Myślę jednak, że warto skupiać się na czymś konstruktywnym, czyli ,,tak nie robimy, ale możemy zrobić tak”. Potrzebne są konkretne przykłady, aby rodzice nie myśleli, że alternatywą dla braku kar i nagród, jest ,,dziecko wchodzące na głowę”. Od jakiegoś czasu artykuły tu publikowane skupiają się na negatywach, ekostraszaki, tego nie jedzcie bo złe itd a tu potrzeba radosnych pozytywnych konstruktywnych alternatyw. Wcześniej były artykuły typu ,, nosimy dziecko w chuście, bo to pozytywne, bo tamto pozytywne”. Dziś czytamy artykuł ,, dzieci nie noszone w chuście to to mają złe, tamto złe”. Rozumie Pani?To taka moja osobista sugestia, może warto pokazać konkretnie czym jest rodzicielstwo bliskości na przykładzie ot osobiste moje doświadczenie – z synkiem 4 l w gościach, zabawa z 5l koleżanką, w pokoju jakby tajfun przeszedł, czas do wyjścia, mama małej gospodyni zaprasza ,, no to teraz trochę posprzątamy po zabawie”, mała gospodyni sprząta, a mój indywidualista mówi, że mu się nie chcę i nie sprząta, a ja muszę się zbierać bo autobus ucieknie :) ot i jaki konkret dla mnie? :)
Z pozdrowieniami!

Staram się w artykułach na tym portalu szukać inspiracji w moich macierzyńskich zmaganiach. Praktyczne przykłady z konkretnymi rozwiązaniami problemów wychowawczych pewnie byłyby pomocne i ciekawe. Pamiętajmy jednak, że to my – rodzice, jesteśmy prawdziwymi i jedynymi specjalistami od naszego dziecka. Tylko my znamy ponadto kontekst danej sytuacji, pewne zawiłości, które często są nieuświadomione i trudne do wyrażenia. „Specjalista” od rodzicielstwa nawet się ich nie domyśla, jego rada może więc w naszym przypadku najzupełniej w świecie nie zadziałać… Gotowe rozwiązania byłyby miłym uproszczeniem codziennych trudów – wydają się jednak zupełnie nierealne… Może i dobrze, bo wszelkie schematy i uproszczenia kojarzą mi się z „dziecięcymi trenerami”, a to nie wróży nic dobrego;) Lepiej więc zwrócić się do… swojej intuicji:)

Bez dwóch zdań ze wszystkim się zgadzam. Myślę jednak, że warto skupiać się na czymś konstruktywnym, czyli ,,tak nie robimy, ale możemy zrobić tak”. Potrzebne są konkretne przykłady, aby rodzice nie myśleli, że alternatywą dla braku kar i nagród, jest ,,dziecko wchodzące na głowę”. Od jakiegoś czasu artykuły tu publikowane skupiają się na negatywach, ekostraszaki, tego nie jedzcie bo złe itd a tu potrzeba radosnych pozytywnych konstruktywnych alternatyw. Wcześniej były artykuły typu ,, nosimy dziecko w chuście, bo to pozytywne, bo tamto pozytywne”. Dziś czytamy artykuł ,, dzieci nie noszone w chuście to to mają złe, tamto złe”. Rozumie Pani?To taka moja osobista sugestia, może warto pokazać konkretnie czym jest rodzicielstwo bliskości na przykładzie ot osobiste moje doświadczenie – z synkiem 4 l w gościach, zabawa z 5l koleżanką, w pokoju jakby tajfun przeszedł, czas do wyjścia, mama małej gospodyni zaprasza ,, no to teraz trochę posprzątamy po zabawie”, mała gospodyni sprząta, a mój indywidualista mówi, że mu się nie chcę i nie sprząta, a ja muszę się zbierać bo autobus ucieknie :) ot i jaki konkret dla mnie? :)

Zgadzam się z panią Piątek. Chętnie czytam artykuły na „Dzieci są ważne” szukając rad, jak postępować ze swoim dwulatkiem. Ale czuję się bezradna, bo wciąż trafiam na teksty informujące czego nie robić, co jest „złe”, a nie otrzymuję prostej informacji, co w zamian. Tzn. autorka pisze zdawkowo: „Alternatywą dla kar i nagród jest kontakt i wychowanie oparte na tworzeniu bliskich relacji.”. Co to znaczy w praktyce? Co ma zrobić, gdy dziecko zachowuje się naprawdę nagannie? Przytulić je i liczyć na to, że samo zrozumie swój błąd? Tłumaczyć? Ale w jaki sposób, żeby znowu się nie okazało, że styl tłumaczenia jest niewłaściwy i wbrew „rodzicielstwu bliskości”. Proszę o konkretne rady jak postępować, a nie tylko te negujące najczęstsze style wychowawcze. Pozdrawiam.

