Kategorie
Komunikacja z dzieckiem Rozwój emocjonalny Wychowanie

Dziecko nie słucha, mimo że je o coś prosisz. Jak rozmawiać bez złości?

„Proszę, cały czas proszę, ale mnie nie słuchasz”. Oto zdanie, które prędzej czy później wypowie niemal każdy rodzic. Okazuje się jednak, że za każdą odmową stoi niezaspokojona potrzeba. Co możesz zrobić, gdy dziecko nie słucha twoich próśb?

Zaczniemy od przytoczenia realnej sytuacji, jednej z wielu mających miejsce każdego dnia. Dziecko bawi się z kolegą na świetlicy. Przychodzi po nie rodzic i prosi, by dziecko zakończyło zabawę i przygotowało się do wyjścia. Dziecko kontynuuje zabawę, więc rodzic ponawia prośbę. Dziecko nie słucha, nadal się bawi. Rodzic ponawia prośbę, z tym samym skutkiem. Zdenerwowany informuje dziecko, że jeśli za dwie minuty nie założy butów, nie będzie oglądało ulubionych „Pingwinów z Madagaskaru”. Dziecko podnosi wzrok i zaczyna płakać. Rodzic u kresu cierpliwości mówi do dziecka: „Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.

W efekcie na końcu sceny mamy rozpłakane i rozżalone dziecko oraz zezłoszczonego, doświadczającego poczucia bezsilności rodzica. Co w tej sytuacji przyczyniło się do zdenerwowania rodzica? Przyjrzyjmy się temu, co dzieje się w jego głowie w odpowiedzi na odmowę dziecka, wyrażoną poprzez brak jasnej werbalnej reakcji na prośbę rodzica.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Dlaczego dziecko nie słucha rodziców? Kilka słów o niezaspokojonych potrzebach

W naszej nawykowej komunikacji taką odmowę dziecka traktujemy jako przyczynę naszej złości. W rodzicielstwie inspirowanym Porozumieniem bez Przemocy na odmowę patrzymy jedynie jak na bodziec, jak na coś, co tylko wskazuje nam, że jakaś nasza potrzeba jest niezaspokojona. Nie jest ona jednak przyczyną naszej złości. Ta ukryta jest głębiej. Nie widzimy jej, gdyż jest przykryta licznymi, często niemal nawykowymi myślami, które stanowią naszą interpretację danej sytuacji. Są to myśli takie jak:

  • „Tak nie powinno być”.
  • „Jak on może mnie tak ignorować. Powinien wiedzieć, że jestem zmęczona i chcę szybko wrócić do domu”.
  • „Trzeba było być bardziej surowym rodzicem, to nie zdarzałyby mi się takie sytuacje”.
  • „Muszę być bardziej stanowczy”.

Poznajecie te zdania?

Jak rozmawiać z dziećmi? Jakich słów używać?

W powyższych zdaniach dominują słowa takie jak „trzeba”, „muszę”. To eskalatory złości. Mówiąc je sobie lub komuś, zapewne wzbudzimy złość, którą skierujemy na świat zewnętrzny lub wewnętrzny, na siebie. Są to słowa: powinnam, nie powinienem, trzeba, muszę. Ogólnie rzecz ujmując, tymi słowami próbujemy sobie wmówić, że sytuacja, która właśnie ma miejsce, powinna być inna niż jest, my powinniśmy być inni, niż jesteśmy, nasze dzieci powinny być inne. To bolesne! Dlatego też reagujemy złością. Boli, więc zaczynamy się bronić… niestety, raniąc dalej. I siebie, i dzieci.

Co jest ważne?

Porozumienie bez Przemocy zachęca, by w chwilach zdenerwowania, złości, skierować uwagę na to, co w danym momencie jest dla nas ważne. Innymi słowy, zanim przejdziemy do analizowania całej sytuacji, powinniśmy przyjrzeć się tego typu zdaniom i sprawdzić, ku jakim niezaspokojonym potrzebom one nas prowadzą. W przypadku tego rodzica być może była to potrzeba współpracy, kontaktu z dzieckiem, odpoczynku, łatwości i lekkości w wykonywaniu codziennych czynności, takich jak wychodzenie ze szkoły czy przedszkola.

Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość

Jak się złościć nie krzywdząc?!
Niezwykła książka o złości, akceptacji i trudnych momentach.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Mamy więc dwa zagadnienia: prośby rodzica i myśli – eskalatory złości.

