Kategorie
Macierzyństwo i ojcostwo Wychowanie

20 lat bliskościowego macierzyństwa… Czego żałuję, a czego nie żałuję?

Jestem mamą już 20 lat. Z tej perspektywy wiem, że wiele moich wyborów było trafnych – np. wychowanie bez nagród i kar, danie dzieciom dużej wolności wyboru i postawienie na dialog. Żałuję zaś, że nie miałam wielu możliwości, jakie mają współcześni rodzice.

Matka – weteranka ;-)

Jestem mamą trójki dzieci. Mamą psycholożką. 20 letnia rocznica zostania mamą to dobry czas, żeby podsumować moje macierzyństwo. Przy okazji chcę podpowiedzieć innym rodzicom, co działa, a co nie. To trochę jak opowieści w czerwonym namiocie lub przy ognisku – od starszej stażem matki dla innych rodziców. Oczywiście każde dziecko jest inne. Każda rodzina jest inna. I każdy z was ma swoją mądrość. Jednak może coś z tego, o czym piszę, obudzi też w Was pytania lub pomoże rozwiać wątpliwości. 

Uwaga! Reklama do czytania

Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka

Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Czego NIE żałuję w swoim rodzicielstwie?

W rodzicielstwie podejmujemy miliardy decyzji. Niektóre z nich są duże i wpływają na wiele kwestii, jak np. wybór przedszkola dla dziecka. Niektóre zaś są mniejsze i mają mniejsze konsekwencje. Jednak to z tych mniejszych buduje się nasza rodzinna rzeczywistość – z miliardów reakcji na konkretne zdarzenia czy zachowania dziecka, np. na to, że stłukło talerz albo że jest bałagan w jego pokoju. Nie zawsze było łatwo, nie zawsze było idealnie. Kilku rzeczy żałuję, jednak z perspektywy czasu wreszcie wiem, że wybrałam całkiem dobrą drogę. A więc czego NIE żałuję, a wręcz cieszę się z takiego, a nie innego wyboru?

NIE żałuję, że zaufałam swojej intuicji

„Za moich czasów” (biorę w cudzysłów, bo to brzmi dla mnie nieco zabawnie) książki o wychowaniu dzieci promowały dość twarde podejście do dzieci – zasypianie przez wypłakanie, karmienie o regularnych porach, kary i nagrody. Jednak nie poszłam tą ścieżką. Wybierałam po swojemu, sercem i myśleniem „Jak ja bym się czuła jako dziecko, gdyby mi tak zrobił rodzic”. 

Jestem wiedzoholikiem i lubię wiedzę. Jednocześnie wiem, że warto mieć do niej dystans. Wiedza, zwłaszcza psychologiczna, wciąż się zmienia. To, co kiedyś było uznawane za nienaruszalną prawdę, okazuje się często mylne w świetle nowych teorii. Wielokrotnie to serce i intuicja podpowiadały mi, co robić w krytycznej sytuacji. Myślę, że każdy rodzic je ma i warto po nie sięgać w trudnych momentach. Najlepiej jeśli jest to intuicja wspierana wiedzą. 

Uwaga! Reklama do czytania

Granice dzieci i dorosłych

Prosta w zastosowaniu koncepcja granic osobistych pomaga porozumiewać się i współpracować z dzieckiem, unikać nieporozumień i codziennych dramatów.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

NIE żałuję tego, że nie stosowałam kar i nagród

Nie stosowałam kar i nagród. Okej, miałam jeden kilkudniowy epizod ze słoneczkami w nagrodę za pożądane zachowania (np. robienie porządku), kiedy mój starszy syn i córka byli w przedszkolu. Po kilku dniach dotarło do mnie, że to co robię jest kompletnie bez sensu. Moje dzieci nie rozumiały, o co chodzi i dlaczego mają się zachowywać w określony sposób z powodu jakiejś tam nagrody. Więc szybko zrezygnowałam

To był dobry wybór. Widzę u moich dzieci motywację wewnętrzną – robią coś, bo chcą, a nie dlatego, że „co powiedzą inni” ani z powodu lęku przed karą. Mają swoje zainteresowania i podążają za nimi. Postępują właściwie, bo mają wewnętrzny kompas i empatię. Angażują się w gotowanie i sprzątanie, bo chcą dbać o nasz wspólny dom i często te czynności są okazją do wspólnego działania, a nie przykrym obowiązkiem. Nasze relacje są dobre. Jestem rodzicem-partnerem, a nie kimś u władzy, kto rozdaje kary i nagrody.