Istnieją konstruktywne metody komunikacji, u nas z dwulatką sprawdziły się fantastycznie. Polecam książki: J. Juul „Twoje kompetentne dziecko” i Faber&Mazlish „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły”. W dużym skrócie – chodzi o mówienie do dziecka „językiem osobistym”, operowanie na poziomie potrzeb i emocji, zarówno rodzica jak i dziecka. Jeśli dziecko zachowuje się „nagannie” wynika to najprawdopodobniej z nagromadzenia emocji lub niezaspokojonych potrzeb. rodzic powinien zidentyfikować i nazwać emocje (żeby je rozładować) a potrzeby zaspokoić. Ale nie oznacza to, ze dziecko ma „samo zrozumieć swój błąd”, rodzic ma prawo eliminować pewne zachowania, ale nie przez kary i nagrody, a przez wyjaśnienie prostymi słowami jakich zachowań nie akceptuje, a w ostateczności przez pokazanie dziecku konsekwencji jego zachowań. Uwierzcie, sama zmiana języka, jakim mówimy do dzieci może sprawić cuda :)

No właśnie. Czytajac któryś z kolei artykuł na DSW po raz kolejny dowiaduję się jakà to jestem złà matkà. Tym razem jestem zła, bo karam za złe zachowanie, a nagradzam jak zachowanie dziecka mi się podoba.
Proszę, dajcie przykłady konkretnego postępowania w sytuacji gdy dziecko się nie słucha, zanim strzelę sobie w ten przemęczony matczyny łeb i będziecie mnie mieć na sumieniu!

błam kiedyś z dzieckiem w przychodni pedagogiczno-psychologicznej. i była tam pewna pani-na pozór stanowcza i miła-taka wypisz wymaluj z terazniejszch poradników o wychowaniu bez wychowania.i jakież było moje zdziwienie kiedy to jakieś dziecko nie posłuchało polecenia i ta na pozór miła o anielskiej cierpliwości-bo taką powinna mieć-pani groznie odwarknęła!ja byłam przerażona że takie osoby uczą inne matki jak wychowywać! to co dopiero dziecko ma czuć i myśleć?! dlatego droga Magdo nie spodziewaj się żadnych przykładów bo przeważnie tekst wrzucane na takie portale to słowa…czysta teoria :)

ano właśnie jak działać gdy dziecko rozwala nam sprzęty w mieszkaniu trzaskając drzwiczkami szafek, jak pokazać dziecku, że nie lubimy jak się wspina po meblach (bezpieczeństwo) w sytuacji kiedy to dziecko piszczy z uciechy a my mamy go zwyczajnie dość- proszę o kilka konkretnych sposobów:)

Nie rozumiem dlaczego wg Autorki zadośćuczynienie jest czymś niewłaściwym w momencie, kiedy komuś wyrządzimy krzywdę i skąd wypływa założenie, że dziecko nie wyrządza innym krzywdy świadomie. Mam trójkę dzieci i z moich obserwacji wynika, że dziecko ok 2 lat jest już w stanie świadomie komuś dokuczyć (np. rozwalić budowlę z klocków siostrze, wiedząc, że nie powinien tego robić – ma wyjaśnione zasady + dostaje wyraźne sygnały ostrzegawcze od siostry. Czyż nie byłoby wskazane aby siostrę przeprosił i zadośćuczynił pomagając odbudować budowlę?)

Nie zgadzam się,ze karanie dziecka zawsze jest niewłaściwe. Wyobraźmy sobie taką sytuację: Dziecko uderzy drugie dziecko. Co robię? Zabieram je od zabawy, sadzam przy stoliku, tłumaczę, że bicie innych jest niewłaściwe i nie powinno sie tego robić, a na koniec mówię, że wrócę za 5 min, w czasie których ma sobie przemyśleć swoje zachowanie i moje slowa.
po 5 min rozmawiam z nim ponownie i pytam, co sobie przemyślało. Nie uważam,ze odpowiedzi dziecka podobają mi sie tylko dlatego, że ono mówi to, co chcę usłyszeć, byle by moglo wrócić do zabawy. Uważam, że ma czas zrozumieć swój błąd. Nie czuje sie gorsze, bo nie krzyczę i nie wyzywam go od złych bachorów. Zwracam uwagę na konkretny czyn, sygnalizuję, ze jest niewłaściwy i nie powinien sie zdarzać.
sądzę, ze taka metoda jest na prawdę dobra, jeśli mamy doczynienia juz z dzieckiem starszym, to jest dzieckiem w wieku od 1.5/2 lat.