Przyjrzyjmy się zatem jeszcze raz prośbom rodzica.

  • Powtórzone trzykrotnie: „Proszę, szykuj się do wyjścia”.
  • „Proszę, załóż buty i kurtkę. Czekam na dole”.
  • Między nimi jest jeszcze zdanie: „Jeśli za dwie minuty nie założysz butów, nie będziesz oglądał ulubionych »Pingwinów z Madagaskaru«”.

Od pragnień dziecka i rodzica do wypowiedzianych próśb

Warto przyjrzeć się ostatniemu zdaniu. Jasno nam pokazuje, iż w tej sytuacji nie było miejsca na odmowę dziecka. W Porozumieniu bez Przemocy rozróżniamy żądania od rzeczywistych próśb. Jaka jest różnica? Nie polega ona na użytych słowach, bo zarówno żądania, jak i rzeczywiste prośby mogą zawierać słowo „proszę”. To, co odróżnia prośbę od żądania to intencja, z jaką wypowiadane są te słowa. W żądaniu nie ma gotowości i otwartości, by przyjąć odmowę, natomiast w prośbie, gdy mamy otwarte i wrażliwe serce, mamy w sobie gotowość, by przyjąć od rozmówcy odmowę. Takie „nie” nie oznacza, że rezygnujemy z tego, o co prosimy, z tego, co dla nas w danym momencie ważne, lecz zapraszamy rozmówcę do podjęcia dialogu – do poszukiwania rozwiązania dobrego dla obu stron. Jest to taniec pomiędzy potrzebami moimi, a potrzebami rozmówcy w takt szacunku, zaufania i współpracy.

Gdy uważamy, że dziecko nie słucha, zdecydowanie lepiej jest mówić wprost

Kiedy myślimy o tym zagadnieniu, przypominają nam się ważne dla nas słowa Miki Kashtan, amerykańskiej certyfikowanej trenerki Porozumienia bez Przemocy z książki pod tytułem: „The little book of Courageous Live” („Mała książka o Odważnym Życiu”):

„Jeśli to, czego chcesz od dziecka, nie podlega negocjacjom, powiedz to wprost, zamiast udawać, że jest to prośba, dopóki dziecko powie »nie« .” 

Gdy nie jesteśmy w stanie spełnić prośby dziecka lub nie chcemy negocjować

Czasem nie mamy możliwości lub nie chcemy negocjować z dzieckiem. Czasem nie dajemy swojemu dziecku wyboru. Warto to powiedzieć otwarcie. Dlaczego? Bo choć sytuacja potencjalnie jest trudna, może nadal być okazją do budowania empatycznego kontaktu i dialogu. Dialog ten nie będzie dotyczyć tego, jakie są opcje działania w tej sytuacji, tylko tego, jak my jako rodzice się czujemy w tej sytuacji, jaka jest nasza intencja. Jednocześnie możemy z uwagą przyjąć uczucia, które pojawią się w dziecku.

Dzieci są świetnymi obserwatorami. Warto je zapewniać, że szanujemy ich potrzeby

Możemy dać mu odczuć, że rozumiemy i akceptujemy jego frustracje czy smutek, że widzimy jego potrzeby i że są one dla nas ważne. Co więcej, że chcemy jak najczęściej brać je pod uwagę i szukać rozwiązań, które pomogą uwzględnić potrzeby i rodzica, i dziecka. Możemy wyjaśnić, że teraz mamy taką sytuację, że nie ma możliwości, by szukać strategii na uwzględnienie potrzeb dziecka, a jednocześnie one naprawdę są dla nas ważne. Możemy również zapewnić dziecko, że jego frustracja, złość czy smutek są jak najbardziej zasadne, a my je przyjmujemy z otwartym sercem, nawet jeśli na ten moment nie chcemy lub nie możemy zmienić sytuacji.

Dlaczego warto mówić dziecku, że przyjmujemy jego uczucia i widzimy potrzeby?

W naszym przekonaniu to są momenty, kiedy pokazujemy dziecku, jak ważna jest dla nas relacja z nim. I choć czasem są sytuacje, kiedy spotykamy ograniczenia lub wybory, które mamy do dyspozycji, są wyborami, których nie lubimy, to i tak jako rodzice już od najmłodszych lat stawiamy na zaufanie, szczerość, branie pod uwagę, bezwarunkową akceptację. 

