Kategorie
Rodzina

Szmata, płachta, chycka…, czyli historia chust do noszenia dzieci w Polsce

Choć wydaje się, że to moda ostatnich lat, noszenie dzieci w chuście praktykowano również wcześniej – przed epoką wózków. Te do Polski zawitały dopiero pod koniec XIX wieku. A jak było wcześniej? Barwnie, kolorowo i wyjątkowo intuicyjnie. Maluchy noszono na plecach bądź brzuchu mamy, w szmacie tudzież kawałku materiału skrzętnie wiązanym wokół talii (bądź przez ramię).

Są jeszcze na wsiach kobiety, które pamiętają czasy, gdy dzieci „wrzucano” do chusty i razem z nimi wędrowano w pole, do pracy 

Warto jednak pamiętać, że chustonoszenie w tamtych czasach nie służyło świadomemu budowaniu relacji z dzieckiem, jak to jest dzisiaj, ale wspierało w życiu praktycznym. Dzieci musiały wówczas podporządkować się życiu rodziny i nie reagowano na ich potrzeby tak, jak to wygląda obecnie. Chust nie używano do kojenia lęków i zaspokajania potrzeby bliskości. Chodziło wyłącznie o wygodę matki, która mogła pracować mając dziecko pod ręką.

W zależności od regionu, kawałki materiału służące do noszenia dzieci nazywano nieco inaczej

Na Śląsku w ostatnim stuleciu chusty nazywano hackami bądź hadżkami. Inna, zwyczajowa nazwa to zapaska (najprawdopodobniej od sposobu wiązania chusty). Używa jej zresztą Reymont w Chłopach, stąd możemy mieć pewność, że zapaski były popularnym sposobem noszenia dzieci w polskiej wsi przełomu XIX i XX wieku. Poza funkcją czysto „noszeniową”, zapaskami okrywano dzieci podczas mrozów. Ta sama chusta funkcjonowała jeszcze pod nazwą odziewacki i zajdki.

Wszystkie chusty tkane były z bawełnianego, lnianego, konopnego płótna lub wełny

Przypominały koc lub były po prostu kocem, w który zawiązywano dziecko. Zazwyczaj bardzo różnobarwne i zakończone frędzlami. Miały kształt prostokąta, ale zdarzały się także chusty trójkątne. Technika noszenia była dość przypadkowa. Bardziej niż na dbaniu o prawidłową pozycję ciała dziecka, skupiano się na tym, by maluch z chusty po prostu nie wypadł. Dzieci noszono z przodu, ale również na plecach (zazwyczaj te starsze) oraz na biodrze. Wiele zależało także od tego, z jakiego materiału chusta była zrobiona, od regionu i tradycji rodzinnych. Ta ostatnia wędrowała bowiem z matki na córkę i ze względów praktycznych wyjątkową popularnością cieszyła się wśród kobiet ubogich, których nie było stać na niańki.

Poza chustami, przez całe stulecia do przenoszenia dzieci służyły również kosze wiklinowe – były lekkie i łatwe do zawieszenia

Na przykład na gałęzi, kiedy mama pracowała w polu. Pod koniec XIX wieku, w miastach zaczęły pojawiać się pierwsze „rewolucjonistki” sięgające po wózki. Sprzęty te zaczęły cieszyć na tyle dużą popularnością, że o chustach właściwie zapomniano. Aż do początków XXI wieku.

Dzisiejsze chusty to udoskonalone wersje tych, które widzimy na starych fotografiach (bądź które znamy z relacji naszych babć). To co zdecydowanie je odróżnia, to wiedza, jak dziecko powinno być zamotane, żeby wspierać jego prawidłowy rozwój. Pozycja żabki, prawidłowe dociągnięcie, a także budowanie więzi… – to hasła nowej generacji chustorodziców.

Jesteśmy przekonani, że tradycja przekazywania sobie wiedzy o tym, jak motać dziecko w chuście, odrodzi się w dzisiejszej kulturze i będzie przynajmniej tak samo popularna, jak ta wózkowa. Bez wątpienia pomagają w tym nie tylko ci rodzice, którzy praktykują chustonoszenie, ale także doradcy noszenia dzieci, których mamy Polsce coraz więcej.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.