i dlatego rośnie tyle nieznośnych dzieci! bo wszystko im wolno bo musimy je akceptować takimi jakimi są bez żadnych kar. dzisiejsze metody wychowawcze pokazują dzieci egoistyczne nastawione na mieć. kiedyś były inne metody i ludzie wyrastali z wpojonymi wartościami pracowici,uczciwi,życzliwi i pomocni! mieli klas ę i honor.a teraz? rodzice uczą że jesteś lepszy od kolegi bo masz to a on nie! teraz dzieckiem trzeba się zająć 24h na dobę-dziecko nie może mieć oddechu i rodzic też nie,dziecko nie może się nudzić a przecież nuda jest konstruktywna! za dużo filozofii! i wiecznie moda na dodatki-musisz mieć to czy tamto bo inaczej jesteś złą matką! nie musisz mieć chusty,maty,leżaczka,specjalnego kubeczka itp….dzieci wychowuję bez tych wszystkich udziwnianych filozofii i gadżetów i są szczęśliwe i mamy bliskość między sobą!czasem wystarczy być…

Ja też uważam, że kary i nagrody nie są czymś złym. Jestem instruktorką
harcerską, metoda harcerska funkcjonuje już ponad sto lat i także bardzo mocno
opiera się na systemie kar i nagród i po mimo różnych zmian, wciąż ma się
bardzo dobrze i wspiera rozwój młodych ludzi . Wydaje mi się także, że wiele
innych metod- np. nauczania także odwołuje się
do nagradzania i karania i nie ma tu nic złego. TO NIE „KARANIE I
NAGRADZANIE” JEST ZŁE, CHODZI O TO BY MĄDRZE I ODPOWIEDNIO TEGO UŻYWAĆ; kara
powinna prowadzić do zrozumienia błędu i jego na prawienia, nie chodzi tu, by
była tylko „nieprzyjemna”. Nagroda jest zwieńczeniem trudu.

I uważam, że ten artykuł bardzo mocno wprowadza rodziców w błąd. MĄDRE, a
nie bezsensowne, karanie i nagradzanie prowadzi do rozwoju i w moim mniemaniu kompletnie
nie kłuci się z „ideą rodzicielstwa
bliskości”.

W harcerstwie mamy tak, że za naukę nowych umiejętności dostajemy odznakę,
którą nosimy na mundurze, za wytrwale zrealizowane plany i cele, za własny
rozwój dostajemy kolejne stopnie. Sprawności i stopnie odczytuje się przy
drużynie- jest to publiczna pochwała. Często nie chodzi tu o przedmiot
rzeczowy, tylko właśnie o pochwałę, choć zdarza się i tak, że po całym obozie
najlepszy zastęp , za duże postępy dostaje także nagrodę rzeczową. Właśnie – to
jest także bardzo ważne – nagradzamy za postęp, nie za poziom, ważna jest
wykonana praca i trud, a nie ostateczny efekt.

Podobnie też jest w innych dziedzinach: np. sportowiec po ciężkich
treningach zasłużenie staje na podium, student za sukcesy naukowe dostaje
stypendium, za trud nauki, stopień magistra itp. Moim zdaniem tak samo my,
rodzice, powinniśmy wspierać rozwój naszego dziecka i także nagradzać je za ciężką pracę. I nie
ma tu nic złego, kary i nagrody uczą życia : ciężka praca, choć nie zawsze przyjemna,
prowadzi do zwycięstwa, spełnienia marzenia, satysfakcji, a złe
zachowanie należy naprawić i świadomie
ponieść jego konsekwencje.

Po przeczytaniu artykulu. O co prosila mnie matka mojich dzieci stasia7 miesiecy i krzysia 6 lat. dalej uważam że w dzisiejszych czasach. Malo patrzy sie na to ze dziecko musi byc silne wewneczne i odporne na zycie modelina która formujemy i pomalu gotujemy aby po opuszczeniu cieplego milego domku nie polamala sie od agresji przemocy i nie roztopila od klamstwa i nienawisci a wiec:
1.
Wewneczna motywacja ladnie to brzmi ale czy. wewneczna motywacja pomaga mni codziennie wstac do.pracy czy szkoly kredyt alimety czy cokolwiek innego jak ich nie zaplace to co bedzie kara komornik :)
2
To nieprawda jeżeli wytumaczymy dokladnie bez nerwow i placzu to co chcemy aby nasze dziecko zrobilo lub czego nie robilo Dziecko zrozumie wszystko. !!!!Tylko trzeba do niego dotrzec wytlumaczyc mu to tak aby sam znalazl powodu dla ktorego chcemy to a nie to .
Np: gdy moj babelek nie chcial nosic czapki czy kaptura dawalem mu kare ze nie pojdzie na cwidzenia mecz ale zaraz tlumaczylem mu dlaczego nie. bo bedzie chory bedzie katar bedzie glowa bolala bedzie slabszy od swojich kolegow beda sie smiali opowiadali mu jak bylo fajnie jak go nie bylo gdy byl w domu chory . A jak nalozyl kaptur czy czape to nagroda bylo naprzyklad to ze bylismy zamiast 1h yo 2h na rowerze bo ma ciepla szyjke i nie ma kataru .
Nie zebym nie zgadzal sie ze wszysykim! Ale w dzisiejszych czasach jak slysze ze 8 latka zlapano z marihana woj. Zachodniopomorskie to u mnie kontakt takimi zeczami byl dopiero w wieku 15 lat i uwarzam ze mamy za malo czasu zeby uczyc dzieci wyboru miedzy dobrem a zlem a dawac mu zakaz i nagrode Bo poprostu jak by nie próbować nie wytlumaczymy mu wszystkiego bo moze on juz wie alo uwarzamy ze jest zamlody.A dziecko jak to dziecko bedzie chcialo sprubowac i jak nie bedzie ZasAd czyli nagrody za dobro kary za zlo to czasami zanim dziecko stwierdzi ze zlo to zlo to moze byc zapozno.I bedzie jak ta modelina uformowany ułożony ale nie ugotowany i w zetknieciu z tym pedzoncym zyciem roztopi rozleci sie. bo nie ma zasad tego co go denerwuje czasami wkurza złości musi byc silny. Bo moze wtedy powiedziec ze nie bo bedzie mial kare i tyle !!!!!! a nie jakiemus dziecku alkocholika tlumaczyc ze alkochol jest zly.