Dodatkowo, kiedy mówimy o naszych uczuciach i potrzebach, które się dzieją tu i teraz, nie uruchamiamy spirali myśli prowadzących nas do złości: powinienem, muszę, trzeba. I oczywiście, w takim momencie być może uczuciem, o którym będziemy chcieli powiedzieć, będzie złość. Natomiast uczucie nazwane to uczucie, które przemija lub już przeminęło. Zaczyna znikać. A my wtedy możemy już być z naszymi potrzebami, dawać im uwagę i ważność.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Przewodnik dla rodziców dzieci w wieku 0–3 lat (i starszych)

Większość poradników dla rodziców poleca różne metody wychowawcze, treningi czy rodzicielskie sztuczki, jednak zazwyczaj oparte są one o potrzeby rodziców, a nie dzieci (a w skrajnych przypadkach są po prostu przemocą).

CHCESZ? KLIKNIJ!

Jak nawiązać kontakt z dzieckiem, gdy emocje biorą górę?

Na koniec pragniemy powiedzieć jeszcze kilka słów o tym, co mogłoby pomóc nawiązać kontakt z dzieckiem w takich sytuacjach. Czasem wśród praktyków Porozumienia bez Przemocy mówimy, że empatia czyni cuda. Tym cudem jest zwiększanie prawdopodobieństwa wzajemnego usłyszenia się i zobaczenia swoich potrzeb. Empatyczne słowa w kontakcie z dzieckiem mogłyby w tej sytuacji brzmieć następująco:

R: Kochanie, widzę, że nadal się bawisz, choć ja Cię proszę, żebyś się ubrał. Podejrzewam, że fajnie się tutaj bawicie, tak?

Na tak zadane pytanie dziecko mogłoby zareagować podnosząc wzrok na rodzica czy kiwając głową. Być może jednak zignorowałoby słowa rodzica. Rodzic nie uważa jednak, że takie zachowanie dziecka jest atakiem przeciwko niemu – traktuje je jako zaproszenie do dalszych prób. Może kontynuować, dopytując:

R: Lubisz grać w tę grę, tak? To wygląda naprawdę na super zabawę.

Dziecko widzi wtedy, iż rodzic ma gotowość je naprawdę zobaczyć i wejść dziecięcy świat. Dajemy dziecku uwagę – i to nie słowami, lecz naszym podejściem, naszą intencją zwrócenia się ku temu, co w danym momencie ważne dla dziecka. Zwiększamy wówczas prawdopodobieństwo, iż ono zechce wejść w nasz, kiedy zaczniemy się nim dzielić. Być może dziecko wtedy coś do nas powie, na przykład:

D: Chciałbym zagrać z Tobą w domu w taką grę.

R: Chcesz i ze mną się pobawić? Świetnie. Jeśli ubierzesz się za 5 minut, będziemy mieli całe 2 godziny i 55 minut na zabawę w domu przed kolacją. Ruszamy?

To prawda, że taki dialog z dzieckiem oparty na empatii zajmuje czas, którego czasem nie mamy w danym momencie, a czasami wmawiamy sobie, że nie mamy (aczkolwiek to odrębny temat).

Uwaga! Reklama do czytania

Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka

Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.

CHCESZ? KLIKNIJ!

A co z sytuacją, kiedy jednak nie mamy zasobów czy chęci na empatyczny kontakt z dzieckiem?

Zawsze możemy wybrać empatyczny kontakt ze sobą i zacząć rozmowę od siebie.

W naszej sytuacji mogłoby to wyglądać tak, że po dwu- czy trzykrotnym powtórzeniu „Proszę szykuj się do wyjścia”, zamiast posłużyć się szantażem „Jeśli nie… to…”, rodzic może powiedzieć o sobie.

R: Hej, Janek, dwukrotnie poprosiłem cię o szykowanie się do wyjścia, jestem mocno zmęczony i nie lubię tak czekać ubrany w przejściu, chcę być w domu i tam bawić się z Tobą, coś zjeść. Zależy mi na wyjściu ze szkoły w ciągu 5 minut. Proszę pożegnaj się z chłopakami i wychodzimy.

