Nastolatki miewają bardzo zmienne nastroje, bywają wybuchowi i impulsywni, nie zawsze podejmują przemyślane decyzje i ochoczo sięgają po pierwsze używki. Warto zrozumieć mózg nastolatka i zachodzące w nim zmiany, by móc wspierać nastolatków w rozwoju (i przy okazji samemu odzyskać spokój). Sprawdźcie, jak wygląda rozwój nastolatków.
Autor: Magdalena Boćko-Mysiorska
Spełniająca się mama i żona, pedagożka, coach, wykładowczyni. Promotorka naturalnego rodzicielstwa, neurobiologii i Porozumienia bez Przemocy. Na co dzień wspiera rodziców i nauczycieli w budowaniu empatycznych i konstruktywnych relacji z dziećmi. Autorka podręczników, artykułów i bliskościowo-naukowego bloga www.magdalenabockomysiorska.pl.
Życie we współczesnym wciąż zmieniającym się świecie przynosi nam i naszym dzieciom niekończącą się liczbę napięć i trudnych emocji. I o ile my, dorośli, posiadamy mózgi, które z reguły są w stanie unieść i przepracować mnożące się nieustannie stresory, o tyle mózgom i ciałom naszych dzieci, z biologicznego punktu widzenia, bardzo trudno sprostać temu wyzwaniu.
Wnioski płynące z badań nad mózgiem, prowadzone w ciągu ostatnich dwudziestu lat, jednoznacznie pokazują, że jako rodzice mamy decydujący wpływ na to, w jaki sposób rozwijają się nasze dzieci – jak szybko się uczą, jakich umiejętności nabywają, jakimi wartościami się kierują, jak postrzegają siebie i innych, jak radzą sobie z emocjami czy budowaniem relacji interpersonalnych. Są jednak takie elementy natury dziecięcej, na które nie mamy wpływu, nie możemy ich zmienić, ani dostosować do własnych oczekiwań. Pozostaje nam więc je wspierać.
“Nie krzycz – nie ma o co się złościć!”, “Oj już daj spokój – przecież to nie boli” – kiedy dziecko doświadcza trudnych emocji, my, dorośli, często nie zgadzamy się na uczucia, które ono nam komunikuje, i próbujemy natychmiast je ukrócić. Czy taka postawa jest jednak pomocna w powrocie dziecka do równowagi i czy uczy je efektywnego radzenia sobie z trudnymi przeżyciami teraz i w przyszłości?
Kiedy dziecko płacze i intensywnie wyraża swoje emocje, naszym naturalnym i instynktownym odruchem jest pospieszyć mu z pomocą. Niestety zdarza się, że obawa przed oceną naszych rodzicielskich kompetencji, przed opiniami, że “dziecko wchodzi ci na głowę” i “jesteś na każde jego zawołanie”, często sprawia, że powstrzymujemy się od wsparcia dziecka w trudnych dla niego sytuacjach.
Coraz częściej mówi się o tym (i potwierdzają to liczne badania), że bezwarunkowa akceptacja dziecka jest kluczem do jego zdrowego i harmonijnego rozwoju oraz spełnionego życia. Wielu dorosłym pojęcie to kojarzy się jednak z bezwzględnym zgadzaniem się na wszystko, co dziecko robi, czego chce i w jaki sposób to wyraża. Czym naprawdę jest bezwarunkowa akceptacja?
Współcześni rodzice starają się coraz bardziej świadomie wspierać swoje dzieci w zdrowym i harmonijnym rozwoju. Stopniowo uwalniają się od przekonań o słuszności dawnych autorytarnych metod wychowawczych (takich jak np. karanie, trenowanie, przemocowa komunikacja, warunkowa miłość) i szukają nowych rozwiązań.
Mózg dziecka jest niezwykle plastycznym organem, a na jego strukturę i funkcjonowanie znacząco oddziałują środowiskowe warunki zewnętrzne. Mimo że stres jest nieodłączną częścią życia każdego człowieka, warto pamiętać, że gdy jest nadmierny i długotrwały, może doprowadzić do nieodwracalnych zmian w mózgu dziecka, a w rezultacie przyczynić się do powstania licznych zaburzeń w zakresie rozwoju psychicznego, emocjonalnego, poznawczego i społecznego.