Pozdrawiam.
I przepraszam za byki taka choroba 21 wieku mimo ze zasady znam :)

Moze jakiś artykuł o sposobie rozmowy z 10latka. Mam wrażenie że artykuły tutaj są o małych dzieciach. Prawie wszystko czytam próbując wyłapać coś dla siebie. Dodam że nie jestem matka tylko mój partner ma dziecko z którym mam bardzo dobry kontakt. Nie chce jednak dac wejść sobie na głowę. Potrzebuje wsparcia

Zgadzam się z wieloma kwestiami – uważam, że karanie dziecka nie przynosi żadnych korzyści, a porównywanie do innych w negatywnym znaczeniu jest wręcz upokarzające. Ale łapię się na tym, że sama poniekąd stosuje kary i nagrody. Nie do końca świadomie, czasem z braku innego pomysłu. Zazwyczaj przy jedzeniu – mój pięciolatek kombinuje jak mało kto… wtedy wchodzi nagroda (jak zjesz obiad to później będzie deser) a kiedy to nie pomaga to ta sama rzecz jest karą (jeśli nie zjesz choć trochę obiadu to nie będzie deseru). I nie mam pomysłu jak inaczej w takiej sytuacji namówić syna do choćby spróbowania obiadu (nie jestem zwolenniczka wciskania jedzenia i uważam tez ze dziecko ma prawo nie lubić pewnych potraw, ale proszę zawsze aby spróbowało czy mu smakuje). Pewnie jakbym poszukała w głowie to znalazłabym więcej przykładów nagród i kar, a kiedy sobie je przypominam to nie widzę w głowie alternatywnych rozwiązań. Bliskie relacje – rozumiem i popieram ale jak je przełożyć na konkretna sytuację, w której chciałabym aby moje dziecko zjadło obiad, nie niszczyło jakiegoś przedmiotu itp.

Świetny artykuł. Przeczytałam jednym tchem. Tak samo, jak komentarze, które trochę mnie przeraziły. Komentujący oczekują, że w artykule będą gotowe rady na sytuacje, które dotykają ich w codziennej relacji z dziećmi. Potrafią przy tym porównać swoje pociechy do modeliny, kombinatorów, egoistów i nieznośnych i bezrozumnych istot, które zrozumieją jedynie metodę kija i marchewki. Każdy się skarży, ale nikt nie pyta dlaczego dziecko zachowuje się tak, jak się zachowuje? Dlaczego nie chce czapki? Dlaczego nie chce jeść? Dlaczego uderzyło? A przecież pisze w artykule, że aby wychowywać dobrze swoje pociechy to musimy przede wszystkim zbudować bliskość. Bliskość buduje się czuciem, emocjami. Bliskość nie istnieje, kiedy traktujemy swoje dziecko jak problem do naprawienia, a nie cud do odkrycia.

Nigdy nie porównywałam swojego dziecka z innymi. Każdy z nas jest inny i każde umiejętności mają za sobą swoje zalety. Jedno dziecko potrafi bawić się samo przez wiele godzin i nie lubi towarzystwa innych dzieci, z kolei inne są bardziej otwarte i elastyczne (nie musi mieć stałego rytuału – znaczy powinien, ale jak jeden dzień będzie inny niż ostanie, nic wielkiego nie zmieni się w jego zachowaniu). Nie ma co porównywać tylko dostrzegać pozytywy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.