Wakacyjny czas przed nami. Zanim jednak dotrzemy do wymarzonego miejsca relaksu, nierzadko czeka nas długa, kilkugodzinna podróż. Czasami już sama droga może spędzać sen z powiek. A do tego pytania dzieci: „Daleko jeszcze?”, „Kiedy będziemy?”.

Córka, żona, mama, pedagog. Współzałożycielka śląskiej Wioski Rodziców, współorganizatorka trzech edycji Konferencji Empatii na Śląsku, trenerka Mini Mediacji metodą SNO, trenerka Uważności dla dzieci i młodzieży Metodą Eline Snel, wytrwale integrująca w swoim życiu język Porozumienia bez Przemocy oraz uważność. Głęboko przekonana, że dzięki nim możliwa jest autentyczna i bliska relacja oraz dobre życie.
Wakacyjny czas przed nami. Zanim jednak dotrzemy do wymarzonego miejsca relaksu, nierzadko czeka nas długa, kilkugodzinna podróż. Czasami już sama droga może spędzać sen z powiek. A do tego pytania dzieci: „Daleko jeszcze?”, „Kiedy będziemy?”.
Obok miłości, radości, wzruszeń zdarzają się trudniejsze momenty w relacji z dzieckiem. Złość, lęk czy poczucie winy przeplatają się w naszej codzienności z łagodnością, troską i cierpliwością. Napięcie może rodzić poszukiwanie skutecznych metod na ochronę swoich granic lub stosowanie strategii, które zapewnią uzyskanie tego, co zaspokaja potrzeby.
Żyjemy w globalnej wiosce – świecie na wyciągnięcie ręki. W świecie, który nie pozwala odetchnąć.
Autentyczna wdzięczność niesie ze sobą niesamowitą moc. Wyrażona we właściwy sposób i odpowiednio przyjęta przynosi dawkę pozytywnej energii. Jest jak życiodajna woda orzeźwiająca nasze relacje w związkach, w rodzinie, wśród przyjaciół czy kolegów z pracy. Jak ją rozwijać i praktykować?
„Ja tego nie potrafię”, „To jest dla mnie za trudne”, „Jestem do niczego”, „Nic mi nie wychodzi”, „Ona zrobiła to ładniej”, „Ciągle próbuję i ciągle się nie udaje”, „Nigdy się tego nie nauczę”… Znacie to, prawda? Wszyscy rodzice mierzą się z tymi zadaniem: jak pomóc dziecku radzić sobie z porażką.
„Dzieci potrzebują rodziców jako przywódców stada, którzy pomogą im odnaleźć się w puszczy życia – dokładnie tak samo jak małe wilczki” („Rodzic jako przywódca stada” Jespera Juula)
Zanim dziecko przyjdzie na świat, bardzo często mamy wizję swojej wychowawczej misji. Oczami wyobraźni widzimy potomstwo wyposażone w odpowiedni zestaw cech, umiejętności i wartości. I dobrze, bo przecież powinniśmy wyznaczać swoje wychowawcze cele – pamiętając przy tym o otwartości na dziecko i elastyczności. Z czasem przecież jedne z naszych celów okazują się nierealistyczne, inne jednak nie tak cenne, jak początkowo zakładaliśmy, jeszcze inne towarzyszą nam w codzienności.
Umiejętność rozpoznawania i nazywania swoich emocji jest coraz bardziej ceniona przez współczesnych rodziców. Nierzadko sami, wychowując swoje dzieci, odkrywają świat emocji – własnych i kilkulatków. Ich świadomość pozwala wspierać u dzieci proces regulacji rozmaitych przeżyć tak, by kształtować u nich dojrzałość emocjonalną.
Etykietowanie nie służy nikomu. Ani dorosłemu, ani dziecku, które wobec tego zjawiska pozostaje zupełnie bezbronne. Szczególnie tam, gdzie spędza dużą część swojego życia, gdzie powinno rozwijać swoją osobowość i umiejętności, czyli w przedszkolu i w szkole.