Dziecko nie słucha? Przyjrzyjmy się naszym prośbom

Kiedy słyszysz słowa rodzica z naszej scenki: „zakończ zabawę i przyszykuj się do wyjścia”, jakie widzisz możliwości zrealizowania tej prośby? Kiedy wczuwamy się w rolę swojego dziecka, nasza fantazja prowadzi nas do kilku przykładowych rozwiązań w jego głowie:

  • Aha, to jeszcze 10 rundek i skończę grę z chłopakami.
  • To się szykuję, to zacznę od wolniejszego biegania, tak pani robi z końmi, jak kończą szybki trening, najpierw schładzają się.
  • No chłopaki, mam jeszcze tylko 10-15 minut i już mnie nie ma. Tata się spieszy, widzicie.
  • Lepiej nic nie będę mówił, to tata pomyśli, że jestem bardzo zajęty, lubi jak jestem skoncentrowany.

Często nie otrzymujemy tego, czego chcemy, gdyż nie jesteśmy dostatecznie konkretni w naszych prośbach

Oczywiście w sytuacjach powtarzalnych, takich jak wychodzenie ze szkoły, mamy pokusę, by liczyć na domyślność dziecka, na jego pamięć o tym, czego oczekiwaliśmy od niego na początku roku szkolnego. Niemniej jednak w międzyczasie mogło się wydarzyć mnóstwo rzeczy, które zmieniły obraz tej prośby. W danym dniu przyszliście, spotkaliście mamę Kasi i odebraliście dziecko dopiero 20-minutowej po rozmowie w drzwiach. Innym razem byliście w tak dobrym nastroju i przypływie energii, że dołączyliście się do zabawy i wyszliście dopiero po półgodzinie etc.

Konkluzja? Im częściej udaje się nam być w tu i teraz, z sytuacją taką, jaka jest, a nie z jaką chcielibyśmy być, tym łatwiej pozostaniemy w kontakcie ze sobą, poza złością i szantażem. Łatwiej nam będzie wówczas podejmować próby wejścia w kontakt z dzieckiem. Jak tam dotrzeć? Po pierwsze – podjąć decyzję, że chcemy tam być. A po drugie – praktykować mimo porażek.

Avatar photo

Autor/ka: Joanna Berendt i Magdalena Sendor

Trenerki, mediatorki i autorki książki "Dogadać się z dzieckiem. Coaching. Empatia. Rodzicielstwo", oraz internetowego kursu dla rodziców opartego na Porozumieniu bez Przemocy i podejściu coachingowym „Słowo ma znaczenie”.

14 odpowiedzi na “Dziecko nie słucha, mimo że je o coś prosisz. Jak rozmawiać bez złości?”

Witam! Ciekawy artykul! Jednak rozwiazania prezentowane przez autorki moga okazac sie malo skuteczne w interakcji z dwuletnim (trzyjezycznym) dzieckiem, ktore nigdy nie chce wyjsc z przedszkola bez wzgledu na to, jak sie do niego rodzice zwracaja i jak doglebnie wykazuja zainteresowanie tym, czym sie bawi. Zdanie „Chcesz i ze mną się pobawić? Świetnie. Jeśli ubierzesz się za 5 minut, będziemy mieli całe 2 godziny i 55 minut na zabawę w domu przed kolacją. Ruszamy?” jest zbyt skomplikowane dla takiego malego dziecka. Od kilku miesiecy, pomimo naszego empatycznego podejscia do syna, jest on wynoszony z przedszkola na rekach wbrew swojej woli, czesto po uprzedniej 10-15 minutownej rozmowie pelnej zrozumienia i uszanowania jego uczuc i potrzeb. Nie musze mowic, jak frustrujacym momentem jest odbieranie naszego dziecka z przedszkola. Nie pytam o rade w tej sytuacji – wierze, ze akceptowanie jego bolu jest najlepszym rozwiazaniem i ze z czasem syn zacznie wspolpracowac z rodzicami. Pozdrawiam

To nie jest łatwe :) To o czym piszą autorki to postawa życiowa w ogóle :) Jestem bardzo empatyczna i staram się wczuć w sytuacje każdego tym bardziej dziecka :) Własne dziecko traktowałam tak od urodzenia, nigdy nie było zmuszane do jedzenia i pięknie je warzywa, pije herbatę bez cukru itp. ale to wymaga pracy i konsekwencji w działaniu. Nam tez nie zawsze chce się jeść, nie lubimy wszystkich potraw świata a od dziecka oczekujemy ze zje zawsze wszystko ;) O wiele łatwiej jest z małym dzieckiem, konkret :) większe zadaje więcej pytań :) Otoczenie zawsze mówi mi, że traktuje dziecko jakoś tak inaczej a ono takie grzeczne nie trzeba na nie krzyczec ;)

