Plan porodu – czy sprawdza się w praktyce?
Według standardów opieki okołoporodowej zalecane jest spisanie planu porodu. Co ten dokument jednak oznacza w praktyce? Czy to dokładny scenariusz, jak krok po kroku ma wyglądać ten szczególny dzień? Czy to obowiązująca umowa z personelem medycznym? I tak, i nie. Warto go spisać, ponieważ mobilizujemy się w ten sposób do przemyślenia ważnych kwestii związanych z porodem, od interwencji medycznych, przez nasze preferencje w najdrobniejszych szczegółach. Jednak nie jest to scenariusz obowiązujący. Ani dla rodzącej, ani tym bardziej nie wiążący rąk personelowi. Porodu po prostu nie da się do końca zaplanować, przewidzieć. Cenna jest świadomość każdego kroku, procedur, poczucie kontrolowania tego procesu. Trzeba jednak podejść do wszystkiego z pokorą. Po pierwsze, ciąża nie musi przebiegać w pełni fizjologicznie, żeby kobieta mogła napisać swój plan porodu. Warto tu skonsultować się z położną, która pomoże ułożyć go indywidualnie, np. pacjentka może mieć planowe cięcie cesarskie z powodu ułożenia pośladkowego dziecka, a i tak mieć swój plan porodu, w którym będzie zawarty okres operacyjny, czyli bezpośredni kontakt z dzieckiem skóra do skóry czy karmienie piersią na sali pooperacyjnej w pierwszych dwóch godzinach. Oczywiście absurdem byłoby opisywanie faz porodów, jeżeli wiadomo, że nie będzie on naturalny. Plan nie musi być zgodny z jakimkolwiek schematem, jest w pełni indywidualny. Jeżeli ciąża nie przebiegała prawidłowo, to jest także większe ryzyko, że podczas porodu pojawią się komplikację i zakładany plan porodu nie ułoży się zgodnie z oczekiwaniami. Po drugie, warto świadomie wybrać szpital, by upewnić się, że spełniane są w nim standardy opieki okołoporodowej. Po trzecie, większe szanse na realizację planu porodu są wówczas, gdy towarzyszyć w tym wydarzeniu będzie wcześniej poznany lekarz bądź położna i to z nimi dokładnie zostanie on omówiony. Dobrze zatem jest go mieć z założeniem, że nie musi się ziścić w pełni. Można chociażby zakładać, że nie skorzysta się ze znieczulenia zewnątrzoponowego, jednak silny ból bardzo często weryfikuje wcześniejsze postanowienia. Warto więc dać sobie prawo do zmian decyzji, nie walczyć w trakcie porodu o wypełnienie każdego punktu, a raczej nastawić się ufnie i przyjaźnie do tych, którzy swoją wiedzą i doświadczeniem pragną służyć i pomóc.
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem
Czy mogę nie życzyć sobie nacinania krocza?
Jedna z kwestii planu porodu dotyczy ochrony krocza, które dotąd w polskich szpitalach niestety było nacinane rutynowo. Wiele już się w tej sprawie zmieniło, między innymi za przyczyną coraz lepszej realizacji standardów opieki okołoporodowej, jak i świadomości i decyzji samych zainteresowanych. Czy zatem mam prawo odmówić nacięcia krocza? Tak, oczywiście, bo to między innymi zapewniają wyżej wymienione standardy. Jednak pod pewnymi warunkami. Jeśli taka jest decyzja, to nie wystarczy zapisać ją w planie porodu. Trzeba odpowiednio się do tego przygotować. Wsparciem służą tu dobra położna czy zajęcia w szkole rodzenia. Chodzi o takie przygotowanie mięśni krocza poprzez masaże czy ćwiczenia Kegla, by były one wystarczająco elastyczne i nie pojawiło się ryzyko poważnych pęknięć. Sprzyjać braku rutynowego nacięcia będzie też unikanie podczas drugiego okresu porodu pozycji leżących, poziomych. Zalecenia Ministerstwa Zdrowia odnośnie do epizjotomii są wyraźne – należy ją stosować w przypadku dowiedzionej efektywności, medycznego uzasadnienia. Ma to miejsce w szczególnych przypadkach: przy dużej masie urodzeniowej, innym niż potylicowe przednie ułożeniu dziecka czy porodzie zabiegowym. Długi poród czy nawet przedłużający się jego drugi okres nie są wskazaniami do epizjotomii. Wszystko pod warunkiem, że zachowane jest prawidłowe tętno dziecka. Natomiast wskazaniami są ryzyko niedotlenienia płodu czy zaburzenia tętna w drugim okresie porodu. Ostatecznie więc o nacięciu zadecyduje położna, gdyż to ona widzi i ocenia, na ile krocze jest elastyczne, podatne na rozciąganie i czy jest niewielkie ryzyko jego poważnego pęknięcia. Nacięcie krocza odpowiada pęknięciu II stopnia, podczas gdy kobiety rodzące bez nacięcia najczęściej mają krocze bez obrażeń lub z pęknięciem I stopnia.