Jednym z największych rodzicielskich marzeń jest doświadczenie chwili, w której dziecko staje się samodzielne. Od tego momentu dorosły nie musi się już dwoić i troić, by je jednocześnie sprawnie przewinąć, nakarmić czy ubrać. To okres, w którym dotychczas zaangażowany w każdą najdrobniejszą nawet czynność rodzic może na chwilę odetchnąć i spokojnie wypić zaparzoną wcześniej kawę.
Żyją w nas od wieków. Stały się społeczną normą, czymś, czemu trudno jest się sprzeciwić, a często nawet o tym rozmawiać, wydają się bowiem zupełnie niepodważalne – stereotypy.
Kiedy dziecko chce i rzeczywiście potrzebuje nauczyć się czegoś nowego, jego wewnętrzny, „wbudowany” w mózgu system motywacji wyzwala w nim nieopisaną energię i moc, które naturalnie napędzają do działania.
„Skup się!”, „Przestań bawić się długopisem!”, „Nie kręć się!”, „Siedź spokojnie!” – to tylko niewielka część komunikatów, które nieustannie kierujemy do naszych rozkojarzonych dzieci. Umiejętność koncentrowania uwagi na danej czynności często przysparza im wiele trudności.
Wielu rodziców przyznaje, że zakupy z dziećmi (szczególnie w okresie przedświątecznym) są dla nich przykrym doświadczeniem. Wiążą się zwykle ze stresem, trudnymi emocjami, hałasem, pośpiechem i staniem w długich kolejkach.
Przerwa wakacyjna to idealny moment na zwolnienie tempa i wzmocnienie rodzinnych relacji. Wykorzystajmy dobrze ten wspólny czas, i nawet jeśli nie mamy okazji spędzić go w wymarzonych zakątkach świata, cieszmy się tym, co blisko, i wspierajmy dzieci we właściwym “ładowaniu baterii”.
Dzięki prawie dwudziestoletnim badaniom nad mózgiem wiemy już, jakie czynniki mają decydujący wpływ na jego efektywną pracę. Jako dorośli możemy więc w taki sposób zorganizować środowisko, w którym codziennie przebywają dzieci, aby było ono możliwie najbardziej optymalne dla ich zdrowego i naturalnego rozwoju.
Aby relacja z dzieckiem mogła być konstruktywna, warto budować ją na silnych fundamentach wzajemnego porozumienia. I mimo, że dość często odruchowo zdarza nam się pomijać część kluczowych elementów empatycznej komunikacji, warto wciąż i na nowo sobie o nich przypominać.
Pierwsze niepubliczne ośrodki alternatywne były odpowiedzią na rodzące się frustracje związane z działalnością szkół publicznych zupełnie nie dostosowaną do przemian, jakie dokonywały się w świecie. Powstawały (i nadal powstają) jako wyraz buntu przeciw sztywności i sztampowości systemu szkolnego, braku życzliwych i podmiotowych relacji nauczyciela z dziećmi oraz zachwiania proporcji między dążeniem do osiągania celów dydaktycznych i wychowawczych.
Aby efektywnie wspierać dzieci w poznawaniu siebie i otaczającego je świata, warto zapoznać się z nową wiedzą na temat rozwoju mózgu i procesów uczenia się. A później w taki sposób zorganizować przestrzeń codziennych doświadczeń i tak komunikować się z dziećmi, by umożliwić im szybkie i trwałe zapamiętywanie informacji.
Tradycyjny system edukacji jest obecnie celem powszechnej krytyki. Rodzice często czują się bezradni i mają wewnętrzne przekonanie, że nie znajdą porozumienia ze szkołą, system bezpowrotnie zmarnuje ich dzieci, a oni nie mają na to żadnego wpływu. Okazuje się, że to nie szkoła ma decydujący wpływ na rozwój dzieci…
Przez dziesiątki lat zakładano, że mózg człowieka jest zaprogramowany genetycznie. Ludzie wierzyli w to, że geny mają jedyny i decydujący wpływ na to, kim są i kim mogą stać się w przeszłości ich dzieci, czego mogą się nauczyć i co osiągnąć, jakie będą mieć możliwości intelektualne i społeczne. Sądzono, że sposób, w jaki rozwijają się młodzi ludzie, zależny jest przede wszystkim od poziomu inteligencji (IQ) oraz zdolności, jakie dziedziczą oni po swoich rodzicach czy dziadkach.