Macie swoje bezstresowe wychowanie. Mieliśmy taki sam problem z córką. Wykreślili nasze dziecko z treningów ju-jitsu i zajęć tańca bo przeszkadzała i sie nie słuchała. Lekceważyła zarówno żonę i mnie. Poszła do szkoły i robiła to samo. Najgorsze że jak chcieliśmy z nią rozmawiać to nawet wtedy robiła z siebie błazna. Dostała porządne lanie. w sumie przez tydzień codziennie kilka razy pasem po dupie. Dziecko nagle wykonuje wszystkie polecenia. Od tej sytuacji mija rok i dostała pasem może z 3 razy ale dziecko jest grzeczne,uśmiechnięte i ostatnio sama przeprosiła za to jaka była kiedyś niegrzeczna, że teraz ma kolegów i jest szczęśliwa

Nic z tego nie zrozumiałem.
W dodatku raz radzą, żeby dziecko traktować jak dorosłego i nie rozkazywać mu, teraz czytam że jak powiem „proszę” to dzieciak uzna że jestem słaby. Przestanę czytać te poradniki bo tylko zamęt sieją w głowie i tyle.

Nie rozumiem dlaczego w niektórych artykułach zdanie typu: „Jeśli za dwie minuty nie założysz butów, nie będziesz oglądał ulubionych Pingwinów z Madagaskaru.” raz jest proponowaniem wyboru, a innym razem szantażem.

Powiem tak wychowywanie dzieci byloby super doswiadczeniem i wyzwaniem gdyby nie fakt że oprócz wychowywania ich mamy na glowie prace dom sprawy przyziemne i jeszcze trzeba znaleźć choć odrobine czasu dla siebie. Bawiłam się w akceptowanie uczuć dziecka i zmieniłam parę rzeczy na poziomie werbalnym ale dziecko niestety czuje to że gdy próbuje udawać cierpliwość tak naprawde we mnie sie gotuje. I ono jest jeszcze bardziej uparte. Poza tym nie da sie być z dziećmi 12 godzin na dobe 5 dni w tygodniu bo szóstego dnia mam ochote uciec od tej monitonii. Tyle w temacie

Jak wiele podobnych artykułów, również ten nie jest zbyt pomocny. Prawie sama teoria. Nie studiowałam psychologii, skąd więc mam wiedzieć, jak powiedzieć dziecku, że przyjmuję jego uczucia i widzę potrzeby. Przecież nie powiem dziecku, które nie chce zakończyć zabawy „Przyjmuję twój brak do ochoty zakończenia zabawy i widzę twoją potrzebę zabawy”. A nawet jeśli, to co dalej? Mam dołączyć do zabawy i pozwolić, żeby uciekł nam autobus i czekać na kolejny za dwie godziny?
W ogóle chaotyczny ten artykuł i dość niezrozumiały.
To trochę tak, jakby osobie, która chce się nauczyć języka obcego, nauczyciel powiedział: ucz się słówek, ucz się gramatyki, ćwicz mówienie, a szybko nauczysz się języka. Wystarczy? Chyba nie bardzo…

10/10. Dla pięcio-sześciolatka, który jest zaaferowany zabawą z kolegami, najbardziej istotne jest jego CHCĘ, nie ma w tym żadnego abstrakcyjnego rozumowania na temat czasu zabawy ani tego, czy przypadkiem nie sprawia przykrości zmęczonym rodzicom. Niestety, ale bezwarunkowe i bezrefleksyjne chciejstwo u dzieci należy tępić na rzecz autorytetu rodzica, ponieważ są takie sytuacje w życiu, kiedy trzeba brzydko mówiąc „wziąć dziecko pod pachę” i lecieć, bo autobus, taksówka, karetka, samolot etc… Nikt normalny nie będzie wtedy czekał aż dziecko łaskawie oderwie się od swojej zachcianki, a jedynym dopuszczalnym „wyborem” dla dziecka jest wówczas posłuchanie rodzicielskiego polecenia: „- ubierz się – dlaczego? – bo ja cię proszę”; albo: „wytłumaczę ci to później”. Dzieci są ważne, dlatego należy traktować je z szacunkiem i wszystko im cierpliwie tłumaczyć. Z drugiej strony dzieci nie są bezwzględnie NAJważniejsze w każdej sytuacji i nie można wpajać im przekonania, że świat będzie się zawsze wokół nich obracał.