Czy mam prawo rodzić w dowolnej pozycji?
Nie tylko prawo, nawet obowiązek. Obowiązek być świadomą, aktywną, słuchać własnego ciała i postępować zgodnie z tym, co ono podpowiada. Wybór właściwej, dogodnej pozycji dobrze jest przemyśleć wcześniej, by w trakcie skurczów przepowiadających niejako wypróbować te, które zmniejszają ból, sprawiają, że jest wygodniej. Będzie się to także wiązało z innymi preferencjami, między innymi z pragnieniem ochrony krocza, przyspieszenia porodu itp. Życie może jednak zweryfikować pierwotne założenia. To, co wydawało się wygodne i komfortowe w czasie ciąży, może nie sprawdzić się podczas poszczególnych etapów porodu. Warto więc dać sobie prawo do poszukiwań, zdać się na pomocny personel, zaufać swojemu instynktowi, a nie nastawiać się na realizację tego, co wcześniej było przemyślane. Należy także sprawdzić, czy wybrany szpital wspiera aktywność i ma ku temu możliwości. Choćby takie jak wanny, jeśli przynajmniej część porodu ma odbyć się w wodzie, a także piłki, worki sako, krzesło porodowe, liny, materace. Warto upewnić się, czy nie stosuje się rutynowo pozycji poziomej, tak by ułatwić pracę personelowi, niekoniecznie pomóc rodzącej. W tej kwestii głównym reżyserem powinna być przyszła mama.
Owłosienie łonowe – depilować czy nie?
Według standardów nie ma takiego obowiązku i decyzja o depilacji leży po stronie rodzącej. Ogolenie całego wzgórka łonowego ma jednak niewielki wpływ na gojenie się krocza, które – jeśli pojawi się konieczność nacięcia czy prawdopodobieństwo pęknięcia – może przez położną zostać ogolone wraz z całą okolicą. Nie chodzi tu jednak o wzgórek łonowy czy wargi sromowe. Ogolenie wszystkich tych części może być dla kobiety bolesne i w zaawansowanej ciąży niełatwe. Istnieje też ryzyko podrażnienia skóry. Odrastanie włosów może powodować także duży dyskomfort i zwiększyć ryzyko infekcji. Oczywiście łatwiej zszyć ogolone kroczę, ale warto zaufać położnej, która dokładnie wie, które miejsce jest najbardziej narażone na pęknięcie.
Czy to, że krzyczę podczas porodu, sprawia kłopot innym rodzącym, położnym, noworodkom?
To wyjątkowy, niepowtarzalny czas. Rodząca i jej dziecko są teraz w centrum uwagi, podmiotem wydarzeń. Nie trzeba myśleć o innych, ale o sobie i przychodzącym na świat dziecku. Nie tłumić w sobie zgromadzonego lęku, obaw, napięcia, bólu. Dać sobie do tego prawo, bez obwiniania się, bez myśli, co i jak wypada. Warto wyrażać siebie, bez wyrzutów sumienia, w wolności. Krzyczeć jak lwica, jeśli się tego potrzebuje, jeśli to dodaje energii, nastawia pozytywnie, jest swoistym okrzykiem zagrzewającym do walki. Warto wydawać z siebie dźwięki o niskiej częstotliwości (np. jednostajne aaa, ooo) i łączyć je z wydechem.
Jedyne, co może stać się ograniczeniem, to zdroworozsądkowe rezerwowanie sił na finał, czyli wyczerpującą fazę parcia. Dlatego niekiedy można się spotkać z radą położnej, by krzyk ograniczyć. Radą niemającą na celu stłumienia emocji, lecz ich przekierowanie, skoncentrowanie na procesie rodzenia.
Czy zrobienie lewatywy spowoduje, że podczas fazy parcia będę się czuła bardziej komfortowo?
