Kategorie
Wychowanie

To nie trampolina jest niebezpieczna

Trampoliny są niebezpieczne dla dzieci, ponieważ mogą spowodować paraliż całego ciała – wynika z tekstu Oktawii Staciewińskiej, opublikowanego w serwisie Mamadu. Idąc tą drogą, należy zabronić dzieciom wspinać się na drzewa, bo jeśli spadną, to wiadomo czym to grozi. Równie niebezpieczne są hulajnogi, rowerki i wszelkie aktywności fizyczne, które wynikają nam się spod kontroli. Pozostaje: tablet i komórka. Ewentualnie – zorganizowane zajęcia na jakiejś atestowanej, odpowiednio zabezpieczonej hali sportowej, odbywające się pod czujnym okiem trenera.

Lęki większe od nas

Carl Honore w swojej wymownej książce zatytułowanej „Pod presją” apelował do rodziców, by ci dali dzieciom po prostu spokój. O co w niej chodziło? Przede wszystkim o presję i oczekiwania społeczne, oraz urabianie dzieci na „przyszłych ludzi sukcesu”, co zazwyczaj kończy się dla wszystkich tragicznie. Richard Louv w książce „Ostatnie dziecko lasu” wspomina zaś o zjawisku, które dotyczy nas coraz mocniej, a które wiąże się z wyżej wspomnianą presją czy kontrolą. Nasze dzieci nie wspinają się na drzewa, nie ćwiczą swoich zmysłów (np. równowagi) samodzielnie podejmując wyzwania, a wszystko to z coraz większych obaw, jakoby we współczesnym świecie zagrażało im jakieś potężne niebezpieczeństwo. Chronimy je zatem, zabraniając samodzielnych wypraw do lasu, przestrzegamy przed wspinaniem na drzewa, karcimy za każdym razem, gdy oddalą się od nas na tyle, że stracimy je z zasięgu wzroku.

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Cesarskie cięcie i poród po cięciu cesarskim

Pomoc i wsparcie przy CC i VBAC

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Bezpieczne nawierzchnie na placach zabaw…

Obie książki, choć pozornie podejmują zupełnie różną tematykę, w rzeczywistości mówią o tym samym – o rodzicielskim lęku, który w ostatnich latach mocno przybrał na sile. Odzwierciedleniem tego lęku jest paradoks współczesnych, pustych podwórek. Nie ma na nich dzieci, bo rodzice boją się zostawić je same, bez opieki, na dworze. Choć o takich podwórkach marzyłyby pewnie „dzieciaki z trzepaka”, to właśnie te pięknie zaprojektowane i grodzone (właśnie z myślą o bezpieczeństwie!) podwórka są symbolem tego, jak dzieciństwo zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat. I jak potężny lęk nami – rodzicami – zarządza.

Wyobrażenia o ryzyku, czyli intuicyjne oceny ludzi dotyczące zagrożeń ze strony otaczającego ich świata – stwierdza historyk Michael Willrich – uparcie opierają się dowodom przytaczanym przez ekspertów. Tak naprawdę wcale nie boimy się tego, co stwarza dla nas realnie największe zagrożenie. Jeździmy samochodami, i to dużo, podczas gdy w statystykach to właśnie wypadki samochodowe zajmują wysokie miejsce w rankingach śmiertelności (ginie w nich również sporo dzieci). Jeździmy na rowerze ruchliwą ulicą, przesiadujemy na kanapie, która z punktu widzenia statystyki jest wciąż stosunkowo niebezpieczna dla człowieka (najwięcej wypadków zdarza się w domach). W książce The Perception of Risk Paula Slovika przytaczane są badania z których wynika, że nasza świadomość dotycząca tego, co w rzeczywistości jest dla nas największym zagrożeniem, jest wypaczona przez przekaz medialny. To na jego podstawie wnioskujemy, że każdy plac zabaw jest obstawiony przez gromadę czyhających na dzieci pedofilów, a grupa uchodźców, która przekracza granice naszego kraju z pewnością robi to tylko po to, by siać agresję w akcie religijnego odwetu. Przelewamy na dzieci nasze lęki nie dając im szansy na odkrywanie świata tak, jak one tego potrzebują. Bez ciągłej opieki i kontroli rodzicielskiej.

