Wielu antropologów badających rdzenne plemiona już dawno zauważyło, że ich członkowie to ludzie zdrowi i szczęśliwi. Choć żyją krócej niż my z powodu chorób zakaźnych i pasożytów, z którymi nasza cywilizacja uporała się w dużej mierze za pomocą szczepionek i lekarstw, nie cierpią na choroby serca, udary mózgu, nerwice, depresję, otyłość, cukrzycę, zwyrodnienia kręgosłupa czy astmę. Swoją świetną kondycję zawdzięczają diecie bogatej w błonnik i tłuszcze nienasycone (dużo roślin i ryb), a także aktywności fizycznej.
Autor: Marta Szperlich-Kosmala
Filozofka, pedagożka, terapeutka. Autorka książki Noszenie dzieci (Wydawnictwo Natuli).
Od 2016 uskrzydla rodzicielskie wyzwania, tworząc przestrzeń wsparcia dla rodziców Boska Nioska.
Realizuje projekt zmiany społecznej Tata Przewija pod patronatem Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Nagrywa podcast nie tylko dla rodziców Podwójne espresso.
Niegdyś obywatelka świata: mieszkała od Sztokholmu po Tel Awiw. Teraz mieszka z rodziną w stuletnim domu w Górach Świętokrzyskich.
Czy różowy jest zły?
Czy dziewczynki lubią różowy? Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu z zabawkami, by przekonać się, że nie potrafią się bez niego obejść. Różowe jednorożce, pastelowe klocki, pchacze „dla dziewczynek”, dziewczyńskie zestawy kredek, piłki, psiaki i lalki-elfy. Wiadomo, koparki są dla chłopców, lalki dla dziewczynek. A co, jeśli będą chciały inaczej? Nie dostaną upragnionej zabawki?
Są takie dwa terminy, które w ciągu ostatnich kilku lat zrobiły sporo zamieszania w rodzicielstwie. To WWD (wysoko wrażliwe dziecko) i HNB (niemowlę o wysokich potrzebach). Niekiedy używane są zamiennie, co nie do końca jest poprawne z punktu widzenia psychologii. Przyjrzymy im się, aby sprawdzić, czy mają ze sobą wiele wspólnego.
Nikt nie ma dziś wątpliwości, że dzieci mają swoje życie wewnętrzne. Czy duchowość dziecka jest wrodzona, czy stanowi wytwór kultury? Kim na drodze rozwoju duchowości są dla dziecka rodzice? I jak postępować, aby nie zniszczyć dziecięcej wrażliwości, ale jednocześnie przygotować je do życia w świecie?
Amerykańskie powiedzenie mówi: „Dzieci są bezcenne, ale także kosztowne”. Czy rzeczywiście dziecko kosztuje fortunę? Czy nie otaczamy naszych dzieci przedmiotami, których tak naprawdę nie potrzebują? Czego dziecko wymaga do szczęścia i rozwoju, a z czego można śmiało zrezygnować?
Rodzice często zastanawiają się, czy chusta jest odpowiednim narzędziem do noszenia niemowlęcia z obniżonym lub wzmożonym napięciem mięśniowym. Każde dziecko z niewłaściwym napięciem należy jednak traktować indywidualnie i każdy przypadek zawsze trzeba konsultować z profesjonalnym doradcą noszenia i fizjoterapeutą.
Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko „znało swoją wartość”. Często poczucie własnej wartości jest mylone z pewnością siebie. Tymczasem tylko ta pierwsza cecha składa się na integralność jednostki. Rodzic może wspierać jej budowanie u dziecka od pierwszych chwil życia malucha w bardzo prosty sposób – poprzez noszenie go w ramionach lub chuście.
Rodzice, pytani o powody noszenia swoich dzieci w chuście, odpowiadają zgodnie ze swoim doświadczeniem, że chustowane maluchy są spokojniejsze, szybko zasypiają i mniej płaczą. Mówią to nawet rodzice dzieci wymagających, tzw. high need babies. Jakie są przyczyny tego spokoju?
Wiele mówi się o korzyściach płynących z noszenia w chuście – dla dziecka. A co z rodzicem? Czy po kilku latach chustonoszenia nie stanie się on stałym pacjentem kliniki ortopedii i rehabilitacji?
“Z jednej strony wypełniasz męską rolę, bo coś dźwigasz, z drugiej – masz bliski kontakt z dzieckiem, możesz je przytulać, pocałować, pogadać, jest ci ciepło i przyjemnie. Dla mnie wożenie dziecka w wózku tworzy zawsze jakąś barierę, a w chuście czy nosidle fizycznie czujesz, że masz dziecko i masz z nim kontakt. To trochę tak jak wtedy, gdy jesteś zakochany – zawsze chcesz mieć kontakt fizyczny z osobą, którą kochasz” – tak o noszeniu dziecka w chuście mówi Michał Dyrda z dziecisawazne.pl.
Edukacja dziecka to proces uczenia go świata. Łacińskie słowo „educo” oznacza między innymi: wieść, przyprowadzać, wyprowadzać, zabierać ze sobą. A gdybyśmy potraktowali to dosłownie?
Czasami od naszych ciotek i babek słyszymy rady, wypowiadane przecież w dobrej wierze: „Nie noś, bo się przyzwyczai”. Osoby, które tak nam radzą, święcie wierzą w słuszność swojego podejścia – tak je nauczono, gdy same były młodymi matkami.