Niestety, nikt za rodzącą nie podejmie takiej decyzji. To trudne do rozstrzygnięcia, w jakiej sytuacji można czuć się bardziej komfortowo. Czy podczas zabiegu lewatywy przygotowującej do porodu, czy podczas fazy parcia z możliwością oddawania stolca. To sprawa bardzo indywidualna. Faktem jest, że z nagromadzonym kałem trzeba sobie jakoś poradzić. Nierzadko z pomocą przychodzi sama natura, gdyż jednym z objawów porodu jest właśnie biegunka. Organizm sam się wówczas oczyszcza, przygotowuje. Wtedy dylemat zostaje rozwiązany. Co gdy tak się jednak nie stanie? Do niedawna lewatywa była zabiegiem rutynowo wykonywanym w szpitalach przede wszystkim dla uniknięcia zakażenia niemowlęcia bakteriami znajdującymi się w jelicie grubym. Dziś wiadomo, że takie ryzyko jest minimalne, więc zabieg argumentuje się, niebezpodstawnie, troską o samopoczucie kobiety. Myśl o krępującej sytuacji podczas porodu rzeczywiście humoru nie poprawia. Dlatego jest kilka możliwości poradzenia sobie. Każda ciężarna sama, znając swoją wrażliwość, poczucie intymności, może świadomie wybrać, czy na ów zabieg się godzi i woli to przeżycie mieć za sobą zanim proces porodowy rozpocznie się na dobre, czy też pozostawić wszystko biegowi natury. Ponadto, co wydaje się najmniej krępującym rozwiązaniem – można wykonać lewatywę samodzielnie w domu za pomocą gotowych zestawów dostępnych w aptekach. Pod pewnymi jednak warunkami. Warto pamiętać, że zabieg lewatywy, czy to wykonany w domu, czy w szpitalu, może przyspieszyć poród, a co za tym idzie – zakłócić jego naturalny proces. Jeśli więc zapadnie decyzja o samodzielnym oczyszczeniu organizmu, trzeba uważać, by nie czynić tego wcześniej niż w pierwszej fazie porodu, gdy skurcze wyraźnie się uregulują i będzie pewność, że to Ten Dzień.
Niegrzeczne Książeczki
Seria Niegrzeczne Książeczki to opowieści dla małych i dużych, które rozprawiają się z mitami dotyczącymi dzieciństwa. Czy dziecko zawsze powinno być posłuszne, zjadać wszystko z talerza i dzielić się swoimi rzeczami? Książeczki bez jasnego morału, dające przestrzeń na rozmowę i zrozumienie potrzeb, pisane w duchu Porozumienia bez Przemocy.
Jedzenie podczas porodu
Głodówki, które pamiętają nasze mamy i babcie, dziś uchodzą za nieuzasadnioną medycznie torturę. Warto więc skorzystać z prawa do niegłodowania na porodówce, na straży którego stoi Fundacja Rodzić po Ludzku. Wydanie na świat dziecka to długi proces, trwający od kilku do kilkunastu godzin. W dodatku wyczerpujący. Niektórym trudno sobie wyobrazić tak wielką bitwę bez wsparcia w postaci smakołyków, ulubionych dań, sowitego obiadu. Ciężarna zna siebie najlepiej, wie, czy w kwestii odczuwania głodu jest sprinterem, czy długodystansowcem. Wie też, jak reaguje w sytuacji napięcia – zaciśnięciem się żołądka czy biegiem do lodówki. Warto, by wszystko sprzyjało w tej szczególnej chwili wewnętrznemu spokojowi i harmonii całego organizmu. Jeśli głód powoduje podenerwowanie, należy przygotować sobie zawczasu energetyzujące przekąski. Jeśli stres sprawia, że nic nie da się przełknąć, to należy… przygotować sobie jedzenie. Nigdy nie wiadomo, jak długo potrwa proces rodzenia, faza po fazie, jak bardzo wyczerpie to organizm, a co za tym idzie – jak bardzo potrzebny będzie zastrzyk energii. Dla niektórych sprawdzą się owoce, dla innych żelki, lizaki, które podniosą poziom cukru. Ważne jest także przyjmowanie płynów. Podstawa to niegazowana woda, świetnie działa także herbatka imbirowa i przede wszystkim miód! Szczególnie w drugim okresie porodu. Jeżeli przebiega on spokojnie i powoli lub gdy kobieta odczuwa głód, sprawdzają się posiłki lekkostrawne. Wniosek: trzeba przygotować sobie jedzenie.
Czy mogę ubrać się w co chcę, czy muszę być w koszuli?
Nie ma w tej kwestii wyraźnych wytycznych, ograniczeń, obowiązku czy zaleceń. Jest jedynie bogate doświadczenie mam i położnych. Oczywiście, można ubrać się w co się chce, byleby było wygodne, także w sposobie zdejmowania (w trakcie skurczów ściąganie np. spodni może być dość trudne), pozwalające na swobodny dostęp w trakcie badania i, w zależności od pragnień, umożliwiające pierwsze godziny z maleństwem w kontakcie skóra do skóry. Czy to będzie nowa, śliczna koszulka osładzająca trudy porodu, czy koszula z czasu ciąży, czy w końcu wieeelki T-shirt męża, to już indywidualny wybór. W przypadku rodzenia w domu, jeśli ciężarna nie jest skrępowana, może pozostać naga lub tylko w biustonoszu.
Konsultacja merytoryczna: Katarzyna Jarosz i Celina Szwinta.
Foto: flikr.com/bethanypetrik