„W trzeciej klasie ja i moi koledzy spędzaliśmy niemal wszystkie długie przerwy na wzgórzu niedaleko szkoły, trenując zapasy na trawie lub w śniegu. Bawiliśmy się także scyzorykami, a zimą urządzaliśmy prawdziwe bitwy na śnieżki. Nie pamiętam, żeby w tym czasie czuwał nad nami jakiś nauczyciel czy inny dorosły. Jeśli nawet tak było, z pewnością nie ingerowali w nasze działania. W dzisiejszych czasach, takie zabawy byłyby niemożliwe w każdej szkole podstawowej, którą znam. Współczesne dzieci nie dostają od dorosłych tyle zaufania, ile my mieliśmy”.

Fragment książki „Wolne dzieci” Petera Gray

To nie trampolina jest niebezpieczna

Wróćmy więc do feralnej trampoliny, o której autorka tekstu pisze, że jej używanie przez dzieci może skutkować połamaniem kości, stłuczonymi kolanami a nawet paraliżem całego ciała po niefortunnym upadku na szyję. Może, tak jak rodzinne wyjście na basen może zakończyć się tragedią, wejście na drzewo – bolesnym upadkiem a rodzinny wyjazd na narty – połamaniem wszystkich kończyn naraz. W gruncie rzeczy we wszystkich tych sytuacjach najważniejszy jest bowiem rozsądek. Nie trampolina, nie basen, nie rower i nie drzewo są niebezpieczeństwem – ale niefrasobliwość opiekunów (gdy maluch wchodził do wody nad jeziorem, rodzice pochłonięci byli swoimi sprawami, gdy dziecko weszło na trampolinę, nikt nie sprawdził, czy to bezpieczny sprzęt), a nierzadko również przypadek (bo nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć).

„Nie warto rezygnować z możliwości jakie skakanie na trampolinie może przynieść dzeciakom. Może wystarczy wiedzieć więcej o własnym dziecku, asystować mu (nawet z boku), do czasu kiedy nie jesteśmy pewni, że sobie dobrze poradzi, a nie „spuszczać ze smyczy”, uczyć je, dbać o wszechstronny rozwój (np. gra w gumę, nauka upadków – szkoły walki i setki innych pomysłów)… Może wystarczy odpowiednio sprawdzać nowe i te w ciągłym użytku sprzęty, zabezpieczać, kupować te „dobre”…? – mówi na swoim profilu na FB Paweł Zawitkowski, dziecięcy fizjoterapeuta i autorytet w swojej dziedzinie. „Jeśli zabronimy dzieciom skakania na trampolinach, tak samo powinniśmy zabronić im jeździć na rowerkach, chodzić na place zabaw (pajęcze sieci…), bawić się na pływalniach, jeździć na nartach, bawić się w piaskownicy, czy jeść warzywa z działki dziadków pod lasem… Najlepiej zabronić dzieciakom wszystkiego z wyjątkiem jedzenia i spania, i zapisać je wszystkie na zajęcia reedukacyjne, terapię, wsadzić w betonowe buty i kazać paluszkami zbierać z podłogi woreczki z grochem…”.

Na koniec kilka argumentów, dlaczego skakanie na trampolinie służy dzieciom:

  • to świetny sposób na poprawę kondycji,
  • rozładowuje energię,
  • to idealny trening równowagi,
  • ćwiczy błędnik,
  • pobudza układ immunologiczny,
  • uczy dzieci współdzielenia terenu do zabawy,
  • chroni przed otyłością i wadami postawy.

Foto: flikr.com/elduderino315

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

1 odpowiedź na “To nie trampolina jest niebezpieczna”

A co z pożądaniem mięśni dna miednicy ? Czy niesie to za sobą jakieś skutki niepożądane, bo wcale się o tym nie mówi…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.