Autentycznej życzliwości nie można kupić, można jej doświadczyć. Życzliwości nie trzeba uczyć, wystarczy ją okazywać. Każdego dnia w domu, w sklepie, na ulicy… Uśmiech, filiżanka ciepłej herbaty, otwarcie mamie z wózkiem drzwi do sklepu to mało, a zarazem tak wiele. Dlaczego warto pielęgnować życzliwość? Jaka jest jej niesamowita siła?
Kiedy myślę o poczuciu wartości człowieka, wyobrażam sobie dom i jego fundament. Zdarza się, że budowniczy użyją zbyt słabych materiałów, bywa że miejsce na dom zostało niezbyt roztropnie wybrane i fundament jest stale podmywany przez wodę. Bywa i tak, że dom dostaje solidny fundament w bezpiecznym otoczeniu.
Bez wątpienia wszystkim nam zależy na bezpieczeństwie dzieci. Są one dla nas bezcennym skarbem. Troszczymy się o nie, stwarzając im jak najlepsze warunki do rozwoju, zabawy, nauki. Ochrona zdrowia i życia dziecka jest przecież podstawowym zadaniem jego opiekunów. Kierowani miłością do dzieci, przyjmujemy jednak czasem rolę wróżki, przepowiadającej im najbliższą przyszłość: „Nie wspinaj się, bo spadniesz!”, „Nie dotykaj tego, bo się skaleczysz!”, „Nie biegaj, bo się przewrócisz!”.
Janusz Korczak pisał: „Nie ma dzieci, są ludzie”. Jego słowa uświadamiają, że określenie „dziecko” kryje w sobie mnóstwo przekonań: że dziecko to niedojrzała osoba, że dziecko wie mniej, niewiele potrzebuje, że powinno być posłuszne i znać swoje miejsce. Czy rzeczywiście dzieci różnią się od dorosłych niemal tak, jakby należały do jakiegoś innego gatunku?
Czy dziecko to „mały dorosły”? A może niepełny człowiek? To odrębna istota czy kopia rodziców? Czy dzieci i dorosłych wiele różni i czy różnice te mają duże znaczenie?
Wrażliwość nie jest mile widziana w naszych czasach. Obecna kultura ani jej nie ceni, ani nie poszukuje. Świat domaga się od nas siły, zdecydowania, zadaniowości. Już nie tylko mężczyznom nie pozwala się okazywać uczuć, ale i kobietom sugeruje się, że emocje powinny pielęgnować raczej w domowym zaciszu. Ludzie skłonni do uczuciowości odbierani są jako słabi, nieudolni, nieracjonalni.
Przekonanie o dużej roli jednomyślności rodziców jest dość powszechne. Czy jest ona jednak niezbędna w wychowywaniu dzieci? Z czym się wiąże? I kiedy warto z niej zrezygnować?
Ptak czy latawiec? Orzeł czy kura? Poczucie własnej wartości czy wiara w swoje możliwości?
Wstyd, który odczuwamy, ma ogromny wpływ na jakość naszego życia – sposób, w jaki kochamy, budujemy relacje, wychowujemy dzieci, pracujemy, podejmujemy wyzwania. Czy na pewno jest nam potrzebny? Jak sobie z nim radzić?
Ile razy odczuwamy wątpliwości co do słuszności wybieranych dróg wychowawczych? Ile razy napełnia nas lęk o to, czy sposób, w jaki traktujemy nasze dzieci, pozwoli im wyrosnąć na szczęśliwych dorosłych? Jak często czujemy rozczarowanie z powodu naszych rodzicielskich reakcji, decyzji, działań?
Przekonania – subiektywne opinie o otaczającej nas rzeczywistości, ludziach, których spotykamy i roli, którą przyjmujemy. Przekazujemy je sobie z pokolenia na pokolenia. One wpływają na nasze życie i życie naszych bliskich. Może to być wpływ wzbogacający lub może okazać się balastem i nierzadko trudnym do zrzucenia ciężarem.