NIE żałuję tego, że postawiłam na dialog i słuchanie

Jeśli dzieci się kłóciły ze sobą lub któreś z nich postąpiło niewłaściwie z mojego punktu widzenia – nastawiałam się najpierw na zrozumienie dlaczego. Czyli słuchanie. A potem dialog. Dialog o tym, co ich zachowanie spowoduje, co wywoła w kimś innym. Jak każdy z nas, jestem człowiekiem, który popełnia błędy i czasem wychodzi z siebie. Jednak udało mi się w większości przypadków powstrzymać się od:

  • prawienia kazań
  • nękania dzieci tłumaczeniem, wyjaśnianiem i powtarzaniem w kółko tego samego, 
  • krzyczenia i strofowania

Dzięki temu starsze dzieci teraz mają sporą samoświadomość i podejmują swoje wybory, zazwyczaj właściwe. Często też jestem pod wrażeniem tego, jak widzą świat. Teraz to ja się przy nich rozwijam, bo otwierając się na ich spostrzeżenia i refleksje, oglądam świat z różnych perspektyw. 

NIE żałuję tego, że dałam moim dzieciom sporą wolność wyboru

Moje dzieci miały i mają sporą wolność wyboru. Okej, pewne rzeczy były nienegocjowalne. Na przykład wieczorne mycie zębów. Jednak uznałam, że moje dzieci decydują o swoim życiu. Ich zdanie od początku było istotne. Towarzyszyliśmy im w wyborach, jednak nie podejmowaliśmy decyzji za nich (łącznie z wyborem szkół i tego czy szkoła, czy edukacja domowa). Udało nam się w tym znaleźć równowagę, ale raczej intuicyjnie niż rozumowo. Dzięki temu moje dzieci są samodzielne i mają zaufanie do siebie.

NIE żałuję tego, że miałam spore przyzwolenie na błędy i niedoskonałości, ale także pomagałam im radzić sobie z konsekwencjami

Przyzwolenie na błędy nie jest popularne w naszej kulturze. W szkole ocenia się na czerwono i stawia złe stopnie. Wierzę jednak, że nikt nie robi źle czy nieprawidłowo celowo. I że nie powinien zostawać z konsekwencjami sam. Jesteśmy ludźmi. Potrzebujemy, żeby nas ktoś czasem podniósł, wysłuchał, pomógł sobie z czymś poradzić. 

Od początku starałam się zaszczepić w moich dzieciach akceptację własnych błędów i równocześnie chęć ich naprawienia, ale bez poczucia winy i myślenia o sobie źle. Często też pomagałam im radzić sobie z konsekwencjami, jeśli były dla nich zbyt trudne i obciążające lub nie wiedzieli co robić. To nie znaczy, że robiłam coś za dzieci czy tuszowałam ich błędy. Słuchałam i pomagałam znaleźć właściwe rozwiązanie. To dało im świadomość, że niezależnie od błędów, są okej, ale też nauczyło odpowiedzialności i gotowości do naprawy błędów.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Czego żałuję w swojej macierzyńskiej ścieżce (ale tylko trochę)?

Patrząc wstecz, widzę też kilka rzeczy, które teraz zrobiłabym inaczej i byłoby mi (i moim dzieciom) łatwiej. Wtedy nie miałam innej możliwości. Na dany moment dokonujemy najlepszych możliwych wyborów, więc mam w tym akceptację dla tego, co było. Cieszę się jednak, że rodzice mają teraz takie możliwości. Pisząc o tym, czego żałuję, chcę innym podpowiedzieć, z jakich możliwości warto skorzystać. A więc czego żałuję?

Żałuję, że nie miałam takiego dostępu do wiedzy, jaki jest teraz

Gdy spoglądam wstecz, widzę jak bardzo świat się zmienił przez te lata. Jest coraz większy dostęp do wiedzy o psychice, neurobiologii, zdrowiu. Dzięki temu jako rodzice mamy coraz większą świadomość dotyczącą wychowania dzieci i większe możliwości wyboru (można dopisać jakiego konkretnie). Gdy byłam początkującą mamą, takiego dostępu do wiedzy, jaki jest teraz, było mniej. Nie mam na to wpływu, ale czasem myślę, że szkoda, że chciałabym wychowywać swoje starsze dzieci teraz i móc korzystać z książek o rodzicielstwie i grup wsparcia np. na FB oraz różnych fanpage’ów. Nie wspominając już o Self-Reg, który pojawił się w Polsce/o którym dowiedziałam się dopiero będąc mamą najmłodszego dziecka.