Zupelnie nie rozumiem, co autor mial na mysli i trudno wywnioskowac o jakim przedziale wiekowym mowa. 3 latek moze i sie rozplacze, jak rodzic powie, ze czegos nie bedzie mogl ogladac, ale 5-latek, nie mowiac o szkolnych dzieciach calkiem inaczej reaguje i naprawde nie jest taki glupi, jak to opisuja autorzy. Za to do 3 latka (a nawet i do 5-latka) rodzic raczej nic nie powie o 2 godzinach i 55 minutach z wiadomych powodow. Ja odbieram ten artykul jako probe polaczenia pieknej teori z praktyka w wymuszony sposob. Niestety dziecko nie zawsze moze robic to, na co ma ochote, tak samo zreszta jak i rodzic, i niestety tego tez musi sie nauczyc. Nie rozumiem dlaczego komunikat, ze „cos trzeba”, ze dziecko albo rodzic cos „musi” jest „slowem-eskalatorem zlosci”. Moim zdaniem jest to stwierdzenie prostego faktu „musimy sie pospieszyc, bo nie zdazymy na autobus”. Moje dziecko lat 5 nie ma problemu z tym komunikatem, a ja nie wyrazam nim zlosci, tylko informuje, ze cos trzeba zrobic z jakiegos powodu. Po co dorabiac tego jakies sztuczne teorie o zlosci i sztuce negocjacji? Jak szef w pracy mowi, ze cos trzeba zrobic, to pracownicy to robia, tak funkcjonuje zycie w spoleczenstwie. Jak dziecko powie „mamo, musisz mi koniecznie zrobic miecz z kartonu jak wrocimy do domu, bo umowilem sie z Bartkiem jutro na bitwe rycerzy”, to nie widze w tym zlosci i chetnie pomoge dziecku.

Teoria zawsze brzmi cudownie… w praktyce bywa bardzo różnie. Wszystko zależy od wieku, charakteru dziecka, a nawet od jego nastroju w danym dniu. To co jednego dnia pomoże nam w przekonaniu dziecka już następnego dnia może okazać się kompletną klapą. Zwłaszcza, że dzieci są świetnymi obserwatorami i potrafią wykorzystywać różne rzeczy przeciwko nam. Zgadzam się z autorkami tekstu, że zdecydowanie lepiej jest dziecko łagodnie poprosić i spróbować przekonać niż od razu wymagać i grozić. Sprawdza się to szczególnie w przypadku troszkę starszych dzieci od około 4-5 lat. Faktycznie moja 6-letnia córka doskonale rozumie gdy mówię : „Pożegnaj się z koleżankami i szybciutko zbieramy się do domu, bo mama spieszy się jeszcze na wizytę u lekarza, jutro pobawisz się chwile dłużej” , ale gdy była choć 2 lata młodsza miałaby w głębokim poważaniu moje plany :) Wydaje mi się jednak, że zawsze prośbą czy konstruktywnym tłumaczeniem zdziałamy więcej niż krzykiem czy szantażem. Jeśli nawet w danej chwili to nie poskutkuje, a będziemy konsekwentni, to z czasem można liczyć na niezłe rezultaty.

Mam wrażenie, że autor artykułu chce powiedzieć, że spokojem osiągnie się więcej niż zdenerwowaniem i że nie powiano się obrażać dziecka i na dziecko. Z tym się na pewno zgadzam, ale nie znajduje tu odpowiedzi jak wyegzekwować to, że nie dajemy dziecku wyboru ? Wg autora mam powiedzieć Np: , że rozumiem jego potrzebę zabawy ale teraz wychodzimy (nie negocjuje, tylko oświadczam). Czy autor artykułu naprawdę wierzy że dziecko oderwie się od zabawy i zacznie ubierać?

Ten co pisal artykul nie ma swoich dzieci, same farmazony nie prowadzace do niczego. Sam za malo wpierdz..el dostal/a jako dziecko ze takie glupoty wypisuje

Nie zawsze łatwo jest nam wejść w dziecięcy świat. I choć jestem bardzo empatycznym rodzicem – to nawet duża cierpliwość do dziecka i zrozumienie – nie zawsze oznacza spokojne rozwiązanie. Trzeba być na to przygotowanym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.