Żałuję braku douli i braku dobrego przygotowania do porodów

Żałuję tego, że nie było instytucji douli i że nie przygotowałam się do porodów wystarczająco dobrze (bo nie wiedziałam jak). Moje porody były trudne. Pierwszy to cesarka – jak się okazało później – prawdopodobnie niepotrzebna. Drugi poród – naturalny po cesarce. Być może, gdybym miała doulę i więcej wiedzy o porodzie oraz gdybym wcześniej nawiązała lepsze relacje z własnym ciałem, moje dzieci miałyby lepszy start. Myślę, że sporo trudności sensorycznych wynikło stąd. 

Gdybym miała doradzić coś przyszłym mamom – to właśnie to: będąc w ciąży, warto szukać wiedzy i zapewnić sobie wsparcie, m.in ze strony douli. Warto, by kobiety współdecydowały z lekarzem o przebiegu porodu, w oparciu o wiedzę i zaufanie do własnego ciała.

Żałuję braku dobrej doradczyni laktacyjnej

Moja droga mleczna także nie była łatwa. Nie karmiłam długo. Karmienie piersią moich dzieci było trudne, mimo że bardzo chciałam karmić. Żałuję, że nie spotkałam dobrej doradczyni laktacyjnej, która ułatwiłaby tę ścieżkę. Być może wtedy mniej skupiałabym się na walce o mleko, a bardziej na spokoju i budowaniu więzi z dziećmi (chociaż i tak nieźle mi się to udało).

Żałuję tego, że chustonoszenie dopiero teraz staje się popularne

Żałuję tego, że nie nosiłam moich dzieci w chuście. Być może to pomogłoby uniknąć trochę trudności z sensoryką. I być może i mnie ułatwiłoby rodzicielstwo i odciążyłoby kręgosłup. Być może ułatwiłoby zasypianie i uwolniłoby ręce do różnych domowych działań. Bo przecież kanapki robiłam jedną ręką, trzymając drugą moją malutką córeczkę. Ale cóż, nosiłam jak mogłam. Na rękach i w nosidełku. 

Żałuję braku dobrej relacji z własnym ciałem

Żałuję tego, że ciało i ciałopozytywność zaczęłam rozumieć dopiero około czterdziestki. Dopiero niedawno dotarło do mnie, jak bardzo ciało jest ważne. Nie tylko psychika, emocje, myśli, wiedza. I ten obszar dopiero badam. Myślę, że łatwiej byłoby moim starszym dzieciom, zwłaszcza córce. Bo ona też dopiero buduje relację z ciałem i nie jest ona łatwa. Jest jedną z nastolatek, które we współczesnym świecie zderzają się z kultem idealnego ciała.

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Żałuję, ale akceptuję niedoskonałość życia i siebie

Napisałam, że żałuję. Jednak nie warto długo żyć żalem i obwiniać siebie. Im jestem starsza, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, że życie takie jest – nieidealne, nieperfekcyjne, nie zawsze da się przewidzieć. Mimo to, jeśli wkładamy w nie serce i chęć bycia coraz lepszą wersją samych siebie, jest wystarczająco dobrze. Warto patrzeć na to, co dobre i co nam wyszło. Doceniać siebie. A z błędów wyciągać lekcje. I jeśli się da, naprawiać je. I mówić o nich innym, by mogli uczyć na naszych błędach. 

Avatar photo

Autor/ka: Natalia Fedan

– anglistka i psycholożka. Potrójna mama “weteranka” – najstarszy syn ma 19 lat, córka 17, a najmłodszy syn 6 lat. Facylitatorka Self-Reg i pierwsza w Polsce propagatorka tego podejścia. Wciąż w drodze i w poszukiwaniach, w ciągłej pracy nad sobą, by być coraz lepszą wersją siebie. Jej miłością oprócz rodziny są książki i nauka. Wysoko wrażliwa, wysoko empatyczna i wysoko refleksyjna, wykorzystuje te cechy, by pomagać rodzicom w ich rodzicielskich ścieżkach.

3 odpowiedzi na “20 lat bliskościowego macierzyństwa… Czego żałuję, a czego nie żałuję?”

Artykuł brzmi pięknie i właśnie tak chciałabym prowadzić swoje dzieci. Jednak w sytuacjach nagłych, ciężko jest zareagować we właściwy sposób. Jestem trochę pogubiona pomiędzy systemem nagród i kar, a stawianiem na dialog i relację z dziećmi. Jak w praktyczny sposób podejść np. do bałaganu w pokoju? Mają mieć taki nieporządek? Nie dbać o swój „teren”? Jak ich nauczyć sprzątania po sobie bez gadek moralizacyjnych? A wreszcie jak zapanować nad własną złością, kiedy dziecko świadomie zrobi coś niewłaściwego? Jak go przekonać ze dane zachowania nie są fajne, skoro prawić kazań się nie powinno?
Takiego praktycznego wymiaru brakuje mi w tym artykule, pozdrawiam gorąco i liczę na rozwiniecie tematu :)

Praktycznego wymiaru nie ma z dwóch względów – rozmiar tekstu i co ważniejsze – te szczegóły, ta materia życia codziennego jest u każdego inna. Spróbuję tu odpowiedzieć na Pani pytania i refleksje. Zgadzam się, w przeróżnych codziennych sytuacjach ciężko jest podejść spokojnie – i to jest klucz do wszystkiego: nauczyć się odzyskiwać spokój w trudnych momentach tak, by nie zalewały nas emocje wywołując reakcję walki lub ucieczki albo zamrożenia, ale byśmy miały włączony myślący, refleksyjny umysł i otwarte na dziecko serce. Tu z pomocą może przyjść chociażby podejście samoreegulacji (Self-Reg) stosowane u rodzica – warto przeczytać “Self-Reg” Stuarta Shankera, ale też nasze książki, np. Ewy Tyralik “Uwaga! Złość” czy chociażby książki z tej listy stworzonej przez nas: https://natuli.pl/pl/n/Ksiazki-o-redukowaniu-stresu-dla-dzieci-i-rodzicow-jak-pokonac-stres/291
Jeśli chodzi o bałagan w pokoju, myślę, że to dobry materiał na artykuł – napiszę. W skrócie: najważniejszym pytaniem jest dlaczego dzieci nie sprzątają – czy jest to dla nich trudne, nieprzyjemne, nie widzą w tym sensu i własnej potrzeby, są akurat zaangażowane w zabawę itd.. Od tego dlaczego zależeć powinna nasza reakcja. No i czasem warto zapytać siebie “Kto chce mieć porządek – ja czy dziecko?”. Mi pomagało zazwyczaj przekształcanie porządków w świetną zabawę, czasem z muzyką, w rodzinną okazję do pośmiania się. Ale przyznaję, że z najmłodszym często mi brak siły – wtedy odpuszczam. Jeśli chodzi o niedbanie o swój teren – oczywiście, że warto dbać o swój teren – w sensie dbania o SWOJE granice “W tym pokoju nie chcę bałaganu, bo to mój teren” – https://dziecisawazne.pl/pierwsze-musza-byc-drugie-elastyczne-realne-czym-wlasciwie-sa-granice/
Jak zapanować nad własną złością, kiedy dziecko świadomie zrobi coś niewłaściwego? – czy na pewno świadomie? Czy w stanie nadmiernego pobudzenia i małej świadomości? Według Self-Reg dzieci bardzo rzadko świadomie źle się zachowują, a jeśli coś robią niewłaściwie, to najczęściej wynika z ich własnych trudności z samoregulacją – więcej o tym można poczytać tutaj: https://dziecisawazne.pl/niegrzeczne-dzieci-nie-istnieja-ale-co-wobec-tego-ma-zrobic-rodzic/ i https://dziecisawazne.pl/5-krokow-do-spokoju-skupienia-i-wlasciwego-zachowania-self-reg-czyli-podejscie-oparte-na-samoregulacji/
O wiele bardziej niż kazania sprawdza się spokojna rozmowa – ale do tego obydwoje – i dziecko, i rodzic, potrzebują najpierw ochłonąć. I o tym pewnie jeszcze napiszę artykuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.